Najważniejsza chwila w sportowym życiu…
Dwadzieścia kilka lat na stadionie.
Mecze. Treningi. Sparingi. Turnieje.
Pula pięknych wspomnień z tych wszystkich chwil jest ogromna i niezwykle ciężkim zadaniem jest wybranie tego jednego momentu, który byłby najważniejszym.
Ale znalazłam takowy.
25 kwietnia 2010r.
Włókniarz Częstochowa – Polonia Bydgoszcz
Że dramatyczne spotkanie, że niesamowite emocje, że walka do upadłego – to wiedzą wszyscy, którzy kochają ten sport. Niewielu ma jednak pojęcie, jak wielkie znaczenie miały tamte chwile dla mnie i dla mojej rodziny. Oto bowiem właśnie 25 kwietnia 2010 roku pierwsze chwile na żużlowym stadionie przeżył mój – mający wówczas prawie trzy lata – bratanek.
Gdyby zapytać go o wspomnienie z tamtych chwil, odpowie „głośno było”. Potem uśmiechnie się i opowie o maszynach, o panach w kaskach, o kolorowych papierkach, o dziadku, cioci i tacie, z którymi przeżył te chwile. Opowie o tym, jak lubi żużel i niepowtarzalną atmosferę stadionu. Zapewni też, że już zawsze będzie kochał speedway. Bo miłość do czarnego sportu ma we krwi. Bo miłość do czarnego sportu rozkwita w nim od maleńkości.
Te pierwsze wspólne chwile na stadionie już na zawsze pozostaną zarówno w pamięci mojej, mego taty, jak i tego małego człowieka, który też kiedyś zabierze swoje dziecko na mecz i pokaże mu żużlowy świat, w którym wspólnie żyjemy.
Tradycja. Miłość. Jedność. Braterstwo.
Wiara. Nadzieja. Honorowość.
Zjednoczenie w sporcie krzewi w człowieku najważniejsze wartości. Dlatego wspólne chwile spędzone z małym kibicem są dla mnie tak ważne. Chcę, by doświadczył tych samych uczuć i emocji, jakich ja doświadczyłam dzięki tacie, który kiedyś zaszczepił we mnie miłość do żużla. Chcę, byśmy razem przeżywali piękne momenty na stadionie. Bo dla mnie stadion stał się drugim domem. A biało-zielona brać jest już rodziną. Jakże więc mogłoby w niej zabraknąć najbliższej mi osoby?
Od małego na całego!
I Siostrzeństwo!
Tak jest 🙂
Pięknie napisane! 🙂
Prosto z serca 🙂 Dziękuję!
Uczucia, emocje… wiedziałam, że tak będzie!
A od razu po przeczytaniu pomyślałam sobie o moim młodszym bracie. Jak na razie niestety na mecze nie jeździmy, bo nie mamy kiedy i jak, ale ostatnio podczas oglądania jednej transmisji w telewizji z tatą byliśmy (pozytywnie) zaskoczeni, kiedy sam zapatrzył się w telewizor. Teraz tylko pozostaje nam mieć nadzieję, że to jakoś przejdzie w genach i również będzie takim sportowcem jak tata i ja zarówno w "uprawianiu" sportu, jak i w kibicowaniu. 🙂
Oj, oby tak dalej! Mój [bratanek] też regularnie ogląda ze mną mecze Manchesteru, przy czym muszę go czasem szantażować, żeby nie kibicował niebieskim [jego ulubiony kolor] 🙂 Lubi też zerknąć na Formułę 1 i wspomniany wyżej żużel, oczywiście.
Mam podobne nadzieje – chciałabym, aby to wszystko szło dalej w genach. Jeżeli się uda, to moje ewentualne dziecko szybko zostanie mistrzem piłki, bo i ja i Marcin jesteśmy okrutnie zdolni w tym zakresie.
A ja mam pytanie takie troszkę z innej bajki: czy szanowna autorka interesuje się może siatkówką (w wydaniu reprezentacyjnym bądź klubowym)? Bo ja jak najbardziej, a miło byłoby poczytać coś na ten temat. Zwłaszcza, że szanowna autorka pisze w sposób zdecydowanie przyjazny 😉 Do żużla jakoś osobiście nigdy nie potrafiłem się przekonać (a szkoda, bo sukcesy w tej dziedzinie mamy niemałe!), ale kto wie, może to się jeszcze zmieni 😉
Jasne, że interesuję się siatkówką – choć przede wszystkim w wydaniu klubowym, kibicując AZSowi Częstochowa. Reprezentacyjne podboje również często podziwiam, ale z mniejszym zaangażowaniem 🙂
W takim razie wygląda na to, że częściej będę odwiedzał tego bloga! 🙂 Nawet pomimo faktu, że osobiście wolę ekipę z Kędzierzyna-Koźla, a więc jednego z głównych ligowych rywali 😉
Pamiętam dawne wspaniałe pojedynki z Kędzierzynem, kiedy na halę szło się trzy godziny wcześniej, a i tak zostawało jedynie miejsce na schodach. Coś pięknego!