Natalii 5, Olga Rudnicka
Natalii 5, Olga Rudnicka
Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2011
Natalii jest pięć. Najmłodsza ledwie skończyła liceum, najstarsza dobiła już do trzydziestki. Oprócz imienia łączy je jedno – ekscentryczny ojciec o zadziwiającym poczuciu humoru, który postanawia po swej samobójczej śmierci połączyć nieznające się kobiety. Te, pełne wzajemnej niechęci, decydują się zamieszkać w ogromnej willi, chcąc rozwikłać zagadkę tajemniczej śmierci ojca. Wszystko bowiem wskazuje na to, że na terenie posiadłości wcale nie doszło do samobójstwa. Nawet, jeśli denat był sam, zamknięty w swym gabinecie, zamki nie nosiły śladów włamania, a w depozycie pozostał pożegnalny list… Co odkryją kobiety i czy wyjdą z tego cało? Przekonajcie się sami!
Lektura Natalii 5 dała mi naprawdę wiele radości. Jest to powieść zabawna, przewrotna, pełna ciepła i uroku. Snujący się po kątach wątek kryminalny dodaje akcji kolorytu i powoduje, że od lektury nie sposób się oderwać. Jednak najbardziej ze wszystkiego zachwycają w tej powieści same bohaterki – pięć niezwykłych Natalii, dla uproszczenia nazwanych Natą, Natką, Anną, Magdaleną i Natalią. Olga Rudnicka niezwykle umiejętnie sportretowała pięć różnych osobowości idealnie ze sobą współgrających i kontrastujących. Każda z nich walczy z demonami przeszłości i zostawia za sobą to, od czego pragnie uciec. Każda z nich dzięki ojcu znajdzie nową ścieżkę – odkryje siebie i swoje mocne strony oraz zazna tego, co dotąd było jej obce – siostrzanej przyjaźni…
Bardzo przyjemnie czyta się tę pokręconą powieść. Pięć kobiet-wulkanów wywołuje niesamowite zamieszanie, a w to wszystko wplątane zostają jeszcze włamania, ukryte skarby, wojenne tajemnice i stadko mężczyzn, którym przyjdzie walczyć z pokrętną, kobiecą logiką i solidarnością jajników. Kto wyjdzie z tego zwycięsko? Jasne, że siostry!
Ale jak do tego dojdą – odkrywanie pozostawiam Wam. Warto zagłębić się w ten labirynt i osobiście poznać Natalii 5.
Ciężko jest mi oceniać tę powieść jako kryminał, bo i wszelkie kryminalne wątki traktowałam nieco z przymrużeniem oka, stale mając w głowie obraz zabawnych sióstr Sucharskich. Podczas lektury powieści Rudnickiej przede wszystkim dobrze się bawiłam, a bardziej napięte momenty nie wywoływały we mnie wielkiej ekscytacji czy nerwowego przygryzania paznokci. Cały czas wiedziałam bowiem, że akcja i tak rozwinie się w pokrętny i zabawny sposób… Nie uznaję tego bynajmniej za wadę powieści – raczej za pozytywne zaskoczenie, ale świadoma jestem, że u niektórych taki rozwój wypadków może przynieść skutek raczej odwrotny. Toteż od razu uprzedzam, mając jednak nadzieję, że chętnie po powieść Olgi Rudnickiej sięgniecie. Naprawdę warto!
Miło spędziłam czas przy lekturze Natalii 5 i Wam również polecam taki rodzaj rozrywki. Nie jest to banalna historyjka, o której po zamknięciu książki się zapomina. To jedna z tych niezwykłych powieści, które na stałe zapisują się w pamięci i jeszcze przez długi czas pozostają w umyśle czytelnika. Niezwykłą moc mają te Natalie o czym przekonali się nie tylko pozostali bohaterowie powieści, ale przede wszystkim ja. Ja, która zakochałam się w tych pięciu niesamowitych siostrach! Oby tylko autorka zechciała kontynuować ich losy – wiele jeszcze można by tu dopowiedzieć…
Moja ocena: 8/10
PS. Zastanawiam się jedynie dlaczego nasz denat kilka razy zostaje nazwany Tadeuszem, skoro na imię mu było Jarosław 😉
Za książkę dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Kiedy czytałam tę recenzję trochę zapachniało mi Chmielewską;)
Nie miałam okazji jeszcze poznać Chmielewskiej, więc niczego nie wykluczam 😉
Lubię komedie, ale rzadko je czytam. Stąd chyba powinnam nadrobić zaległości:)). A wątek kryminalny zawsze się przyda:D
Pozdrawiam!!
Olga Rudnicka bardzo podobnym stylem pisze jak Chmielewska a Natalii 5 , jest rewelacyjną powieścią. Podczas czytania śmiałam się prawie przez cały czas.
Całkiem niezła, prawda?
Heh i też mnie zastanawiał Tadeusz-Jarosław 🙂 Ale wzięłam to na karb mojego zakręcenia – nigdy imion nie ogarniałam, ni w książkach ni w życiu 🙂
Też mi troszkę Chmielewską zapachniało 🙂 Poszukam, poszukam na pewno. Wiesz co, Futbolowa? Twój blog daje mi świetny wgląd w to co się dzieje we współczesnej polskiej prozie, bo jakoś mi to umyka w księgarniach… Dziękuję serdecznie!
Co to za pomysł – nazwać wszystkie swoje córki takim samym imieniem ? Już ten fakt intryguje 😉
Z Twojej recenzji bije dużo ciepła i sympatii, więc książka też pewnie taka jest. Z chęcią zapoznałabym się z tą pisarką, ale chyba zaczne od Lilith 😉
Pozdrawiam 🙂
lubię takie książki, a panią Rudnicką wspominam miło z "Zacisza" więc niewykluczone, że sięgnę 🙂
Chmielewska uwielbiam, więc i z twórczością Olgi Rudnickiej muszę się koniecznie zapoznać.
Mam podobną opinię do Twojej. Natalii 5 bardzo mi się podobała i również polecam! 🙂
Zaciekawiłaś mnie, gdyż ja sama po trochu zapoznając się z tytułem miałam wrażenie, że jest to kryminał 🙂 Ciekawy motyw z odkryciem tajemnicy, do tego trochę humoru, myślę że by mi się podobała 😀
Ja jestem fanką Rudnickiej od momentu, kiedy przeczytałam "Zacisze 13" 🙂
O, zmieniłaś chyba znowu obrazki na górze bloga. Piękne, soczyste kolory, już bardziej lato nawet niż wiosna! 😀
A co do książki, zaciekawiłaś mnie recenzją. Zwykle kryminały są tak raczej na poważnie i jeszcze nie zdarzyło mi się zaśmiewać podczas lektury tego gatunku. Najwyższa pora na odmianę!
Klaudyno, ja właśnie nie wiem, jak ten trup miał na imię:P Na początku ubzdurało mi się, że właśnie Jarosław, a potem był nazywany Tadeuszem, więc zastanawiałam się, skąd wzięłam tego Jarosława 🙂 Niezły galimatias 🙂
A nie mówiłam, że to świetna książka? 🙂 Cieszę się, że lektura udana. Rozumiem, że kiedyś sięgniesz i o inne tytuły tejże uzdolnionej pisarki.
Zmiany na blogu przyjemne wizualnie, nowe zdjęcia piękne. To fotografie Twojego autorstwa?
No to mnie przekonałaś do tej książki bo do tej pory omijałam ją szerokim łukiem.
Kryminał i bawi? No po prostu muszę ją przeczytać 😉
Książek Chmielewskiej przeczytałam wiele i gdy przeczytałam "Zacisze 13" wiedziałam, że Rudnicka musiała czytywać J.Ch. Bardzo podobny styl pisania.
Uff, myślałam już, że to tylko mnie się cos nie zgadzało z tym imieniem 😉 A w „Do trzech razy Natalie” z kolei Anielka i Przemek są bliźniętami, hm… no chyba jedna nie są 😉 Pozdrawiam cieplutko.