KKD#19: Ej, blogerze, jak tam Twoje noworoczne postanowienia?
19: Ej, blogerze, jak tam Twoje noworoczne postanowienia?
Dawno, dawno temu… Na przełomie grudnia 2013 roku i stycznia roku 2014 blogosferą książkową wstrząsnęły dziwaczne wieści. Oto bowiem szykował się prawdziwy przewrót. Zapowiadali go ze wszystkich stron – i młodzi, i ci starsi, i panienki, i matki Polki, i panowie nieliczni także. Rok 2014 miał być rokiem przełomowym, rewolucyjnym i rewelacyjnym jednocześnie. Pochylali głowy ci, którym żal było, że tylko na wydawnictwach i nowościach polegają; że blogerami są wielkimi, światłymi, literacko świadomymi, a w tyłkach klasykę, starocie i nie-nowości mają. Mówili: 'będziemy czytać klasykę’. 'Nie tylko nowalijki zgłębiać będziemy’, obiecywali. I dupa blada, za przeproszeniem. Bo pół roku minęło odkąd pytałam czy coś się zmieni w książkowej blogosferze i już dziś odpowiedzieć samej sobie mogę: figa z makiem, jałowość musi pozostać jałowością, a bloger jest tylko człowiekiem i jak każdy między bajki wciska noworoczne postanowienia.
Nie boli mnie to, ja tam swoje wiem, swoje robię i ze swojego się cieszę. To, że wciąż mówi się o naszej społeczności, że ciemna, że nudna, że na usługach wydawnictw – pff, od wieków wiadomo, że nieważne jak mówią, ważne, żeby w ogóle mówili. Tylko kumpli-blogerów trochę żal. Bo ich rewolucyjne zapowiedzi z miejsca obśmiewane były i bardzo by się chciało udowodnić malkontentom, że racji nie mieli. Ale mieli, ot i cały problem. Żal też, bo jak ufać komuś takiemu, kto obiecuje, zapowiada, plany snuje, a potem odpuszcza, chowa się w skorupkę i znów płynie na fali szarości, przeciętności i beznadziei.
Pół roku za nami, toteż pytam: jak tam Wasze noworoczne postanowienia? Udało się? Jeśli tak, biję brawo i składam gratulacje. Nie? To może czas najwyższy się poprawić? Pozostałe miesiące 2014 roku wciąż są niezapisaną, czystą kartą, która jest dla nas wszystkich szansą. Nie tylko na gruncie książkowym, ale i życiowym ogólnie. Byłoby fajnie na przełomie grudnia i stycznia chwalić się, że sukcesy są, nawet te najmniejsze. Że coś się jednak udało. I zapowiadać, że rok 2015 będzie równie udany, już bez rewolucji. Bo rewolucja miała dokonać się teraz i niech się dokona, póki jeszcze może.
PS. Dla rewolucjonistów przydatne będą wyzwania książkowe, które wciąż całym sercem popieram: ’Ocalić od zapomnienia’ oraz ’Z półki’. Powodzenia!
Osobiście nie złamałam postanowień noworocznych, bo tak właściwie to żadnych konkretnych nie robiłam 😉 Z "blogowych" planów pojawił się jedynie pomysł opisywania gier planszowych i karcianych, i póki co realizuję go w stopniu zadowalającym 🙂
Natomiast co do klasyki, to lubię sobie od czasu do czasu sięgnąć, ale bez większej spinki 😉
O widzisz, jako fanka gier planszowych też miałam taki ambitny plan, ale nie wyszedł mi on wcale. Może nad tym przyjdzie mi przez resztę roku popracować 🙂
Powiedzmy, że w tym roku jesteś w pełni usprawiedliwiona 🙂
Wolałabym nie musieć się usprawiedliwiać, ale faktycznie, masz rację :))
Po prostu nadal dobrze pamiętam, jak to jest 🙂
Oho, jakbym dostała pstryczek w nos 😀
A co? Planowałaś i nie podołałaś? Wszystko jeszcze przed Tobą 🙂
Ja też . Odpowiem na ten post u siebie na stronie.
Klaudyna, trochę zmieniłam kurs, ale tylko trochę. Wciąż brakuje mi regularności w pisaniu, a regularność oznacza niestety, że czasami trzeba pisać nawet, gdy się nie ma na to ochoty 😛
Anna,
czekam na link 🙂
Aga,
nic na siłę. Niefajnie byłoby stracić zapał przez jakieś przymusy, nawet narzucone sobie samej 🙂
I się doczekasz przeglądam właśnie to co udało mi się zrealizować a czego nie i post będzie to dla mnie też przydatna rzecz. Takie spojrzenie na to jak człowiek się wywiązał ze składanych samemu sobie obietnic.
i jest : http://anne18-recenzentka.blogspot.com/2014/11/kkd19-ej-blogerze-jak-tam-twoje.html
No cóż…kiepsko z tymi postanowieniami. Miałam ograniczyć wizyty w bibliotece i czytać więcej swoich książek. No i faktycznie czytam trochę z półek, ale nadal za mało. Szkoda nawet wspominać o innych postanowieniach 😛
Ja też latam po bibliotekach jak nawiedzona, aż się wszyscy ze mnie śmieją, że tyle książek w domu trzymam i 'jeszcze mi mało' 😉
No cóż, ja tam Cię rozumiem, biblioteki to fantastyczne miejsca.
W tym tygodniu wskoczyłam na drugi poziom wyzwania "Z półki", więc chyba nie jest ze mną aż tak źle 🙂 Sądzę, że dam radę, bo założyłam sobie trzeci level 🙂 Niestety moja osobista lista książek do przeczytania w 2014 roku leży i kwiczy – nie tknęłam jeszcze żadnej z pięciu zanotowanych… Natomiast z książkami od wydawnictw w ostatnim półroczu było różnie, raz mniej raz więcej, ale bez większych szaleństw 🙂 Zresztą w tej kwestii nie robiłam postanowień 😉
No proszę, gratuluję wejścia na kolejny level. Aż z ciekawości sprawdziłam, na którym poziomie jestem ja i zaskoczenie nadeszło – przed paroma dniami sięgnęłam najwyższego poziomu i już nic dla mnie nie ma 😉
Z tymi listami na dany rok często mam tak samo – i tyczy się to zarówno filmów, jak i książek. Plany planami, a potem i tak czytam/oglądam co popadnie.
Ja jestem dość zadowolona, nowości nie czytam wiele, sięgam po książki z półki, klasyka też się już wśród nich znalazła:)
Wspaniale! 🙂
Cieszę, że nie mam zwyczaju robić podsumowań i postanowień, bo mogę robić to co chcę i kiedy chcę 🙂
Ha, sprytne! 🙂
Hahaha, noworoczne postanowienia, kii grzyb? Nadal nie zgadzam się i nie będę się zgadzać z hasłami o rzekomej "jałowości, szarości, przeciętności i beznadziei" w książkowej blogosferze. Już sam fakt, że ktoś czyta i jeszcze chce mu się o tym pisać, świadczy o tym, że nie jest jałowy. Ja czytam trochę starszych książek (mój cykl 'przeczytaj to jeszcze raz"), ale wszak nigdzie nie ma prikazu, że mamy czytać klasykę.
Samo pisanie nie jest jeszcze niczym wielkim. Dla niektórych blogowanie polega na kopiowaniu innych – czy to przez stosowanie określonych fraz, czy przez brak pomysłu na siebie i powielanie stylu. Wiele za tą jałowością przemawia, niestety 😉
A klasyka czy starocie, wiadomo, nie dla każdego są i na szczęście obowiązku sięgania po nie nie ma. Dlatego odnoszę się wyżej do tych, co to wielkie rewolucje zapowiadali, a gucio zrobili 🙂
Miałam zacząć pisać też o filmach. Zrobiłam to. Miałam zacząć czytać też klasykę. Kilka pozycji było, więc też zaliczone. Miałam robić relacje z wydarzeń kulturalnych – na razie zrobiłam tylko relację ze spotkania blogowo-książkowego, ale samo wydarzenie literackie też niedługo się szykuje. I miałam pisać minimum 10 wpisów miesięcznie, dało radę. Ja jestem zadowolona.
Super, na pewno osiąganie wyznaczonych sobie celów daje sporą radochę 🙂
Dla mnie noworoczne postanowienia to głupota, bo uważam, że każdy czas jest dobry, aby wprowadzić w swoim życiu zmiany. Kluczem do celu powinna być determinacja, której wszystkim życzę.
U mnie przede wszystkim kuleje postanowienie częstszego chodzenia do biblioteki oraz wyzwanie: Nobliści. Ale przynajmniej usprawiedliwienie mam dobre – przez ostatnie parę miesięcy czytanie w ogóle u mnie kulało, bo miałam dużo innych rzeczy na głowie. W czasie urlopu mam w planach nadgonienie. 😉
Ze mną jest tak, że nowości przejawiają się ze starszymi książkami. Teraz postanowiłam też sobie, że będę szukać książek, o których mało się czyta na blogach, co wymusza na mnie też śledzenie innych blogów. Mam nadzieję, że mi się uda – w każdym bądź razie jestem dobrej myśli.
Postanowienia? Powoli się realizują, ale uważam, że wakacje są lepszym momentem na podejmowanie postanowień niż zima 🙂
Pod warunkiem, że ktoś jeszcze te wakacje ma 😉
Dokładnie tak…ale mimo wszystko i tak letni czas to lepsza pora na planowanie:)
Tak naprawdę to jeśli sobie coś postanowisz to nie przeszkadza ci czas..każda pora jest dobra jeśli naprawdę czegoś chcesz i wiesz, że to osiągniesz!
Dokładnie niezależnie od pory każdy czas jest ok, najważniejsze jest samozaparcie!
Masz rację!Ja np. odchudzanie zaczynam teraz czyli jesień i zima…a to podobno gorszy czas!
A ja uważam, że wcale nie i do tego wiele można ukryć pod bluzami itp.
Dokładnie kolega wyżej ma rację..i do wiosny można walczyć..albo i do lata 🙂
Napisałaś coś co obserwuję na większości blogów i bardzo mnie to i denerwuje i nudzi. Większość blogów jest o nowościach wydawniczych i to raczej niskiej jakości. Praktycznie same czytadła. Bardzo rzadko można trafić na książkę, która nie byłaby w ciągu ostatnich 2-3 lat. A przecież jest tyle klasyki, którą moim zdaniem powinno się choć minimalnie poznać.
Drugim powszechnym zjawiskiem, które mnie irytuje jest fakt, że na każdym blogu pod koniec miesiąca jest stosik książek zakupionych, ale często brak podsumowania ile książek bloger przeczytał.Często jest to piętnaście książek kupionych i trzy przeczytane Czy w takim razie blog taki traktuje o czytaniu czy o kupowaniu? I mamy tu pochwałę konsumpcjonizmu czy czytelnictwa?
To pewnie wiąże się z tym, że ludzie najchętniej komentują wpisy zawierające zdjęcia zakupionych książek. Mnie już od dawna nie chce się tego robić – ani fotografować, ani komentować. Mało merytoryczne 'dyskusje' się przy takich wpisach pojawiają 😉