[KSIĄŻKA] Piekę, bo lubię
Jeden z trzech tomów serii „bo lubię” – obok książek dotyczących gotowania i grillowania – zawierający przepisy na ciasteczka i muffinki, ciasta i tarty oraz chleb i bułeczki.
Ilustracje: Christiane Weismüller
Zdjęcia: Oliver Bracht
Przepisy: Torsten Hülsmann
Co poszło nie tak?
- Przepisów jest stanowczo zbyt mało (dwadzieścia sześć).
- W książce pojawiają się błędy. Poleca się kupować np. jajka (nieistniejącej) klasy L.
Zbiór zalet
- To jedna z najpiękniejszych książek kulinarnych, jakie istnieją na rynku. Zdjęcia Olivera Brachta są niesamowitą ucztą dla oka i wyobraźni. Samo wydanie choć odrobinę nieporęczne rozmiarowo, również zachwyca – przede wszystkim wysoką jakością papieru i pięknym wkomponowaniem treści w ilustracje i fotografie.
- Miłym zaskoczeniem są oryginalne przepisy. Znam wiele książek dotyczących pieczenia, ale i tak dzięki tej poznałam zupełnie nowe propozycje kulinarne.
- Przedstawione w publikacji wypieki nie są skomplikowane w wykonaniu, a jednak mają w sobie jakąś nutę wykwintności. Dzięki temu spokojnie skorzystają z niej zupełni laicy, którzy mogą zaskoczyć bliskich i znajomych wspaniałymi smakołykami.
- Ujmujący jest pomysł na tę książkę. Jak widać na powyższych zdjęciach, listy potrzebnych składników przedstawione są za pomocą zdjęć, a nie suchych list. Nic, tylko przeglądać i podziwiać!
Podsumowując
Piekę, bo lubię nie jest publikacją specjalnie obszerną, ale za to cudownie wydaną, oryginalną i oczarowującą. Jestem w stanie uwierzyć, że dzięki takim książkom nawet totalni kulinarni ignoranci zapragną piec i zachwycać wypiekami innych. Nie da się nie polubić pieczenia, kiedy widzi się coś tak wyjątkowego. Moja ocena: brakPrzeczytaj pozostałe wpisy w kategorii kulinarnej.
Fajnie. Chociaż w dobie internetu i blogów kulinarnych to niestety książki kucharskie odchodzą do lamusa. A szkoda.
To prawda, chociaż ja zawsze mówię, że w Internecie trzeba wiedzieć, czego się szuka – wpisać nazwę dania, ewentualnie grzebać w poszukiwaniu inspiracji. Tutaj wszystko szybciej podane, w dodatku w dużo atrakcyjniejszej formie. No i zawsze pod ręką, nawet jeśli net nie działa 😉
Mam chyba z 5 książek kulinarnych, ale w ogóle z nich nie korzystam, bo wolę w sieci poszukać dany przepis, dlatego raczej nie skuszę się na powyższą pozycję, bo z góry wiem, że będzie tylko niepotrzebnie zbierała kurz.
Oj tam, od razu zbierać kurz – przynajmniej ładnie będzie wyglądać na półce 🙂
Jajka istniejącej klasy L mozna dostac np. w polomarkecie 😉
L to oznaczenie rozmiaru, klasa jest czymś zupełnie innym.
szkoda, ze tak mało przepisów.