Ekskluzywny literacki podarunek dla wszystkich kobiet – "Eksplozje"
Często słyszy się w blogosferze głosy, że opowiadania są złe. Że co to w ogóle za gatunek? Że takie krótkie, że takie „byle co”. Z góry skreśla się coś, co może być wartościowe, tylko dlatego, że nie jest modnym, rozwlekłym tomiszczem, którym można by zaszpanować w tramwaju. Tymczasem to wielka sztuka umieć odnaleźć się w krótkiej formie i ja bardzo doceniam autorów, którzy to potrafią. Sięgając po tę książkę wiedziałam, że Janusz Leon Wiśniewski mnie nie zawiedzie, ciekawa jednak byłam, jak z zadaniem odpowiedzenia na jego krótkie dzieła poradzą sobie Tomasz Jastrun, Daniel Odija, A.J. Gabryel, Alek Rogoziński, Igor Brejdygant, Jacek Melchior, Paweł Paliński oraz Ahsan Ridha Hassan. No i poradzili sobie, teraz już to wiem.
Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Grunt to okładka’, ’Czytamy nowości’, ’WyPożyczone’ oraz ’Czytelnicze wyzwanie 2017′ (kategoria: Książka o kobietach/kobiecie). Przeczytaj również recenzje książek:
]]>Jak wyglądają Eksplozje?
Eksplozje to książka, którą porównałabym do kultowego „jajka niespodzianki”. Najpierw wgryzamy się w słodką warstwę wierzchnią zaserwowaną przez Janusza Leona Wiśniewskiego, a potem powoli odkrywamy, co kryje się wewnątrz – za te niespodzianki odpowiadają zaproszeni do projektu autorzy. W efekcie otrzymujemy szesnaście opowiadań, stanowiących osiem opowiedzianych na dwa głosy historii. Co ciekawe, choć panowie na co dzień tworzą w innych dziedzinach i gatunkach, bardzo gładko dopasowali się do stylu Janusza Leona Wiśniewskiego i wspólne wyczarowali intrygujące i zaskakujące dzieło. Wiśniewski stworzył osiem opowiadań, na które zaproszeni do projektu autorzy mieli w jakiś sposób odpowiedzieć. Efekty ich pracy są o tyle zaskakujące, że każdy ujął temat trochę inaczej – ktoś kontynuował pierwsze opowiadanie dokładnie w miejscu jego zakończenia, ktoś inny przenosił akcję w czasie a ktoś jeszcze inny wywracał wszystko do góry nogami i daną historię opowiedział z zupełnie innej perspektywy. Więc nawet jeśli po przeczytaniu tekstu Wiśniewskiego targała nami złość, chwilę później była gaszona, bo dalsza część historii zmuszała nas do zmiany poglądów, do dłuższej refleksji, do przyjrzenia się tej opowieści raz jeszcze. To bardzo ciekawy zabieg, który czyni tę książkę absolutnie nietuzinkową. Miłość – w jej różnych odsłonach – jest tym, co łączy wszystkie ukazane w zbiorze opowieści. Znajdziemy tu dużo smutku, zdrad, cierpienia i przemocy, ale też sporo czułości, oddania i zakochania. Ogólnie jednak książka nastraja raczej refleksyjnie, nie działa kojąco na duszę, nie napełnia serca optymizmem i nie bawi. Za to przytłacza swoją prawdziwością, życiowością i brutalnością. C’est la vie, chciałoby się rzec… I wiecie, to nie jest wada, że książka jest smutna, że pokazuje życie takim, jakie ono jest. Może nie ma tu lukru i happy endów, ale za to człowiek po przeczytaniu książki ma wrażenie, że doświadczył czegoś ważnego i że odkrył lekturę, która zmusza go do przemyśleń i nie da o sobie łatwo zapomnieć. Eksplozje to dobra książka. Może miejscami trochę nierówna, ale naprawdę dobra. Czy chciałabym otrzymać ją z okazji Walentynek? Wątpliwe. Za to chętnie z tej – czy jakiejkolwiek innej – okazji, sprawiłabym ją sobie sama. Moja ocena: 8,5/10Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Grunt to okładka’, ’Czytamy nowości’, ’WyPożyczone’ oraz ’Czytelnicze wyzwanie 2017′ (kategoria: Książka o kobietach/kobiecie). Przeczytaj również recenzje książek:
- Siedem lat później
- Ślady – 9/10
- Molekuły emocji – 8,5/10
- Łóżko – 7/10
- S@motność w sieci – 9/10
- Ukrwienia – 6/10
Świetna opinia ! 😀
Ama Nda
Nie bardzo wiem, co w niej świetnego, ale okej, dziękuję 😉
Szczerze mówiąc mam już dość przerysowanych opowieści z lukrowo-pudrowo-różowymi historiami. Chcę poczuć jakieś emocje i prawdopodobnie ta książka mi je zapewni. Fajnie, że o niej wspomniałaś, jeszcze lepiej, że do Ciebie trafiłam!
PS: Ale na Walentynki też wybiorę inną książkę 😀
Otóż to. Romantyczne słodkie historyjki są dobre od czasu do czasu, ale tak niewiele mają wspólnego z rzeczywistością, że lepiej czasem zamienić je na coś prawdziwego 🙂
Klaudyno, miło mi czytać, że zwracasz uwagę na dyskryminowaną nieco formę opowiadania, podczas gdy w gruncie rzeczy zasługuje ona na uznanie, ponieważ trudniej zawrzeć pełnię na ograniczonej przestrzeni, w której baczny czytelnik szybciej może odkryć nieścisłości i oskarżyć autora o brak umiejętności. Kluczowym będzie tutaj dla pisarza zmysł selekcji, pozwalający dokonywać wyborów, na podstawie których powstanie świat skończony i przekonujący czytelnika. 🙂
Ja sama uwielbiam opowiadania i są takie, do których z przyjemnością wracam, chętnie czerpiąc z ich ponadczasowej wielowarstwowości, podatnej na coraz to nowsze reinterpretacje.
Przedstawiony przez Ciebie tomik zainteresował mnie szczególnie właśnie silnym osadzeniem w rzeczwywistości. Prawda, ocierająca się o brutalność, zamiast słodzonych konwencją pastelowych obrazków jest cenna dla czytelnika, który pragnie na chwilę pogrążyć się w lekturze i spotkać na kartach książki z postaciami, z którymi łatwiej przyjdzie mu się identyfikować, niż z papierowymi uróżowanymi idealizacją figurkami. Prawda, sama też uwielbiam książki otulające i pocieszające, ale staram się ich lekturę przeplatać właśnie takimi jędrnymi, śmiałymi pozycjami.
Dziękuję stokrotnie za kolejną cenną rekomendację!
Przesyłam moc ciepłych uścisków na lutowy srogi wieczór! <3
Przez kilka lat egzystowania w blogosferze nie pojęłam jeszcze tego, dlaczego ludzie tak bardzo zniechęcają się do opowiadań. Niektórzy otwarcie piszą, że przeczytali jakieś w szkole i się zniechęcili do krótkiej formy. Co jest o tyle dziwne, że akurat w szkole zbiorów opowiadań czyta się niewiele. Może Hłaskę i Borowskiego, a to przecież bardzo wartościowi twórcy. No ale nawet jeśliby tak było, że szkoła ich zniechęciła, to jako blogerzy książkowi mogliby być nieco bardziej otwarci. Na jednym szkolnym opowiadaniu świat się nie kończy, a literatura ma do zaoferowania bardzo wiele w tym temacie 🙂
Trudno odpowiedzieć na to pytanie – może obawiają się oskarżenia o upodobanie w złudnie przystępnej – bo krótkiej formie. Ci z kolei, którym niechęć do opowiadań wpoiła szkoła, być może boją się tendencyjności? Nic bardziej mylnego! Cenne uwagi, Klaudyno! Otwartość to pierwszy krok do urzeczeń 🙂
A twórczość choćby dwóch przywołanych przez Ciebie autorów może być wspaniałym świadectwem, jak bogata i owocna może być lektura opowiadań – tu szczególnie oddziałujących na odbiorcę. Sama zaczytywałam się w Hłasce i okazjonalnie do niego wracam, bez reszty poddając się jego wyrazistej narracji. 🙂
Teraz to i ja nabrałam ochoty, aby do Hłaski powrócić. Już dawno się w jego twórczość nie zaczytywałam.
Wow! Brzmi szalenie intrygująco! Bardzo lubię czytać opowiadania, może się skuszę 🙂 pozdrawiam!
Cieszę się, że mogłam Cię zainteresować. Miłej lektury, jeśli się skusisz 🙂
Wiesz, nadal nie poznałam Pana Janusza, mimo że w planach mam to od dosyć dawna. Umiejętność zamknięcia w krótkiej formie i emocji, i refleksji, i ciekawej historii rzeczywiście jest sztuką – też to doceniam. "Eksplozje" mnie ciekawią i wiem, że chciałabym je przeczytać, a jednocześnie mam jakąś wewnętrzną pewność, że to nie jest na nie dobry czas. Poczekam aż przyjdzie.
Poznaj go koniecznie, naprawdę warto! To jeden z moich ulubionych autorów 🙂
A ja lubię opowiadania. Jak się ma niewiele czasu wolnego, to chętnie czyta się krótkie historie, które tworzą zamkniętą całość. Po "Eksplozje" sięgnę, bo na mnie czekają, ale najpierw muszę się przegryźć przez inne nowości 🙂 Pozdrawiam!