Czyste intencje, Charlaine Harris
Tym razem nasza bohaterka musi zmierzyć się z ciekawskimi spojrzeniami ludzi, którzy najmocniej przeżywali koszmar, jaki spotkał ją przed paroma laty. Oto bowiem jej siostra, Varena, wychodzi za mąż, wydając huczne weselicho. Lily z duszą na ramieniu wraca w rodzinne strony, gdzie znów czekają na nią kłopoty. Nowa sprawa, nad którą pracuje jej mężczyzna może całkowicie zniszczyć szczęście latami budowane przez Varenę i jej narzeczonego. Narzeczonego, który znajduje się w kręgu podejrzeń… Co kryje biografia pana młodego i czy Lily zdąży rozwiązać tę zagadkę, zanim rozbrzmią weselne dzwony? Sprawdźcie sami!
Wiele niepochlebnych opinii zebrała ta powieść, ale we mnie wzbudziła jedynie pozytywne uczucia. Czyta się ją świetnie – można z nią przepaść na kilka przyjemnych godzin. Do tego trzyma w napięciu aż do ostatnich stron. Może nie jest to rasowy kryminał, przyprawiający o dreszczyk emocji, ale wielkim plusem Czystych intencji jest to, jak sprawnie poprowadzona zostaje akcja. Do samego końca nie jest jasne, jak rozwiąże się zagadka. Dlatego tak łatwo pochłonąć tę powieść jednym tchem – po prostu aż chce się wiedzieć, kto stoi za całym tym złem, które znów dosięga Lily i bliskich jej ludzi…
Seria przygód Lily Bard może nie powala tak, jak ta poświęcona Sookie Stackhouse, ale w jednym punkcie ma nad nią zasadniczą przewagę. Charlaine Harris nie traktuje tutaj czytelnika jak idioty i oszczędza mu miliarda szczegółów z poprzednich części cyklu. Historia przebiega płynnie, a niewielkie wstawki dotyczące wydarzeń znanych nam już wcześniej, są wplecione na tyle umiejętnie, że nie nużą, a jedynie odpowiednio napędzają akcję. Bardzo sobie to chwalę, bo znam skłonność amerykańskiej pisarki do przypominania po wielokroć tego, co jest oczywiste dla każdego, kto zaczytuje się w całą serię. Chociaż w zamian za to, autorka znów serwuje nam całą masę opisów niepotrzebnych detali – od ubiorów, przez wygląd bohaterów i wystroje wnętrz po wygląd nieba za oknem. Zadziwiające, ile niepotrzebnych szczegółów można upchnąć w tak niepozornej książce!
Jeżeli zabieracie się za serię książek o Lily Bard, może nie będziecie mieli sił, by dotrwać do tomu trzeciego, ale ja życzę Wam abyście wykrzesali w sobie siły do lektury tej książki. Bo po prostu warto! Po słabiutkim drugim tomie, trzeci można potraktować, jak wisienkę na torcie. Warto było wymęczyć Czyste szaleństwo, by dotrzeć wreszcie do Czystych intencji. Nie jest to żadne wielkie dzieło, ale niewątpliwie dobre czytadło, po które warto sięgnąć. Dacie się przekonać? 🙂
Moja ocena: 7,5/10
Przeczytałam tyle różnych opinii o tej serii, że sama postanowiłam przekonać się jak to z Lily jest. Jednym się podobało, inni bardzo narzekali, zobaczymy jak to będzie. Już zaczęłam żałować, że kupiłam pierwszą część po tylu niepochlebnych recenzjach, mam nadzieję, że jednak coś mi się spodoba.
szczęśliwym trafem mam wszystkie 3 tomy, więc niedługo zabieram się za ich czytanie.
Seria dopiero przede mną, a Twoja recenzja potwierdza mój wybór 🙂
Chciałabym przeczytać całą serię 😉 Czytałam wiele pozytywnych recenzji o niej więc moja ciekawość wzrasta po każdej przeczytanej recenzji o tej właśnie serii 😉
Heh, widać co człowiek, to inny gust. Gdzieś przeczytałam recenzję tak negatywną, że aż się zdumiałam, że pierwsze dwie części mi się podobały :D. Czyli jednak zostawię serię swojemu własnemu oglądowi. Może 3 część się spodoba, może nie :).
Ja sobie kupiłam dwie części tej serii bo miałam je w księgarni po 12 zł każda. Brakuje mi teraz tylko pierwszej 🙂
Ta seria kusiła mnie na promocji w księgarni internetowej znaku ,ale po kilku niepochlebnych opiniach o pierwszym i drugim tomie zrezygnowałam ,ale może właśnie warto było chociaż dla tego trzeciego?;D
Zaczęłam właśnie wczoraj "Czysta jak łza" i na razie nie wiem co mnie czeka, bo nie udało mi się zbyt wiele przeczytać. Dziś jednak kontynuacja 🙂
Cała seria od dawna mnie interesuje, ale na razie nie było czasu za nią sięgnąć ;D Póki co nadrabiam swoją nieznajomość prozy Kinga, Christie i Lewisa ;d
Zaszalałam i będę miała trzy tomy razem i odrazu je sprawdzę. Jaj już wspominałam mam obawy, ale serię jak zacznę to muszę skończyć 😉
Zamiast pisać pracę magisterską zaczytuję się w Twoim blogu… Przewiduję łomot od promotorki, ale co tam:)
Na pewno sięgnę po serię o Lily Bard, choć wiem, o czym mówisz z tym miliardem szczegółów – podczas czytania serii o Sookie cały czas przewijał się motyw… malowania paznokci, u rąk i u nóg, zwłaszcza na brązowo. W pewnym momencie zaczynałam się zastanawiać, czy to aby nie jakiś fetysz pani Harris…
Ale po tą serię sięgnę na pewno, jak już uporam się z pierwszymi rozdziałami mgr i będę miała ochotę na lekkostrawną nagrodę:)