Pusty dom, reż. K. Kim
Pusty dom (Bin-jip)
reż. K. Kim • Japonia, Korea Południowa, 2004
Są filmy, które osnuwa magia. Są filmy, które analizuje się jeszcze kilka godzin po seansie. Są filmy, które dotykają najczulszych strun w duszy człowieka. I to jest właśnie jeden z nich. Japońsko-koreańska produkcja, która mimo swej oszczędnej formy wgniata w fotel z pełną siłą, porusza najgłębiej i niesamowicie oddziałuje na wyobraźnię. Coś absolutnie niebywałego!
A tyle w nim niepozorności…
Gdyby zapytać każdego, kogo ujął Pusty dom o to, jak rozumie tę tajemniczą historię, nigdy nie uzyskamy tych samych odpowiedzi. Nie ma jednego klucza, który wyjaśniałby wszystkie zawarte w tej opowieści symbole. Każdy dostrzeże w niej coś innego, każdy będzie doświadczał innych wrażeń. Pusty dom przepełniony jest niedopowiedzeniami, a jego poetyckość i niejednoznaczność sprawiają, że dróg jego interpretacji istnieje nieskończenie wiele.
Ktoś powie, że tak jest z każdym filmem. Odpowiadam zatem: nie, nie jest. Ten jest wyjątkowy.
Gdyby policzyć wszystkie kwestie wypowiadane przez bohaterów Pustego domu, byłoby ich może ze dwadzieścia. Gdyby policzyć kwestie odtwórców głównych ról, zadanie nie będzie trudne – dwie. Już to oddaje specyfikę twórczości Ki-duk Kima i stanowi podpowiedź, dla kogo przeznaczony jest ów obraz. Potrzeba niemałej wrażliwości, aby z nieustającym zainteresowaniem śledzić akcję filmu, który jest doskonałym przykładem kina minimalistycznego i który stanowi najlepszy dowód na to, jak wiele wyrazić można gestem, czynem, symbolem, mimiką – nie zaś słowem. Historia opowiedziana przez Kima jest niezwykła. Opowiada o osobliwej parze kochanków, których przyrównać można do duchów. Nie zamieniają oni ze sobą ani słowa, a jednak więź jaka ich łączy okazuje się porażająca i urzekająca. On jest włamywaczem. Takim nietypowym – wkrada się do pustych domów, bierze kąpiel, zaszywa się w pościeli, fotografuje samego siebie pośród zdjęć obcych, pielęgnuje kwiaty, naprawia sprzęty. Jeden z wybranych przez niego domów nie jest jednak pusty, a kobieta w nim mieszkająca bezszelestnie przemyka się pośród ścian. Kiedy oboje odsłaniają się przed sobą, rozpoczyna się ich niezwykła wędrówka i relacja, którą trudno porównać do jakiejkolwiek innej przedstawionej w kinie czy literaturze. A brak dialogu między nimi tylko te niepowtarzalną aurę uwypukla. Pusty dom jest filmem pięknym, utkanym z drobnych subtelności i znaków, w które należy się wczytać. Jest to dobre kino na wieczór z lampką wina. Idealne dla widza wymagającego, wrażliwego, poszukującego mniej oczywistych wrażeń.
Choć nieczęsto stykam się z kinem azjatyckim, kolejny raz przekonuję się, że to rynek specyficzny i wyjątkowy, zdecydowanie zasługujący na uwagę. Dlatego będę szukać głębiej i dalej, bo chcę się tą niezwykłością nasycić. Póki co polecam Wam Pusty dom. Naprawdę warto. Moja ocena: 9,5/10
Film obejrzany w ramach wyzwania ’1000 filmów’.
]]>Źródło: filmweb.pl |
Gdyby policzyć wszystkie kwestie wypowiadane przez bohaterów Pustego domu, byłoby ich może ze dwadzieścia. Gdyby policzyć kwestie odtwórców głównych ról, zadanie nie będzie trudne – dwie. Już to oddaje specyfikę twórczości Ki-duk Kima i stanowi podpowiedź, dla kogo przeznaczony jest ów obraz. Potrzeba niemałej wrażliwości, aby z nieustającym zainteresowaniem śledzić akcję filmu, który jest doskonałym przykładem kina minimalistycznego i który stanowi najlepszy dowód na to, jak wiele wyrazić można gestem, czynem, symbolem, mimiką – nie zaś słowem. Historia opowiedziana przez Kima jest niezwykła. Opowiada o osobliwej parze kochanków, których przyrównać można do duchów. Nie zamieniają oni ze sobą ani słowa, a jednak więź jaka ich łączy okazuje się porażająca i urzekająca. On jest włamywaczem. Takim nietypowym – wkrada się do pustych domów, bierze kąpiel, zaszywa się w pościeli, fotografuje samego siebie pośród zdjęć obcych, pielęgnuje kwiaty, naprawia sprzęty. Jeden z wybranych przez niego domów nie jest jednak pusty, a kobieta w nim mieszkająca bezszelestnie przemyka się pośród ścian. Kiedy oboje odsłaniają się przed sobą, rozpoczyna się ich niezwykła wędrówka i relacja, którą trudno porównać do jakiejkolwiek innej przedstawionej w kinie czy literaturze. A brak dialogu między nimi tylko te niepowtarzalną aurę uwypukla. Pusty dom jest filmem pięknym, utkanym z drobnych subtelności i znaków, w które należy się wczytać. Jest to dobre kino na wieczór z lampką wina. Idealne dla widza wymagającego, wrażliwego, poszukującego mniej oczywistych wrażeń.
Choć nieczęsto stykam się z kinem azjatyckim, kolejny raz przekonuję się, że to rynek specyficzny i wyjątkowy, zdecydowanie zasługujący na uwagę. Dlatego będę szukać głębiej i dalej, bo chcę się tą niezwykłością nasycić. Póki co polecam Wam Pusty dom. Naprawdę warto. Moja ocena: 9,5/10
Film obejrzany w ramach wyzwania ’1000 filmów’.
Zaciekawiłaś minie tym opisem. Lubię niebanalne kino.
'Niebanalne' to idealne określenie 🙂
Obejrzę, gdy będę mieć czas, bo film wydaję się być ciekawy!
W takim razie czekam na wrażenia 🙂
Warto obejrzeć! Widziałam go 2 lata temu, a wciąż pamiętam bardzo dokładnie, wbił się do mojej świadomości.
Oj tak, zdecydowanie.
Oglądałam "Pusty dom" 6 lat temu podczas mojej krótkotrwałej fazy na filmy koreańskie i od tamtej pory to jeden z moich ulubionych filmów.
Obejrzę!
Nie znam – ale bardzo chciałabym zobaczyć. Film niemal bez słów – nigdy takiego nie widziałam,
a zapowiada się niezwykle interesująco.
chętnie obejrzę 😉