Projekt Szczęście, Gretchen Rubin
Projekt Szczęście, Gretchen Rubin
Oryginał: The Happiness Project
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2011
Stron: 408
Gatunek: poradnik
Dość długo mocowałam się z tą książką, choć od dawna marzyłam o tym, by ją przeczytać. Przez wielu blogerów samorozwojowych polecana była ona jako niebywała inspiracja dla wprowadzania pozytywnych zmian w życiu, toteż i ja zapragnęłam zmierzyć się z popularnym na całym świecie projektem Gretchen Rubin. Nie okazał się on jednak takim cudem, jak to zapowiadano…
Amerykańska pisarka dała sobie rok na zrewolucjonizowanie swojego życia i zbliżenie się do upragnionej szczęśliwości. W każdym miesiącu pracowała nad jednym zagadnieniem, które wymagało poprawy (np. małżeństwo, rodzicielstwo, organizacja czasu wolnego itd.). Zaczęła od styczniowych porządków i pracy nad kondycją fizyczną, które okazały się znakomitym wstępem do dwunastu miesięcy pełnych wyrzeczeń, nowych wyzwań i nowych celów do osiągnięcia.
Wiele z pomysłów Gretchen Rubin zapragnęłam włączyć do swojego życia. Myślę, że zasady w stylu: 'odgruzuj, odnów uporządkuj’, 'okazuj miłość’, 'rób to, co cię bawi’, 'pobudzaj swój mózg’ czy 'nie plotkuj’ przydadzą się każdemu z nas. Niejednokrotnie jednak z wyborami autorki nie mogłam się zgodzić. Według niej kluczem do szczęścia ma być np. ignorowanie braku wsparcia ze strony bliskich, godzenie się na wszystko i samodzielne mierzenie się z problemami. Moja filozofia życiowa zakłada, że akurat współpraca z najbliższą osobą i wspólna walka z przeciwnościami losu są podstawą udanych relacji i utrzymania kondycji psychicznej na przyzwoitym poziomie. Sama autorka również niespecjalnie ujęła mnie swoją osobą – bo zamiast pouczać innych jak szukać szczęścia, powinna najpierw skupić się nad poprawą charakteru. W przytoczonych przez nią cytatach z życia rodzinnego wychodzą na jaw niezbyt przyjemne fakty – jak to, że pani Rubin jest zrzędliwa, niesympatyczna, cierpiętnicza i trudna w obyciu.
Projekt Szczęście nie jest żadną odkrywczą perełką, ale z pewnością w jakimś stopniu inspiruje do wprowadzania zmian w otoczeniu i sposobie myślenia. Lubię tego typu literaturę, bo pozytywnych bodźców nigdy dość, ale przyznać muszę, że po tylu porozrzucanych po sieci 'ochach’ i 'achach’ spodziewałam się dzieła odkrywczego, innowacyjnego i niesamowicie intrygującego. Tymczasem książka ta jest przeciętna. I nic poza tym.
Moja ocena: 5/10
Książka przeczytana w ramach wyzwania bibliotecznego.
]]>Książka przeczytana w ramach wyzwania bibliotecznego.
A miałam niedługo powracać do tego typu literatury i po Dzikiej drodze sięgnąć właśnie po Projekt szczęście. Ostudziłaś mój zapał.
Sięgnąć warto, ale bez nastawiania się na jakieś cuda 🙂
Niedawno usłyszałam o "Projekcie Szczęście" i byłam szczerze nakręcona na lekturę. Ale w takiej sytuacji odpuszczę 😉 W poradnikach tego typu, pozytywnych motywatorach dających solidnego kopa, ważny jest ten solidny kop, a nie coś raptem niezłego. Dzięki za ostrzeżenie, tylko bym się wkurzała 😀
Pamiętam tą książkę bardzo dobrze, bo kiedy zakładałam bloga ona miała swoją premierę… Ciekawi mnie ona od dłuższego czasu, a jednak takie książki… potem zawsze się denerwuję, że nie potrafię się stosować do tych wszystkich zaleceń 😉
Osobiście nie zgadzam się z tą dość chłodną opinią. Uważam ,że książka jest świetna. Nie jest typowym, nudnym poradnikiem. Jest napisana w taki sposób ,że lekko i przyjemnie się ją czyta. Daje do myślenia i motywuje do działania. Polecam serdecznie "Projekt szczęście" jak i drugą część "Projekt szczęśliwy dom".
Nie będę krytycznie oceniać twojej opinii, jednak zniechęcasz ludzi do przeczytania wartościowej literatury tylko dlatego,że negatywnie oceniasz pisarkę i nie zgadasz się ze wszystkimi jej radami.Dziecinna recenzja…