Jeszcze raz, Nataszo, Karolina Wilczyńska
Jeszcze raz, Nataszo, Karolina Wilczyńska
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Rok wydania: 2014
Stron: 304
Gatunek: obyczajowa
Kiedy przed paroma tygodniami przeczytałam początek powieści Wilczyńskiej, pomyślałam, że na taką lekką babską historyjkę nie mam aktualnie nastroju. Za to teraz nabrałam na nią wielkiej ochoty. I zawiodłam się – bo początek jedno, a cała książka drugie. To, co zaczyna się lekko i ironicznie, kończy się ciężko i nudno…
Z jednej strony wypada się cieszyć, że Karolina Wilczyńska nie uciekła się do popularnego w polskiej literaturze schematu: 'oto rozwódka, którą rzuca chłop, a ona realizuje wielkie życiowe marzenie i otwiera kawiarnię/cukiernię/agroturystykę’. Z drugiej jednak, sposób wykonania, tj. to jak jej powieść została poprowadzona, naprawdę pozostawia wiele do życzenia. W porządku, ciekawe jest to, że tytułowa Natasza rozlicza się ze swoim życiem i opowiada o tym, jak doszło do tego, że została rozwódką. Ciekawy jest sam pomysł na każdy rozdział książki – jedno zdjęcie z przeszłości, jeden okres z życia bohaterki, jedna opowieść. Ale na tym zalety Jeszcze raz, Nataszo kończą się…
Taką historię mogłaby przedstawić każda przeciętna kobieta. W życiorysie Nataszy nie ma nic nadzwyczajnego, a i w sposobie, jaki zostaje ów życiorys zaprezentowany również oryginalności nie zaznamy. To po prostu smętna historyjka snuta przez znudzoną kobietę. Przeciętna kobieta, przeciętna opowieść – nic poza tym. Jestem w stanie wskazać przynajmniej kilkanaście osób z blogosfery, które tę samą historię opowiedziałyby z większym polotem – tak, że czytelnik zalany zostałby morzem emocji i wzruszeń. Bo niestety, ale Karolina Wilczyńska pisze tak bezbarwnie i nudno, że trudno byłoby napisać to jeszcze słabiej.
Powieści o codzienności, o zwyczajnym życiu i zwyczajnych ludziach nie pisze się łatwo. Zainteresowanie szerokiego grona odbiorców opowieścią o przeciętności wymaga naprawdę sporych umiejętności. W tym wypadku autorce ich zabrakło. Doceniam pomysł, doceniam starania, ale nie to, w jakiej formie przedstawiona została ta historia.
Nigdy więcej, Nataszo pani Karolino.
Moja ocena: 2,5/10
Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Pod hasłem’, ’Polacy nie gęsi’, ’Grunt to okładka’ oraz ’Wyzwania bibliotecznego’.
]]>Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Pod hasłem’, ’Polacy nie gęsi’, ’Grunt to okładka’ oraz ’Wyzwania bibliotecznego’.
no popatrz! a ja się tak na to napaliłam, tyle tej powieści wszędzie…
masz rację – te najzwyklejsze historie o życiu nie tak łatwo podać. Im prościej, tym trudniej.
O, to to! Bardzo dobrze to ujęłaś.
A ja byłam zaskoczona, ze książka tak mi się podobała 😉
Załamuję ręce . Schemat – rozwódka, kawiarenka, zakątek szczęśliwości , powoduję, że unikam polskiej literatury (wyjątki: sprawdzeni autorzy). Czytałam kilkukrotnie takie smętne historię i mam już dość. Czytelnik ma poczucie, że wiecznie czyta tę samą historię tylko autorzy się zmieniają. Smutne, bo skoro zagraniczni twórczy potrafią pisać, kreować, to czemu w większości nasi rodzimi pisarze są w tej kwestii tacy beznadziejni?
Ale tutaj tego schematu nie ma 🙂 I bardzo to doceniam.
a ja myslalam ze dobra…uu teraz to sobie pomysle nad tym :3
Jak dotąd nie spotkałam się z negatywną recenzją tej książki, więc cieszę się, że w końcu się takowa pojawiła, bo przecież to niemożliwe, żeby powieść wszystkim przypadła do gustu. Jeśli o mnie chodzi to po przeczytaniu pochlebnych opinii nabrałam lekkiej ochoty na poznanie losów Nataszy, ale obawiam się, że jednak nie będę potrafiła wczuć się w sytuację bohaterki. Skoro na dodatek książka napisana jest bez polotu, to już w ogóle ochota na czytanie ucieka.
bałam się, właśnie i intuicyjnie, ze atutem tej książki jest tylko ładna okładka. Dzięki za ostrzeżenie, nie wezmę się za nią 😉
Przeciętna przeciętność przeciętnie opisana? To ja podziękuję. Lubię obyczajówki i opowieści o codzienności, ale muszą mieć w sobie ,,coś", co sprawia, że nawet zwyczajność śledzi się z zainteresowaniem.
Ostatnio zrobiłam porządek na swojej półce z książkami i na półce na LC. Pozbyłam się wszelakich, podobnych do siebie i przewidywalnych książek tzw. literatury kobiecej. Oddałam do biblioteki wszystkie rozlewiska, pensjonaty, dworki, i sosnowe dziedzictwa. Niechciane Marylki, kurhanki, wampiry i anioły. Lżej mi na duszy. Wobec tego, co czytam? Staram się nie kupować byle czego, bo było w promocji. Zbieram kasę na wartościową lekturę. Ostatnio znalazły się u mnie "Głosy Pamano", "Wyznaję", które stało się moją ulubioną książką, "Beksińscy"…itp. Od teraz liczy się dla mnie jakość a nie ilość. Chyba na starość mądrzeję 😉
Bardzo dobra taktyka. Ja również kupuję niewiele, a jeśli już, to są to książki, na których naprawdę mi zależy i które na długo zagoszczą w biblioteczce. Powoli chcę się też oduczyć czytania pierdół. Lekka rozrywka raz na jakiś czas – jak najbardziej. Ale szkoda cały wolny czas poświęcać na książki, które ewidentnie na to nie zasługują…
Dokładnie, święte słowa:)
Czytałam tej autorki "Ta druga" i wywarła na mnie spore wrażenie. Co do tego tytułu trochę jestem po Twojej recenzji zawiedziona poziomem książki, ale pewnie przeczytam kiedyś z ciekawości.
Ufff, co za ulga, że nie tylko mnie styl Wilczyńskiej wydaje się ciężkawy i mdły.
I zgadzam się, że napisanie dobrej obyczajówki wymaga co najmniej lekkiego pióra. Z ciekawości – czytałaś może książki Jolanty Kwiatkowskiej? A jeśli tak, to co o nich sądzisz?
Niestety, nie znam ich. Warto?
Moim zdaniem warto. Lekkie pióro i wyczuwalne życiowe doświadczenie (Kwiatkowska jest w wieku mojej babci i może dlatego ma za sobą te wszystkie dworki, cukiernie, pensjonaty…). Mam nadzieję, że się spodoba 🙂