Kochanka śmierci i Kochanek śmierci, czyli dwa spotkania z Borisem Akuninem
Moi mili, oto przed Wami dwie powieści należące do cyklu Przygody Erasta Fandorina – Kochanka śmierci oraz Kochanek śmierci, czyli tomy dziewiąty i dziesiąty. Przedstawiam je dziś razem nieprzypadkowo, bowiem Boris Akunin postanowił eksperymentalnie połączyć obie historie, co sugerują same tytuły i co czytelnik dostrzeże w ich treści.
Akcje obu powieści osadzone zostały w roku 1900. Był to taki czas, który nie tylko w Moskwie, ale i na całym świecie działał na wyobraźnię ludzi. W końcu to przełom tysiącleci i wizja czegoś absolutnie niewiadomego. W Kochance śmierci – kiedy miastem wstrząsa fala tajemniczych samobójstw – autor postanawia zaprosić nas w szeregi działającej w podziemiu grupy czcicieli Śmierci. Do środowiska tego przenika sam Erast Fandorin, próbując rozwikłać mroczne zagadki i jednocześnie wyciągnąć z bagna niejaką Kolombinę – dziewczę egzaltowane i naiwne, mające zapędy do zostania kimś, kogo dziś nazwalibyśmy „celebrytką”. Sama Kolombina i jej męczące wywody stanowią najsłabszy punkt książki i sprawiają, że przez 3/4 lektury człowiek ma ochotę uderzyć książką o ścianę, pogryźć ją i rzucić psom na pożarcie. Na szczęście ostateczne rozwiązanie, po wielu rozdziałach nudy, okazuje się na tyle przewrotne i ciekawe, że słabe wrażenie nieco się zaciera.
Dużo lepiej odebrałam Kochanka śmierci, intrygującą, choć nie pozbawioną wad, opowieść o moskiewskim światku przestępczym. W tym tomie Boris Akunin uczynił głównym bohaterem niejakiego Sieńkę – rezolutnego i cwanego chłopaszka z ulicy, którego postać nadaje kolorytu całej historii. Oprócz tego otrzymujemy jeszcze tajemniczy skarb, lokalny gang i piękną kobietę, która sprowadza nieszczęście na każdego, kogo pokocha. No i oczywiście Erasta Fandorina, który ładuje się w sam środek intrygi i jak zwykle w brawurowy sposób robi niezłe zamieszanie.
Miłośnikom mocnych wrażeń z pewnością dużo bardziej spodoba się pierwsza z przedstawianych powieści – zawiła, mroczna, klimatyczna Kochanka śmierci. Druga z nich, choć zawiera sporo trupów, nie niesie za sobą już takiego napięcia. Wiele w niej odniesień społeczno-obyczajowych, a nawet trochę humoru i telenowelowych zdarzeń, co z pewnością nie zachwyci zwolenników mroku, chwytania za gardło i mocnych wrażeń. Mnie akurat spodobało się to bardziej niż nudnawe zawiłości Kochanki, ale oczywiście należy podkreślić, że obie książki trzymają naprawdę wysoki poziom.
Tym, co wyróżnia prozę Akunina, jest niewątpliwie dbałość o najdrobniejsze detale – zarówno w przypadku kreowania bohaterów, jak i snucia narracji. Mocnym punktem są też zręcznie napisane dialogi, a także pewnego rodzaju poszanowanie dla języka. Cykl z Erastem Fandorinem jest zbiorem kryminałów retro, których warstwa językowa jest plastyczna, poetycka, barwna i naprawdę zachwycająca. To czyni Borisa Akunina autorem wyjątkowym, wartym naśladowania i przyciągającym. A jedyny mój zarzut ogólny dotyczyć może wyłącznie polskiego wydania. Jakkolwiek okładki są estetyczne i intrygujące, tak mikroskopijne litery i nieduże interlinie kojarzą mi się z tanimi wydaniami kieszonkowymi, które wykańczają oczy i zniechęcają do czytania.
Moje oceny: 6/10 i 7,5/10
Książki przeczytane w ramach wyzwań: ’Pod hasłem’, ’Grunt to okładka’, ’Czytelnicze wyzwanie 2016′ (Kategorie: Książka, w której występuje bohater/bohaterka, w którym/ej mogłabyś się zakochać oraz Książka autora, który będzie w 2016 roku obchodził okrągłe urodziny).
]]>Książki przeczytane w ramach wyzwań: ’Pod hasłem’, ’Grunt to okładka’, ’Czytelnicze wyzwanie 2016′ (Kategorie: Książka, w której występuje bohater/bohaterka, w którym/ej mogłabyś się zakochać oraz Książka autora, który będzie w 2016 roku obchodził okrągłe urodziny).
Sama tematyka mocno kusi, opisywane realia również. Ja z chęcią sięgnę po obie pozycje. Pozdrawiam 🙂
W takim razie życzę miłych wrażeń 🙂
Nie tylko tematyka, ale i sama chęć do eksperymentowania z formą są już zachęcające 🙂 Oryginalności nigdy za wiele!
Nigdy nie przepadałam za kryminałami, ale przyznam, że ta seria mocno mnie kusi 🙂
Hm, no czyli mamy do czynienia z elementami słabszymi, ale i z elementami godnymi uwagi.. Historia zdaje się być całkiem interesująca, może warto po nią sięgnąć i dać jej szansę 🙂
chętnie 🙂 ostatnio lubię takie książki, które pokazują "stare czasy" 🙂