Trzeci rok wypełniania dziennika wieloletniego – czy coś mi to dało?
Niedawno zaczęłam wypełniać w nim już trzecią linijkę, co oznacza, że mogę już porównywać swoje odpowiedzi z dwiema poprzednimi – sprzed roku i sprzed dwóch lat. Teraz, kiedy pierwszy szał entuzjazmu na punkcie dziennika opadł, mogę Wam na spokojnie opowiedzieć, czy w ogóle cokolwiek to narzędzie mi dało.
Czym jest dziennik wieloletni?
Dziennik wieloletni w wersji pudełkowej, to moja wizja popularnego na świecie 5-Year Journala, tyle że poszerzona, ładniejsza i dostosowana do polskich warunków. Na każdy dzień roku wymyśliłam po jednym pytaniu, na które odpowiada się jednym zdaniem i które na przestrzeni kilku lat tworzą kronikę naszego życia.
Pytania dotyczą zarówno spraw błahych – jak ulubione śniadanie czy ostatnio przeczytana książka, jak i poważnych – ostatnio spełnione marzenie, cel na najbliższy miesiąc, aktualnie największe zmartwienie itd. Wystarczy mniej niż minuta dziennie, by stworzyć coś, co będzie niezwykłą pamiątką na całe życie.
Co daje mi wypełnianie dziennika wieloletniego?
Odkąd zostałam mamą mam koszmarnie mało czasu dla siebie. „Problem” pogłębił się miesiąc temu, kiedy założyłam firmę. Jeszcze nigdy nie byłam tak potwornie zabiegana. Ostatnie tygodnie życia, to dla mnie 3 godziny snu, 14 godzin latania za córką, 7 godzin pracy, kolejne 3 godziny snu i tak w kółko. Jeszcze niedawno moje dziecko spało za dnia, umiało przez godzinę zająć się sobą, a teraz wystarczy spuścić je z oka na pół minuty, by zobaczyć, że wspina się po regale, wiesza na zasłonce, tańczy na stole, ciągnie psa za ogon albo wsypuje coś do akwarium z rybkami. Krótko mówiąc – nagle moja córka wymaga pełnej uwagi i nie ma już szans na to, bym siadła obok z laptopem i pracowała.
Czas dla siebie? Dobre sobie.
Niewiele mam okazji do tego, by choć na chwilę zatrzymać się w tym szaleńczym pędzie i pochylić nad swoim życiem. Prowadzenie dziennika wieloletniego jest dla mnie taką odskocznią. Na tę jedną minutę liczę się tylko ja. Siadam, popijając herbatę, wyciągam kartkę z pytaniem na dany dzień, chwilę myślę nad sobą, swoim życiem, swoją codziennością i wpisuję odpowiedź. Potem porównuję ją z poprzednimi dwiema.
To jest właśnie w całym tym procesie najciekawsze – możliwość zobaczenia, jak moje życie i poglądy zmieniały się przez lata. Co trapiło mnie dwa lata temu? Co dawało mi radość przed rokiem? Jak spędzałam dzień dwa lata temu o tej porze? Z kim rozmawiałam tego dnia rok temu? To niby są błahostki, ale zbierane przez lata tworzą niepowtarzalną kronikę życia, która z roku na rok dawać będzie coraz więcej radości i satysfakcji.
Jak zacząć prowadzić dziennik wieloletni?
Jeżeli chcecie wiedzieć, jak dokładnie wygląda mój pudełkowy dziennik wieloletni, odsyłam do wpisu 5-Year Journal według Kreatywy. Jeśli nie macie ochoty poświęcać tyle czasu na stworzenie własnego dziennika, wystarczy, że sięgniecie po najzwyklejszy zeszyt albo otworzycie specjalnego bloga – one też pozwolą Wam każdego dnia odpowiadać na pytania i po latach w łatwy sposób zestawiać ze sobą odpowiedzi na nie.
Co ważne! Zacząć możecie w każdej chwili – dziennik wieloletni nie jest sztywnym kalendarzem, z którym startuje się pierwszego stycznia. Tak naprawdę każdy dzień jest idealny na rozpoczęcie przygody z nim.
Jeżeli nie macie pomysłów na pytania do dziennika, możecie skorzystać z tych, które stworzyłam ja. Znajdziecie je w dziale materiały do pobrania.
Mam nadzieję, że jeśli dotąd nie byliście przekonani, czy jest to idea dla Was, teraz namówiłam Was na to, byście dali wieloletniemu dziennikowi szansę. Miłego korzystania!
Jeżeli interesuje Was temat plannerów, dzienników czy innych form gromadzenia wspomnień i organizacji czasu, koniecznie przyjrzycie się metodzie Bullet Journal.
Świetny pomysł, że ja na to nie wpadłam. Jak na razie mam pudło pamiątek, ale to mi się bardzo podoba. Dzięki!
Cieszę się, że pomysł się spodobał. Pudło pamiątek brzmi ciekawie – możesz opowiedzieć o nim coś więcej?
Nie słyszałam nigdy o tym! To jest bardzo fajny pomysł. Widać przynajmniej jak się zmieniamy z roku na rok.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie: http://www.szeptyduszy.blog.onet.pl
Dlatego polecam wypróbowanie tego pomysłu 🙂
Przyznaję, że spośród wielu pomysłów na plannery, organizery i inne dzienniki, które opisywałaś, ten podoba mi się najbardziej 🙂 Pewnie dlatego, że to nie jest typowy notes do ogarniania codziennych obowiązków, ale właśnie taka kronika życia. I coś czuję, że spróbuję ją prowadzić, zwłaszcza że w przyszłym roku wychodzę za mąż, więc na pewno wiele rzeczy się u mnie zmieni 🙂
Och, to rzeczywiście może być fajny czas na wprowadzenie czegoś takiego w życie – choćby w najprostszej wersji zeszytowej 🙂
Oczywiście serdecznie gratuluję, powodzenia w przygotowaniach!
Podobają mi się takie dzienniki wieloletnie, plannery itp. ale u mnie się to nie sprawdzi. Wiele razy próbowałam prowadzić coś takiego, ale zawsze w pewnym momencie zapominałam o wypełnianiu, albo rezygnowałam. Niemniej pomysł i pamiątka super 🙂
Też tak zawsze miałam – jeszcze do niedawna można było znaleźć u mnie całe stosy starych kalendarzy – wszystkie w 95% puste 😉 Bullet Journal też prowadzę teraz dość nieregularnie, ale jakoś trzyma mnie on w ryzach. Na gotowe plannery się nawet nie porywam – wydam stówę i nic z tego nie będzie, poza ładnym widokiem.
Ostatni raz jak o nim czytałam, to chciałam założyć taki dziennik. Teraz chyba pora, by to zrobić 😉
No widzisz? Najwyższa pora się zmobilizować 🙂
fajny pomysł, jednak ja bym sie wkurzała swoją niesumiennością i go wyrzuciła 🙂
Mnie czasem zdarza się przez trzy dni nie wypełnić odpowiedzi, ale wtedy w minutę wszystko nadrabiam i wszystko leci swoim torem. Sumienność można w sobie dość łatwo wypracować 🙂
Pięknie się prezentuje 🙂 poczytam Twoje inne wpisy i może się skuszę 😉
Dziękuję. Mam nadzieję, że Ci się przyda 🙂
Mega fajny pomysł! Chyba skorzystam!:)
Skorzystaj koniecznie, zachęcam 🙂
Pomysl rewelacja! Troszke kojarzy mi sie z dziennikiem wdziecznosci! 🙂 A gdzie przechowujesz ten dziennik? Bo 5 lat, to baaaardzo baaardzo duzo papieru sie zbierze! Klaudia J
Ja prowadzę dziennik i kalendarz, to daje mi dużo korzyści organizacyjnych, ale przyznam że zainspirowałaś mnie tym pomysłem 🙂
Wow! Ciekawe! Czuję, że mnie ta wizja pociąga 🙂 Zapisuję posta 😉
Bardzo ciekawy pomysł, wcześniej o takim dzienniku nie słyszałam. Trochę przeraża mnie systematyczne, codzienne odpowiadanie na pytania, bo pewnie wypełniałbym hurtem cały miesiąc. Jak odczytujesz tą "podróż" dużo rzeczy zmieniło się u Ciebie przez te dwa lata?
Ja prowadzę coś podobnego od 1.01.2016 r. i tez odpowiadam na własne pytania, codziennie. Bardzo fajnie się czyta wpis z poprzedniego roku.
A mi z kolei nie podoba się ten sposób. Jest taki prymitywny. Uważam, że takie pojedyńcze zdania niewiele znaczą… Ja ostatnio zainspirowana "Nie porównuj się z innymi, ale do siebie z przeszłości", umknęło mi imię i nazwisko autorki cytatu.. zaczęłam prowadzić notesik, w którym zapisuje moje "trudne sytuacje" z przeszłości w zestawieniu z tym w co jestem teraz mądrzejsza. Tylko oczywiście nie uzupełniam go codziennie, tylko pod wpływem "świeżej myśli" 🙂