||

Jak wyglądał Londyn w czasach Sherlocka Holmesa?

Odkąd przed czterema laty przeczytałam Paryż. Miasto sztuki i miłości w czasach belle époque Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk i Marty Orzeszyny, niecierpliwie wyczekiwałam aż wśród publikacji poświęconych wielkim miastom pojawi się także Londyn. Przez te lata zachwycałam się książkami o Berlinie w szalonych latach dwudziestych, zbuntowanym Nowym Jorku, Warszawie – perle Północy i nareszcie doczekałam się swojego ukochanego Londynu. Otwierając przesyłkę aż zapiszczałam z radości. A potem przyszło rozczarowanie…

Wydawnictwo: PWNRok wydania: 2016 • Stron: 288

O książce Krystyny Kaplan można powiedzieć wiele dobrego, ale te jej zalety wiążą się przede wszystkim z formą, jaką ma cała ta seria. Bo tym, co zachwyca jest gruba oprawa, piękne wydanie, ogrom zdjęć i skanów. Forma to jednak tylko otoczka, książka powinna bronić się przede wszystkim treścią a nie opakowaniem. I tutaj z tą treścią nie jest dobrze. Pierwszym, co razi jest dość nietrafiony tytuł. Oczywiście, przyciąga on uwagę i jest chwytliwy, ale tych wątków sherlockowych mamy w książce tak niewiele, że niesmaczne jest nawiązywanie do nich aż w tytule. Ale o ile jeszcze dałoby się dla tego zabiegu znaleźć uzasadnienie, o tyle nie do końca rozumiem sens powstania tej książki. Bo na tle pozostałych miast przedstawionych w tej serii stolica Wielkiej Brytanii wypada bardzo marnie.
Londyn w czasach Sherlocka Holmesa to zlepek faktów, anegdot, niepowiązanych ze sobą ciekawostek. Oczywiście, można się z tego zlepka czegoś dowiedzieć, jeśli nigdy nie interesowało się Londynem, ale ci, którzy o mieście już gdzieś czytali, nie znajdą tutaj dla siebie niczego nowego. Sam schemat tej publikacji zresztą nie przekonuje, bo taka „zlepkowata” forma świetnie sprawdzi się na prezentacji w szkole, ale od książki (w dodatku kosztującej 89zł) należy wymagać dużo, dużo więcej. Największą zbrodnią publikacji Krystyny Kaplan jest jednak jej miałkość. Bardzo rozczarowuje rozdział poświęcony literaturze, który w większości zajmują nudne encyklopedyczne biogramy wybranych postaci. Zresztą w całej tej książce dostrzec można taki schemat – nudny biogram + parę banałów + sporo treści zaczerpniętych z innych źródeł. Ani to wartościowe, ani zachwycające, a samego Londynu tak naprawdę w tym wszystkim niewiele. Nie jest to udana książka. Żałuję, bo tak wspaniałe i tak barwne miasto zasługuje na to, by przedstawić je godnie i ciekawie. Tymczasem mam poczucie, że przez wiele tygodni męczyłam się z lekturą książki, która tak naprawdę ma niewiele treści, a dodatkowo wygląda na zlepek anegdotek zerżniętych z innych źródeł i zebranych w dość marną całość. Nie, dziękuję. Nie polecam. Moja ocena: 2/10
]]>

20 komentarzy

  1. Dzięki za post! Jestem żywym miłośnikiem Sherlock'a, więc gdyby nie Ty, pewnie skusiłbym się na przeczytanie tej pozycji… Ale jak widać, tytuł deko przesadzony skoro odniesień do powieści jest tyle co nic. Także dzięki!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *