Klaudyna w szkole, Colette
Wielką przygodą było dla mnie zapoznanie się z tą książką. Dowiedziałam się bowiem kiedyś, że to właśnie dzięki filmowi, nakręconemu na jej podstawie, tacie przyszło do głowy nazwanie mnie tak, a nie inaczej. Zapytany kilka lat temu o to, kim była owa Klaudyna, odpowiedział, że „dowiem się za 20 lat, bo za młoda jestem”. Ciekawość w tym momencie wzięła górę, toteż w parę dni później książka zagościła na mej półce. Przed paroma dniami postanowiłam sobie ją przypomnieć…
Mamy więc koniec XIX wieku, francuską wieś, typową szkołę dla dziewcząt i pełną uroku bohaterkę – piętnastoletnią Klaudynę. Dziewczątko to rezolutne jest jak mało kto i jak mało kto przyciąga do siebie wszystkich wokół – jako buntowniczka i „postrzeleniec” wzbudza podziw koleżanek. Jako piękność o długich lokach i nienagannej cerze rozbudza miłość w nauczycielach (i nauczycielkach!), lekarzach i w niemal każdym, kto stanie na jej drodze. Otoczenie Klaudyny odbiera ją jako osobę nieprzeciętną, „stukniętą”, inteligentną, nieco czupurną i nieobliczalną. Sama mówi o sobie „perła”, „szaleniec”, „chłopczyca”, a kiedy wpada w szał, potrafi bić, gryźć i drapać. Jakby tego było mało – nie unika sytuacji trudnych i lubi wpadać w kłopoty tylko po to, by z wdziękiem się z nich wykaraskać. Nieokrzesana, zabawna i niebanalna bohaterka wzbudza w czytelniku tak wielką sympatię, że aż chciałoby się z nią zaprzyjaźnić!
Klaudynę poznajemy na kilka miesięcy przed zakończeniem szkoły i planowanym wyjazdem do Paryża. Z perspektywy bohaterki powoli poznajemy jej świat – poczciwego tatę, nieco ignorującego swą córkę, przepiękną wiejską scenerię, naiwną przyjaciółkę szukającą „księcia”, grono koleżanek (z których każda wzbudza ogromną sympatię) oraz – najważniejszą – szkołę. Szkołę, bez której Klaudyna nie wyobraża sobie życia. Szkołę, w której jesteśmy świadkami przedziwnych wydarzeń (np. ciągłych wizyt doktora, pozwalającego sobie na zbyt śmiałe kontakty z uczennicami czy intymnej zażyłości nauczycielek), które tłumaczą, dlaczego książka Colette wywołała tak wielkie kontrowersje i znajdowała się na ustach całej Francji, pomimo tego, że wspomniane wydarzenia opisane są w sposób delikatny, nienachalny i – jak na mój gust – mało oburzający.
Nie da się ukryć, że zbyt dużym wymaganiem byłoby oczekiwanie, bym w ocenie książki Colette była obiektywna. Powieść ta ma dla mnie wymiar sentymentalny, a moje zagłębianie się w każdą kolejną stronę było jak misja poszukiwawcza, w celu odnalezienia cech wspólnych z bohaterką. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to naprawdę wartościowa, zabawna książka. Nie jest zbyt wymagająca, a czyta się ją niezwykle lekko i przyjemnie – ot, lektura idealna na miłe, letnie popołudnie.
Za jakiś czas zamierzam zagłębić się w kolejne tomy serii o Klaudynie. Z opisu domyślam się, że o ile pierwsza część to lekka historyjka, dobra dla nastoletniego odbiorcy, o tyle kolejne mogą być już „smaczniejsze”, przeznaczone wyłącznie dla dorosłego czytelnika. Jestem pewna, że znakomite pióro Colette nie zawiedzie…
Moja ocena: 9/10
Witam,
Strasznie lubię to imię!
W swoim życiu spotkałam tylko jedną Klaudynę – wykładała literaturę angielską (pewnie robi to do dziś). Niezwykła kobieta, zawsze uśmiechnięta i pogodna, ciepła, chociaż wymagająca. Oryginalna.
Może tak to już jest z tymi Klaudynami… 😉
Pozdrawiam
O, 'oryginalna' – wyborne określenie.
Kiedyś nie lubiłam tego imienia, teraz jestem z niego dumna – przynajmniej jest charakterystyczne 🙂
Ja miałam być Klaudia, ale mój kuzyn stwierdził, że Klaudia jest w kiosku. Więc Klaudyną nie jestem, ale zawsze podobało mi się to imię.
Piękne masz imię i świetnego tatę, który Ci je wybrał 🙂 Polecam "Spokojne czasy" – świetna książka 🙂
Meme, Klaudia z Klaudyną nie powinny mieć nic wspólnego 😉 To teoretycznie dwa różne imiona, choć ponoć można na Klaudię mówić Klaudyna. Odwrotnie już nie, bunt!
Z prozą tej autorki miałam już doczynienia przy okazji czytania "Cheri". Byłam zachwycona i na pewno jeszcze spotkam. Kto wie, może właśnie skusze się na "Klaudynę".
Pozdrawiam serdecznie.
Nie czytałam, ale jeśli ktoś nadał imię swojemu dziecku po głównej bohaterce, to chyba warto do niej zajrzeć. Poszukam w bibliotece.
2 od spodu 🙂 Mniam, apetyczne dla mnie kąski – jak mógłby rzec Master Yoda ;P
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Ps: Znów zmiana design? Czy mi się zdaje, bo cierpię na chroniczną sklerozę 🙂 Też ślicznie 🙂
Pozdrawiam :*
Tak Basiu, zmiany nastąpiły 🙂
Aleksandro – ja w ogóle uważam, że dobrze jest, aby nadawane dziecku imię nie było podyktowane żadną modą, czy innymi tego typu sprawami. Fajnie, kiedy ma ono swoją historię i uzasadnienie.
Fajne masz to imię 😉 Wiesz, jakoś nigdy się z nim dotąd nie spotkałam i myślałam, że po prostu masz na imię Klaudia. Przepraszam, mój błąd 🙂 Klaudia mi się akurat nie podoba, ale Klaudyna owszem. Takie oryginalne 🙂
Nic autorki nie czytałam, tyko o niej słyszałam. Może kiedyś.
Tak popieram, Klaudyna to Klaudyna, nie Klaudia. Wiem, bo także noszę to jakże oryginalne imię, które spotyka się z zainteresowaniem i często jest mylone z ową Klaudią. Ale dostałam je przez przypadek i osobiście nigdy nie poznałam innej imienniczki.
Kiedyś ktoś zaproponował mi Colette do czytania, nie skorzystałam z rady. Ale po twojej recenzji chyba się skusze…
Pozdrawiam Klaudyna
Ja także mam na imię Klaudyna. I w moim przypadku było tak samo,nadał mi je mój tato po obejrzeniu filmu o Klaudynie,oczywiście na podstawie książki Colette. Na mnie też ktoś czasem powie Klaudia i bardzo się dziwią,że Klaudia i Klaudyna to dwa różne imiona 🙂
Chyba się skuszę na lekturę przygód Klaudyny 🙂
P.S.Moja siostra też ma francuskie imię,oczywiście nadane z inicjatywy taty-Adelina.
Cześć:) Ja także mam na imię Klaudyna i bardzo chciałabym obejrzeć film swojej imienniczki:) Czy nie wiecie, gdzie mogłabym go znaleźć?
Pozdrawiam Klaudyna:)
Imie bardzo ladne ale jesli chodzi o sama ksiazke to … zdecydowanie stoimy na 2 odmiennych biegunach, podrzucam link do mojej recenzji na wypadek, gdybys chciala sie poklocic 😉 http://alison-2.blogspot.com/2012/01/klaudyna-w-szkole.html
serdecznie pozdrawiam !
Lubię książki, które wzbudzają kontrowersje (chociażby wieki temu). Ciekawie jest ich wyszukiwać w tekście, by móc wyrobić sobie własne zdanie. Będę się musiała rozejrzeć za tą książką 🙂
Przeczytaj koniecznie "Opętanie" Radigueta, wspaniały kontrowers dawnych lat 🙂
Przy okazji nie byłabym sobą, gdybym nie zwróciła uwagi na literówki (mam nadzieję, że nie dostanę za to ignora ;)).
W pierwszym akapicie powinno być "kontrowersyjnym", a nie "kontrowersyjnych" i analogicznie "książkom", a nie "książkach" (czy się mylę? Bo może zwiodła mnie późna pora).
I czwarty akapit – chodziło tam chyba o naiwną przyjaciółkę, a nie nawiną.
Pozdrawiam i wybacz czepianie się. Ja tak tylko… 😉
To pierwsze to cytat, zmieniać nie mogę, choć masz rację 😉 'Naiwność' zaraz poprawię 🙂 Gdybym tak rozejrzała się po wszystkich swoich pierwszych tekstach, pewnie we wszystkich natknęłabym się na niedociągnięcia 😀