Nexus, Ramez Naam
Oryginał: Nexus
Wydawnictwo: Drageus
Rok wydania: 2013
Stron: 454
Gatunek: science fiction
Ramez Naam przy okazji swego literackiego debiutu zaprezentował światu powieść, do której pasuje jedno szczególne określenie – i m p o n u j ą c a. W swej wizji wybiega on kilka dekad naprzód, opowiadając o świecie niesamowitych technologii i odkryć naukowych, gdzie dzięki tajemniczemu nanonarkotykowi ludzkie umysły mogą komunikować się i wzajemnie na siebie oddziaływać. Brzmi interesująco, prawda? Ale jednocześnie wizja Naama potrafi porządnie przerazić i wprawić w zdumienie. Jest tak okrutnie prawdziwa, tak strasznie prawdopodobna, że po lekturze w umyśle czytelnika może pozostać uczucie prawdziwego strachu. Bo choć opisane w powieści technologie mogą wydawać się fascynujące i jak najbardziej pożądane, to kiedy dostęp do nich uzyskają nieodpowiedni ludzie, tragedia może pojawić się na wyciągnięcie ręki.
Alfred Hitchcock mawiał, że film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć. W Nexusie, choć to książka, nie film, przykazanie to spełnione zostaje w stu procentach. Ta pełna napięcia, intryg i zagadek książka w żadnych fragmencie nie nudzi, bo pierwsza bomba wybucha już na samym początku, pociągając za sobą kilkaset kolejnych eksplozji. I tak do końca, rozdział po rozdziale, strona po stronie…
To może być wadą i zaletą. Akcja wre i porywa czytelnika ze sobą, ale jednocześnie w pewnym momencie można dojść do wniosku, że w całej tej historii zbyt wielki nacisk położono na efekciarstwo. To tak, jakby Ramez Naam pisał powieść z myślą przede wszystkim nie o samym tekście, a o ekranizacji. Te wszystkie wybuchy, te imponujące opisy walk, bardzo plastycznie przedstawione wspomnienia bohaterów i cały ten klimat rodem z filmu sensacyjnego sprawiają, że historia ta zdaje się być lepszym materiałem na szklany ekran, aniżeli na książkę. Nie nudziłam się przy Nexusie, przyznaję, ale nieraz podczas lektury towarzyszyło mi nieznośne uczucie zniechęcenia. Chyba preferuję napięcie innego rodzaju i nie tak szalenie pędzącą narrację.
Ale do poznania debiutu Rameza Naama i tak mam zamiar Was zachęcić. Na pewno jest to powieść niebanalna i interesująca, którą miłośnicy gatunku pokochają od pierwszej do ostatniej strony. Pozostali również nudzić się nie będą, a i dotrze do ich umysłów mnóstwo nowych pytań i refleksji. To niezwykle cenne. Nie każda książka może coś takiego zaoferować…
Moja ocena: 7,5/10
Za książkę dziękuję wydawcy.
Mam zamiar ją przeczytać. Czytałam jakiś czas temu recenzję u Fenrira i całkowicie mnie do niej przekonał. Lubię książki pełne akcji, wolę takie niż te, które niepotrzebnie się rozciągają, więc podejrzewam, że może mnie przekonać 😉
O, widzisz. Fenrir to specjalista od tego gatunku i myślę, że jego rekomendacja wnosi więcej do tematu niż moja, bo on o gatunku ma pojęcie maksymalne, a ja zerowe. Ale jeżeli efekt jest ten sam (to znaczy, że oboje zachęcamy do lektury), to bardzo dobrze 🙂
Nie jestem tak do końca przekonana, chociaż może już wkrótce przyjdzie mi ochota na cos w tym stylu 🙂 Póki co pozostanę przy moich powieściach gotyckich 🙂
Pozdrawiam cieplutko :*
Lubię sci-fi, zrobię jeszcze mały wywiad na temat tej pozycji.
Ja sci-fi nie lubie ale zapewne mojemu Mężowi sie spodoba ta ksiazka…a moze i ja sie na nia skusze…
Bardzo mnie ta książka intryguje i mam nadzieję, że uda mi sięz nią zapoznać 🙂
sci-fi to raczej nie dokonca mój gatunek, chociaż jak kiedyś będę miała okazje, to chętnie przeczytam "Nexusa" 🙂
Spotkałam się już raz z recenzją tej książki, chyba miałam ją sobie zapisać, przeczytać…a potem zapomniałam 😀