[KSIĄŻKA] Dziewczyna z sąsiedztwa, Jack Ketchum
Tej książki boją się nawet najwięksi twardziele. Ma opinię jednej z najbardziej wstrząsających w historii literatury. Kiedy pokazałam na Instagramie, że czytam ją do poduszki, wiele osób napisało, że to zbyt straszna lektura na sen. A ja celowo, chcąc na chwilę zapomnieć o własnych koszmarach, przewidziałam czytanie jej na dwa wieczory. Naprawdę chciałam się bać, chciałam przeżyć te wszystkie wstrząsy. I prawdopodobnie coś jest zwyczajnie nie tak z moją głową, bo przyjęłam Dziewczynę z sąsiedztwa „na zimno”. Nie było szoku, nie było łez, nie było emocjonalnego poturbowania. Po prostu przeczytałam bardzo dobrą, mocno poruszającą książkę. I tyle.
Powieść Ketchuma ma w sobie coś z sielskiego klimatu. Jest lato, dzieciaki bawią się nad wodą, szukają przygód, popijają colę i organizują sobie rozrywki. Lata pięćdziesiąte, sami rozumiecie, wtedy jeszcze nie zasiadało się na długie godziny przed ogłupiającymi odbiornikami, tylko chwytało słońce, przeżywało wielkie przygody i spędzało czas z innymi dzieciakami na ulicy.
Naszym przewodnikiem po tej historii jest David – dziś już dorosły, wspominający swoje szczenięce lata i największy koszmar, jakiego doświadczył. Poznał piękną, starszą od siebie dziewczynę, a potem pozwolił na to, by ogarnięta szaleństwem grupa znęcała się nad nią, tygodniami maltretując na różne sposoby, zabijając jej godność i wyniszczając jej ciało. Czytając wspomnienia Davida chce się niekiedy zamknąć oczy i odwrócić głowę, ale jakaś siła każe brnąć w to dalej. Dokładnie tak jak brnął on – z jednej strony marząc o tym, by dziewczynę uwolnić, z drugiej – z fascynacją obserwować „widowisko” polegające na przekraczaniu granic. Zresztą, w całym procederze brała udział osoba dorosła, ulubiona sąsiadka, czemu więc mały chłystek miałby interweniować? Dorośli przecież zawsze mają rację…
Choć w literaturze grozy przyzwyczailiśmy się do potworów stworzonych przez ludzką wyobraźnię, siłą powieści Ketchuma jest ukazanie potworów realnych. Takich, na które możemy natknąć się każdego dnia. Potworów w ludzkiej skórze.
I chyba to jest właśnie w tej książce „najgorsze”. Autor nie musiał daleko szukać, nie musiał uruchamiać swojej wyobraźni, bo takie historie rzeczywiście miały miejsce. Bestialstwo człowieka, bezsensowne okrucieństwo i psychiczne zdewastowanie nie jest nam obce. Co ważne, ta książka nie ma za zadanie wstrząsać poprzez epatowanie złem. Nie jest jej celem zwyczajne wywoływanie dreszczy emocji i obrzydzenia. Nie jest to żadne straszenie dla straszenia. Tutaj czytelnik ma zamknąć książkę i zastanowić się nad sobą, nad życiem, nad istotą człowieczeństwa. Pomyśleć, ile razy odwracał wzrok, ile razy zadał ból, ile razy sam był oprawcą. Wyobrazić sobie, jak łatwo przekroczyć granice, jak łatwo ulec…
Polecam Wam tę powieść, bo jest naprawdę dobrze napisana i pochłaniająca bez reszty. Nie wystraszyła mnie, nie odrzuciła, nie wstrząsnęła mną. Być może własne przeżycia zmuszają mnie do blokowania prawdziwych uczuć. Być może wciąż pozostaję w nieuświadomionym szoku i dopiero z czasem dotrze do mnie, czego byłam w tej opowieści świadkiem. A być może po prostu za dużo już w tym świecie widziałam? Tego nie wiem, ale żeby odkryć, co kryje się w Dziewczynie z sąsiedztwa, musicie po tę książkę sięgnąć.
Moja ocena: 8/10
Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Pod hasłem’ oraz ’Z półki’.
]]>Okładka nowego wydania. |
Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Pod hasłem’ oraz ’Z półki’.
Oglądałam film na podstawie tej książki, chyba nawet dwa razy. Robi wrażenie, dlatego ciekawa jestem, czy powieść wywołałaby we mnie te same emocje.
Pozdrawiam,
http://tamczytam.blogspot.com
Ja nie lubię się bać. Ani przez film ani przez książkę. Kiedyś czytałam "Smętarzysko" Stephena Kinga i nie mogłam spać przez kilka dni. Taka ze mnie strachliwa niewiasta :p
Dobra a nawet bardzo dobra recka! Chetnie poczytam inne Twoje recenzje 🙂
A do ksiązki mnie oczywiście namówiłaś 🙂
Tak się chyba utarło, że tak książka jest tak drastyczna, że niektórym z trudem przychodzi jej czytanie. I ona jest straszna, ale w innym sensie, który zresztą świetnie ujęłaś. Ja miałam zresztą refleksje podobne do Twoich, że ten cały koszmar nie kryje się w brutalności opisów, ale w zacieraniu się granicy między dobrem a złem i w tym, jak niewiele trzeba, by zło się obudziło.
Po dużej dawce kryminałów chętnie przeczytałabym coś z tego gatunku 🙂
Czytałam dwa razy tę książkę i oglądałam ekranizację. Mocna rzecz. Wstrząsa dogłębnie.
Bardzo lubię horrory, mroczne kryminały i mocną prozę, ale ta książka to chyba jednak dla mnie zbyt dużo. Boję się takich powieści, które pokazują, jak zły potrafi być człowiek i które opisują historie, które mogłoby się wydarzyć (albo się wydarzyły), a dodatkowo dużo jest w nich brutalności.
A cokolwiek się w Twoim życiu złego dzieje – życzę żeby się jak najszybciej skończyło i wysyłam dobrą energię!
Ja lubię inne książki, ale polecę mojej siostrze 🙂
Potwory w ludzkiej skórze są najstraszniejsze… Od dawna planuję poznać twórczość Ketchuma. Na razie jeszcze tego nie zrobiłam, ale nabieram coraz większej ochoty.
A więc wreszcie sięgnęłaś!
Cóż, rozumiem przyjęcie "Dziewczyny z sąsiedztwa" na chłodno, to zależy od podejścia. Ja postawiłem na recenzję emocjonalną, bo chyba od razu przeszedłem ze zwykłego odbioru historii do jakiejś refleksji, która skupiła moją uwagę na pewnej blokadzie – czemu miałoby służyć powstanie właśnie TAKIEJ książki? Może tak jak mówisz: aby zastanowić się nad życiem i człowieczeństwem, ale jednak pomysł i forma Ketchuma budzą niepewność co do celowości takiej prozy.
U mnie obeszło się bez emocjonalnego poturbowania i łez, ale szok był – nie taki co prawda, jaki opisałem w tekście (bo jednak przyjąłem pewną konwencję, może delikatnie wyolbrzymioną), ale naprawdę istotny. A Twój tekst świetny, jak zwykle 😉 Z teorii zaproponowanych w ostatnim akapicie wybieram nieuświadomiony szok, a może raczej to, że "Dziewczyna z sąsiedztwa" urośnie Ci w świadomości z czasem, skoro nie chwyciła szokiem od razu. Będzie od czasu do czasu podgryzać i nie da o sobie zapomnieć.
Że też wcześniej nie słyszałam o tej książce! Przyznam, że nazwisko autora i okładka kojarzą mi się raczej z tandetnym horrorem, a nie wartościową powieścią, jednak dzięki Twojej recenzji już dopisałam ten tytuł do listy książek do przeczytania!