Niezłomny/Unbroken, reż. A. Jolie
Niezłomny (Unbroken)
reż. A. Jolie • USA, 2014
Stawianie wysokich oczekiwań filmowi jeszcze przed jego seansem z reguły musi skończyć się źle. Tak dzieje się między innymi w przypadku ekranizacji ukochanych książek, a do takich zaliczyć muszę Niezłomnego Laury Hillenbrand (recenzja). Obraz w reżyserii Angeliny Jolie stanowił dla mnie najważniejszą premierę tego roku, bardzo wiele od niego oczekiwałam i miałam co do niego wiele wyobrażeń – efekt jest taki, że nie popadłam w zachwyt, a liczba ziewnięć jakich się dopuściłam podczas oglądania jasno wskazuje, że miłośniczką historii Lousia Zamperiniego w wersji filmowej nie zostanę.
…choć oczywiście nie było najgorzej.
Gdybym miała zacząć od zarzutów, wspomniałabym o kiepskim scenariuszu, który właściwie położył cały film. Zaczyna się obiecująco, kończy wzruszająco i pokrzepiająco, ale środek filmu stanowi dość nudną przeprawę, nie mniej męczącą, niż sama odyseja głównego bohatera. Bohatera, który tak naprawdę nie daje się widzowi poznać. W wersji książkowej Zampa kocha się od pierwszej do ostatniej strony – za niepokorny charakter, dowcip, odwagę, dobre serce, później za twardość, zawziętość, nieprzejednanie. W wersji filmowej Zamperini jest po prostu kolejnym chłopakiem z problemami, który wyrasta na dobrego sportowca i dzielnego żołnierza, i który nie boi się spojrzeć wrogowi w oczy, a potem poświęcić się w imię wyższej idei. Nudny to obraz tego niezwykłego człowieka i niesprawiedliwie niepełny.
Jasnym punktem Niezłomnego jest niewątpliwie odtwórca głównej roli, Jack O’Connell, który z dość średnio napisanej roli potrafi wycisnąć zadziwiająco wiele. Choć świat jeszcze nie zdążył go bliżej poznać, sądzę, że chłopak błyskawicznie trafi do światowej czołówki największych talentów młodego pokolenia. Miałam okazję widzieć go już w innych, dość różnorodnych rolach i zawsze urzeka świeżością i niebywałą naturalnością. Nie inaczej jest tutaj – za tak autentyczną i poruszającą kreację Anglikowi należy się najwyższe uznanie. Od strony technicznej Unbroken również wygląda doskonale – scenografia, montaż i zdjęcia robią bardzo dobre wrażenie, ścieżka dźwiękowa wspaniale współgra ze scenariuszem. Charakteryzacja bohaterów jest odpowiednio surowa i oszczędna, choć momentami można odnieść wrażenie, że ktoś przesadził z samoopalaczem i zapomniał o zmianach w zaroście na twarzach uczestników odysei. To niby drobnostki, ale czasem mogą one mocno widza zirytować.
Wielka szkoda, że historia opowiedziana przez Angelinę Jolie jest niepełna i momentami niespójna, a przez to nie do końca przekonywająca. Legenda Louisa Zamperiniego zasługiwała na lepsze, wierniejsze i mniej patetyczne przedstawienie na ekranie. Film jest ogólnie niezły, ale myślę, że w moim przypadku wygrywają sentymenty i głęboka miłość do książki Laury Hillenbrand. Inni odbiorcy mogą podejść do oceniania tego obrazu nieco bardziej surowo i wcale nie będzie to niesprawiedliwe… Moja ocena: 7/10
Film obejrzany w ramach wyzwania 1000 filmów.
]]>Źródło: filmweb.pl |
Jasnym punktem Niezłomnego jest niewątpliwie odtwórca głównej roli, Jack O’Connell, który z dość średnio napisanej roli potrafi wycisnąć zadziwiająco wiele. Choć świat jeszcze nie zdążył go bliżej poznać, sądzę, że chłopak błyskawicznie trafi do światowej czołówki największych talentów młodego pokolenia. Miałam okazję widzieć go już w innych, dość różnorodnych rolach i zawsze urzeka świeżością i niebywałą naturalnością. Nie inaczej jest tutaj – za tak autentyczną i poruszającą kreację Anglikowi należy się najwyższe uznanie. Od strony technicznej Unbroken również wygląda doskonale – scenografia, montaż i zdjęcia robią bardzo dobre wrażenie, ścieżka dźwiękowa wspaniale współgra ze scenariuszem. Charakteryzacja bohaterów jest odpowiednio surowa i oszczędna, choć momentami można odnieść wrażenie, że ktoś przesadził z samoopalaczem i zapomniał o zmianach w zaroście na twarzach uczestników odysei. To niby drobnostki, ale czasem mogą one mocno widza zirytować.
Źródło: filmweb.pl |
Wielka szkoda, że historia opowiedziana przez Angelinę Jolie jest niepełna i momentami niespójna, a przez to nie do końca przekonywająca. Legenda Louisa Zamperiniego zasługiwała na lepsze, wierniejsze i mniej patetyczne przedstawienie na ekranie. Film jest ogólnie niezły, ale myślę, że w moim przypadku wygrywają sentymenty i głęboka miłość do książki Laury Hillenbrand. Inni odbiorcy mogą podejść do oceniania tego obrazu nieco bardziej surowo i wcale nie będzie to niesprawiedliwe… Moja ocena: 7/10
Film obejrzany w ramach wyzwania 1000 filmów.
Nie wiedziałam, że jest książkowa wersja tej historii i cały czas patrzyłam na ten obraz jako na reżyserski debiut gwiazdy Hollywood. Twoja opinia, pomimo iż zawiera trochę krytyki, raczej nie zniechęciła mnie do obejrzenia filmu i to w możliwie jak najwcześniejszym terminie. 🙂
Karina,
najpierw książka, obowiązkowo! 🙂 Odwrotna kolejność nie przystoi, możesz tego żałować 😉
To nie jest reżyserski debiut Jolie. Jej debiutem jest "In the land of blood and honey".
Dokładnie. Notabene dość słabo oceniany przez krytykę 😉
Nie udało mi się obejrzeć całego – obejrzałam tylko początek. Już tam mam zarzuty – Jolie próbuje przekazywać trudne tematy, ale mimo wszystko je tak wygładza, że ciężko się w pełni wczuć (mam przed oczami scenę gwałtu, która mnie rozczarowała właśnie przez tę "gładkość", ogólnie film jest pokryty lekką warstwą oleju dla lepszego "poślizgu" widza).
Jak podobał ci się O'Connell polecam baaardzo z nim "Starred Up" – jeden z najlepszych występów zeszłego roku – mega!
Dzięki, chętnie obejrzę. Z opisu wynika, że to moja tematyka akurat 🙂