O miłości i innych demonach, Gabriel García Márquez
O miłości i innych demonach, Gabriel García Márquez
Oryginał: Del amor y otros demonios
Wydawnictwo: DeAgostini
Rok wydania: 2011
Stron: 162
Ledwie sto sześćdziesiąt stron tekstu, a męczy się człowiek, co najmniej jakby przyszło mu pod górę wielką wchodzić i ciągle się z niej staczać. Sto lat samotności i Szarańcza też co prawda do lekkich lektur nie należały, ale O miłości i innych demonach to już prawdziwie ciężki kaliber – zdecydowanie nie dla każdego. Trochę nuży, mocno przygnębia, miejscami odpycha, ale jak to Márqueza bywa – i tak przeczytać warto.
Spodziewać by się można, że w powieści (powiastce?) o takim tytule spotka się i miłość, i demony, ale tak naprawdę tytuł jest bardzo zwodniczy, bowiem samej historii miłosnej nie uzbiera się tu nawet dziesięć stron tekstu. Demonów niby więcej, bo główną bohaterkę uznaje się za opętaną i przypisuje jej szatańskie działania, ale większość tej historii stanowią wywody właściwie o niczym. Oczywiście, opowiedziane z należytym kunsztem, bo w końcu autorem jest Noblista, ale absolutnie niewnoszące niczego do lektury.
Książka jest bardzo niepokojąca, mocno poruszająca i niezwykle smutna. Gabriel García Márquez zadbał w niej o iście gotycki klimat, dzięki czemu czytelnik może czuć się stale rozemocjonowany i strwożony, ale to, w połączeniu z jego specyficznym językiem (pięknym, wysmakowanym) czyni O miłości i innych demonach lekturą tak ciężkostrawną i niełatwą w odbiorze.
Historia księdza rozkochanego w młodej, rozszalałej dziewczynie mogłaby zalewać czytelnika mnóstwem różnorodnych emocji i poruszać go do głębi, ale raczej nie dzieje się tak w przypadku tej książki. Tutaj nie ma się czym zachwycać, nie ma też nad czym zadumać się i zatrzymać na chwilę. Niemniej, wciąż uważam, że warto spróbować – być może do innych Márquez w takiej formie przemówi… Do mnie nie musiał.
Moja ocena: 5/10
Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Pod hasłem’, ’Z półki’, ’Grunt to okładka’ oraz ’Ocalić od zapomnienia’.
Czytałam i podobnie oceniam. Generalnie mam wrażenie, że autorzy z Ameryki Południowej są trudni w odbiorze. Specyficzni, można kochać albo wręcz przeciwnie. Mimo, że ta pozycja średnio do mnie przemawia, to jednak uwielbiam literaturę iberoamerykańską 🙂
Hmm… nie wiem czy spróbuję, nie lubię się męczyć przy czytaniu 😛
Miałam podobne wrażenie. Uznałam, że na pierwsze spotkanie z prozą Marqueza ta niezbyt obszerna opowieść będzie w sam raz… no cóż, ciężko było przez nią przebrnąć, Marquez mnie nie przekonał, nie trafił do mnie. Czułam się rozczarowana…
Nie czytałam akurat tej książki Marqueza, za to czytałam i absolutnie, absolutnie polecam "Miłość w czasach zarazy" – bardzo piękna powieść i na pewno nie nudna 🙂
Nigdy bym nie pomyślała, że Márquez może być dla kogoś ciężkim kalibrem. Czytałam go zawsze po prostu dla przyjemności. Tak fajnie można się w ten świat realizmu magicznego zanurzyć, akurat do poduszki.
Do poduszki – to fakt, łatwo od niego paść i zasnąć 😉
Tak jak wspomniano wyżej – taki ciężki styl jest domeną pisarzy iberoamerykańskich, nie do każdego musi to trafiać.
To raczej nie jest książka dla mnie. Przynajmniej nie na tym etapie życia, w którym się znajduje. Może kiedyś. 😉
Chciałabym sięgnąć po Marqueza, ale tak sobie myślę, że to chyba nie jest tytuł od którego zacznę swoją przygodę z tym pisarzem 🙂
Marqueza dobrze zacząć od dłużej formy – w niej sprawdza się znakomicie 🙂