Dlaczego zazdrościmy, zamiast działać?
Dyskusja, o której wspominam, dotyczyła niesprawiedliwości. Pojawiło się oburzenie, że ktoś inny pobiera zasiłki, płodzi dzieci dla 500+, nie musi chodzić do roboty i ma życie jak w Madrycie, podczas gdy pani dyskutująca musi zaharowywać się 7 dni w tygodniu i dostaje piany na widok leniwych biedaków latających po ośrodkach pomocy społecznej. Albo na widok bogaczy, którzy nie wstydzą się „wyciągać łap” po 500+, które nawet jeśli im się należy, z pewnością jest im zbędne. Wiecie, teoretycznie temat mnie nie dotyczy – nie jestem ani po stronie pieniaczy, ani na zasiłkach się nie znam, ale w dyskusji stanęłam w gronie tych, które nie popierają siania zawiści. Bo, musicie wiedzieć, że obelg i narzekań było tam całe mnóstwo – na kraj, na niesprawiedliwość losu, na istnienie zasiłków w ogóle. Ktoś, kto ma trzy dychy na karku, nagle odkrył, że życie jest niesprawiedliwe. Podziwiam, że ta wiedza tajemna dotarła do osoby dopiero teraz. Ja mam starszego brata, więc o istnieniu braku sprawiedliwości przekonałam się już na etapie przedszkola. Ludzie mnie wkurzają. Bo zawiść i zazdrość są czymś, z czym stykam się regularnie. Są osoby, które zdają się całkowicie wypinać na własne życie i całą uwagę skupiają na innych. Bo komuś jest lepiej. Bo ktoś więcej zarabia. Bo ktoś częściej jeździ za granicę. Bo ktoś dostał mieszkanie po babci. Bo ktoś ma wysoko postawionych rodziców. I co z tego? Czy kiedykolwiek zastanawiasz się, że dla kogoś to Ty możesz być obiektem zawiści? Bo masz dwie ręce i dwie nogi, bo masz pracę, bo masz dziecko, bo nie wiesz, jak to jest jeść suchy chleb na śniadanie, obiad i kolację? Wydaje Ci się, że Twoje życie jest zwyczajne, raczej normalne – dużo pracujesz, niewiele śpisz, wyjeżdżasz na wakacje do domków letniskowych za miastem. Jednocześnie wydaje Ci się, że Twoje życie jest marne – bo sąsiad był w Grecji a pani z dołu nie pracuje wcale. Opowiadasz ludziom, jakie to niesprawiedliwe. Jak dostajesz piany na widok cudzego bogactwa albo cudzego lenistwa. A co z tymi, którym wiedzie się gorzej niż Tobie? Powinni Ci życzyć kontroli skarbowej? Powinni Ci życzyć kłód pod nogami? Powinni mieć nadzieję, że stracisz pracę? Jest taka piosenka WWO, która idealnie obrazuje to, jak wygląda ludzkie myślenie:
Ej, czy ty też wyrównujesz do dołu? Za mądry dla ciebie, kto mądrzejszy od ogółu matołów? Za bogaty ten, kto bogatszy niż ty? Ludzie zachowują się jak ogrodnika psy. Ej, czy równasz w dół? Skoro tobie brak, to niech też braknie mu? Brak mi słów na takie podejście -zawiść, zazdrość, zamiast starać się mieć więcej, tylko myślisz żeby inni mieli mniej…Damy radę
Kiedy poprosiłam najbardziej pyskate uczestniczki dyskusji, by skoncentrowały się na sobie i nie zatruwały sobie głowy zawiścią i analizowaniem cudzego życia, usłyszałam – jak można się było tego spodziewać – że pewnie sama nic nie robię, tylko po zasiłki latam. A ja po prostu uważam, że nie da się być zdrowym człowiekiem i cieszyć się życiem, kiedy myślenie ma się zepsute zawiścią wobec innych. Tak po prostu wygląda dorosłość. Każdy jest kowalem swojego losu, a skoro mamy już za sobą podstawówkę, to chyba wiemy, że życie nie jest sprawiedliwe i po równo nikomu nie jest dane. Są ludzie, którzy mają od nas gorzej i są ludzie, którzy mają od nas lepiej. Cały czas powtarzam, że warto skupiać się na sobie, swoich potrzebach i swojej moralności. Cwaniaków życie kiedyś rozliczy (bo podobno większość osób żyjących z zasiłków to cwaniaki fałszujące dochody) i nam nic do tego, jak żyją, póki nas nie okradają i nie krzywdzą innych. Bardzo bym chciała, żeby ludzie któregoś dnia odkryli, że mają realny wpływ na swoje życie i na swoje myślenie. Najłatwiej jest jednak płynąć z prądem i narzekać. Najłatwiej jest liczyć, że manna spadnie z nieba. Zazdrościsz komuś, że nie pracuje i dostaje zasiłek? Zwolnij się z pracy i maszeruj do MOPS, droga wolna. Narzekasz na swoje życie, pracę, małżeństwo? A co robisz, by daną sytuację poprawić? Póki co widoczne są tylko twoje publiczne żale na portalu społecznościowym i obrzucanie błotem wszystkich, którzy nie narzekają. Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma, prawda? Przeczytaj również:
]]>
Najlepszy sposób na spieprzenie sobie życia to porównywanie się z innymi 😛 A tak bliżej podchodząc do tematu zasiłków – jeśli ktoś zwalnia się z pracy, bo wystarczą mu pieniądze z 500+ (czyli pewnie 500 złotych, góra 1000 – aż tak wielu rodzin wielodzietnych w Polsce nie ma)to znaczy, że wcześniej musiał zarabiać tak marnie, że nie opłacało mu się tyrać w tej robocie za grosze i wynajmować nianię dla dzieci. Więc ci, którzy zazdroszczą, powinni sobie uprzytomnić ten prosty fakt, zanim zaczną kogoś obrażać. Ale gdzie tam, drugi ma zawsze lepiej…:P
Pozdrawiam i gratuluję podjęcia ważnego tematu 🙂
Marta
Też tak uważam, chociaż pani dyskutująca akurat wyłożyła jakieś bardziej optymistyczne wyliczenia, z dodatkami rodzinnymi i kosiankowym (albo czymś w tym stylu, nie pamiętam dokładnie nazwy), które dawały prawie 3000 zł.
Nie wiem, na ile te wyliczenia są słuszne, ale to w sumie bez znaczenia, bo skoro ktoś dostaje jakieś dodatki dla rodzin ubogich, to i przed tym 500+ – tak jak piszesz – na pewno jego zarobki wrażenia nie robiły.
Dziękuję za dobre słowo!
Niestety ludzie potrafią zazdrościć wszystkiego. W byłej pracy miałam koleżankę, która miała długi i z tego powodu nie za bardzo było jej miło, że inny (w tym ja) tych długów nie mieli. Pamiętam, jak to mówiła mi, że ja to mam klawe życie, bo mam kasę, nie muszę myśleć o tym, jak spłacić raty i mam się jak u pana Boga za piecem, a ona musi tyrać. Każdy jest kowalem swojego losu, nie moja to wina, że tak jej się ułożyło. Gdybym i ja miała długi, na pewno byłaby szczęśliwa, że ma koleżankę w tej samej sytuacji. Nie zaglądam ludziom do portfelów i tak samo nie lubię, gdy inni do mojego patrzą. Miałam normalną wypłatę, żadną bogaczką nie byłam, ale koleżance nie podobało się to, że umiałam gospodarować pieniędzmi. W końcu jej powiedziałam, żeby przestała mi dogadywać, bo to nie ja jestem winna jej sytuacji i nie powinna się na mnie za to wyżywać. Obraziła się. Osobiście nikomu nie zazdroszczę niczego i żyje mi się z tym dobrze.
Bardzo nie lubię takiej postawy, ale również ją znam z życia. Ludzie podejmują jakieś decyzje, a potem mają pretensje do całego świata, że ktoś żyje inaczej – "ja mam kredyt, a ty nie", "ja musiałem pracować, a ty sobie studiowałaś", "ja musiałam zajmować się dzieckiem, a ty sobie jeździsz na wakacje" itd. itd.
Niektórym nigdy nie dogodzisz 🙂
3 refleksje:
1) "są one debilkami, które straciły mózgi wraz z łożyskiem" — bardzo obrazowe 😉
2) Czy osoby, które dostają 500+ zabierają coś tym, którym te pieniądze nie przysługują?
3) Czy sąsiad, który kupił nowe Audi Q3 – zabrał mi coś (poza dobrym samopoczuciem)? Czy ukradł mi pieniądze na ten samochód?
1) I prawdziwe!
2) Wygląda na to, że tak 😉
3) O właśnie – zabrał dobry humor, poczucie godności i w ogóle wszystko zabrał, złodziej jeden!
Niestety tak to już jest w naszym społeczeństwie, że zazdrość i zawiść dominuje nad życzliwością. Wkurza mnie to ogromnie. Zamiast doceniać to, co się ma, lub próbować samemu realizować swoje marzenia – lepiej narzekać, że innym to z nieba spada. Cóż… samo życie.
Otóż to. Również żałuję, że tak to wygląda – uważam, że ludzie nie doceniają tego, co mają i wiecznie niepotrzebnie porównują się z innymi.
A ja to widzę trochę inaczej. Oczywiście liczenie czyichś pieniędzy zawsze jest słabe. Tyle że moim zdaniem cały problem polega na tym, że to słynne "500+" płynie wprost z podatków, które płacimy wszyscy. I serio, ja wolałabym, żeby te pieniądze poszły na coś innego i wydaje mi się, że mam święte prawo krytykować decyzje władzy, skoro jestem obywatelką tego kraju. I nie chodzi o to, że chciałabym je dostać. Absolutnie nie. Chodzi o to, żeby poszły na coś, z czego wszyscy będziemy mogli korzystać, np. na drogi albo kulturę. A jeśli w stronę polityki prorodzinnej, to choćby na przedszkola i żłobki, bo to przecież ciągle kuleje.
Oczywiście, z tym się jak najbardziej zgadzam – zachęcają nas do robienia dzieci, tylko nie dają odpowiedniego zaplecza do ich wychowania i szastają publicznymi pieniędzmi wedle własnego uznania. Tyle że w tym miejscu można mieć pretensje do władzy, do głosujących i do tych, którzy do urn nie poszli.
Natomiast nie popieram mieszania z błotem ludzi, którzy z tego wsparcia korzystają, skoro już ono istnieje. Sama nie mogę skorzystać i pewnie nie będę miała okazji, ale nie będę pastwić się nad kimś, kto 500+ bierze, że jest leniwym nierobem albo pazerną świnią, bo to bardzo niesprawiedliwa ocena.
Dzięki Klaudyno! Po wielu latach życia w zazdrości powoli dochodzę do siebie. Twój post był dla mnie ogromnym wsparciem. Cieszę się, że poruszasz na swoim blogu tak ważne tematy…
Bardzo mi miło, takie wypowiedzi są szalenie motywujące 🙂 Powodzenia!
Klaudyno, czytając Twoje mądre słowa, znów muszę pochylić głowę w zasmuceniu i zawstydzeniu – że musimy zmagać się z zawistnikami, w których miotających gromy oczach sąsiedzka trawa zawsze jest bardziej zielona. To przykre, że musimy wycierać z własnych twarzy krople piany przemieszanej z jadem, a toczonej przez ludzi, których tak pasjonują ścieżki innych. Oczywiście, nie ma to, jak lekkość w ferowaniu wyroków. Tacy ludzie już nawet nie snują domysłów – po co? Przecież to oczywiste, że ten INNY ma lepiej. Nienawiść i zazdrość uwierają, stąd ten dyskomfort, przekuwany na agresję i werbalną przemoc. Przykro, że niektórzy muszą dawać upust swojemu życiowemu rozczarowaniu, pastwiąc sięnad innymi.
Ciekawe zarazem, że nienawiść, tak destrukcyjna, jest częściej wybierana zamiast empatii i zgody, porozumienia, na którego fundamencie można coś zbudować.
Do tego dodałabym jeszcze bagatelizowanie cudzych problemów – my zawsze mamy lepiej, jesteśmy bogatsi, co z tego, że być może zmagamy się z chorobą – przecież mamy pieniądze, przecież… I tutaj pada tysiąc argumentów niwelujących nasze troski, w oczach chciwych znawców świata zupełnie nieistotnych.
Jestem Ci niezmiernie wdzięczna za ten wpis 🙂 Wierzę, że choć w niewielkim stopniu ogarnie on swoja empatyczną mocą obiektywizacji chociać ułamek zastępów zawistników 🙂
Dziękuję za Twoje słowa. Masz rację – ludzie lubują się w bagatelizowaniu cudzych problemów. Widzą, co chcą widzieć, po swojemu interpretują rzeczywistość, często opierając się na pomówieniach i pozorach.
I jak tu takich przekonać, że się mylą? Nie da się.
otóż to, niezazdroszczenie i nieocenianie innych wymaga pracy. marudzenie przychodzi z łatwością, jednak koncentracja na poprawie swojej sytuacji życiowej oraz nieporównywanie się do innych wymaga duuuużeeeeeego wysiłku. mocno uogólniając… ludzie to raczej słabe istoty i często nie potrafią sobie poradzić z uczuciem zazdrości. nie ma w tym nic złego. złe jest to, że nie STARAJĄ się tego uczucia zwalczyć, a energię którą mogliby włożyć w pracę nad sobą, przekształcają w zazdrość i zawiść.
Otóż to – zazdrość może nas mobilizować do działania i dawać energetycznego kopniaka. Zamiast tego jednak ludzie poddają się jej zgubnej mocy – osiadają na laurach, sieją zawiść i po prostu toną we własnym szambie.
Ja mam fajną pracę i nie chciałabym siedzieć w domu nawet za większe pieniądze. Z racji wykonywanego zawodu wiem jak dużo kobiet rezygnuje z pracy. Zazwyczaj mówią,że finansowo jest TROSZKĘ GORZEJ. Często mają całkiem duże dzieci chodzące do szkoły, czy przedszkola, które nie potrzebują mamy przez całą dobę i ja sobie myślę, że praca i 500+ pozwoliłoby na opłacenie basenu, angielskiego albo obozu w wakacje. Ale to nie moja sprawa, nic mi do tego. Martwi mnie jednak to, że rządzący nie pomyśleli, że te kobiety najczęściej po kilkunastu latach siedzenia w domu nie wrócą już do pracy, nie wypracują emerytury i nadal będą na utrzymaniu ludzi pracujących i płacących podatki – czyli prawdopodobnie moich dzieci. Słabo.
Masz rację. Dodałabym do tego jeszcze fakt, iż same kobiety nie zastanawiają się nad swoją przyszłością. A co, jeśli facet zostawi albo coś mu się przytrafi? Nie da się przeżyć całego życia na zasiłku, a bycie bezwartościową na rynku pracy jest szalenie ryzykowne. Wiele kobiet już na wierze w to, że będzie dobrze, się przejechało. A potem płacz, bo została bez środków do życia, z dziećmi na utrzymaniu i nie umie się odnaleźć, bo ostatni raz pracowała jako hostessa w liceum. Albo nigdy.
To jest dopiero dramat.
Jako dziecko mieszkałam w małym miasteczku. Tu każdy żył życiem kogoś innego. Najpierw obsmarowywał gościa A z gościem B, żeby za chwilę plotkować na gościa B z gościem A. Ulżyło mi kiedy wyjechałam na studia i poczułam swobodę. Moje podwórko – moja sprawa i tylko ono mnie obchodzi!
Fajnie, że masz to już za sobą. Znam takie historie z życia, mocno śmierdzą mi podstawówką i moim osiedlem 😉
Bardzo prawdziwy tekst, niestety… Choć w zasadzie… nic mi do tego, że ktoś ma ochotę zatruwać swoje własne życie.
Wiesz, póki zatruwa je tylko sobie – spoko. Gorzej, jeśli zaczyna tę truciznę rozlewać na innych.
Troszkę inaczej ludzi zaczynają myśleć, jak sami doświadczą jakichś naprawdę poważnych problemów- wtedy nie oceniają, nie obgadują. A tak to trzeba to puścić mimo uszu!
Niestety, znam takich, których życie niczego nie jest w stanie nauczyć i nawet dramaty ich myślenia nie są w stanie zmienić.
Ja zazdroszczę i działam. 🙂 To taki mój impuls i motywacja.
Zazdrość bywa bardzo motywująca, ale uważam ją za właściwą tylko jeśli nie jest podszyta zawiścią 🙂
A ja wypowiem się z innej beczki.
Jestem zawistna. Tak, przyznaję się do tego choć wiem, ze mogę zostać zjedzona. Ale taka jest niestety prawda, jestem typem zawistnego polaczka co wszędzie doszukuje się przekrętów, bogatych „starych”,zasiłków, 500+ i innych dopisywanych przez siebie oznak „spieprzonego” życia (choć wcale takie nie musi być). Zazdrość to wada, ale drażni mnie, że ludzie podchodzą do ludzi zawistnych jak do osób z gruntu złych i zepsutych. Podchodząc tak, nigdy nie dowiecie się, czego tak naprawdę zazdrościmy innym ludziom, bo nikt przy zdrowych zmysłach (ja takowych chyba nie mam) nie przyzna sie do zawiści, bo społeczeństwo najchętniej by zjadło takie osoby bez poznania przyczyn. Na szczęście pojawiam się ja i z racji tego, że Cię w sumie polubiłam, wyjawię Ci dlaczego zazdroszczę i o co w tym tak naprawdę chodzi.
Więc zacznę od tego, że paradoksalnie ludzie wcale nie zazdroszczą tego, czego zazdroszczą, serio. Nikt nie zazdrości samego mieszkania, samego samochodu, dziecka, rodziny, wakacji, wykształcenia, nie. Ludzie zazdroszczą tego, co się za posiadaniem tego wszystkiego kryje. Co to więc takiego? Otóż uznanie. Każdy człowiek chce być kochany, chce, żeby jego wybory były szanowane, żeby jego tryb życia był szanowany, każdy chce, żeby inni ludzie traktowali go na równi,a nie z pogardą. Tego właśnie każdej zazdrosnej/zawistnej osobie brakuje i to nie zawsze z jej własnej winy, o czym zaraz napiszę.
Zacznę może od siebie. Byłam małą zazdrośnica od najmłodszych lat. Tyle, że o ile teraz coś napsioczę, o tyle wcześniej potrafiłam bezczelnie niszczyć czyjąś pracę czy kraść czyjeś rzeczy (poważnie). Wtedy tego nie rozumiałam, zdarzało się, że to co nakradłam wyrzucałam do kosza, albo nie bawiłam się tą piękna lalką baby born, bo nie obchodziła mnie ona w sumie no ale do szkoły przynosić musiałam, żeby koleżankom się pochwalić, żeby widziały, że mam, żeby widziały, że nie jestem biedna, żeby mnie SZANOWAŁY. Dalej, jako dziecko (i teraz zresztą też) przejawiałam zdolności plastyczne. Uwielbiałam rysować, malowac, szyć. Ale co z tego, skoro przy najbliższym rodzinnym spotkaniu wszystkie ciotki i wujkowie zachwycali się moją uroczo tańczącą siostrą, a moje rysunki skwitowali od niechcenia „ładne”? Zaczęłam siostrze zazdrościć,ale nie tańca, choć na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że tak jest, lecz tego, że jej hobby jest bardziej lubiane niż moje, wzbudza większe emocje, że ludzie przez to hobby lgną do niej, a mnie nie doceniają…
Ten problem chodzi za mną całe życie. I wiem, że nie tylko za mną, więc tak naprawdę solidaryzuję z osobami zazdrosnymi, rozumiem ich w pełni. W wieku nastu lat nienawidziłam osób zakochanych, par i tak dalej. Nawet reagowałam agresją w ich stronę. Każdy nazywał to zawiścią, a nikt nie pomyślał, że być może czuję się gorsza, bo… nie wiem, bo koleżanka, ta cicha szara myszka, do której każdy zwracał się litościwie, znalazła faceta i nagle jakimś cudem znalazła się w gronie „wtajemniczonych”, ludzie zaczęli zwracać się do niej z większym szacunkiem,a mnie nadal traktowano infantylnie, jak głupią, dziecinną Monię…
To się tyczy wszystkiego. Ludzie nisko wykształceni zazdroszczą wykształciuchom nie posiadanej wiedzy, tylko tego, że no taki doktor czy sędzia generalnie skupia wokół siebie same ochy i achy, a taki ekspedient w najlepszym razie zostanie potraktowany przez klientów niczym powietrze, jak maszyna do nabijania produktów, w najgorszym jakieś stare babska będą czepiać się o wolne nabijanie, a matki przestrzegać dzieci przed staniem się taką osobą, jeśli nie będą się uczyć. Dalej, matki,które całe życie poświęcają dla dzieci też zazdroszczą bezdzietnym np. kariery, czemu? A temu, że pani w korpo w dobrze skrojonej garsonce lepiej jest postrzegana i wydaje się bardziej atrakcyjna niż Grażyna w rozciągniętych dresach z piątką dzieci u boku. Na przykładowej imprezie obu pań więcej osób będzie zainteresowanych tym, co ma do powiedzenia pani w garsonce,a nie matka. Na odwrót też to działa. Bezdzietne zazdroszczą dzietnym (tak, to fakt, chociaż żadna Ci się do tego nie przyzna), ale niekoniecznie faktu posiadania dziecka, a tego, że to my, a nie wy w oczach społeczeństwa wyglądamy jak dziwadła, egoistki, stare panny z kotami. To was w ostateczności społeczeństwo uzna za normalne,a nie spisze na straty, czy będzie patrzyć z politowaniem. To samo z materializmem. Janusz zazdrości drogiego samochodu sąsiadowi, bo ma świadomość, że ten samochód zapewania sąsiadowi większą ilość przyjaciół, spotkania towarzyskie, czy kobiety. Ma świadomość, że ludzie będa zainteresowani tym, co ma do powiedzenia sąsiad bogacz, a nie Janusz- typowy Polak. I wreszcie ja, zazdroszczę młodym studentom własnego mieszkania, czy nawet posiadania rodzin, chociaż mam dach nad głową i kochającego partnera. Jednak nie potrafię się tym cieszyć, bo w społeczeństwie przyjęło się myśleć, że im wcześniej ktoś podejmuje trudne, życiowe decyzje, im prędzej zakłada rodzinę, bierze ślub i kredyt, pracuje i studiuje do tego tym większym poszanowaniem się cieszy, bo przeciez jest „taki dorosły”, reszta to natomiast tylko tło, ewentualnie znudzone studenciaki spod garnuszka mamusi. Tak się czuję i czułam przez całe życie. Jak nudna, nieciekawa osoba, którą nie warto sobie zawracać głowy, bo ani nie miała chłopaka w wieku nastu lat, ani nie ma rodziny, czy własnego mieszkania w wieku studenckim. Po prostu czuje się nikim i tyle. Pewnie napiszesz, że zawsze możemy coś zmienić w swoim życiu ale tu Cię zaskoczę, bo paradoskalnie większość ludzi prowadzi życie jakie prowadzi, bo je lubi. To ludzie notorycznie krytykują cudze wybory i licytują się w tym, czuje i jakie życie jest lepsze. Idealny model życia dla np. kobiety? Robienie kariery, bogactwo, podróżowanie, posiadanie rodziny, kochającego idealnego męża, który we wszystkim pomaga, dzieci, własne hobby i towarzyskość” Ty lepiej się wpisujesz w ten model niż ja, więc Ci zazdroszczę, bo chociaż ja nie mam dzieci i pieniędzy, mam inne hobby które kocham, to jednak na teoretycznej imprezie to do Ciebie ludzie bedą zagadywać, mnie zleją ciepłym moczem.
Bardzo ciekawy wpis