KKD#22: Czytanie dzieciom ogłupia i odbiera im dzieciństwo!
#23: Czytanie dzieciom ogłupia i odbiera im dzieciństwo! Różnie ludzie reagują na wieść o tym, że codziennie czytam swojej córce, że kompletuję dla niej biblioteczkę, że pokazuję jej tekst, a nie tylko obrazki. Poinformowano mnie już, że chcę z Zońki zrobić głupka, że odbieram jej dzieciństwo, że od maleńkości wywieram presję na bycie oczytaną i o wiele lat za wcześnie wprowadzam literaturę do jej życia. Nie chcę sobie nawet wyobrażać, jakim skandalem zakończyłoby się moje obwieszczenie, że ja to czytałam jej na głos jeszcze gdy spokojnie egzystowała sobie w krainie wód płodowych. Do sądu by ze mną poszli, jak nic! A tymczasem, o, siedzi sobie ta zła matka na krześle przy łóżeczku i czyta, czyta, czyta. A biedne uciemiężone niemowlę z niezrozumiałych przyczyn do matki się uśmiecha, stroi minki, uspokaja i słucha lub zasypia. Dlaczego, zła matko, robisz maleństwu coś takiego?
Część książkowych zbiorów Zońki |
Liczne badania wykazały, że czytanie rozwija, działa dobrze na mózg, korzystnie wpływa na zdolności językowe. Ale to nieistotne, bo nie o aspekcie naukowym chcę tu rozmawiać. Czytanie samo w sobie daje przyjemność. A jeszcze czytanie dla wiernego słuchacza – coś nie do przecenienia. Zońka wspaniale reaguje, gdy słyszy rymowanki albo dłuższe historie, przy których mama moduluje głos. Na jej buzi dostrzec można wtedy całą gamę emocji – radość, zaciekawienie, zaskoczenie. Zasłuchana, potrafi dobrze się bawić, ale też wyciszyć i ostatecznie zasnąć (a biedna mama przeżywa katusze, bo pragnie dowiedzieć się, co w danej książce wydarzy się dalej). Nie wyobrażam sobie zbyt wielu lepszych pomysłów na wspólne spędzanie chwil. Macierzyństwo nie musi być nudnym czasem, w którym na zmianę karmi się, usypia, buja i zagaduje. Z maleństwem można dobrze się bawić i przeżywać z nim wspaniałe przygody! To dużo lepsze, niż otaczanie go mnóstwem świszczących, świecących i tandetnych zabawek albo zostawianie przed telewizorem…
Zosia codziennie poznaje nowe historie. I świetnie się przy tym bawi! |
Nie oczekuję, że Zońka wyrośnie na mola książkowego. W ogóle na żadnym gruncie nie stawiam jej z góry oczekiwań, nie snuję wizji, jaka ma być i co ma kochać. Jeżeli coś, co uwielbiają jej bliscy wzbudzi jej fascynację i sympatię – wspaniale. Po to jesteśmy, by pokazywać dzieciom świat, by uczyć je i zaciekawiać otoczeniem. Bycie biernym rodzicem, który woli posadzić latorośl przed komputerem albo telewizorem i mieć 'święty spokój’ nie interesuje mnie. Moi rodzice też lubili mi poczytać, kupowali książki, posyłali do biblioteki. Nie ogłupiło mnie to, nie odebrało dzieciństwa, nie pozbawiło czegoś ważnego w życiu. Wręcz przeciwnie. Ale tego chyba nie trzeba dodawać… * * * Po której stronie barykady stoicie?
Czy uważacie czytanie dzieciom w okresie prenatalnym i niemowlęcym za przesadę?
Waszym zdaniem powinno się maluchy zachęcać do sięgania po książki?
Spotkaliście się kiedyś z niezrozumieniem Waszego zdania w tym względzie?
Zapraszam do dyskusji!
Ja się tylko zastanawiam, jak ubogim w umiejętność logicznego myślenia trzeba być, żeby uważać, że zachęcanie dzieciaka do czytania, że zaznajamianie go z bajkami etc to coś złego. Ja rozumiem, jakbyś jej czytała Milczenie owiec, ale, do cholery, dostosowane do wieku historyjki? Makabra.
W tym miejscu ubolewam, że mój siostrzeniec ma za chwilę 2 latka, a czytać mu się nie da…
A to wielka szkoda. Ja w swoim czasie dzieciakom brata czytałam i nawet dość uważnie słuchali 🙂
Ja również czytam swojemu niemowlakowi 🙂 i po reakcjach, widzę że niektórych to dziwi. Pytają się po co?, że on i tak jeszcze nie rozumie, że przecież się nie potrafi skupić. Posiadamy pięknie ilustrowane "wiersze polskich poetów" oraz "365 opowiadań i wierszyków dla chłopców" – i te książki wywołały szok, przecież on jest za mały, potarga, niemowlakom się tekturowe książeczki kupuje itp. A on lubi jak mu czytam, robi różne miny, z ciekawością słucha jak modeluję swój głos. Ba mamy już swój mały rytuał, że czytamy jedno opowiadanie rano i drugie na wieczór przed snem.
Sama jestem molem książkowym i mam to od dziecka, tzn z każdej wyprawy z mamą do miasta wracałam z książką 🙂 może będzie lubił książki po mamusi 🙂
O tak, stwierdzenia, że dziecko i tak nie kuma niczego są bardzo powszechne. Nawet jeśli przekaz nie jest jasny dla niemowlaka, i tak osłuchiwanie się z językiem literackim jest wartościowe samo w sobie. Szkoda tylko, że tak trudno to niektórym przetłumaczyć…
Szczerze mówiąc nigdy nie spotkałam się z opinią, że czytanie tak małemu człowieczkowi może mu wyrządzić krzywdę, czy odebrać dzieciństwo – może dlatego, że rodzina i znajomi są przyzwyczajeni do widoku mnie przyklejonej do książki, więc uznali czytanie Małej za coś oczywisego?.
A tak w ogóle, to sam pomysł brzmi dla mnie absurdalnie 🙂
No widzisz, mnie też niektórzy latami z książkami wiecznie oglądali, a i tak mają wielki problem, że dziecko też ma kontakt z literaturą. A jeszcze jak czyimś dzieciom książki na prezenty kupuję – wtedy dopiero jest afera, bo nawet nie wiedzą co z tym zrobić i niemiłe uwagi na ten temat puszczają 😉
Czytam mojemu kuzynowi, jak tylko go widuje. Polubił słuchanie do tego stopnia, że sam przynosi mi książki karze czytać. Sam nie chce, ale to pewnie dlatego, że ma dopiero trzy lata 🙂 Nie rozumiem opinii, że książka może zabić dzieciństwo. Może jak rodzice są nawiedzeni i zmuszają go do tego – to tak, miłych wspomnień raczej nie ma. Ale taki niemowlak, czy dziecko chodzące do pierwszej klasy? Serio? To właśnie lepiej mu czytać nić sadzać przed telewizorem i puszczać jakieś durne bajki.
O to właśnie chodzi – póki nie jest to zmuszanie i stanie z batem nad głową, nie widzę w tym niczego niezdrowego. Ale jak ktoś sam nie czyta, pewnie nie pojmie tego…
Nie sądziłam, ze jest tu jakaś barykada. Jak czytanie może ogłupiać ???
Ano właśnie. Nawet sobie nie wyobrażasz z jaką zawziętością ludzie mogą wygłaszać takie sądy.
Ci ludzie chyba sami zbyt dużo nie czytają i to ich trochę ogłupiło;)
Rzekłabym, że nie czytają wcale 😉
Też mi się zdarzało czytać Aurelce, jak jeszcze fikała w brzuszku. Niestety nie robiłam tego regularnie, ale zdarzało się. Teraz czytamy i myślę, że sprawia nam to obu frajdę. Obecnie chyba najbardziej na topie są u niej wszelkie rymowanki. Nie rozumiem ludzi, którzy uważają to za dziwne.
Rymowanki są fajne, bo dobrze wpadają w ucho i na pewno dają dziecku sporą radochę. Ja mam takich niewiele, ale będę inwestować w kolejne albo wymyślać własne 😉
Jak ktoś jest tak ograniczony, że twierdzi, iż czytanie dziecku ogłupia je – to naprawdę mu współczuję.
A Ty? Rób swoje, to Wasze dziecko i Wasze wychowanie. A czytanie w każdym wieku jest super! 🙂
Pewnie, że robię swoje. Szkoda tylko, że zawsze muszę się z tego powodu nasłuchać 😉
Jestem w głębokim szoku – jak ktoś może wygłaszać takie bzdury!!! "z dziecka zrobić głupka, że odbierasz jej dzieciństwo, że od maleńkości wywierasz presję na bycie oczytaną i o wiele lat za wcześnie wprowadzasz literaturę do jej życia…"
Gdyby jeszcze to dziecię płakało i krzyczało podczas czytania… no to jakiś "zarzut", ale skoro cieszy się, uspokaja, usypia… to przecież o to chodzi – można śpiewać kołysanki- można czytać bajki. Liczy się słuchanie głosu rodzica/bliskiej osoby, rytm czytania, rym… No ale po co ja o tym mówię, to chyba oczywiste, nie żadna specjalistyczna wiedza 😉
My też czytaliśmy brzuszkowi, może nie regularnie, ale często. Potem były różne etapy- czytania na dobranoc, wybierania konkretnych książek do czytania i oglądania, zabawy w bibliotekę, słuchanie bajek muzycznych, "audiobooków" – mamy płytę z opowiadaniami "Pan Kuleczka" – córka domaga się niemal codziennie.Elwi ma obecnie 3,5 roku, książek ma całą półę, w tym księgi "Poczytaj mi, mamo" z Naszej Księgarni. Przejawia rozmaite aktywności: bawi się, rysuje, ogląda bajki w tv, słucha czytanych książek, jest bardzo ruchliwa, nie usiedzi długo na miejscu, ale książka nie jest dla niej niczym obcym, to jedna z form.
Zupełnie nie rozumiem, jak można odmawiać sensu czytaniu dzieciom, nawet maleństwom. One nie rozumieją tekstu, ale go słuchają, czują. Inteligencja emocjonalna, rytuał, bliskość – o tym tez trzeba pamiętać.
O widzisz, ja jeszcze nie próbowałam z audiobookami, ale będę musiała o tym pomyśleć w przyszłości – to naprawdę fajne rozwiązanie.
Zońka też ruchliwa strasznie – aż się boję co będzie, jak zacznie poruszać się na własnych nóżkach – wtedy może być problem ze spokojnym słuchaniem książek. Ale kto wie, może jak teraz przywyknie, również w późniejszym wieku będzie spokojnie słuchać 🙂
PS. Twoje ostatnie słowa stanowią idealne podsumowanie tematu 🙂
No bo czytanie najlepiej wprowadzić, kiedy dziecko pójdzie do szkoły, nie?
Aż mi się nie chce takich bzdur komentować. Mama czytała mi, odkąd pamiętam, i wydaje mi się, że całkiem nieźle na tym wyszłam 🙂
Jak ktoś nie chce czytać swojemu dziecku, niech nie czyta. Przymusu nie ma. Ale niech nie dorabia do tego ideologii.
Otóż to. Ja nikomu nie narzucam, jak ma swoje dzieci wychowywać, nie uważam się też za lepszego rodzica tylko dlatego, że czytam. Nikt nie ma jednak prawa tego oceniać i wtrącać się do tego, co robię.
Moi rodzice mi nie czytali nic. Sama nauczyłam się czytać jak miałam cztery lata. Kocham książki choć popsuły mi wzrok.Czytam po kilka książek na raz, w kilku językach… Na Kindle, w papierze, słucham jako audiobooki i nawet w pracy mam zeskanowane do pdf książki, które potajemnie wyświetlam sobie na pulpicie komputera kiedy jest trochę mniej pracy…
Czytałam moim dzieciom od początku. Wybierałam pieczołowicie książeczki, wierszyki, historyjki, bajeczki.
I co? I córka ma 16 lat a sama z siebie nie przeczytała żadnej – ŻADNEJ!!! książki. Nie cierpi literatury. Syn za to jest dyslektykiem, dysgrafikiem, dysortografem i Bóg wie jeszcze czym (diagnozowanie trwa). Czyta jednym ciągiem, bez interpunkcji, nie rozumiejąc co przeczytał… Tyle miłości do książek od dzieciństwa im przekazałam, tyle książeczek kupiłam… Tyle godzin czytałam tym małym niewdzięcznikom 🙂 he he he…
Ja sobie myślę, że jedne osoby będą sięgać po książki, a inne nie. Jednym się będzie podobało, inne polegną. U mnie w domu molem książkowym jestem tylko ja. A moje czytanie dzieciom nie miało na nic wpływu, chyba że rację mają ci co twierdzą, że czytanie dzieciom szkodzi :-)… U mnie jakby się sprawdziło…..
Ale to jest właśnie argument, który przeczy teorii, że dziecku się coś narzuca i wywiera na nim presję. Kontakt z literaturą był, kupowanie książek było, ale dzieci i tak wyrosły na niezależne osoby i nie czuły się w obowiązku żyć z pasją do książek. Szkoda, że tak się stało, ale przynajmniej przeczy to głupim teoriom 🙂
Ja czytam mojej Mimi od małego. Teraz ma juz 2,5 roku i z biblioteki tyle wypożycza, ze zabrakło jej miejsca na karcie (a moze wypożyczyć 20 sztuk). Teraz najlepiej sprawdzają się, krótkie historie proza, ew. dłuższe rymowane.
wiem, ze niektórzy patrzą na te jej czytanie krzywo, bo co to dziecko siedzi z książeczka zamiast biegać i się bawić. My się jednak nie przejmujemy, inwestujemy w kolejne pozycje i ciągle wypożyczamy. dzięki temu Mimi poznaje nowe słowa, kolory i liczby.
A jak dorośnie i nie będzie chciała juz czytac to spoko. Wreszcie będę miała te slicznosci tylko dla siebie 😉
O kurczę, 20 pozycji w bibliotece – marzenie! :)))
Obawiam się, że nas czeka to samo – wielkie zdziwienie i oburzanie się, że dziecko czyta. Cóż zrobić, lepsze to niż komputer, telewizor i konsola.
Serio ludzie coś takiego mówią. Czytanie rozwija i to już od samego początku. Mi czytali gdy byłam jeszcze malutka i później w szkole miałam ze wszystkim łatwiej. Czytać się nauczyłam sama, nikt nie wie kiedy, to samo z tabliczką mnożenia. Łatwiej zapamiętuję, miałam strasznie bujną wyobraźnię. Teraz bez książek nie wyobrażam sobie życia i już nie mogę się doczekać kiedy będę czytać swoim przyszłym dzieciom
Czyli miałyśmy podobnie 🙂 Ja też zaczęłam sama czytać, w dodatku bardzo szybko. Z pamięcią też problemów nie ma, a i wyobraźnia rozwinięta do granic możliwości 😉 Jedynie umiejętnościami matematycznymi nie mogłabym się pochwalić 😀
Pierwsze słyszę, żeby czytanie ogłupiało. Totalne nieporozumienie i jakaś ignorancja ze strony tych osób. Nie zgadzam się. Mojej czytam od urodzenia, pokazuję i rysunki i tekst i jest świetnie 🙂
Super! O to właśnie chodzi 🙂
Sama dzieci nie mam, ale uważam, że jest do bardzo dobry pomysł!
Od dziecka ktoś mi czytał bajki (babcia, mama), sama często czytam moim małym kuzynom (którzy są młodsi ode mnie po 14-19 lat) 😉 Jak to może ogłupiać?
Chciałabym wiedzieć, jak może ogłupiać, ale osoby, które rzucają mi w twarz takimi poglądami z reguły nie mają żadnych argumentów przemawiających za swoimi teoriami, więc na tym dyskusja się kończy 😉
Bardzo mnie zaskoczyła ta opinia. Według mnie jest wręcz odwrotnie 😉
Otóż to!
Klaudyno, ja to dopiero jestem głupia, bo dziecka jeszcze nie mam, chociaż wiesz, że próbuję planować, a już zaczynam rozglądać się za jakimiś książeczkami, które pomogą mi zbudować biblioteczkę dla mojego przyszłego dziecka. Ja – tak jak i Ty – zacznę czytać dzidziusiowi, kiedy będzie jeszcze w brzuchu. A co tam! 😉
Ja w sumie też część książek kupiłam jeszcze na długo przed planami dzieciowymi – ale przede wszystkim były to powieści dla dzieci, nie te takie kolorowe książeczki. W razie czego, polecam zakupy w Dedalusie i Arosie, mają świetne ceny i ogromny wybór.
Powodzenia!
Haha, ja o dziecko starałam się 3 lata i każde kolejne niepowodzenie osładzałam sobie zakupami książek dla dzieci (dla starszych też). Nie wiem na ile mi to pomagało, a na ile szkodziło, ale dorobiłam się dla córki biblioteczki na najbliższe 10 lat. 😉
Jestem w wielkim szoku – jak czytanie może ogłupiać? Do dziecka trzeba mówić, ma to duży wpływ na jego rozwój, więc i czytanie będzie wpływało pozytywnie.
Jak widać, nie każdy to pojmuje 😉 Cieszę się, że się zgadzamy.
im wcześniej się zacznie tym lepiej 🙂 mój Syn od małego był otaczany książkami (i po polsku i po angielsku) i bardzo się cieszę, że mając 8 lat prosi mnie, żebym założyła mu konto na lubimyczytać.pl 🙂 ma już swoje ulubione książki (Mikołajek wiedzie prym) i jestem z tego dumna, bo do niczego go nie zmuszałam a jedynie zachęcałam podsuwając kolejne pozycje i obudziłam w nim tym samym może jeszcze nie miłość, ale przynajmniej spore zainteresowanie książkami i czytaniem 🙂
Ojej, jak fajnie! Cieszyłabym się, gdyby i mnie udało się w swojej Zońce zaszczepić taką miłość do literatury. Sama uwielbiałam spędzać czas w bibliotece i od małego otaczać się książkami.
A Mikołajka muszę wreszcie poznać. Taka klasyka!
Sama pamiętam, jak byłam mała i co prawda miałam wtedy już siedem lat, ale nawet wtedy mimo, że umiałam już sama czytać, ciągle przychodziłam do mamy, aby wybłagać, żeby poczytała mi chociaż jedną bajkę. Akurat w tym przypadku to byłam całkowitym leniem i samej mi się nie chciało, ale raz na jakiś czas mama się litowała i zamiast czekać aż sama zacznę czytać, brała książkę i mi opowiadała te wszystkie historie. Sama nauczyłam się sobie czytać może z rok, dwa później, ale za to byłam szczęśliwa i mimo że czytanie samemu początkowo mi się nie podobało, same książki kochałam zawsze.
Nie wyobrażam sobie, żebym w przyszłości miała taki problem, że ktoś mnie próbuje pouczać, jak mam własne dziecko wychować. Nie rozumiem, jak można rzucać takimi farmazonami i banałami, ze nic nie rozumie, a tym bardziej nie mam pojęcia skąd im się biorą teksty pokroju "niszczysz mu/jej dzieciństwo". Przecież to jakiś nonsens i moim zdaniem właśnie przez takie zlewanie sprawy i nie czytanie dzieciom, czytelnictwo w naszym kraju nie tyle kuleje, co czeka na amputację.
Nie wyobrażam sobie, kim bym była bez czytania. Ba, równie dobrze moi rodzice mogliby mi też nie opowiadać o swoich pasjach, marzeniach, ani przeszłości. Wtedy to już wg. byłabym pewnie kimś bez jakichkolwiek ambicji i wiary w siebie. Niektórzy to powinni się chyba zastanowić, czy to czasem im nie odbiło…
Oj tam, od razu leniem 🙂 Posiedzieć trochę z mamą i posłuchać jak czyta też jest fajnie. Ja niewiele z dzieciństwa pamiętam, ale wspólne czytanie – owszem, owszem. To znaczy, że było to naprawdę cenne i ważne, skoro pamiętam to do dziś.
A pouczających dookoła jest zawsze pełno. Szkoda tylko, że z reguły po ich dzieciach widać, jak wiele błędów popełnili i jeszcze próbują nakłonić do nich innych.
Jestem w siódmym miesiącu ciąży i już czytam dziecku i będę to robić od pierwszych wspólnych chwil w domu. Nie wiem, co z tego będzie rozumieć, ale nie wyobrażam sobie, że mogłabym inaczej. I jeszcze na dodatek na spacerach będę mu ciągle śpiewać (ma być bowiem Syn:) ), bo podczas spacerów z bratankiem zauważyłam, że bardzo się przy tym wyciszał, lepiej spał i spacer mógł trwać dłużej (śpiewanie wcale nie dostarcza dziecku dodatkowych bodźców rozpraszających). Proszę sobie wyobrazić miny przechodniów! Ale śpiewam dość ładnie, więc może nikt mnie niczym nie rzuci.
Zauważyłam, że rodzice to niezwykle zacietrzewiona grupa – każdy uważa, że ma rację, a inni robią gorzej, to zauważalne nawet w ciąży, podejrzewam, że później będzie tylko ciekawiej. O ile rady rodziców czy teściów mogę znieść, bo przecież pokochają maleństwo bezwarunkową miłością, to rady jakiś koleżanek często puszczam między uszy, bo starają się udowodnić, że są w roli mamy najlepsze. Nie znam dwóch takich samych mam – każda jest inna, każde dziecko jest inne, każdy wychowuje po swojemu i chce dla maleństwa jak najlepiej. Ale pojawia się także coś w rodzaju frustracji. Dam przykład: mam urodzić pod koniec kwietnia i przyznałam się koleżance, że strasznie marzy mi się we wrześniu lub październiku wyjazd z dzieckiem w góry (jestem z Podkarpacia, w Bieszczady mam 2 godziny). Usłyszałam, że jestem: – nieodpowiedzialna, -samolubna, -nie dość, że nie odpoczniemy z mężem, to jeszcze umęczymy dziecko. Było mi tak głupio, że zaczęłam się tłumaczyć, że to przecież zależy od Synka, jeżeli będzie lubił jazdę samochodem to pojedziemy, a jeżeli nie, to nie; że przecież teraz są takie pensjonaty, że komfort pobytu jest niemalże domowy, no i przede wszystkim – świeże powietrze i zmiana klimatu na górski na pewno dziecku nie zaszkodzą. I po co ja się tłumaczyłam! Pozdrawiam Cię serdecznie i wszystkie zaczytane i śpiewające Mamy – troszkę zdrowego fioła nikomu jeszcze nie zaszkodziło:)
Szkoda słów na głupoty, jakie potrafią wciskać przemądrzali ludzie. Ale oczywiście, każdy wie najlepiej 😉
Od paru koleżanek, które podróżowały z maluchami [np. samolotami] wiem, że im młodsze dziecko, tym lepsza podróż. Kilkumiesięczne niemowlę może całą drogę przespać, a już dwulatek narobi niezłego rabanu, bo ciężko będzie mu usiedzieć w miejscu. Wiele osób zachęcało mnie właśnie, by już w pierwsze wakacje wybrać się gdzieś dalej, bo później będzie już tylko gorzej 😉 Więc się nie przejmuj i rób swoje, dziecku świetnie może zrobić kontakt z przyrodą, świeżym powietrzem itd. itd. – sama wiesz 😉
Fajnie, że śpiewasz i czytasz, bardzo to budujące. Ja akurat głosu nie mam, więc robię to tylko w domu, ale gdybym tylko umiała, pewnie podążyłabym Twoim śladem i śpiewała, nie bacząc na miny przechodniów 🙂
Powodzenia i zdrowia dla maleństwa! 🙂
Moja córka ma już 9,5 miesiąca i od pewnego czasu sama "czyta", sama się domaga lektury. 😀 Czytałam jej od początku, zawsze bardzo to lubiła. Głupio mi trochę, sama nienawidzę takiego spamu u siebie, ale pozwolę sobie zaprosić Cię do siebie, bo jakiś czas temu właśnie na ten temat napisałam post-kobyłę i myślę po prostu, że Cię to może zainteresować. 🙂
http://panna-swawolna.blogspot.com/2015/01/czytanie-dziecku-z-dzieckiem-i-pomimo.html
Ja za mola się nie uważam, ale w rodzinie to ja jedyna kupuję dzieciakom książki w prezencie. Szkoda, że później tylko stoją i zbierają kurz, bo rodzice wolą włączyć im telewizor… Dla mojej córeczki zaczęłam czytać po piątym miesiącu, w sumie żałuję, że dopiero teraz. A zainteresowanie jest – zawsze kombinuje jak ją przechwycić i pogryźć 😀
Fantastycznie – Ty rób dalej swoje. Nawet jeśli teraz dzieciaki wybierają TV, może kiedyś coś ich w książkach skusi 🙂
Miłego rodzinnego czytania :*