[KSIĄŻKA] Były sobie świnki trzy, Olga Rudnicka
Lubię prozę Rudnickiej. Szczególnie jej komedie o zabarwieniu kryminalnym, które doskonale wpływają na mój nastrój i które proponuję każdemu, kto pyta mnie o polecenie lekkiej i niegłupiej rodzimej literatury. Najnowsza powieść w dorobku mojej rówieśniczki klimatem mocno skojarzyła mi się z doskonałą serią o przygodach pięciu rąbniętych Natalii, ale ostatecznie nie okazała się aż tak dobra.
Książki Olgi Rudnickiej mają to do siebie, że z miejsca mogłyby posłużyć za gotowe scenariusze filmowe. Przeważają w nich pełne dynamizmu dialogi, a same zdarzenia są tak ciekawie opowiedziane, że oczami wyobraźni widzi się je już na ekranie. Były sobie świnki trzy z pewnością wywołałyby salwy śmiechu na sali kinowej, bo historia ta pełna jest zabawnych gagów i śmiesznych dialogów, a wyraziste postacie tylko dopełniają dzieła.
Co zatem sprawiło, że świnki nie ujęły mnie aż tak bardzo jak Natalie? Przede wszystkim problemem są podobieństwa. Rudnicka wpadła w schemat i tworzy bohaterów i sytuacje na podobieństwo tych, które znamy już z jej poprzednich książek. Oczywiście wciąż dobrze się to czyta, ale ostatecznie pozostaje w człowieku uczucie pewnego niedosytu. Bo nie dość, że trzy bohaterki świnek mocno przypominają siostry Sucharskie (choć w trochę gorszym, bo głupszym, wydaniu), to jeszcze pan policjant z tej historii wygląda jak kalka bohatera z serii o Nataliach. Być może te podobieństwa, również w samym przedstawianiu świata bohaterów, są wynikiem tego, że Rudnicka ukształtowała swój styl, ale nie do końca mnie to przekonuje. Skoro mam do czynienia z zupełnie inną fabułą i innym światem, nie powinnam mieć wrażenia, że otrzymałam to samo, co już znam, tyle że w innym opakowaniu.
Dlatego też choć doceniam pomysł (trzy przyjaciółki postanawiają pozbyć się swoich mężów, żeby móc dziedziczyć ich ogromne majątki) i wykonanie, z pewnością nie zaliczę nowej powieści Olgi Rudnickiej do ulubionych. Aczkolwiek muszę też przyznać, że pierwszy raz od dłuższego czasu byłam tak ciekawa dalszych wydarzeń z książki, że odkładałam inne zajęcia, by móc czytać. Niestety, z reguły czytam teraz tylko w wolnych chwilach, jakie się nadarzą. Dla powieści Rudnickiej jednak robiłam wszystko, by te wolne chwile na czytanie sobie stworzyć. To naprawdę wiele znaczy! I świadczy o tym, że autorka wciąż potrafi do mnie dotrzeć i wciąż pisze tak, że trudno się od jej powieści oderwać.
Jest zatem może mniej imponująco niż podczas poprzednich spotkań z Olgą Rudnicką, ale i tak polecam Wam Były sobie świnki trzy z całego serducha!
Moja ocena: 7/10
Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Grunt to okładka’ oraz ’Czytelnicze wyzwanie 2016′ (kategoria: Książka, której akcja dzieje się w Warszawie).
Przeczytaj również:
]]>Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Grunt to okładka’ oraz ’Czytelnicze wyzwanie 2016′ (kategoria: Książka, której akcja dzieje się w Warszawie).
Przeczytaj również:
Też mnie "Świnki" rozczarowały, a właściwie bardziej zirytowały, ale mimo to bawiłam się nie najgorzej i przeczytałam błyskawicznie 😀 Moim zdaniem Natalie były dużo bardziej inteligentne jako bohaterki, a dzięki temu ciekawsze.
O tak, dlatego napisałam, że bohaterki są podobne, ale głupsze. Bo i tu, i tu Rudnicka pozwoliła sobie na spore przerysowanie postaci, ale każdą z Natalii przyjęłabym pod swój dach z otwartymi ramionami, zaś bohaterki 'Świnek' są takimi kretynkami, że trudno byłoby mi znaleźć osoby im podobne.
Uwielbiam czarny humor Olgi Rudnickiej, ale moje doświadczenie z jej twórczością opiera się dopiero na jednej książce. Historię o świnkach mam w planach, ale wcześniej przeczytam serię "Zacisze 13". Pozdrawiam 🙂
Koniecznie poznaj też serię o Nataliach, moim zdaniem to najlepsze książki w dorobku Rudnickiej i jedne z najzabawniejszych książek, jakie w ogóle powstały.
Myślę, że dość często się to zdarza, ta schematyczność, o której piszesz. Ale fakt faktem, że świetny pisarz nie ma z tym problemów. Najważniejsze, że dobrze się czyta i jest się ciekawym co będzie dalej 😉
Nie znam tej autorki, ale chętnie zajrzę. Pozdrawiam 🙂
Miałam podobne wrażenia. Niby fajnie, niby wesoło, niby jest wszystko to, co za prozę Olgi Rudnickiej się lubi, ale za dużo tu podobieństw do poprzednich książek.
Otóż to!
Dla tych zabawnych gagów i śmiesznych dialogów mam ochotę przeczytać tę książkę 🙂 Szczerze mówiąc, nie musi ona być dla mnie jakichś szczególnie wysokich lotów, chciałabym się po prostu pośmiać i trochę odstresować 🙂
W takim razie książki Rudnickiej będą dla Ciebie w sam raz. Są naprawdę zabawne, a przy tym niegłupie 🙂
Dostrzegam pewną schematyczność w tej książce, ale jakoś zupełnie mi to nie przeszkadzało, dobrze się bawiłam;) Ta i "Diabli nadali" podobały mi się bardzo, a rozczarował mnie za to "Fartowny pech".
Jeśli nie czytałaś serii o Nataliach, to nawet zrozumiałe, że Ci to nie przeszkadzało 🙂
Ależ czytałam;) I uważam ją za najlepsze książki autorki:)
A widzisz, myślałam, że znasz tylko te dwie wymienione. W takim razie zgadzam się z Tobą – Natalie są zdecydowanie najlepsze.
Nie znam serii o Nataliach, więc pewnie "Były sobie świnki trzy" spodobają mi się bardziej. A mam je na czytniku, więc niebawem zabieram się za ten tytuł. 🙂
Baw się dobrze 🙂 A potem koniecznie nadrób 'Natalie', są rewelacyjne!
Lubię humor Rudnickiej, muszę przeczytać.