[KSIĄŻKA] Służące, Kathryn Stockett
Zdumiewające, że potrzebowałam aż pięciu lat, aby zmobilizować się do przeczytania Służących, których ekranizację (recenzja) tak bardzo pokochałam. Z jednej strony bałam się, że nagle przestanę lubić film, który zrobił na mnie takie wrażenie, a z drugiej – chciałam odrobinę go zapomnieć, żeby mieć więcej radości z lektury. I udało się! To była wspaniała literacka przygoda.
Mając w pamięci własne doświadczenia z ukochaną czarną opiekunką, Kathryn Stockett postanowiła w swej powieści dopuścić do głosu te, które głosu były pozbawiane. Które w milczeniu musiały znosić niesprawiedliwość losu. Nie są to jednak opowieści wyłącznie złe, chwytające za serce i wstrząsające. Służące to miejscami powieść mocno humorystyczna, urokliwa, pełna ciepła. Jej mocną stroną są szczególnie barwne bohaterki. Jako pierwsza serce podbija kochana i mądra Aibileen – doświadczona służąca, którą uwielbiają wszystkie dzieci, jakie odchowała. Jako druga – charakterna Minny, której złośliwe teksty rozkładają na łopatki i której charakterek dodaje książce wiele uroku. Czytając tę powieść, nie da się nie polubić również Skeeter – dziewczyny z dobrego domu, która postanawia sprzeciwić się konwenansom i zamiast uganiać za pierścionkiem zaręczynowym (jak przystało na porządną białą panienkę z Południa), woli pisać, buntować się i robić to, czego pragnie. Jako jedyna w okolicy ma odwagę sięgać po swoje marzenia, zamiast dawać się wtłaczać w sztywne ramy systemu.
Muszę przyznać, że były momenty, w których ta licząca prawie sześćset stron książka mnie przytłaczała. Miałam wtedy wrażenie, że tu i tam powstał o jeden wątek za dużo, że tu i tam treść trochę męczyła. Niby czytałam zachłannie, z nieustannym zachwytem, a jednak pewnych zgrzytów uniknąć nie mogłam. Mimo tego uważam, że to jedna z najlepszych książek, jakie czytałam. A przy okazji też jedna z najważniejszych.
Ujmuje mnie przede wszystkim to, z jaką dokładnością i wiernością Stockett oddała opisywane realia. Prawdę widać tu w każdym detalu – w każdym słowie, w każdym elemencie ubioru, w każdym opisie wnętrz. Autorka zadbała nawet o nakreślenie różnic pomiędzy mową białych wykształconych ludzi a mową prostych czarnych służących. Wielki ukłon należy się tutaj także tłumaczce polskiego wydania – Małgorzacie Hesko-Kołodzińskiej, która we wspaniały sposób przełożyła tę prostą, pełną błędów mowę na język polski. Dzięki temu powieść zyskuje jeszcze na autentyczności. Ważne są tematy poruszane przez Stockett na kartach Służących – problemy czarnych ludzi, niesprawiedliwość społeczna, rasizm, łamanie praw Afroamerykanów, uprzedzenia i granice nie do przekroczenia, które – jak słusznie zauważa autorka – okazują się granicami siedzącymi przede wszystkim w naszych głowach. Właśnie to czyni tę książkę tak mądrą i ważną, tak wyjątkową. Można się przy niej wzruszyć, można uśmiechnąć, można też zazgrzytać zębami ze złości i zapłakać z rozczarowania. Wywołuje całą falę skrajnych emocji – jak mało która współczesna powieść. Być może jest miejscami odrobinę zbyt naiwna, ale i tak podbija serce bez reszty i na długo pozostaje w pamięci. Moja ocena: 8,5/10
Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Z półki’ oraz ’Czytelnicze wyzwanie 2016′ (kategoria: Książka, której akcja dzieje się w tzw. Pasie Biblijnym w USA). Przeczytaj również:
]]>Służące – recenzja książki
Choć pewnie większość z Was kojarzy ten tytuł, przypomnę, że rzecz się dzieje w Jackson w Missisipi w latach ’60, gdzie piętrzą się uprzedzenia rasowe i mocno zaznaczają granice między „dobrymi białymi” a „złymi czarnymi”. Czarnym nie wolno jeść przy jednym stole z białymi, korzystać z tych samych toalet ani wchodzić do „białych” bibliotek. Czarni kojarzą się z chorobami, złodziejstwem i brudem. Jednocześnie to czarne kobiety wychowują bogatym białasom dzieci, gotują ich rodzinom i podają do stołu. I to właśnie tym kobietom i ich relacjom z pracodawcami poświęcona w dużej mierze jest debiutancka powieść Kathryn Stockett.instagram Kreatywy |
Źródło: filmweb.pl |
Ujmuje mnie przede wszystkim to, z jaką dokładnością i wiernością Stockett oddała opisywane realia. Prawdę widać tu w każdym detalu – w każdym słowie, w każdym elemencie ubioru, w każdym opisie wnętrz. Autorka zadbała nawet o nakreślenie różnic pomiędzy mową białych wykształconych ludzi a mową prostych czarnych służących. Wielki ukłon należy się tutaj także tłumaczce polskiego wydania – Małgorzacie Hesko-Kołodzińskiej, która we wspaniały sposób przełożyła tę prostą, pełną błędów mowę na język polski. Dzięki temu powieść zyskuje jeszcze na autentyczności. Ważne są tematy poruszane przez Stockett na kartach Służących – problemy czarnych ludzi, niesprawiedliwość społeczna, rasizm, łamanie praw Afroamerykanów, uprzedzenia i granice nie do przekroczenia, które – jak słusznie zauważa autorka – okazują się granicami siedzącymi przede wszystkim w naszych głowach. Właśnie to czyni tę książkę tak mądrą i ważną, tak wyjątkową. Można się przy niej wzruszyć, można uśmiechnąć, można też zazgrzytać zębami ze złości i zapłakać z rozczarowania. Wywołuje całą falę skrajnych emocji – jak mało która współczesna powieść. Być może jest miejscami odrobinę zbyt naiwna, ale i tak podbija serce bez reszty i na długo pozostaje w pamięci. Moja ocena: 8,5/10
Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Z półki’ oraz ’Czytelnicze wyzwanie 2016′ (kategoria: Książka, której akcja dzieje się w tzw. Pasie Biblijnym w USA). Przeczytaj również:
Widziałam film i byłam przekonana, że po książkę nie ma już po co sięgać, a jednak okazuje się, że byłam w błędzie. Dziękuję, a recenzja świetna
Ja również dziękuję 🙂
Zdecydowanie warto sięgnąć. Szczególnie jeśli film widziałaś dawno i parę motywów już z głowy uleciało.
Książkę pochłonęłam gdzieś w okolicach stycznia, zaraz po tym jak obejrzałam film. I była to jedna z tych książek, które czytałam bardzo wolno. Nie dlatego, że mnie nudziła, ale dlatego, że czerpałam olbrzymią przyjemność podczas lektury i nie chciałam jej kończyć. A to wszystko dzięki dokładnym opisom, które sprawiają, że czytelnik ma wrażenie jakby przeniósł się w czasie, do lat 60.
O tak, to prawda. Autorka bardzo wiernie i bardzo dokładnie oddała tamtą rzeczywistość. Rzadko widuję w książkach coś takiego.
Kompletnie nie moje klimaty. Jedna uwaga – skoro już piszesz "białasom" to możesz też pisać "murzynom". Jeden synonim więcej. 🙂
To akurat było celowe, z tymi "bogatymi białasami", idealnie oddaje to, jak zostali ukazani w książce.
Film widziałam dopiero niedawno, ale zachwycił mnie. Muszę w końcu sięgnąć po wersję papierową tej historii. Koniecznie.
Czytałam książkę i widziałam film i jest to jedna z moich ulubionych historii, do których na pewno będę wracać.
Jedna z piekniejszych ksiazek ktore czytalam 🙂 i film tez piekny 🙂
zakochana-kobietka.blog.onet.pl
Od dawna mam tę powieść w planach, ale jakoś ciągle mi z nią nie po drodze. Ale teraz postaram się zmobilizować i poznać jeszcze ekranizację 🙂
Bardzo dobrze wspominam i film, i książkę. Często sięgam po lektury podejmujące temat niewolnictwa, chociaż targa mnie wewnętrznie, jak czytam o traktowaniu niewolników.
Film zrobił na mnie duże wrażenie, dlatego planuję również sięgnąć po książkę. 🙂
Ja też ciągle mam tę książkę w planach i ciągle mi do niej nie po drodze…
Och! To będzie trzecia powieść – po "Czarnych skrzydłach" i "Domu służących", dotycząca rasizmu, jaką przeczytam! Nie wiem, dlaczego po obejrzeniu filmu (genialny! <3) sama na to nie wpadłam ^^
Znaczy po drodze były i inne, ale te dwie zapadły mi głęboko w pamięć i jako pierwsze przyszły mi na myśl 🙂
czytałam kiedyś całkiem inna książkę, która pokazywała bardzo podobne problemy…