[FILM] Wielki Mike. The Blind Side, reż. J.L. Hancock
Wielki Mike. The Blind Side
Oparta na faktach opowieść o tym, jak spełnia się typowy „american dream”. Michael Oher to biedny, tułający się po ulicy dzieciak, którego losem zaczyna interesować się katolicka szkoła oraz pewna bogata rodzina. Wyciągnięty z biedy chłopak odkrywa w sobie predyspozycje do uprawiania futbolu i powoli zaczyna odnajdywać swoją życiową ścieżkę.
Co poszło nie tak?
- Trudno oceniać fabułę opartą na rzeczywistych wydarzeniach, ale wydaje mi się, że twórcy filmu trochę zapędzili się w podkreślaniu wyłącznie pozytywnych wątków z życia Mike’a i jego nowej rodziny. Przez ponad 1,5 godziny nie ma tu żadnej dramaturgii, zewsząd leje się cukier i człowiek zaczyna mieć wrażenie, że takie rzeczy, to możliwe są wyłącznie w amerykańskich filmach (w trakcie seansu pokusiłam się nawet o taki komentarz i byłam mile zaskoczona, kiedy na koniec odkryłam, że to historia prawdziwa). Nie chodzi mi o to, by na siłę tworzono filmy słodko-gorzkie, ale poruszono w Wielkim Mike’u na przykład kwestię problemów matki czy rodzeństwa głównego bohatera i niemal od razu ją ucięto. Sam Mike okazał się postacią bez skazy – słodką, kochaną kluchą. Trudno wierzy się w istnienie idealnych ludzi.
Zbiór zalet
- Wielki Mike to piękna, wywołująca uśmiech na twarzy i dająca nadzieję opowieść. Główny bohater to bezpretensjonalny, poczciwy grubasek, na którego widok chce się zapłakać ze wzruszenia. Rodzina, do której trafia, to super ekipa – kochający mąż i piękna, inteligentna żona, bystra córka i rezolutny małoletni syn. Idealny model amerykańskiej bogatej rodziny jak z katalogu albo kartki pocztowej.
- Dwunastoletni Jae Head kradnie ekipie całe show. Jego bohater jest zabawny, bystry, pomysłowy i przekochany. Chciałoby się, żeby nasze dzieciaki wyrastały na takich małych spryciarzy.
- Sandra Bullock zachwyca. Wygląda pięknie i seksownie, a do tego znakomicie odgrywa swoją rolę – jest autentyczna, naturalna i urocza. Za tę rolę została zresztą nagrodzona Oscarem. Czy słusznie? Zdania są podzielone, szczególnie, że w wyścigu po statuetkę wyprzedziła samą Meryl Streep, ale i tak uważam, że jest zachwycająca – od pierwszej do ostatniej minuty filmu.
- Na uwagę zasługuje to, jak potoczyły się sportowe losy głównego bohatera. Tak naprawdę nie miał on pojęcia o futbolu, początkowo jego obecność na boisku wywoływała jedynie kpiące uśmieszki. Dopiero z czasem ciężka praca, samozaparcie i odpowiednie podejście psychiczne zaowocowały doskonałą postawą na boisku i sukcesem Mike’a. To bardzo budujący i pokrzepiający aspekt całej tej historii.
- Wielki Mike dostarcza mnóstwa emocji – bawi, wzrusza, chwyta za serce. Jest przy tym filmem tak wciągającym, że dwie godziny przed ekranem mijają błyskawicznie i aż żal, kiedy pojawiają się napisy końcowe.
nie jestem wielką fanką filmów, więc na i na ten się raczej na razie nie skuszę. 😉
Nie ukrywam, że uwielbiam wszystkie filmy, w których występuje futbol amerykański, chociaż większość z nich opowiada właśnie o takich "amerykańskich snach". Największą słabość mam chyba do "Tytanów" z m.in. Danzelem Washingtonem i młodym Ryanem Goslingiem 🙂
O, nie znam. A też chętnie obejrzę ze względu na wątek sportowy 🙂
A ja z zaproszeniem 🙂
Robisz już czytelnicze plany na przyszły rok?
Zapraszam Cię do mojego nowego wyzwania na 2016 – wybierasz tylko 5 książek na 12 miesięcy: http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2015/12/mini-czelendz-na-2016-rok.html
Będę wdzięczna za również za reklamę 🙂
Myślę, że obejrzę lubię takie filmy.
Mam słabość do Sandry, więc z chęcią bym obejrzała ten film 🙂
Ja lubię przesłodzone filmy więc powinnam się w tej historii odnaleźć. Pozdrawiam 🙂
Na tym zdjęciu wygląda jak taka ciapowata, ogromna osa 😀 Nie wiem dlaczego, ale ten chłopak kojarzy mi się z moim labradorem- czarną, dużą ciapą 😀 Ten rzeczywisty Mike jest całkiem przystojny 😉
Również zwróciłam uwagę na prawdziwego Mike'a 😉
"Ciapowata, ogromna osa" <3
możliwe, że by mi się spodobał 🙂