Miłość pisana na maszynie, Alison Atlee
Miłość pisana na maszynie, Alison Atlee
Oryginał: The Typewriter Girl
Wydawnictwo: Imprint
Rok wydania: 2014
Stron: 456
Gatunek: społeczno-obyczajowa, romans
Napisane z rozmachem powieści osadzone w dziewiętnastowiecznej Anglii od zawsze przyciągały mnie i kusiły. Nie mogłam zatem przejść obojętnie obok dzieła Alison Atlee, które uwodzi wspaniałą okładką oraz intrygującym opisem. Teraz, kiedy lekturę Miłości pisanej na maszynie mam już za sobą, mogę jedynie podzielić się westchnieniami i wieloma pochwałami. Miałam co do tej powieści pewne wątpliwości, ale teraz zostały one już rozwiane…
Wbrew moim obawom, Miłość pisana na maszynie nie okazała się banalnym romansidłem, a główną bohaterką nie uczyniono świętobliwej panienki z dobrego domu, nerwowo poprawiającej poły spódnicy w towarzystwie mężczyzn. Betsey Dobson to – mówiąc dosadnie – kobieta z jajami, zaś jej historia okazuje się feministyczną opowieścią wyłamującą się z wszelakich schematów.
Przygody naszej wyjątkowej bohaterki miejscami trącą jednak nieco sztampowością. Przepychanki słowne między kochankami i cała fala nieporozumień i dziwacznych zdarzeń przywołują na myśl perypetie znane z miałkich telenowel, co może odrobinę zniechęcać i nużyć, ale nietuzinkowy charakterek Betsey zdecydowanie ratuje sytuację i sprawia, że Miłość pisana na maszynie okazuje się lekturą absolutnie wyjątkową i niesamowicie pochłaniającą.
No bo wyobraźcie to sobie – wiktoriańska Anglia, eleganckie panie i dumni panowie, proszone herbatki i społeczne elity, piękne wnętrza i niesamowite zadęcie. W środku tego wszystkiego kobieta o groźnym spojrzeniu, zawzięta i uparta, nie wahająca się rzucić przekleństwa w towarzystwie, nie wahająca się przeciwstawić męskiej dominacji. Kobieta z charakterem, kobieta nieprzejednana i nieokrzesana. Takich postaci nie ma wiele i zapewniam Was – z Betsey Dobson nudzić się nie będziecie!
Alison Atlee stworzyła intrygującą powieść, w której na piedestale stawia niezależną, charakterną i ambitną młodą kobietę, która na swój sposób walczy z męską dominacją w czasach, w których płeć piękną umieszczano między gromadkami dzieci i stosami garów, i w których kobiety głosu nie miały. Betsey Dobson głos ma, nie dba o konwenanse i nie waha się walczyć o swoje. Na pewnych polach wciąż dostosowuje się do mężczyzn, ale wydaje się, że wiąże się to z jej przekonaniami i własnymi wyborami, nie zaś z narzucaną przez innych wolą. Jest w tej opowieści drugie dno, jest też wiele kwestii, które warto poddać refleksji. To też sprawia, że Miłość pisana na maszynie nabiera charakteru i staje się czymś więcej niż tylko dającą rozrywkę opowiastką na długie zimowe wieczory. Warto się nad nią pochylić, warto się nad nią zastanowić. To jedna z tych powieści, o których długo się rozmyśla i do których z przyjemnością wraca się po latach.
Moja ocena: 8/10
Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Czytam literaturę amerykańską’ oraz ’Książkowe podróże’.
]]>Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Czytam literaturę amerykańską’ oraz ’Książkowe podróże’.
Pierwszy raz słyszę o tej książce, ale skoro Twoja opinia jest taka pozytywna, to pewnie się za nią kiedyś zabiorę! 🙂
Ja tak samo. Ale fabuła mnie bardzo interesuje. A opisywane czasy jeszcze bardziej przyciągają 🙂
Magdo,
mam podobnie, uwielbiam ten czas w literaturze 🙂
Ja nie tylko mam słabość do wiktoriańskiej Anglii, ale w ogóle do Anglii, w jakimkolwiek czasookresie. Ian McEwan zachwycał mnie w około wojennej "Pokucie" i "Plaży Chesil" z lat '60. Poruszyła mnie "Wysepka" Andrea Levy, której akcja toczy się w latach '40 XIX wieku. "Okruchy życia" Kazuo Ishiguro ukazały mi w pełni cechy społeczeństwa brytyjskiego. Oczywiście te tytuły to tylko cząstka wszystkich przeczytanych przeze mnie lektur, które w mniejszym lub większym stopniu dotyczą Anglii.
Myślę, że "Miłość pisana na maszynie" wkomponuje się ładnie w tą moją kolekcję 🙂
Mam tak samo jak Ty – dla mnie Anglia jako całokształt jest fascynująca – literatura, architektura, przyroda, sport – wszystko jest tam doskonałe i fascynujące. Odwiedzenie tego kraju to moje największe marzenie.
Też nie słyszałam o tej książce, ale będę o niej pamiętać . Bardzo podoba mi się też okładka.
Byłam zainteresowana tą książką, potem mój zapał ostudziła jedna z recenzji. Twoje słowa a właściwie charakterek Betsey i wiktoriańska Anglia sprawiły, ze z powrotem mam ochotę przeczytać książkę 🙂
Brzmi ciekawie. Swoją drogą, zawsze jak czytam taką książkę/recenzję, to wydaje mi się, że kiedyś kobietom było łatwiej wybić się z tej "sztampowości" niż dziś… 😉 Chętnie poczytam.
https://booklovinbypas.wordpress.com/
Te sztywne ramy i ktoś, kto pragnie wyjść poza nie – zapowiada się ciekawie 🙂 Gdy wspomniałaś o tej sztampowości, to ciekawa była co jednak wyróżnia ten tytuł – charakterna bohaterka rzeczywiście może być dużym atutem powieści 🙂
Ja miałam podobnie w przypadku "Niebieskiego zamku" L.M. Montgomery. Wydawać się mogło, że to powieść dla nastolatek, a z bohaterki niezła zadziora była, zaklnąć i odszczeknąć potrafiła, a i sama fabuła niczego sobie.
ps. Masz rację – okładka przyjemna dla oka.