[KSIĄŻKA] Księżyc nad Bretanią, Nina George
Choć miałam już do czynienia z Niną George i jej wspaniałym Lawendowym pokojem, dopiero liczne pochwały wygłoszone przez Abi z kanału Wyznania Książkoholiczki, przekonały mnie do tego, by zainteresować się także Księżycem nad Bretanią. I cóż mogę teraz powiedzieć? Że był to jeden z najlepszych wyborów literackich w moim życiu? Pewnie tak, ale te słowa i tak nie oddadzą w pełni tego, jak bardzo wyjątkowa i jak fenomenalna jest to książka.
Na kartach Księżyca nad Bretanią poznajemy sześćdziesięcioletnią Marianne, która postanawia odebrać sobie życie. Po kilkudziesięciu latach nieszczęśliwego małżeństwa, z poczuciem beznadziei i braku sensu w czymkolwiek, bohaterka rzuca się z najstarszego paryskiego mostu i… zostaje uratowana. A ratunek ten całkowicie odmienia jej życie. Kobieta rozpoczyna wędrówkę, która pozwoli jej odkryć tę Mariannę, jakiej nie znała i o której istnieniu już dawno zapomniała.
Niesamowite jest to, jaką na kartach powieści przemianę przechodzi główna bohaterka. To fascynujące obserwować poczynania dojrzałej kobiety, która po raz pierwszy odkrywa, czym jest miłość, pasja, namiętność, bliskość drugiego człowieka, szczera radość, przyjaźń i oddanie. Która po raz pierwszy smakuje życie, podąża za głosem serca, wymyka się schematom i po prostu żyje. Żyje, czuje, doświadcza całą sobą i z pełną zachłannością chwyta to, co przez dziesięciolecia było poza zasięgiem jej rąk.
Niesamowite jest też to, że kiedy zmienia się Marianne, zmieniają się także ludzie w jej otoczeniu, a zaraz za nimi czytelnik. Po przeczytaniu tej powieści nie można pozbyć się wrażenia, że coś w nas zmieniła, coś po sobie pozostawiła. To niebywałe. To piękne!
O tym, że Nina George ma niezwykły talent pisarski, wiedziałam już po przeczytaniu Lawendowego pokoju. Niewielu jest autorów, którzy tworzą tak piękne metafory i tak plastyczne opisy. Niewielu, którzy potrafią zachwycić szlachetnością języka. Niewielu, których chce się raz za razem cytować. A ja Księżyc nad Bretanią usiałam kolorowymi zakładkami i nareszcie zmobilizowałam się do stworzenia zeszytu cytatów. Właśnie dzięki tej autorce. Właśnie dzięki tej niezwykłej powieści.
I nie dość, że prozę Niny George smakuje się zdanie po zdaniu, to jeszcze wyobraźnia podsunęła jej cudowną wielowątkową historię, która wywołuje przyspieszone bicie serca i oczarowuje. Główna bohaterka bywa irytująca, a niektóre ze zdarzeń mocno przygnębiają, ale ostatecznie Księżyc nad Bretanią okazuje się powieścią pokrzepiającą, niebanalną, piękną i zachwycającą. Taką, do której chętnie będzie się wracać i którą z całego serca będzie polecać się innym. Jeszcze nigdy, tak jak teraz, nie chciałam żyć pełnią życia, walczyć o siebie, kochać i oddychać. Dziękuję, Nino George!
A Wam polecam tę powieść z całego serca. I jeżeli macie w otoczeniu kobiety w nieszczęśliwych związkach, kobiety stale rezygnujące z siebie i uzależniające się od mężczyzn, kobiety, które straciły wiarę w sens istnienia – podarujcie im Księżyc nad Bretanią i cieszcie tym, że dzięki Wam zmienią swoje życie.
Moja ocena: 9,5/10
Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Pod hasłem’, ’Grunt to okładka’, ’Cztery pory roku’ oraz ’Czytelnicze wyzwanie 2016′.
]]>Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Pod hasłem’, ’Grunt to okładka’, ’Cztery pory roku’ oraz ’Czytelnicze wyzwanie 2016′.
Prawie maksymalna ocena, to chyba wiele znaczy dla potencjalnych czytelników książki!
Mam taką nadzieję 🙂
Muszę dopisać do mojej listy książek, które chcę przeczytać 🙂
Polecam, mam nadzieję, że Ci się spodoba 🙂
Kolejka książek do przeczytania ciągle rośnie, a doba wciąż za krótka 🙁
Znam ten ból 🙂
Książkę miałam niedawno kupić, bo była w promocji za 9,90, a i tak wcześniej opis mnie zainteresował. Jednak nie byłam do końca przekonana i wybrałam inne pozycje.
Gdyby było odwrotnie i wcześniej trafiłabym na Twoją opinię i teraz miała ją kupić to na pewno bym się nie wahała. Co więcej, jeśli następnym razem będę robiła jakieś zakupy książkowe on-line to na pewno ją kupię nawet w cenie regularnej.
Pięknie o niej napisałaś, wcześniej bałam się chyba, że przemyślenia bohaterki będą zbyt metafizyczne… ale teraz się nie boję. Nawet jeśli takie są, to skoro piszesz, że książka wywołuje w czytelniku trwały ślad to warto.
Muszę Ci jeszcze powiedzieć, że moja mama w styczniu skończy 60 lat, a w lutym tego roku spotkała miłość swojego życia. Zakochała się dosłownie od pierwszego wejrzenia! Co więcej jej wybranek jest Austriakiem i musiała szybko nauczyć się języka, którego wcześniej nie znała. Czego to miłość nie może… nauczyła się w miesiąc! Teraz pokonując odległość, barierę językową, doświadczenie życiowe, "inwentarz rodzinny" i wszystkie inne zobowiązania ułożyli sobie życie na dwa domy. Miesiąc w Polsce, miesiąc w Austrii. Cieszę się razem z nią. Mama odmłodniała o 10 lat, bez przerwy się uśmiecha, jest naprawdę szczęśliwa. Tak się to fajnie złożyło, że we wrześniu przeszła na emeryturę i może sobie pozwolić na takie wojaże 🙂 Może Amor czekał specjalnie na tę chwilę?
Tak przy okazji, to czy pamiętasz, że zgłosiłaś się do wyzwania Cztery Pory Roku? Ta książka pasuje do lata, więc jeśli nie odpuściłaś to możesz ją zgłosić, a także poprzednie lektury jeśli pasują.
Jejku, ale to optymistyczne, co napisałaś! Ogromnie cieszą mnie takie pozytywne historie dojrzałych ludzi. Mam nadzieję, że będzie im się szczęściło przez długi, długi czas. Mamie gratuluję odwagi i tego, że nie wahała się przekraczać barier. To naprawdę cudowne!
Mam nadzieję, że obie kiedyś przeczytacie tę książkę, naprawdę warto.
PS Co do wyzwania, nawet miałam dodać ten tytuł, ale bałam się, że uznasz ten widok za niezbyt letni 😉
Tu akurat chodzi o morze na okładce, które choć nie "wakacyjne" to do kategorii pasuje 🙂
Moja mama to naprawdę fajna kobieta, podziwiam w niej nie tylko odwagę, ale i inteligencję, zmysł organizacyjny, takt i wiele innych…
Ostatnio miałam okazję ją przeczytać i bardzo mi się podobała 🙂 Co prawda czasem nie podobało mi się zachowanie Marianne, ale całkowicie ją rozumiałam. Polecam każdemu z całego serca.
Pozdrawiam,
isareadsbooks.blogspot.com
O tak, mnie też czasem irytowała – nie lubię takiego telenowelowego miotania się. Ale z drugiej strony, po tym co przechodziła przez lata, było to całkiem zrozumiałe.
Mam Lawendowy pokój na półce i jakoś przestałam go czytać… Ale pewnie za niedlugo to zmienię i mam nadzieję przeczytać i Księżyc nad Bretanią 🙂
Z chęcią wypożyczę tą książkę w bibliotece 🙂
Lubię taki typ książek 🙂
Zapraszam http://natalie-forever.blogspot.com/2016/07/francuska-glinka-czerwona_28.html
A mnie Lawendowy pokój tak znudził, że stwierdziłam, że zabijcie a po tę nie sięgnę, chociaż tak o niej piszesz…. no ale Tobie Lawendowy się podobał. I znowu jestem w rozkroku
Wiesz, chyba wspominałam w recenzji Lawendowego, że sposób pisania jest momentami przyciężki i nużący 🙂 Tutaj jest sporo lżej.
Chętnie przeczytam. Kiedy Ty polecasz jakąś książkę, to zawsze okazuje się naprawdę dobra 🙂
Pozdrawiam, Natalia
Lawendowy pokój wspominam bardzo dobrze, a ten tytuł ku pokrzepieniu serc na pewno poszukam 🙂