Sto imion, Cecelia Ahern
Oryginał: One Hundred Names
Wydawnictwo: Akurat
Rok wydania: 2014
Stron: 448
Gatunek: obyczajowa
Dla takich książek warto żyć…
Popularna dziennikarka, Kitty Logan, znajduje się na życiowym zakręcie. Jej kariera, życie osobiste i publiczny wizerunek zostały zmiażdżone. Naprawienie szkód wydaje się niemożliwe, a los wymierza kobiecie kolejne kopniaki. Szansą na poukładanie rozsypanych klocków staje się niedokończony projekt zmarłej przyjaciółki, który Kitty pragnie zrealizować, mimo braku wskazówek, jakiegokolwiek szkicu czy myśli przewodniej. W jej ręce wpada lista stu przypadkowych nazwisk, nic ponad to. Ale Kitty zagryza zęby i pragnie działać. Niełatwa przeprawa, jaka ją czeka, na zawsze zmienia życie wielu, wielu ludzi. I ją samą, oczywiście.
Choć zdarzają się w Stu imionach momenty smutno-dramatyczne, książka ta przede wszystkim ma nieść nadzieję, pokrzepiać, bawić i wzruszać. Wszystko układa się idealnie, obserwujemy kilka happyendów, dobro zwycięża, miłość triumfuje. Komuś ta sielskość może przeszkadzać, ale mnie wiara Cecelii Ahern w człowieka imponuje. Ona, co słyszałam także w wywiadach, naprawdę wierzy w to, że w każdym z nas kryje się dobro. Że każdy z nas zasługuje na bycie bohaterem wielkiej historii…
Powieść Sto imion ma udowodnić czytelnikowi, że żaden człowiek nie jest przeciętniakiem. Zwyczajni ludzie, na jakich trafia Kitty, sądzą, że nigdy nie przytrafiło się im nic wielkiego, że nie zasługują na większą uwagę, że marnowaniem czasu jest pisanie o nich. Dopiero czas i wiele przeprowadzonych rozmów sprawiają, że zarówno dziennikarka, jak i jej rozmówcy, odkrywają, co tak naprawdę czyni ich wartościowymi i inspirującymi. Zmieniają się oni, zmienia się i ona. Bohaterowie książki zaczynają inaczej myśleć, inaczej widzieć świat i inaczej spoglądać na samych siebie. Oto jest rewolucja, która stanowi jeden z najważniejszych elementów powieści Ahern.
Irlandzka pisarka ujmuje prostotą – języka, świata, pomysłu. Fabuła jej książki fascynuje, a bohaterowie, których podsunęło jej życie, przyciągają autentycznością. W każdym zakamarku tej powieści kryje się szczerość i prawdziwość, naturalność i piękno codziennego życia. Historia ta miewa słabsze momenty, ale kiedy już odkrywamy całość imponującej wizji autorki, pozostaje tylko przyklasnąć, otrzeć łzę, uśmiechnąć się i przeciągle westchnąć.
To naprawdę wspaniała powieść. Jedna z tych, których nigdy się nie zapomina.
Moja ocena: 9/10
Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Grunt to okładka’ oraz ’Książkowe podróże’.
A jak się nie mogłam do niej zabrać. Po takim tekście idzie na pierwszy ogień po tej, którą właśnie kończę! 🙂
Właśnie dziś zabieram się za tę książkę – ogromnie się cieszę, że mogłam jeszcze przed sięgnięciem po nią przeczytać Twoją recenzję. Teraz z jeszcze większą ochotą po nią sięgnę. 🙂
Literatura irlandzka, to tak w sam raz na dzisiejszy dzień 🙂
Dokładnie! Dlatego wspomniałam we wstępie, że to tak na tę okazję :))
Jestem w trakcie czytania :))) Cudowna od samego początku. Teraz, po Twojej recenzji, wiem, że będzie taka aż do ostatniej strony 🙂
Mnie troszeczkę zawiódł środek, irytowało mnie, że – podobnie jak bohaterka – kompletnie nie wiem o co chodzi. Ale ostatecznie to wychodzi na korzyść książki 🙂
Po takiej rekomendacji ciężko się nie skusić. Pisarkę znam głównie z "P.S. Kocham Cię", ale książkę przeczytałam (zresztą nawet chyba nie do końca) dopiero po zobaczeniu ekranizacji i film jakoś bardziej mi się podobał. Muszę wrócić do prozy Ahern, a ta książka wydaje się być naprawdę godna uwagi 🙂
Mam chęć na tę pozycję :3 Zachęciłaś ;p
Zapraszam w wolnej chwilce do mnie :3
święto ? a dzień św Patryka co do książki to mam na półce więc cieszy mnie Twoja dobra recenzja.
Ahern znam, więc książkę chętnie przeczytam. Ale okładki jak zwykle wszystkie lepsze niż polska 🙁
A mnie polska okładka się podoba, jest taka delikatna i pomimo mocno oklepanego motywu, nie wydaje mi się tak tandetna jak niektóre z podobnymi kobiecymi wizerunkami.
Hmm, Kreatywo, tak ładnie zachęcasz. Ale! Czytałam Ahern jak dotąd tylko P.S. Kocham cię i… no cóż, nie porwała mnie ta lektura szczególnie. Jednak jestem skłonna dać drugą szansę. Mam nadzieję, że tym razem, tą lekturą bardziej do mnie trafi.
Ja właśnie czytam inną książkę tej autorki ("Kraina zawana Tutaj") i myślę, że zaprzyjaźnię się z Panią Ahern na dłużej, więc prędzej czy później z pewnością sięgnę po "Sto imion". Poczekam tylko na jakąś promocję :))