Udaj się do krainy snów… albo lepiej nie. O książce "Silver. Druga księga snów" Kerstin Gier
Jeżeli czytasz lekką powieść dla młodzieży przez trzy miesiące, to wiedz, że coś się dzieje. Jeżeli przysypiasz nad książką, masz ochotę ją przekartkować i rzucić w kąt – wiedz, że coś się dzieje. Najpewniej nie dopasowałeś się z lekturą i niepotrzebnie się męczysz. Ale jeśli masz upartą duszę i za wszelką cenę chcesz wiedzieć, co wydarzy się dalej – cóż, kontynuuj swe męczarnie. Kiedyś przecież dobiegną one końca…
Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Grunt to okładka’, ’Czytamy nowości’ oraz ’Czytelnicze wyzwanie 2016′ (kategoria: Książka o siostrach). Przeczytaj również:
]]>Nieudana kontynuacja, słaby punkt, kiszka…
W wakacje było tak, że Silver. Pierwszą księgę snów pochłonęłam w kilka godzin i zachwycałam się niezwykłym pomysłem autorki. W ostatnich miesiącach było tak, że próbowałam znaleźć ślady swojego dawnego zachwytu, czytając baaaardzo powooooli Drugą księgę snów. No i nie znalazłam ich. W tej książce nie dzieje się nic. Młodzi bohaterowie nocami znów wędrują od drzwi do drzwi w krainie snów, a za dnia próbują odgadnąć, kim jest tajemnicza Secrecy i borykają się ze swymi codziennymi problemami – miłosktami, kłopotami rodzinnymi, wpadkami towarzyskimi. Żadnych zaskoczeń, żadnych emocjonujących momentów. Nic, pustka, kiszka. Kolejna powieść w dorobku Kerstin Gier nie broni się nawet jako literatura młodzieżowa. Bo dzisiaj młodzież jest wymagająca i znajdzie sobie w księgarniach setki książek na naprawdę wysokim poziomie. Może dwunastolatka znalazłaby w tej prozie coś dla siebie, ale już gimnazjalistka stwierdzi, że Silver to straszna dziecinada. Pierwsza część cyklu „Księgi Snów” ujmuje intrygującym pomysłem, wartką akcją, ciekawą fabułą. W drugiej jednak autorka wyraźnie nie daje sobie rady z własną wizją. To, co było przyjemnym zaskoczeniem w pierwszej części, tutaj jest już zwietrzałym pomysłem, który nie zostaje w żaden sposób rozbudowany. Dawna atmosfera tajemnicy ulatnia się i jedyne, co nam w tej opowieści zostaje, to infantylne problemy infantylnych nastolatek. Bardzo żałuję, że Druga księga snów zupełnie do mnie nie przemówiła, bo lubię Kerstin Gier, a jej pomysł na stworzenie krainy snów naprawdę mnie ujął. Ta wizja jest niezwykła, oryginalna i intrygująca. Chciałabym więc bardzo, aby okazało się, że w kolejnej części przygód sióstr Silver znów zostaniemy czymś zaskoczeni i chwyceni za serducha. Te cudowne, bajeczne wydania zasługują na to, by książki Gier nie tylko były ucztą dla oka, ale także dla czytelniczej duszy. Moja ocena: 3/10Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Grunt to okładka’, ’Czytamy nowości’ oraz ’Czytelnicze wyzwanie 2016′ (kategoria: Książka o siostrach). Przeczytaj również:
Szkoda, że kontynuacja nie była udana. Warto sięgnąć tylko właśnie po pierwszą część?
Jeżeli chcesz poznać całą serię, to polecam – mimo wszystko – przeczytać wszystkie tomy. Pierwszy jest naprawdę świetny 🙂
Ciekawa recenzja, choć szkoda, że książka nie przypadła do gustu…
Niestety, bywa i tak 🙂
Mówiłam Ci że to kicha:P Pierwsza część była spoko i serio już podejrzewałam że po tym badziewiu, Trylogii Czasu, autorka czegoś się nauczyła. Nic z tego. Zayczynam za to podejrzewać, że pierwszą część Silver napisał ktoś inny. Poważnie.
Ze swojej strony polecam przeczytać "Fobos", świetna młodzieżówka. Wczoraj nockę z nią zarwałam 🙂 https://www.goodreads.com/book/show/29798220-fobos
Kojarzyłam okładkę "Fobos", dzięki za polecenie 🙂
Ciekawa teoria z tą pierwszą częścią, ale ja jednak wierzę w tę babkę 😀
Lubię autorkę za Trylogię Czasu. Wątek snów w literaturze zaś uwielbiam, dlatego tak się ucieszyłam, kiedy zabierałam się za pierwszy tom jej nowej serii. Tamten tom przeczytałam dość szybko, ale nie przekonali mnie bohaterowie. Drugi tom także czytałam dość długo, lecz po pierwszym tomie mniej więcej wiedziałam już, że na coś innego liczyłam.
W sumie też powinnam była wiedzieć, czego się spodziewać, a jednak liczyłam na coś więcej. No nic, mam nadzieję, że kolejnym tomem autorka trochę nadrobi 🙂
Klaudyno! Wprowadzeniem skutecznie mnie rozbroiłaś – owszem, jeżeli książka maltretuje Cię swoją uprzykrzoną obecnością przez trzy miesiące, to z pewnością zły symptom 😀 Nie wiem, do czego można by przyrównać gehennę czytelniczych tortur, niemniej gratuluję, że udało Ci się zwalczyć nudnego upiora. Choć muszę przyznać, że znam doskonale ten upór w dążeniu do domknięcia rozpoczętej lektury 🙂
Autorki nie znam, ale w okładce zadurzyłam się najzupełniej, dlatego już po pierwszym wrażeniu wieszczyłabym sobie godziny zachwytów. Szkoda, że tym razem urocza prezencja nie harmonizowała z wnętrzem.
Oby nigdy więcej takich męczarni! 😀
Często sobie obiecuję, że już nigdy więcej, a jednak raz na jakiś czas trafiam na różne gnioty i słabiaki. Oby kolejny tom okazał się lepszy, bo i tak zamierzam poznać całą tę historię. Widziałam, że okładka będzie równie piękna, ach!
Zapowiada się pierwszorzędna lektura 🙂
Wygląda to jak drzwi do Bag End 😀