Klaudyna w Paryżu, Colette
Z tym książkowym wcieleniem mojej osoby nie da się nudzić! Klaudyna wciąż wywija numery, wciąż puszy się i wdzięczy, wciąż śmieszy i irytuje. Moja miłość do bohaterki nie przygasa, choć trzeba przyznać, że Klaudyna z Montigny (recenzja) miała nieco więcej ognia niż Klaudyna paryska. Nasza bohaterka dorośleje i zmienia otoczenie (i to na jakie! Wielki Paryż!), a jej iskra jakby gaśnie. W jej rozmyślania wkrada się melancholia, jej kruche ciałko atakują choroby, a jej towarzystwo okazuje się… wyjątkowo nudne!
O wiele więcej uciechy dostarczały jej nastoletnie przygody z dziewczętami ze szkoły niż szykowne paryskie bankiety i spotkania z wysoko sytuowanymi postaciami…
Ale to przecież Klaudyna. Z nią nigdy nic nie wiadomo.
Choć część pierwsza przygód mojej imienniczki wywoływała większe zdumienie, Colette i tym razem nie uniknęła skandalizowania i wikłania swoich bohaterek (bo w Paryżu pojawia się również już-nie-tak-grzeczna Łusia) w mocno niepokojące zdarzenia, jak na przykład intymne relacje i romanse ze starszymi mężczyznami (z rodziny…). Z pewnością w roku 1901 robiło to na czytelnikach większe wrażenie niż dziś, ale i tak momentami czułam, że przedstawione w książce wydarzenia mocno mnie uwierają i krępują.
W końcu to na jej część dano mi imię, o losie!
Ale dobrze, dobrze. Nie będę przecież pruderyjna, w końcu biografia Sidonie-Gabrielle Colette od dawna była mi doskonale znana. Tak jak i fakt, że Klaudyna stanowi jej literackie alter ego, a sama opisana w książkach historia nosi w sobie wiele autobiograficznych śladów.
Ale to jednak trochę przerażające…
Nawet jeśli Klaudyna w Paryżu nie zachwyca już tak mocno, jak wcześniejsze losy bohaterki, nie da się ukryć, że obcowanie z prozą Colette jest najprawdziwszą przyjemnością. Urokliwy język, trafne metafory i wdzięczne porównania, plastyczne opisy i ironiczna wymowa – tak krótko scharakteryzować można styl pisania francuskiej pisarki. Dobrze czasem zatracić się w prozie minionych epok i przypomnieć sobie o zapomnianym już nieco pięknie języka…
Moja ocena: 7/10
Uwielbiam wchodzić do innego świata i epoki za sprawą książki. Nie znam Twojej imienniczki, ale wydaje się ciekawa. W sumie czemu nie 🙂 Powiem bardzo dyplomatycznie – jak wpadnie w moje ręce, to dam jej szansę.
Nie słyszałam jeszcze o tej książce, muszę kiedyś przeczytać, bo brzmi interesująco 🙂
Od dawna przymierzam się do tego, aby w końcu poznać przygody Twojej imienniczki. 🙂
Spróbuj, koniecznie! 🙂 Polecam zacząć od części pierwszej.
Przeczytałam tę książkę oraz ciąg dalszy losów Klaudyny – Małżeństwo Klaudyny, Klaudyna odchodzi oraz Dom Klaudyny. Wszystkie części czyta się rzeczywiście lekko, czysta przyjemność!
Polecam!
Czytałam już całą serię 3 razy. Takze posiadam wydanie z 1985 roku.
Ma ono swój klimat, prawda?
Chociaż i tak cieszy mnie, że wydano wznowienie – bez tego wielu ludzi nie poznałoby Klaudyny.
The proceeds of selling your older car can go to the operations of the charity like
giving food or clothing to the family that they supported.
Producing a very light car will drop its fuel consumption, and oil companies will not appreciate this.
This is a rear-wheel drive car, and that means that unlike front-wheel drive cars – which typically can’t be used much
beyond B class – the MR2 can be upgraded all
the way to the top of A – although going into S class is
probably a bit much.
Our latest addition to the limousine fleet is the 7 passenger Cadillac Escalade.
So, you are not required to move from one dealer to another for ideal model.
You can visit Monaco Motors for your classic car’s regular check-up and you can also do your own daily car care so your vintage car will look as new and
luxurious as ever.
Dziękuję! Dla mnie to bardzo interesujące… Twoje wrażenia są bardzo inspirujące mnie 🙂