[FILM] Don't Let Me Drown, reż. C. Angeles
Don’t Let Me Drown
Rzeczywistość po atakach na World Trade Center. Jedni usiłują znaleźć odpowiedź na pytanie „dlaczego?”, inni borykają się z żałobą i wciąż żyją wspomnieniami, jeszcze inni starają się pogodzić z nową rzeczywistością, otrzepać z pyłu pozostawionego po dwu wieżach i po prostu żyć. W takim chaosie pomiędzy nastoletnim Meksykaninem i pochodzącą z Dominikany dziewczyną rozwija się uczucie. Uczucie, które jest zakazane – bo według otoczenia ona powinna nurzać się w żałobie po tragicznie zmarłej siostrze, zaś on nie powinien zadawać się z czarnymi. W tym wieku jednak na zakazy się nie patrzy, a miłość stanowi jedyną wartość, jaka się liczy…
Co poszło nie tak?
- Nie wiem czy można coś zarzucić temu filmowi. Jest mało odkrywczy i odrobinę przewidywalny, ale ani trochę nie psuje to odbioru.
Zbiór zalet
- Ścieżka dźwiękowa zwróciła moją uwagę jako pierwsza. W tle można usłyszeć mnóstwo dobrego rapu, który zawsze jest dla mnie kuszący.
- Świeżość i naturalność młodych aktorów, między którymi da się wyczuć niesamowitą chemię oraz dobre kreacje tych bardziej doświadczonych – Ricardo Chaviry (Carlos z Gotowych na wszystko), Giny Torres (Jessica z Suits) i innych.
- Dobry, spójny scenariusz. Don’t Let Me Drown porusza, wstrząsa i oczarowuje – wszystko to w sposób nienachalny, bez epatowania cierpieniem i patosem.
- Cudownie przedstawione uczucie rodzące się między głównymi bohaterami. Ci nastolatkowie nie są słodkimi małolatami obdarowującymi się pluszowymi misiami. Ich relacja jest dojrzała, trudna, głęboka. Opiera się na subtelnych gestach i spojrzeniach. Nie ma tu ckliwości i uniesień rodem z ekranizacji powieści Sparksa. Jest po prostu cholernie życiowe uczucie, któremu daleko do rozkosznego rzygania tęczą.
- Zwrócenie uwagi na problemy imigrantów i biedoty, a także wszystkich tych, których nie ominęła tragedia 11 września i trauma z nią związana.
- Rewelacyjne zdjęcia i niepowtarzalny, nieco surowy klimat, które czynią ten film zapadającym w pamięć i wyjątkowym.
Film rzeczywiście wydaję się kuszący, będę musiała go obejrzeć.
Świetna recenzja, jak zawsze 🙂
Naprawdę polecam, mam nadzieję, że podzielisz się wrażeniami 🙂
obejrzę w weekend, na 100%, zaciekawiłaś mnie swoją recenzją 🙂
O, w takim razie jestem ciekawa, jak Ci się spodoba. Film zaskakuje o tyle, że opowiada o młodzieńczym uczuciu, a jednak wcale dla młodzieży zarezerwowany nie jest.
Wydaje mi się, że nawet nigdy nie słyszałam o tym filmie. Dobrze, że napisałaś o nim, bo poczułam się zainteresowana zarówno tematyką, jak i muzyką (uwielbiam rap!) oraz obsadą aktorską złożoną z młodych ludzi.
O, nie wiedziałam, że gustujesz w takiej muzyce 🙂 Cieszę się, że film zwrócił Twoją uwagę – faktycznie jest nieznany, ale zdecydowanie warto zrobić wokół niego trochę zamieszania.