Beats of Freedom – Zew wolności, reż. L. Gnoiński, W. Słota
Beats of Freedom – Zew wolności
reż. L. Gnoiński, W. Słota • Polska, 2010
Robiłam do tego filmu już kilka podejść – zawsze widziałam go fragmentami, nigdy w całości. Dziś trafiłam na niego na tefałenowskim vod, dlatego zdecydowałam się wykorzystać wolne popołudnie i obejrzeć. Warto było. Ale to wiedziałam od samego początku – w końcu stary polski rock gra mi w duszy od wielu, wielu lat, a Perfect, Republika czy Lady Pank od zawsze zajmują ważne miejsce w moim serduchu. Ale ci z Was, którzy śledzą moje wpisy muzyczne, od dawna już to wiedzą.
Beats of Freedom wzbudza sporo kontrowersji. Zarzuca się twórcom filmu, że dużo uwagi poświęcili polityce – ale jak nie mówić o niej, kiedy to właśnie sytuacja w kraju miała największy wpływ na twórczość rockowych kapel? Czepia się polskich muzyków i dziennikarzy, że mówią po angielsku. Być może momentami brzmi to nieco komicznie, bo mistrzami w tymże nie są, ale w końcu ich rozmówca – narrator filmu – jest obcokrajowcem, więc to chyba jasne, że porozumiewają się z nim tak, jak wszystkim wygodnie, prawda?
Film stanowi dokumentację dokonań polskiej sceny rockowej czasów komunizmu. Pojawiają się w nim m.in. Hołdys, Skiba, Muniek czy Lipiński, a także Owiak, Niedźwiecki i Sipowicz. Muzycy i dziennikarze zdradzają kulisy swojej działalności tamtych lat w odniesieniu do sytuacji w kraju. To tło społeczno-polityczne odmalowane jest z najdrobniejszymi szczegółami i stanowi ciekawie pokazaną kronikę przeszłych wydarzeń. Tak naprawdę na tym tle opowieści muzycznych jest dość mało. Myślę, że temat można było znacznie poszerzyć, zaprosić jeszcze więcej twórców, zaprezentować jeszcze więcej znaczących utworów. Nie przeszkadza mi polityka w tym filmie – była ona niezbędna. Ale muzyki nie należało aż tak mocno spychać na plan dalszy…
Beats of Freedom to ciekawie zrealizowany dokument pełen interesujących faktów, o których nigdy wcześniej nie wspominano głośno. Podoba mi się pomysł na ten film, a także jego realizacja, ale tak naprawdę kryje się tutaj sporo niewykorzystanego potencjału. Historia polskiego rocka streszczona w zaledwie 75-minutowej produkcji? Za mało, za krótko! Moja ocena: 7/10
Film obejrzany w ramach wyzwania ’1000 filmów’.
]]>Beats of Freedom wzbudza sporo kontrowersji. Zarzuca się twórcom filmu, że dużo uwagi poświęcili polityce – ale jak nie mówić o niej, kiedy to właśnie sytuacja w kraju miała największy wpływ na twórczość rockowych kapel? Czepia się polskich muzyków i dziennikarzy, że mówią po angielsku. Być może momentami brzmi to nieco komicznie, bo mistrzami w tymże nie są, ale w końcu ich rozmówca – narrator filmu – jest obcokrajowcem, więc to chyba jasne, że porozumiewają się z nim tak, jak wszystkim wygodnie, prawda?
Źródło: filmweb.pl |
Film stanowi dokumentację dokonań polskiej sceny rockowej czasów komunizmu. Pojawiają się w nim m.in. Hołdys, Skiba, Muniek czy Lipiński, a także Owiak, Niedźwiecki i Sipowicz. Muzycy i dziennikarze zdradzają kulisy swojej działalności tamtych lat w odniesieniu do sytuacji w kraju. To tło społeczno-polityczne odmalowane jest z najdrobniejszymi szczegółami i stanowi ciekawie pokazaną kronikę przeszłych wydarzeń. Tak naprawdę na tym tle opowieści muzycznych jest dość mało. Myślę, że temat można było znacznie poszerzyć, zaprosić jeszcze więcej twórców, zaprezentować jeszcze więcej znaczących utworów. Nie przeszkadza mi polityka w tym filmie – była ona niezbędna. Ale muzyki nie należało aż tak mocno spychać na plan dalszy…
Beats of Freedom to ciekawie zrealizowany dokument pełen interesujących faktów, o których nigdy wcześniej nie wspominano głośno. Podoba mi się pomysł na ten film, a także jego realizacja, ale tak naprawdę kryje się tutaj sporo niewykorzystanego potencjału. Historia polskiego rocka streszczona w zaledwie 75-minutowej produkcji? Za mało, za krótko! Moja ocena: 7/10
Film obejrzany w ramach wyzwania ’1000 filmów’.
Jakoś mnie ten film do siebie nie zachęca. To jednak nie moje klimaty 🙂
Wiadomo – nie wszystko jest dla każdego 🙂
a mnie się film bardzo podobał, widziałam dwa razy i za każdym razem odkrywałam w nim coś nowego
Oglądałam i bardzo fajny, jednak nie na tyle, aby do niego wracać:)