Drive, James Sallis
Oryginał: Drive
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2012
Stron: 208
Gatunek: czarny kryminał
Drive to powieść (powiastka? nowela?) niełatwa w odbiorze, specyficznie splątana i okrutnie mroczna. Są spelunki i ciemne interesy, leje się krew, sypią przekleństwa. Brakuje wyraźnego podziału na dobrych i złych, happy end nie nadchodzi, na bohaterów czyhają najróżniejsze niebezpieczeństwa, a atmosfera jest wybitnie niepokojąca. W tym wszystkim mamy głównego bohatera – Kierowcę – którego strzępki życia zarysowują poszczególne rozdziały (rozdzialiki?) książki. Odnalezienie się w tym labiryncie retrospekcji i wspomnień jest naprawdę niełatwe – raz przenosimy się do dziecięcych lat bohatera, innym razem do jego ostatniej akcji, a jeszcze innym do początków jego kariery. Akcja biegnie niespiesznie, jest splątana i mało porywająca.
Sekretem tej książki jest specyficzny, duszny i mroczny klimat. Zainteresowanie podkręca przede wszystkim przewijający się gdzieś w tle wątek kryminalny, ale tak naprawdę całość nie wypada wybitnie. Być może spowodowane jest to kompletnym brakiem dynamiki, być może naprawdę zawiłą fabułą, którą – tak po prawdzie – nawet fabułą nazywać nie można, bo na Drive składa się kilkanaście strzępków luźno powiązanych ze sobą zdarzeń. Co by to nie było, sprawia, że powieść Sallisa czyta i rozgryza się dosyć topornie, efektem czego jest totalny braki sympatii czytelników. Zwłaszcza tych, którzy przed lekturą mieli okazję podziwiać ekranizację z Ryanem Goslingiem w roli głównej.
Do czego przekonała mnie powieść Drive? Na pewno do sięgania po czarne kryminały. Na pewno do obejrzenia filmu, tak podziwianego przez wielu blogerów. I być może również do przeczytania kontynuacji, zatytułowanej (ależ zaskakujące!) Kierowca.
Moja ocena: 7/10
Książka zaliczona do wyzwania ’Pod hasłem’.
Oglądałam film i tak średnio mi się podobał. Nie wiem, czy sięgnę po książkę 🙂
Widziałam tę książkę w Matrasie na przecenie i dłuuugo się zastanawiałam, czy jej nie wziąć. Nie wzięłam. I w sumie żałuję, choć jestem z tych, co widzieli film z (boskim, pięknym, uroczym, niemożliwie seksownym) Goslingiem – i film podobał mi się chyba średnio… Jeju, nie pamiętam nawet, ile mu dałam na filmwebie, a całą fabułę kojarzę jak przez mgłę. Jeśli zastanawiasz się nad obejrzeniem, to mogę powiedzieć, że kilka spraw z Twojej recenzji by się zgadzało – brak dynamiki (check!) – jeden fajny moment w windzie pamiętam. Akcja owszem, mało porywająca. Ale generalnie obejrzeć można.
Powiem szczerze, że czytuję kryminały, ale nigdy nie zastanawiałam się nad noir. Pewnie co nieco nieświadomie uszczknęłam, ale generalnie kojarzy mi się to tylko z filmami lat 50 (ewentualnie Sin City). Chętnie wzięłabym do ręki – świadomie! – kryminał noir i zwróciła uwagę na pewne cechy charakterystyczne. Agata Christie to noir? Hm, jestem daleko w tyle z jej powieściami – zawsze byłam, choć ostatnio wielka moda na nią nastała dzięki pięknym wydaniom. Zeszłam z tematu, sorrki.
Tak czy inaczej – jeśli Drive będzie dostępny podczas moich następnych zakupów (choć na razie mam w planach allegro) – tym razem wezmę. Pozdrowienia :]
Mnie prawdę mówiąc film średnio się podobał ale nie wykluczam że wersja książkowa ma swój wyjątkowy klimat… Choć po tym nieszczęsnym filmie nie wiem czy dam się przekonać…
Niestety, nie spotkałam jeszcze nikogo, kto po obejrzeniu filmu oceniałby dobrze tę książkę 😉
Noir to wolę stare filmy i przy nich pozostanę. Nie przekonuje mnie forma luźno powiązanych zdarzeń.
Film chciałam już dawno oglądnąć… dla Ryana 🙂 O książce nie miałam pojęcia, aż do przeczytania Twej recenzji i na razie mam mieszane uczucia 😛
Nie znam ni filmu ni książki, ale z komentarzy tu zawartych wynika, że film to jedno, a książka drugie – tak jak było z ekranizacją "Pożegnania z Afryką" Blixen. Poczytałabym jakiś czarny kryminał, ale taki w całej okazałości czarny. Wprawdzie czytałam kiedyś klasyków, ale niewiele pamiętam. Co do "Drive", Twoja recenzja sprawia, że ma się ochotę książkę przeczytać, na przekór trudnościom, o jakich wspominasz.
Książki nie czytałam, film widziałam już… trzy razy. I mam chęć na kolejną ucztę. Na swoim blogu porównałam Drive to wytrawnego wina, tylko dla smakoszy, którzy lubią niespiesznie delektować się wyrafinowanym smakiem, przeżywać każdy łyk i skupiać się na tych sekundach. To fakt, w filmie mało jest dynamiki, nie dziwi więc, że nie ma jej w książce. Ale dla mnie to nie jest minus. W tym przypadku wyeksponowany detal, skoncentrowanie na specyfice dźwięku i intensywnie splatające się kontrasty, które się ze sobą "gryzą", a jednocześnie tworzą całość. Dla mnie to majstersztyk w najlepszym reżyserskim, montażowym i zdjęciowym wydaniu! I żałuję, że do tej pory nie zapoznałam się z książką Sallisa. Zmienię to! 🙂
Film chcę obejrzeć. Widzę, że nie ja jedna kieruję się w tej chęci odtwórcą głównej roli męskiej. 🙂
Ja to chcieć 😛
Za film już się od jakiegoś czasu zabieram i jakoś nigdy się na niego nie decyduję (wy kobiety motywujecie się Goslingiem, a ja nie mam czym -_-).
W każdym razie zarówno książka jak i film kusi 🙂
Ocena ogólna dość wysoka, choć recenzja raczej krytyczna. 😉 Słyszałam (czytałam) wiele opinii, że to jeden z niewielu przypadków, kiedy ekranizacja jest lepsza – dużo lepsza – od książki. Ciekawa jestem, co powiesz, jak obejrzysz film. 🙂
Nie czytalm ale ogolnie nie przekonal mnie opis…choc nie mowie zdecydowanie nie 🙂
Kryminały noir zawsze łączę z "Whose line is it anyway" ( nie wiem czy kojarzysz amerykańskie improwizację). Jednak nigdy nie spotkałam się z czymś takim w powieści. Wszystko na plus, postrzępione i niechronologiczne rozdziały kojarzą mi się z "Fight club", który bardzo lubię. Tylko niespieszna akcja mam nadzieję, że nie spowoduje u mnie senności.
Oglądałam film i całkiem mi się podobał, świetna kreacja Goslinga… Po książkę pewnie nie sięgnę, a na kontynuację również zaczekam w wersji filmowej 🙂