110 ulic, Małgorzata Gutowska-Adamczyk
110 ulic, Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Wyd. Akapit Press, Łódź 2002
Głównym bohaterem jest szesnastoletni Michał – klasowy błazen, „zdolny leń”, chłopak o powalającym poczuciu humoru, wewnątrz wrażliwy i utalentowany. Z niemałym uśmiechem uświadomiłam sobie, dlaczego zawsze tak bardzo lubiłam tego bohatera – jest bowiem męskim odpowiednikiem… mnie. Te same zainteresowania i gusta, te same zachowania, te same cechy charakteru, a nawet styl ubierania (z którego – na szczęście – niemal całkowicie wyrosłam). Osiem lat temu Michał był dla mnie zapewne ideałem przyjaciela (a pewnie i chłopaka) – tego jestem całkowicie pewna.
Mimo upływu lat wciąż bohatera lubię bardzo – jest zabawny i pełen uroku, taki typ, którego nie da się nie lubić. Poznajemy go w momencie, w którym odkrywa, że coś niepokojącego dzieje się z jego rodziną – po jakimś czasie wychodzi na jaw brutalna prawda – rodzice zostają bezrobotni, powoli bankrutują. Ratunek jest jeden – wyprowadzka do maleńkiej wsi gdzieś na Podlasiu. Z bólem serca chłopak opuszcza ukochane szkolne mury i grono oddanych przyjaciół, by stawić czoła nowym wyzwaniom. Jako że mamy do czynienia z powieścią młodzieżową, problemy chłopaka są raczej tendencyjne – szkoła, miłość, rodzice, akceptacja. Niezwykła dojrzałość i wielki urok Michała sprawiają jednak, że wydarzenia te bawią i przyciągają, a książkę połyka się błyskawicznie. Nawet jeśli licealne lata ma się dawno za sobą.
Jeżeli lubicie prozę pani Małgosi polecam sięgnąć po 110 ulic. To naprawdę pełna ciepła, zabawna powieść, w której coś dla siebie znajdą nie tylko nastolatkowie, ale i dorośli. Po lekturze aż chce się wrócić do szkolnych czasów i na nowo przeżyć młodzieńcze rozterki. Dobrze jest sobie przypomnieć tamte czasy 🙂
Moja ocena: brak
Oceniać nie będę. Mam do tej książki tak wielki sentyment, że nie mogłabym jej poddać żadnemu ocenianiu, bo wiadomo, że i tak jest ona moim wielkim ulubieńcem.
Słyszałam coś o tej książce, ale jakoś nigdy nie miałam z tą autorką bliższego spotkania =D bardzo ciekawa recenzja 🙂
Mam w planach zapoznanie się z twórczością tej autorki, aczkolwiek zacznę raczej od popularnej ostatnio Cukierni pod Amorem. 🙂
Jako nastolatka bezskutecznie na nią polowałam, wiecznie była wypożyczona, nigdy nie mogłam dostać, gdy pytałam w bibliotece :(. Może pora teraz się za nią rozejrzeć 😉
Koniecznie musicie to nadrobić 🙂
chyba pora nadrobić zaległosci,bo niestety w tamtych czasach nawet nie słyszalam o takiej autorce:)
Czytałam "Wystarzczy, że jesteś" i muszę koniecznie coś jeszcze jej przeczytać, na pewno o nią popytam. 🙂
Jakoś mnie ten "klasowy błazen" z Twojej recenzji do książki zniechęca. Nigdy nie lubiłam tego rodzaju osób. Ale może się przemogę: nawet za cenę zszarganych nerwów 😉
Właśnie poluję na książki tej autorki, na dwie części Cukierni pod Amorem. Jeżeli spodoba mi się ta lektura, być może sięgnę po inne jej dzieła. Póki co mam tylko nadzieję, że uda mi się te książki zdobyć i przeczytać. 😉
Lubię książki, w których utożsamiam się z głównym bohaterem (chociaż postaci, która byłaby zupełnie tak jak ja nie spotkałam niestety). I też mam takie, które mają dla mnie nieocenioną wartość sentymentalną – wracam do nich i uśmiecham się na samo wspomnienie fabuły oraz momentów w moim życiu, gdy ją czytałam.
Lenalee,
pamiętaj jednak, że 'Cukiernia' skierowana jest do zupełnie innego odbiorcy, a więc i napisana jest innym językiem. Po jej lekturze możesz już nie mieć ochoty na literaturę młodzieżową 🙂
to całkiem tak jak ja, uwielbiam i jej proza jest już poza konkurencją. 110 ulic i zaraz potem Niebieskie nitki kupiłam dla córki, sama jej podkradłam i mnie wciągnęly