Lucy (2014)
Lucy
reż. L. Besson • Francja, 2014
Luc Besson. Twórca, którego trudno mi zrozumieć, ale z którym lubię zmierzyć się raz na jakiś czas. Tym razem w podwójnej roli – reżysera i scenarzysty. A wraz z nim zjawiskowa Scarlett Johansson, której podziwianie na ekranie jest prawdziwą przyjemnością. I Morgan Freeman, którego bardzo sobie cenię. Ta trójka to naprawdę niezłe połączenie, ale efekt ich pracy – Lucy – nie do końca przekonuje. A przynajmniej stanowi naprawdę spore wyzwanie dla widza…
O najnowszym dziele Bessona mówiono wiele latem tego roku. Recenzenci prześcigali się w krytycznych opiniach, zaś fani dyskutowali o coraz gorszej formie swojego mistrza. Wszystko to sprawiło, że z dość dużą dozą niepewności podchodziłam do Lucy, mając również w pamięci raczej średnie wrażenia, jakie robiły na mnie poprzednie obrazy Francuza. Być może to dzięki nisko zawieszonej poprzeczce nie rozczarowałam się tym filmem. Lucy to przykład kina niebanalnego i interesującego, które na długo zapadnie w mojej pamięci.
Choć oczywiście idealnie być nie mogło…
Do organizmu studiującej na Tajwanie Lucy przedostaje się ogromna dawka nowo stworzonego narkotyku. W efekcie dziewczyna zupełnie przypadkowo staje się pierwszą na świecie istotą, która ma możliwość w pełni wykorzystać potencjał swojego mózgu. To, jak sobie z tym poradzi i jak wykorzysta zdobytą wiedzę i nowe umiejętności, ma wpłynąć na losy całego świata. Jest to mocna teoria przedstawiona w zaskakującej formie… W tym momencie akcja filmu zaczyna pędzić na złamanie karku – błyskawicznie przeskakujące obrazy, pędzące samochody, tryskająca krew. To robi wrażenie i nie pozwala oderwać się od ekranu. Do samej wizji Bessona podchodzić należy jednak z dystansem. Lucy jest obrazem pełnym nielogiczności i absurdów, przez co przez większość seansu na mej twarzy formował się kpiarski uśmieszek. Nie jestem miłośniczką przesady w sci-fi, ale i tak wydaje się, że Francuz celowo postanowił zagrać w kotka i myszkę z odbiorcą. Dlatego właśnie stworzył dzieło tak niejednoznaczne, przerysowane i – w pewnym stopniu – kontrowersyjne. Lucy wzbudza wielkie emocje i skłania do licznych dyskusji – to wielki sukces Bessona-wizjonera i prowokatora.
Aktorsko Lucy wypada znakomicie – przekonują zarówno kreacje pierwszo- i drugoplanowe, jak i epizodyczne. Jedynie do postaci wykreowanej przez Freemana można mieć zastrzeżenia. Smętne monologi profesora Normana zamiast fascynować – nudzą. W dodatku sam pomysł na przedstawienie kluczowych dla całej historii teorii w formie wykładów starzejącego się naukowca wydaje się mocno nietrafiony – zbyt banalny na tle pozostałych rozwiązań fabularnych zaproponowanych przez Bessona. Jeżeli lubicie kino udziwnione i mocno specyficzne, w którym akcja ani na moment nie ustaje, z pewnością polubicie Lucy. Nie jest to film, który poleciłabym każdemu, ale warto się z nim zmierzyć. Twórca legendarnego Leona zawodowca może nie jest już w najwyższej w formie, ale wciąż ma pomysł na to, jak poruszyć widza. Moja ocena: 6,5/10
]]>Źródło: imdb.com, Jessica Forde – © Universal Pictures |
Do organizmu studiującej na Tajwanie Lucy przedostaje się ogromna dawka nowo stworzonego narkotyku. W efekcie dziewczyna zupełnie przypadkowo staje się pierwszą na świecie istotą, która ma możliwość w pełni wykorzystać potencjał swojego mózgu. To, jak sobie z tym poradzi i jak wykorzysta zdobytą wiedzę i nowe umiejętności, ma wpłynąć na losy całego świata. Jest to mocna teoria przedstawiona w zaskakującej formie… W tym momencie akcja filmu zaczyna pędzić na złamanie karku – błyskawicznie przeskakujące obrazy, pędzące samochody, tryskająca krew. To robi wrażenie i nie pozwala oderwać się od ekranu. Do samej wizji Bessona podchodzić należy jednak z dystansem. Lucy jest obrazem pełnym nielogiczności i absurdów, przez co przez większość seansu na mej twarzy formował się kpiarski uśmieszek. Nie jestem miłośniczką przesady w sci-fi, ale i tak wydaje się, że Francuz celowo postanowił zagrać w kotka i myszkę z odbiorcą. Dlatego właśnie stworzył dzieło tak niejednoznaczne, przerysowane i – w pewnym stopniu – kontrowersyjne. Lucy wzbudza wielkie emocje i skłania do licznych dyskusji – to wielki sukces Bessona-wizjonera i prowokatora.
Źródło: imdb.com, Jessica Forde – © 2014 – Universal Pictures |
Aktorsko Lucy wypada znakomicie – przekonują zarówno kreacje pierwszo- i drugoplanowe, jak i epizodyczne. Jedynie do postaci wykreowanej przez Freemana można mieć zastrzeżenia. Smętne monologi profesora Normana zamiast fascynować – nudzą. W dodatku sam pomysł na przedstawienie kluczowych dla całej historii teorii w formie wykładów starzejącego się naukowca wydaje się mocno nietrafiony – zbyt banalny na tle pozostałych rozwiązań fabularnych zaproponowanych przez Bessona. Jeżeli lubicie kino udziwnione i mocno specyficzne, w którym akcja ani na moment nie ustaje, z pewnością polubicie Lucy. Nie jest to film, który poleciłabym każdemu, ale warto się z nim zmierzyć. Twórca legendarnego Leona zawodowca może nie jest już w najwyższej w formie, ale wciąż ma pomysł na to, jak poruszyć widza. Moja ocena: 6,5/10
Mnie się ten film bardzo, ale to bardzo podobał. Ta teoria z czasem zaważyła na mojej ocenie i mimo dziur w fabule nie mogłam "Lucy" znielubić 😀
Dokładnie. Jest w tym filmie coś, co sprawia, że ignoruje się te nielogiczności i braki… 🙂
Mnie film średnio się podobał, mam mieszane odczucia. Nie poleciłabym raczej.
Nie wiem czy oglądałaś film Jesteś Bogiem, czytając Twój tekst ten film przeszedł mi na myśl – z tym, że ten akurat o którym piszę zrobił na mnie dobre wrażenie. Polecam jeśli jeszcze nie widziałaś.
Nie, jeszcze nie znam, ale czytałam wiele opinii, że przedstawia podobny temat, a jest dużo lepszy.
Obejrzałam go mniej więcej tydzień temu i niestety mi się nie podobał. Mimo szybkiej akcji często się nudziłam, przez większą część seansu miałam minę "co tu się dzieje". Za dużo, zbyt niedokładnie, taki ciężkostrawny koktajl filmowy. Nie dla mnie, ale miałam go w planach, więc obejrzałam. 🙂
Nielogicznosci najlepiej podsumowuja ten film, jest na maksa naciagany, a przez to stracil moje zainteresowanie.
Jak ujrzałam zwiastun od razu mnie zaciekawił i wybrałam się do kina. Przyznam, że film nie był łatwy, momentami właśnie taki przerysowany jak wspomniałaś, ale muszę przyznać, że również i zabawny – aż cała sala się śmiała. Z takich błahych rzeczy to w pamięci mi zapadły te urywki niczym z przyrodniczych filmów – ciekawa koncepcja, by oddać pęd i jakby istotę tego co się dzieje 🙂
Już dawno miałam obejrzeć i ciągle zapominałam. Ale również podchodzę do tego filmu dość sceptycznie. Na pewno nie nastawiam się na coś niesamowitego, ale sam pomysł na fabułę mi się podoba.
Widziałam jakiś czas temu i bardzo podobał mi się ten film 😀
Odnoszę wrażenie, że ostatnio każdy ogląda ten film. Ja również zaliczam się do tej grupy.