Co ze mnie zostało
Opowieść o świecie, w którym Ameryki zostały odcięte od reszty świata i w którym walczy się z istnieniem hybryd. Hybrydy to ludzie, którzy rodzą się z dwiema duszami uwięzionymi w jednym ciele i którzy jeszcze w dzieciństwie muszą się „ustalić” – dusza dominująca przejmuje wówczas całkowitą kontrolę nad ciałem, a druga znika. Czasem jednak coś idzie nie tak i do ustalenia nie dochodzi. Wtedy – pod pretekstem dalszych badań i „ratowania” dziecka – rząd przejmuje kontrolę nad małym obywatelem i umieszcza go w zakładzie zamkniętym. A ponieważ w narodzie pielęgnuje się lęk przed hybrydami, nikt tego nie kwestionuje. Bywają też przypadki, kiedy ludzie dorastają, nie przyznając się do tego, że w ich ciałach wciąż obecne są ich bliźniacze dusze. Tak właśnie wygląda życie Addie i Evy – nastolatek dzielących swoje lęki, swoje sny i marzenia. Nastolatek, które nawet przed rodziną nie mogą ujawnić, że wciąż są ze sobą połączone. Na zawsze. W jednym ciele.
Kiedy wydaje się, że w literaturze powiedziano już wszystko, że każdy motyw został przemielony na wszystkie możliwe sposoby, pojawia się taka debiutantka jak Kat Zhang i udowadnia, że w literaturze, szczególnie science fiction, jeszcze wiele można wymyślić. Oczywiście, motyw dwóch dusz w jednym ciele już poznaliśmy; dystopijną wizję odcięcia Ameryki od reszty świata – również. Mimo tego, w wizji Kat Zhang jest jakaś oryginalność, jest powiew świeżości i smak nowości. To przykład dobrej literatury dla młodzieży, która choć dzieje się w bliżej nieokreślonej przyszłości, ma zdumiewająco wiele wspólnego z problemami współczesnego świata.
Na przykład motyw hybryd – istot zwyczajnych i normalnych, a jednak „innych”. Tak jak dziś niektórzy lękają się obcych kultur, innego koloru skóry, odmiennego wyznania i światopoglądu, tak w przyszłym świecie u Kat Zhang lęk budzi to, co nieznane. Problem pogłębia się poprzez manipulacje z góry, poprzez rządową propagandę. Czy takie zjawisko naprawdę jest obce nam, współczesnym? Nie sądzę.
Największym dramatem jest jednak to, jak wygląda życie tych podzielonych dzieci i ich rodzin. Przez lata każda z dwu dusz dochodzi do głosu, daje się poznać, daje się kochać. Ma swój głos, swoją mimikę, swoje uczucia i pragnienia. Rodzice i rodzeństwo kochają je obie, muszą jednak z czasem przekonać je, by jedna zdominowała drugą, by jedna zaczęła istnieć samodzielnie, niejako zabijając tę drugą. Cholera, biorąc pod uwagę to, jakie więzi łączą bliźnięta, czyż nie jest to okrucieństwo najwyżej wagi? Coś potwornie poruszającego?
Nie podoba mi się, że można wymyślać takie rzeczy. Pomysł Kat Zhang naprawdę wstrząsa i rozdziera serce. Jeśli na podstawie tej książki powstanie kiedyś film, w kinach będą musieli zamontować podajniki z chusteczkami. Albo worki bokserskie, jeśli kogoś ten pomysł tak mocno zdenerwuje, jak mnie zdenerwował.
To niesamowite, że choć teoretycznie książka skierowana jest do młodzieży, doświadczyłam przy niej nawału aż tak silnych emocji. Cały ten dramatyzm i cała ta wizja naprawdę potrafią poruszyć. I stanowią bardzo mocny, choć momentami niedopracowany, punkt tej powieści.
Co się tyczy samej akcji, to bywa, że zamiast pędzić, zostaje ona wstrzymana przez wywody Evy – naszej narratorki. Trzeba przyznać, że wraz z Addie nie tworzą one zbyt udanej postaci. Ich kłótnie bywają infantylne, a zachowania mocno naiwne. Czasem miałam ochotę nimi wstrząsnąć, żeby ogarnęły się i użyły odrobiny rozumu, zamiast rzucać się w wir idiotycznych zdarzeń. Niestety, główna postać jest więc nieco słabszym elementem powieści Kat Zhang, ale też nie można powiedzieć, że jest źle. Młodzież może nawet nie zwróci na to uwagi, bo problemy i dylematy nastolatek będą im bliższe. Nie to co mnie, starej babie.
Do plusów
Co ze mnie zostało z pewnością należy zaliczyć wątek romantyczny. Ujawnia się on tutaj naprawdę w maleńkim stopniu – to pewnie dopiero zalążek większej historii, która rozwinie się w kolejnych tomach. Póki co – zachwycił mnie sam pomysł i udowodnienie, co naprawdę się liczy, kiedy do głosu dochodzą uczucia.
Fantastyczne jest to, że Kat Zhang debiutuje z przytupem i choć kieruje swoją powieść do młodzieży, potrafi przemycić w niej mocny, ważny i dojrzały przekaz. Jej książka porusza istotne społeczne zagadnienia, jest autentycznie poruszająca i otwarcie opowiada o najgorszego rodzaju dylematach moralnych. Jest przy tym dobrze, lekko napisana. Miewa słabsze punkty, ale absolutnie nie psują one lektury. Z niecierpliwością wypatrywać więc będę dalszego ciągu tej historii. Pole do popisu Kat Zhang pozostawiła sobie bardzo, bardzo szerokie.
Moja ocena: 8/10Książka przeczytana w ramach wyzwań:
’Dziecinnie’,
’Grunt to okładka’,
’Czytelnicze wyzwanie 2016′, (kategoria:
Książka, której akcja dzieje się w nieokreślonych czasach lub nieokreślonym miejscu i
’WielkoBukowe Wyzwanie 2016′ (kategoria:
Książka z gatunku, po który sięgasz sporadycznie).
Zaledwie kilka dni temu skończyłam czytać "Co ze mnie zostało" i zgadzam się w 100% z Twoją oceną. Jak na książkę młodzieżową jest wyjątkowo dojrzała i poruszająca. A sam pomysł jak dla mnie jest fenomenalny, mimo że z pozoru niezbyt oryginalny. Ważne społecznie tematy poruszane w książkach sci-fi to to, co lubię najbardziej. 😉 No i sama na dniach muszę napisać recenzję.
BTW polska okładka jest o niebo lepsza od oryginalnej.
Cieszę się, że zgadzamy 🙂 Nie tylko w kwestii książki, ale również w kwestii jej okładki. Czekam na recenzję!
No proszę, pomysł na fabułę jest fenomenalny! Ciekawa jestem, jak rozwinie się to dalej, naprawdę ciekawa propozycja!
Mnie też bardzo to ciekawi, mam nadzieję, że autorka nieco dokładniej opisze wymyślony przez siebie świat, bo tutaj tak naprawdę niewiele wiemy o tym, co się stało ze światem.
Moja przyjaciółka ma tę książkę, na pewno przeczytam, ale kiedy? Nie mam pojęcia XD
W takim razie życzę udanej lektury 🙂
Napisałabym, że chetnie przeczytam, ale zawsze tak piszę. No ale w sumie to dajesz recenzje naprawdę fajnych i ciekawych książek 🙂
Jejku, ale świetny motyw. Nie słyszałam o tej książce, ale chętnie bym ją przeczytała. Lubię takie młodzieżówki.