Londyn we krwi, James Craig
Oryginał: London Calling
Wydawnictwo: Akurat
Rok wydania: 2013
Stron: 336
Gatunek: kryminał
Premiera: 29/05/2013
„Londyn we krwi” stanowi wstęp do cyklu powieści poświęconych inspektorowi Johnowi Carlyle’owi – typowemu przedstawicielowi brytyjskiej policji. Co można o nim powiedzieć na pewno to to, że niespecjalnie wyróżnia się na tle podobnych sobie bohaterów. W środowisku darzony jest raczej respektem aniżeli sympatią, posiada wiele mrocznych tajemnic i brudnych kart w życiorysie, lubi dobrze zjeść i wypić, nigdy nie ma czasu dla żony, za to chętnie ogląda się za spódniczkami. Normalka. Tym, co może wyróżniać go na tle innych znanych z literatury gliniarzy jest z pewnością jego łagodny charakter, unikanie przemocy czy broni i – choć nie dostrzegają tego jego współtowarzysze – nieprzeciętne poczucie humoru. To jeden z tych głównych bohaterów kryminalnych serii, którego z pewnością polubi znakomita większość czytelników.
Drugiego, nie mniej ważnego bohatera również nie sposób nie polubić. A przynajmniej – nie sposób się nim nie zachwycić. Mowa tu o Londynie – szalenie istotnym elemencie spajającym tę historię. Londyn Jamesa Craiga jest niemym świadkiem szeregu społecznych zmian, fali zbrodni i nienawiści oraz masy mniej lub bardziej szokujących zdarzeń. To w jego dziejach zapisane zostają i strach, i zło, i łzy, i zjednoczenie, i wzajemna nienawiść. James Craig w swej opowieści wybiega w daleką przeszłość, choć tak naprawdę najbardziej znaczące wydarzenia, jakie rozgrywają się na kartach jego powieści, dotyczą ostatnich trzech dekad. Dlatego też raz żyjemy współczesnym pasmem brutalnych zbrodni czy politycznymi rozgrywkami dnia dzisiejszego, innym zaś razem poznajemy Johna Carlyle’a, jego sprzymierzeńców i wrogów jako ludzi młodych, żyjących gdzieś w połowie lat osiemdziesiątych.
„Londyn we krwi” trudno zamknąć w sztywnych ramach, niełatwo wskazać wiodące w nim kierunki, bowiem autor stara się kryminał ten uczynić nieprzeciętnym, wielowymiarowym i interesującym na wielu płaszczyznach. W swej niejednoznaczności sięga on do takich dziedzin jak polityka i nauka, filozofia i socjologia czy sama kryminalistyka. To ciekawy miszmasz, który nie pozwala się nudzić i nieustannie trzyma czytelnika w napięciu, ale też warto powiedzieć, że przy całej tej palecie nawiązań i powiązań, coraz bledszy staje się sam naczelny wątek, czyli kwestia śledztwa i pasma brutalnych zbrodni, dotykających byłych członków elitarnego Merrion Club.
James Craig w ramach literackiego debiutu otworzył przed miłośnikami powieści z dreszczykiem drzwi do świata pełnego okrucieństwa i obłudy. Świata, w którym królują układy, w którym leje się krew i w którym żyją wielobarwni, trudni do zaszufladkowania bohaterowie. „Londyn we krwi” to pełnokrwisty, mroczny, niezwykle męski i mocny kryminał, który przyciąga niejednoznacznością i wielowątkowością. James Craig nie unika kontrowersyjnych tematów, nie boi się epatować erotyzmem i brutalnością, doskonale radzi sobie z kreowaniem interesujących postaci i tętniących życiem, przyciągających uwagę miejsc, a do tego nawet językowo i warsztatowo ma do zaoferowania więcej niż niejeden bardziej doświadczony kolega po fachu. Kilka niedomówień i niejasnych powiązań uważam za zrozumiałe w przypadku debiutu. Wam polecam sięgnięcie po „Londyn we krwi”, a sama wypatrywać będę kolejnych tomów przygód Johna Carlyle’a i jego… polskiego towarzysza.
Moja ocena: 8,5/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Akurat.
Obejrzyjcie koniecznie:
Oryginalny tytuł kojarzy mi się z kawałkiem The Clash 🙂 A książka… omnomnomnom! Bardzo, bardzo chętnie przeczytam. Swoją drogą pierwsze słyszę o wydawnictwie Akurat. Chętnie się z nim bliżej zapoznam przez tę książkę, a polskich akcentów nigdy za wiele 🙂 Dopisuję do listy!
Już w Twoich zapowiedziach wypatrzyłam tę książkę, ale po takiej recenzji grzechem byłoby jej nie przeczytać, a tym bardziej, że akcja dzieje się w moim ukochanym Londynie. 🙂
Ja co prawda nie jestem fanką kryminałów, ale może podsunęłabym mojej rodzicielce?
Niemniej przerażają mnie te nawiązania i rozmycie wątku, bo niby nie przeszkadzają jej opisy posiłków u Lackberg, ale jak będzie, gdy pojawi się kryminalistyka czy filozofia?
Może ktoś, kto czytał tę książkę i choćby trylogię Larssona czy sagę Lackberg (bo nie widziałam, abyś ty czytała którekolwiek z nich), pokusiłby się o porównanie? Nie lubię, gdy prezenty się nie sprawdzają, a jak pisałam, ja z kryminałami nie jestem za pan brat 🙁
No niestety, próbowałam trzy razy podejść do Larssona i nic z tego nie wyszło. Chyba się nie polubimy 🙁
Zaintrygowałaś mnie tą książką. Chętnie bym ją przeczytała 🙂
Z radością witam każdy dobry kryminał na rynku, więc i obok tej powieści na pewno nie przejdę obojętnie.
Cieszy fakt, że autorowi udało uniknąć się schematyczności, co w tym gatunku wcale nie jest prostą sprawą. Obawiałam się, że i fabuła i bohater będą tuzinkowi i sztampowi, ale widzę, że się myliłam – bardzo chętnie dałabym szansę temu debiutantowi, lubię dobrze napisane kryminały – a tu na dodatek ten polski akcent!
Pozdrawiam serdecznie:)
Uwielbiam, kiedy debiuty są interesujące i naprawdę dobre. "Londyn we krwi", to książka, która gatunkowo mogłaby mi przypaść do gustu. Szkoda trochę, że przedstawione wydarzenia odbiegają nieco od wytyczonego szlaku, niemniej jednak, może być to naprawdę ciekawa, wielowymiarowa historia. 😉
Pozdrawiam,
Klaudyna
Bardzo podobne odczucia co do debiutów, które zawarłaś we wstępie, ja mam po przeczytaniu "Terapii" Fitzka 🙂 Dobrze, że są pisarze, którzy od samego początku mają świetne pióro!
Lubię kryminały, ten brzmi ciekawie, trochę mnie ta "lejąca się krew" i brutalność odstrasza, ale myślę, że jak spotkam to nie odmówię.
Być może się skuszę, choć określenie "męski" kryminał trochę mnie zniechęca. ZObaczymy – jak trafię na tą powieść w jakiejś bibliotece, to może przeczytam. 🙂
Nie wiem, czy zauważysz ten komentarz, jednak muszę go napisać, ponieważ przeczytałam tę książkę z Twojego polecenia i ani odrobinę się na niej nie zawiodłam. Świetny, mocny kryminał, czegoś takiego potrzebowałam. Dzięki!