[SERIAL] The Fall, sezony 1-2
Kiedy zdecydowałam się na obejrzenie Broadchurch, bardzo dobrej brytyjskiej produkcji kryminalnej, wiedziałam już, że następnym w kolejności serialem do obejrzenia będzie dla mnie polecany przez wszystkich The Fall – mroczny thriller z akcją osadzoną w Belfaście.
Nie zawiodłam się, chociaż jestem pewna, że można to było zrobić lepiej.
O czym opowiada The Fall?
Po ulicach Belfastu grasuje seryjny morderca. Jego celem są kobiety ściśle określonego typu – ciemnowłose, atrakcyjne, wykształcone. W złapaniu zbrodniarza pomóc ma – sprowadzona aż z Londynu – inspektor Stella Gibson. Zadanie to nie będzie jednak łatwe, bowiem nasz morderca jest doskonały w zacieraniu śladów i gubieniu tropów. Nie budzi też żadnych podejrzeń – przystojny, uczynny, oddany rodzinie. Co kryje się w głowie psychopaty? Do czego posunie się Gibson, aby go zatrzymać? Czy pani inspektor czegoś nie ukrywa?
© foto: BBC |
Nie zawiedziecie się, jeśli oczekujecie mrocznego, trzymającego w napięciu thrillera. Nie zawiedzie się, jeśli szukacie czegoś nowego – klimatyczny Belfast z pewnością przyciągnie Wasza uwagę. Nie zawiedziecie się, jeśli szukacie serialu, od którego nie będziecie się mogli oderwać.
Recenzja serialu The Fall (Upadek)
Wyprodukowany przez BBC The Fall na wielu polach wyróżnia się spośród mnóstwa identycznych produkcji kryminalnych. Dużo dobrego robi tu miejsce akcji, ale tak naprawdę najmocniejszym punktem serialu są jego bohaterowie – wyraziści, świetnie sportretowani, niejednoznaczni. Troje z nich zasługuje na uwagę szczególną.
© foto: BBC |
Paul Spector – to nasz morderca. Nie musimy czekać do ostatniego odcinka, aby poznać tożsamość czarnego charakteru, bowiem jego poczynania obserwujemy od samego początku. Widzimy w nim zaangażowanego terapeutę, troskliwego ojca, dobrego męża. Widzimy w nim bestię. Jest postacią złożoną, budzącą w widzu ambiwalentne odczucia. Przyciąga i odpycha. Intryguje i przeraża. Wielokrotnie zaskakuje i wzbudza fascynację.
Jamie Dornan wypada w tej roli zabójczo. Jest autentyczny, potrafi jednym spojrzeniem zmrozić a innym rozczulić i wygląda przy tym znakomicie. To dla mnie ogromne zaskoczenie, bo w Pięćdziesięciu twarzach Greya jest drętwą, wygładzoną pipką, która wzbudza jedynie kpiące uśmieszki i nic poza tym. Jako zarośnięty psychol nadrabia i pokazuje, że umiejętności aktorskie ma niemałe.
© foto: BBC |
Stella Gibson to działająca na wyobraźnię wszystkich pani inspektor – seksowna, władcza, kryjąca w sobie mrok i tajemnicę. Jest piekielnie inteligentna i spostrzegawcza, wie, jak oddziaływać na innych. Siła jej psychiki i charakteru jest tak wielka, że nawet jeśli czasem uroni łzę, to nigdy nie daje się złamać.
Choć pamiętam Gillian Anderson z popularnego serialu Z archiwum X, tak naprawdę dopiero jej magiczna, powalająca i dramatyczna rola w Wielkich nadziejach pokazała mi, jak doskonałą jest ona aktorką. Jej kreacja w The Fall nie jest aż tak powalająca, ale również przyciąga uwagę i zapada w pamięć. No i jedno trzeba przyznać – Gillian jest jak wino, z wiekiem rozkwita.
© foto: BBC |
Nastoletnia Katerina Benedetto to bardzo ważna postać The Fall. Choć początkowo sprawia wrażenie zwyczajnej nastolatki, która przechodzi okres buntu i leci na dorosłego, przystojnego faceta, jej portret okazuje się dużo bardziej złożony. Katie potrafi być zimna i wyrachowana, karmi się obsesją i nie waha się wskoczyć w ogień za tym, na kim jej zależy. W okrutnej grze Paula Spectora okazuje się szalenie ważną figurą i z czasem może okazać się, że potwór stworzył potwora…
Aisling Franciosi wypada w tej roli naturalnie i prawdziwie. Przesadą byłoby nazywanie tej kreacji spektakularną, ale nie da się ukryć, że dziewczyna ma w sobie coś magnetycznego, potrafi wywołać w widzu mnóstwo sprzecznych emocji i do roli wyrachowanych lolitek stworzona jest idealnie.
© foto: BBC |
Docenić trzeba także aktorów pojawiających się w rolach drugoplanowych. Naprawdę dobrą robotę w tle robią John Lynch – grający dowódcę Stelli (i wyglądający jak mój kochany Eric Cantona!), Archie Panjabi – piękna pani patolog czy reszta współpracowników, a także kochanków Stelli. To mnie jednak wcale nie zaskakuje, bo brytyjskie produkcje zawsze kojarzyły mi się z aktorstwem na naprawdę wysokim poziomie.
Niemym bohaterem The Fall okazuje się także duszny Belfast. Jako miejsce akcji dla mrocznego kryminału okazuje się on wyborem znakomitym – jest klimatyczny, przytłaczający, niezbadany. Stanowi idealne tło dla nocnych przebieżek psychopaty i policyjnych pościgów.
© foto: BBC |
The Fall odznacza się trzymającą w napięciu fabułą i byłby serialem idealnym, gdyby nie pewne niedogodności. Często działania policji okazywały się dla mnie nielogiczne, niezrozumiałe i pozbawione sensu. Irytowałam się i ubolewałam nad cudzą głupotą. Momentami też nudziłam się przeokrutnie – gdzieś w połowie drugiego sezonu atmosfera siada i czasem aż nie ma się ochoty wracać do oglądania. Z kolei w pierwszym sezonie pojawia się dość duży wątek, który tak właściwie nie ma żadnego związku ze sprawą i nie zostaje nawet rozwiązany. Po co im to było? Nie będę nawet zgadywać…
Mimo tego, końcówka drugiego sezonu – podobnie jak i pierwszego – przyniosła ciekawy zwrot akcji i nie mogę się doczekać, aż obejrzę sezon trzeci, który ma zostać wyemitowany już za kilka dni.
© foto: BBC |
Nawiązania do literatury i kultury
Podczas oglądania The Fall nie da się nie dostrzec wątków filozoficznych i nawiązań do literatury i sztuki. Istotnym elementem historii jest pojawiający się tu i ówdzie sadystyczno-erotyczny obraz Nocna mara Johanna Heinricha Füssliego, który nie tylko wzbudza trwogę, ale też ma bezpośredni związek z fabułą serialu.
Wyraźnie widoczne są tu także odniesienia do dzieł Friedricha Nietzschego, ale szczególną uwagę zwracają nawiązania do Dantego. Sugestywne ilustracje z Boskiej komedii otaczają naszego mordercę, przy jego łóżku spoczywa Piekło, a on sam ma ni mniej, ni więcej jak 33 lata. Czyli dokładnie tyle, ile Dante zstępujący do piekieł. Nie wydaje się to podobieństwo przypadkowe, kiedy weźmie się pod uwagę, że dopiero mając 33 lata Spector rozpoczyna swój morderczy proceder i zbacza z wyznaczonej sobie niegdyś ścieżki.
To niezwykle fascynujące, że ukazana w The Fall opowieść kryje w sobie coś więcej. Ma drugie dno. Ma niejednoznacznych bohaterów. I ma tajemnice, które trzeba jeszcze odkryć…
Oby trzeci sezon pozytywnie zaskoczył i chwycił widzów za gardła!
Moja ocena: 8/10
Przeczytaj również:
Kurde blaszka. Bardzo bym chciała zobaczyć ten serial, ale nie wiem, czy uda mi się wygospodarować jakąś wolną chwilę, bo ostatnio żyję na pełnych obrotach i nie mam na nic czasu.
Akurat tutaj wiele czasu nie trzeba. Brytyjczycy robią krótkie sezony 🙂
Nigdy o nim nie słyszałem…
Nie jestem fanka seriali (ostatni, w ktorym wytrwalam do konca to 'Zbuntowany Aniol' hehe) ale widze, ze przystojna obsada, moze sie skusze 🙂
pozdrawiam
O tak, obsadza bardzo smakowita 😉 Swoją drogą, ja "Zbuntowanego Anioła" nie dokończyłam, strasznie żałuję!
Też czekam na trzeci sezon! Dwa pierwsze bardzo mnie wciągnęły.
A tymczasem przerwałam "Suits" po dwóch sezonach (z bólem, bo świetnie mi się ten serial ogląda) i zaczęłam drugi sezon "Narcos". 🙂
To ja z kolei powinnam się wreszcie za "Suits" zabrać, ale przeraża mnie liczba sezonów 😉
Pamiętam Dormana z ''Once upon a time'' (pierwszy sezon) i już tam pokazał się z dobrej strony, a w 50 twarzach to jakieś nieporozumienie. Obejrzałam przed chwilą zwiastun ''The Fall'' i jestem jak najbardziej na tak. Z przyjemnością zobaczę, dawno nie śledziłam serialu z psychopatycznym mordercą.
Nie widziałam jeszcze OUAT, ale mam w planach, więc z chęcią zobaczę kolejne jego wcielenie 🙂
Mam nadzieję, że "The Fall" Ci się spodoba.
Do tego serialu zabierałam się dwa razy. I masz rację, nasz morderca tu zagrał genialnie w porównaniu do Greya. Tu pasuje idealnie. Trzeci sezon właśnie się zaczął, ale jeszcze do niego nie doszłam ;p
http://www.kate-with-books.blogspot.com
W zasadzie to nie mam zwyczaju pisania komentarzy w internecie (zdarzyło mi się to zrobić może 2-3 razy w życiu), ale postanowiłem zrobić wyjątek, bo tak się składa, że moja ocena tego serialu jest zupełnie inna. Z jednej strony ma to być opowieść kryminalno-sensacyjna, a tymczasem wielokrotnie (zwłaszcza w drugim sezonie) miałem ochotę przerwać oglądanie odcinka, a do następnej części wracałem bardziej na zasadzie „skoro tyle już obejrzałem, to zobaczę jak to się skończy” niż autentycznej ciekawości. Drugi i chyba najpoważniejszy zarzut, to natrętna kuchenna psychologia – tak jakby twórcy mieli ambicje stworzenia czegoś głębokiego, ale niestety im nie wyszło. Wpychane na siłę cytaty z Nietzschego i Camusa (zwłaszcza w drugim przypadku zazwyczaj bez związku z treścią, a jeśli już związek był, to wymuszony), chyba tylko po to, żeby zademonstrować jakieś aspiracje do wysokiego kina. Bardzo słabe to było, tak jakby autorzy chcieli przekonać widza, że skoro cytuje się dobrą literaturę, to znaczy, że serial jest adresowany do intelektualistów. Trzeci zarzut jest subiektywny, z czego zdaję sobie sprawę – nie zdołałem polubić (ani trochę!) żadnej z głównych postaci, zarówno morderca jak i Gillian mieli w sobie coś odpychającego, co lubić się nie dawało, a ja po prostu lubię oglądać filmy, w których mogę kogoś obdarzyć sympatią (dlatego mówię, że ten zarzut jest subiektywny). Czwarty zarzut – gra aktorska głównej bohaterki. Niestety, nie mam wrażenia stworzenia wielkiej kreacji. Gillian jest sztywna, mało naturalna w tej roli. Zdaję sobie sprawę jaką postać grała, ale nikt nie jest twardy przez 24 godziny na dobę, każdy czasem wybucha, okazuje większe emocje niż zazwyczaj, ma chwile słabości (sztuczne filmowe łzy kapiące beznamiętnie z oczu, zakrywanie dłonią ust i kilka innych podobnych gestów, to trochę mało aby takie emocje okazać). Moim zdaniem kreacja Gillian to nieautentyczny robot, pozbawiony naturalności i swobody, recytujący wyczytane w poradnikach teksty o wyższości kobiet nad mężczyznami. Tu zresztą płynnie przechodzę do zarzutu piątego – nachalne epatowanie wojującym feminizmem. Rozumiem, że takie mamy czasy, że podążanie za modą i trendami wymaga wprowadzania postaci silnej kobiety i zestawu politycznie poprawnych tekstów. Obniża to jednak wartość całego dzieła, bo wszystko, co robi się „na zamówienie” i w celu przypodobania się postępowym (w danym czasie!) recenzentom, wypada sztucznie. Mówiąc w skrócie: czy docenienie roli i pozycji kobiety musi zostać oparte na zasadzie przeciwstawienia tego słabości mężczyzn? Myślę, że nie. O wiele lepiej by to wyglądało, gdyby pokazano po prostu mądrą i silną kobietę – resztę widz dopowiedziałby sobie sam. Niestety, zamiast tego, mamy postać, która epatując uwielbieniem dla kobiecej siły i roli, sama robi to, co zarzuca innym – uprzedmiatawia mężczyzn, wykorzystuje ich, pogardza nimi i obraża ich werbalnie. Występuje jako stróż prawa i zasad etycznych, ale sama łamie normy społeczne (w imię czego? Tego, że kobietom wolno?). Żadne cywilizowane społeczeństwo nie akceptuje promiskuityzmu seksualnego – jest to raczej postawa patologiczna. A tak właśnie zachowuje się bohaterka, wybierając sobie kochanków na zasadzie pierwszego wrażenia, spojrzenia, etc. Tak zachowują się pieski na spacerze w parku, a nie ludzie inteligentni. Jednocześnie te jej seksualne kaprysy, pomijając już kwestię moralności (chociaż moralność jest bardzo ważna i nie podoba mi się promowanie amoralnych postaw, tak samo jak nie podoba mi się promowanie kradzieży czy znęcania się), mają silny i destrukcyjny wpływ na pracę pani inspektor – pierwszy romans komplikuje śledztwo i utrudnia pracę policji, wybór drugiego kochanka (bo spodobał się pani inspektor) sprawia, że właśnie on, a nie ktoś inny, wchodzi do grupy operacyjnej, prowadzi przesłuchanie, itd., a przecież wcale nie wiemy, czy jest kompetentny (gdyż wybór został dokonany „na wygląd” – zupełnie identycznie do postawy męskiej, którą pani inspektor tak bardzo gardzi (słusznie zresztą), gdy np. szef wybiera ładną i niekompetentną sekretarkę, a mniej urodziwej lecz kompetentnej do pracy nie przyjmuje). Kolejny zarzut – rozkręcony w pierwszym sezonie wątek wpływowego ojca i wchodzącego w kolizję z prawem syna – po cóż to było? Najpierw wątek był podtrzymywany, by widz nie zapomniał o sprawie, potem wygasł bez żadnego rozwiązania i bez skutków dla fabuły. Inne, drobniejsze kwestie, to np. sprawa pieniędzy – skąd miał je morderca? Ani on, ani żona, nie mieli dobrze płatnej pracy, mieszkali w wynajętym mieszkaniu, Spector później ewidentnie nie pracował, co nie przeszkadzało mu niszczyć stosy telefonów (wciąż kupował nowe?), laptopów, podróżować, a jego rodzinie funkcjonować na normalnym poziomie.
Podsumowując, serial uważam za dosyć marny i mam wrażenie, że oglądając dwa sezony straciłem czas. Trzeciego sezonu oglądał nie będę.