[FILM] Snajper/American Sniper, reż. C. Eastwood
Snajper
Przeniesiona na ekran biografia Chrisa Kyle’a – najskuteczniejszego snajpera w historii amerykańskiej armii. Obraz bezwzględnych działań wojennych oraz trudnych żołnierskich powrotów do rzeczywistości i życia rodzinnego. Sześciokrotnie nominowany do Oscara, wyróżniony za montaż dźwięku.
Co poszło nie tak?
- Słaba scenografia, fatalne zdjęcia i kiepski montaż – pod względem jakości wykonania Snajper wygląda jak film nakręcony w późnych latach dziewięćdziesiątych.
- Dość schematyczne i przewidywalne splatanie ze sobą wojennych retrospekcji oraz zdarzeń z życia w Stanach. Pod tym względem nie zaserwowano widzowi żadnych zaskoczeń, same oczywistości.
- Bardzo jednostronny obraz głównego bohatera. Clint Eastwood widzi w Kyle’u wyłącznie legendę amerykańskiej armii z ranami na psychice, nie zaś bezwzględnego żołnierza, który wsławił się obsesją na punkcie zabijania wrogów.
- Zupełny brak dynamiki i większych emocji. Jak na tyle wybuchów, wystrzałów i pogoni widz powinien odczuwać tu więcej napięcia i adrenaliny.
- Całkowite olanie pozostałych bohaterów tej historii. Mamy tylko Kyle’a, Kyle’a, Kyle’a, a gdzieś obok niego paru przezroczystych żołnierzyków.
- Słabe zakończenie. To wybitne pójście na łatwiznę – zapodać długie ujęcie zmartwionej twarzy żony, a potem wrzucić tekst na temat tego, jak skończył bohater.
- Pominięcie kilku naprawdę bardzo ciekawych faktów z biografii prawdziwego Chrisa Kyle’a, które mogłyby dodać całej tej historii charakteru.
Zbiór zalet
- Dosadne pokazanie spustoszenia, jakie w psychice człowieka pozostawiają działania wojenne. Co prawda tych scen ujawniających problemy psychiczne tytułowego snajpera mogłoby być więcej, ale i tak cieszę się z tego, co widzowi zaserwowano, bo w ten sposób problem zostaje choć trochę zasygnalizowany.
- Dobra kreacja naczelnej postaci. Obraz ten jest co prawda jednostronny, ale za to stworzony z wielu fragmentów składających się na większą całość. Poznajemy Chrisa Kyle’a jako syna, brata, zwykłego chłopaka, żołnierza, ojca, męża, przyjaciela, autorytet itd.
- Wierne odzwierciedlenie brutalnej rzeczywistości wojennej pełnej okrucieństw, cierpienia, bolesnych dylematów, tęsknot i dramatów.
- Dołączenie archiwalnych nagrań z chwil, w których oddawano hołd Kyle’owi – mocny, poruszający akcent.
- Całkiem przekonująca rola Bradleya Coopera – jest autentyczny i poruszający, postarał się także o fizyczne upodobnienie do pierwowzoru.
Podsumowując
Snajper jest typowym filmem kręconym pod publiczkę. Ameryka błogosławi swych bohaterów i szczyci się patriotyzmem i oddaniem obywateli. Sporo tu efekciarstwa, które z pewnością przyciągnie wielu widzów, ale plątanie ze sobą kilku wątków zgubiło reżysera i uczyniło ten obraz dość miałkim. Nie brak tu dobrych, przyciągających uwagę elementów, ale miłośnicy kina wojennego z pewnością nie uznają Snajpera za czołowego przedstawiciela gatunku, zaś osoby zafascynowane samym Chrisem Kyle’em z pewnością po seansie pozostaną ze sporym uczuciem niedosytu. Nie żałuję tych stu trzydziestu minut poświęconych na seans, ale też nikogo do oglądania specjalnie zachęcać nie będę. Moja ocena: 5/10Film obejrzany w ramach wyzwania ’Oglądamy filmy wyreżyserowane przez Clinta Eastwooda’.
Obejrzę dla Coopera ♥ ,ale spodziewać się wiele po filmie nie będę .. 😉
Słuszne podejście 🙂
Też lubię Coopera, tak swoją drogą. Fajną ścieżką teraz podąża, myślę, że jeszcze sporo osiągnie.
Mam taką nadzieję 🙂
ogladalam go ale nie mam zdania.
Ani trochę? 🙂
Jakoś mnie nie zachęca ten film. Jeżeli będzie akurat w telewizji to obejrzę :p
Chciałam obejrzeć ten film, jednak widząc tyle wad, myślę, że chyba go sobie odpuszczę.
Świetna recenzja.
Szału nie ma, zwłaszcza jak na Eastwooda. Na Filmwebie oceniłam bodajże na 6/10.
Tak się obawiałam, że to będzie taki przeciętniak – ale i tak mam w planach…