[KSIĄŻKA] Pozdrowienia z Korei, Suki Kim
Pozdrowienia z Korei. Uczyłam dzieci północnokoreańskich elit
Wspomnienia kobiety, która pod przykrywką chrześcijańskiej misji zamieszkała w Korei Północnej, by tam nauczać języka angielskiego synów najbardziej wpływowych ludzi KRLD. Zapis rozmów ze studentami i innymi misjonarzami, opis codziennego życia w uniwersytecie przypominającym więzienie i w kraju odseparowanym od reszty świata. Szokujący obraz rzeczywistości
Co poszło nie tak?
- Autorka zbyt wiele miejsca poświęca samej sobie, swojej rodzinie, kochankowi. Te mało wartościowe fragmenty nużą i czynią lekturę mniej ekscytującą.
- Książka dotyczy specyficznego obszaru życia w KRLD – zamkniętego kampusu pełnego synów wysoko postawionych osobistości. Autorka nie miała zatem okazji posmakować „prawdziwej” Korei, co z pewnością nie każdemu czytelnikowi się spodoba.
- Nie wiem czy to wina tłumaczenia czy stylu pisania Suki Kim, ale sama lektura idzie dość topornie. Rzadko mierzę się z jedną książką ponad tydzień, a już tym bardziej nie w przypadku książek opisujących tak interesujące tematy.
Zbiór zalet
- Bardzo ciekawie przedstawieni są studenci autorki. Suki Kim poświęca wiele uwagi ich zachowaniom, poglądom, wypowiedziom, wspomnieniom, charakterom. Czytelnik poznaje ich z bliska, jednocześnie borykając się z wątpliwościami, ile kłamstwa i ile prawdy kryje się w ich wypowiedziach.
- Duszna atmosfera panująca w kampusie unosi się wokół książki od pierwszej do ostatniej strony. Czytelnik, podobnie jak autorka, czuje się niepewny, lekko podekscytowany i podenerwowany.
- Mimo że Suki Kim nie pisze o najstraszniejszych elementach rzeczywistości Korei Północnej, przytoczony przez nią obraz życia jest i tak wystarczająco szokujący. To, jakimi kłamstwami (dotyczącymi m.in. świata, życia jako-takiego czy państwowego przywódcy) karmieni są obywatele tego kraju jest zdumiewające i trudne do pojęcia rozumem.
- Pozdrowienia z Korei są interesującym głosem w sprawie koreańskiej rzeczywistości i z pewnością znajdą spore uznanie tych, którzy chcieliby kraj Kim Dzong Una poznać od wielu stron.
Niestety nie moje klimaty. Czytałem kiedyś książkę, której akcja działa się w Japonii. Od tego czasu kraje azjatyckie jednocześnie mnie intrygują i nieco przerażają. Wolę kiedy akcja książki dzieje się w świecie bliżej mi znanym 🙂
Tym razem spasuje, bowiem tematyka ''Pozdrowienia z Korei' nie wzbudziła mojego zainteresowania, więc nie będę ''czarować'' pisząc, że być może, kiedyś tam się skuszę. Niemniej jednak cieszę się, że w ogólnym rozrachunku jesteś zadowolona z lektury. Szkoda jedynie, że wspomnienia autorki dotyczące jej rodziny i kochanka wywołują znużenie zamiast zaciekawienie.
Szkoda, że książka nie zachwyca, bo czytałam wywiad z autorką i nabrałam ogromnej ochoty na poznanie tej publikacji. Mimo minusów chyba i tak się za nią wezmę, bo jednak tematyka związana z życiem w Korei Północnej jest tak ciekawa, że nie odmówię sobie poznania kolejnej relacji.
Książka nie jest zdecydowanie dla mnie, tym bardziej iż wspomniałaś, że przez język w książce czytanie idzie bardzo topornie.
A ja już wcześniej zwróciłam uwagę na tę książkę i jeśli wpadnie kiedyś w moje ręce, to z chęcią się z nią zapoznam. Od czasu do czasu lubię podczytywać takie książki.
pewnie by mnie też męczyły zbędne fakty z zycia autorki 😉
Jeszcze nie czytałam żadnej książki o Korei, więc ta którą opisałaś wydaje mi się całkiem ciekawa. Co prawda zniechęca mnie trochę toporny język, wolę gdy autorzy piszą w lekki sposób, to jednak jeśli dorwę ją kiedyś, to na pewno przeczytam choćby dla wyrobienia sobie własnej opinii 🙂
Powiem szczerze, że troszkę boję się z nią zmierzyć po tych punktach "Co poszło nie tak". Książka leży koło mnie i czeka na przeczytanie. Liczyłam na lekką w swej ciężkości lekturę. Rozumiesz… chodzi mi o historię nieprawdopodobną, ciężką, bo wiadomo jak w Korei jest, ale napisaną tak, że czytasz ją jednym tchem. Teraz troszeczkę się boję, że sama przy niej utknę na dłużej…