W cieniu klątwy, Alyson Noël
W cieniu klątwy (Shadowland), Alyson Noël
Wyd. Dolnośląskie, Wrocław 2011
Z dużą przyjemnością czytam książki Alyson Noël. Nie jest to proza wymagająca, ani specjalnie wartościowa, ale gwarantuje odpowiednią dawkę relaksu i rozrywki, której tak uparcie ostatnio poszukiwałam. Jak przystało na literaturę nie najwyższych lotów, czyta się ją lekko i szybko. Akcja biegnie dynamicznie – autorka stawia bowiem na krótkie opisy i konkretne dialogi. Dlatego powieść tę z powodzeniem można pochłonąć w kilka godzin.
Tym, co bardzo przeszkadza w odbiorze W cieniu klątwy jest kreacja głównej bohaterki, o której wspominałam już przy okazji Błękitnej godziny – co prawda peany zachwytu nad ultraprzystojnym Damenem pojawiają się znacznie rzadziej, ale i tak irytują niezwykle mocno. Poza tym, Ever to postać naprawdę trudna do polubienia – nieraz zachowuje się jak ten pies ogrodnika, wręcz ocieka zazdrością, a do tego jest tak cholernie nieodpowiedzialna i egoistyczna, że aż złość bierze, kiedy czyta się o kolejnych jej – godnych pożałowania – wyczynach… Ale nie ona jedyna stanowi problem w prozie Noël. Większość bohaterów nakreślona jest raczej miernie – ot, co. Brak im wyrazistości, charakteru – autorka skonstruowała ich najbardziej prosto, jak tylko się dało. Stworzenie tak szablonowych i trywialnych postaci, jak zapatrzony w siebie gej, superpodły przystojniaczek czy pusta blondynka nie jest naprawdę żadną sztuką. Z każdego bohatera u Noël można by wycisnąć dużo więcej… Jestem pewna, że wtedy powieść zyskałaby wiele na wartości.
A tak… To tylko dobre czytadło o nijakich bohaterach, uwikłanych w ciekawe zdarzenia. Bo fabularnie książka rozwija się całkiem nieźle – zdarzenia są spójne, a miejscami nawet i fascynujące. Zwłaszcza, gdy odrywamy poprzednie wcielenia bohaterów. Nie wiem, czy wynika to z mej fascynacji reinkarnacją, czy w takie są fakty, ale to właśnie te fragmenty u Noël urzekają mnie najbardziej. Ale ich jest niestety niewiele, nad czym niezwykle ubolewam.
Błękitna godzina – poprzednia część cyklu zakończona została w taki sposób, że aż natychmiast chciało się sięgnąć po tom kolejny. Tym razem zakończenie jest co prawda zaskakujące i pozostawia furtkę do przemyśleń nad tym, co wydarzy się dalej, ale są to tylko zwykłe przemyślenia, nie powodujące przyspieszonego bicia serca i żadnych wielkich emocji. Cierpliwie zaczekam więc na tłumaczenia części kolejnych i wyrażę na koniec malutkie uczucie rozczarowania – po obiecującym zakończeniu Błękitnej godziny liczyłam na dużo więcej. Ale wciąż warto po cykl Nieśmiertelni sięgnąć – przynajmniej nie ma tu żadnych wampirów i wilkołaków, od których tak wielu z nas chce uciec 🙂
Moja ocena: 6,5/10
Nie rozumiem tego dziwnego trendu w książkach zmiechopodobnych ( nie chodzi mi o motyw wampirów tylko – piękny i nieosiągalny On i biedna szara myszka Ona ), który polega na tym, że główni bohaterowie nie dostępuję spełnienia fizycznego. Jakaś dziwna ucieczka przed seksem (który jest normalny w związku). Rozumiem, że ksiązki dla młodziezy i tak dalej, ale to w umysłach młodych dziewczynek sieje zawieruchę pod tytułem – mój przyszły facet musi być pięknym ideałem, który będzie na mnie tylko patrzył i wzdychał.
Hej, faktycznie coś w tym jest – wiecznie pomija się tam sferę intymną. Może chcą siać propagandę 'czystości'? 😉 Jakaś taka opozycja do tego całego mocno seksualnego świata mediów.
Przeczytałam Ever i bardzo mi się podobała. Błękitnej godziny do tej pory nie mogę jakoś przejść…
hmm co najciekawsze nigdy nie ciągnęło mnie do nieśmiertelnych,ani podobnych książek typu "Pamiętniki wampirów", w sensie długotomowców, w których się gubię i nie wiem co z czym i do czego.
Jakiś czas temu miałam wielką ochotę na tą książkę, jednak po jakimś czasie zrezygnowałam z tego. Może kiedyś się skuszę 😉
Coś czuję, że przez twój negatywny opis głównej bohaterki będę tą książkę omijać szerokim łukiem.
Książka miała potencjał i szkoda, że nie został należycie wykorzystany. Na pewno znajdzie swoich odbiorców, ale ja osobiście nie planuję po nią sięgnąć w najbliższej przyszłości.
Pozdrawiam:)
Mam wielką ochotę zbarać się za całą serię, ale jakoś nie mogę się przemóc. No cóż, może wkrótce…
Świetna recenzja, jednak mam już dość tego typu książek. 😉
Ja właśnie skończyłam "Błękitną godzinę" – pochłonęłam ją w jeden dzień. Zazdroszczę, że czytałaś już trzecią, na razie nie ma w bibliotece – muszę uzbroić się w cierpliwość. A Ty zachęcasz…
mam pytanie czy shadowladn to kolejna częśc nieśmiertelnych ? i chciała bym polecić książke Wezwanie , przebudzenie i odwet jest w nich trochę więcej akcji i dramatu przynajmnie w ostatniej części
'Shadowland' to oryginalny tytuł 'W cieniu klątwy', czyli trzeciej części cyklu.
Książka dobra, jednak za dużo w niej fantastyki.
Rzucam klątwy i uroki a także zdejmuję je, po więcej informacji proszę napisać na e-mail [email protected]