Dziecko dzień po dniu, Pamela Druckerman
Dziecko dzień po dniu, Pamela Druckerman
Oryginał: Bébé Day by Day
Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 2014
Stron: 184
Gatunek: poradnik
Pamelę Druckerman pokochały i znienawidziły miliony, kiedy zdecydowała się na krytykę amerykańskiego stylu wychowania w publikacji W Paryżu dzieci nie grymaszą. Dziecko dzień po dniu stanowi kontynuację tamtego światowego bestsellera. Kontynuację o tyle specyficzną, że zawierającą w sobie właściwie esencję wydobytą z treści tej wcześniejszej publikacji.
Dziecko dzień po dniu nie jest schematycznym, nudnym poradnikiem opartym na badaniach naukowych, wypowiedziach specjalistów i „złotych radach”. Pamela Druckerman wyłuszcza sto zasad dotyczących wychowania, a wszystkie je opiera na rozmowach z zaprzyjaźnionymi Francuzami, których metody wychowawcze uważa za wzorcowe. No bo w końcu z jakiegoś powodu te paryskie dzieci nie grymaszą, prawda?
Porady zawarte w książce podzielone są na poszczególne bloki tematyczne, i dotyczą np. żywienia, usypiania, uczenia cierpliwości czy edukowania. Okazuje się, że moja filozofia żywieniowa jest niezwykle bliska francuskiemu sposobowi myślenia, ale już w kwestii edukacji nie zgadzamy się całkowicie. Francuskich dzieci nie zachęca się do zdobywania wiedzy czy czytania. Dlatego czytać uczą się same z siebie dopiero w wieku siedmiu lat. W ich oczach czytająca trzylatka (jaką byłam np. ja) to najpewniej jakaś patologia z zaburzeniami rozwoju i niefajnym dzieciństwem, którą od małego zmusza się do udziału w wyścigu szczurów, gwarantując tym samym pełne frustracji życie. No cóż, frustratką może i jestem, ale na pewno nie przez wzgląd na zbyt wczesne zetknięcie z literaturą…
Chciałabym wierzyć, że francuskie dzieci rzeczywiście są do przesady wręcz ułożone, a ich matki perfekcyjnie umalowane i odprasowane, ale wolę traktować takie książki z przymrużeniem oka. Wyniosłam z niej sporo wiedzy, poznałam wiele interesujących historii i przyswoiłam niemało intrygujących ciekawostek, ale z pewnością publikacja Pameli Druckerman nie stanie się dla mnie „biblią wychowania”. Jednak jako luźny przewodnik sprawdzi się znakomicie.
Moja ocena: 6,5/10
Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Grunt to okładka’ oraz bibliotecznego.
]]>Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Grunt to okładka’ oraz bibliotecznego.
Ja zawsze tego rodzaju książki traktuję z przymrużeniem oka, bo nie istnieje nic takiego, jak poradnik idealny – niezależnie, czego miałby dotyczyć. Ale mimo to zaciekawiłaś mnie zarówno pierwszą pozycją, jak i kontynuacją. Rzucę okiem 🙂
W takim razie życzę udanej lektury 🙂
I, oczywiście, zgadzam się. W świecie w ogóle nie ma niczego idealnego [poza moją córcią ;))], a już na pewno nie poradników.
Żaden podręcznik, czy poradnik nie powinien być dla nikogo "biblią wychowania", bo choć, owszem, można czerpać wzorce i zasady, to trzeba sobie wypracować własne – to, co sprawdza się u nas, indywidualnie. Wszak każde dziecko jest inne.
Najlepiej wypośrodkować.
Nie czytałam Druckerman, ale francuskie wychowanie kojarzy mi się z umiarkowaniem, konkretnymi zasadami, a amerykańskie – z epatowaniem czułością ( wiem, dziwnie to brzmi, ale mówienie co trochę "kocham cię" uważam za drażniące) i takim rozmemłaniem.
Mnie amerykańskie kojarzy się jeszcze ze zbyt luźnym podejściem do jedzenia 😉
Oczywiście, zgadzam się całkowicie – żadnego człowieka nie wciśniemy w sztywne poradnikowe ramy. To po prostu niemożliwe.
Moim zdaniem to niedobrze, że dzieci same uczą się czytać i pisać w wieku 7 lat. Wszak wraz z rozwojem dziecka, trzeba stawiać przed nim kolejne wyzwania. Tu nie chodzi o żaden wyścig szczurów, a jedynie o rozwijanie w nich inteligentnego myślenia i wypracowania sprawności ruchowo- manualnych. Przecież takie ćwiczenia są równocześnie formą zabawy dla dziecka. W każdym razie, ''Dziecko dzień po dniu'' nie zachęciło mnie do bliższego poznania.
To prawda, uważam, że dziecku powinno się pomagać w rozwoju już na wczesnym etapie życia, bez czekania aż cokolwiek przyjdzie samo.