The Messengers
Na amerykańskiej pustyni dochodzi do niezwykłego zdarzenia. Meteoryt uderza w ziemię, a skutkiem tego jest śmierć grupy nieznanych sobie osób, z których każda odżywa i zyskuje nadprzyrodzony dar – niesamowitą siłę, moc uleczania czy zdolność jasnowidzenia. Kiedy ich drogi stykają się, spływa na nich szokująca wiadomość – świat czeka zagłada, a oni, jako Aniołowie Apokalipsy muszą jej zapobiec, stając do walki z Jeźdźcami Apokalipsy. Gdzieś wokół kręci się też sam Diabeł, który czerpie niebywałą satysfakcję z rujnowania planów wszystkich dookoła…
Co poszło nie tak?
- Wielu zdarzeniom brakuje logicznego wytłumaczenia. Rozumiem, science fiction i te sprawy, ale nie do końca przekonały mnie podsunięte w scenariuszu rozwiązania.
- Aktorsko nie jest najlepiej. Większość obsady zachowuje się na ekranie dość nienaturalnie – i stwierdzam to mimo ogromnej sympatii, jaką nabrałam do całej ekipy.
- Trochę Posłańcom brakuje tego „czegoś”. Niby z niecierpliwością wyczekiwałam każdego kolejnego odcinka, ale nie da się poczuć tutaj jakiegoś wyjątkowego klimatu, który przyciągałby i zapierał dech.
Zbiór zalet
- Nakręcono tylko jeden sezon serialu, z uwagi na niskie statystyki oglądalności. Uważam, że dobrze się stało, bo historia znalazła swoje logiczne zakończenie i choć pozostał pewien niedosyt, wolę kiedy produkcje kończą się na przyzwoitym poziomie, niż jak są ciągnięte na siłę przez wiele sezonów.
- Shantel Vansanten jako odtwórczyni jednej z głównym ról. Zakochałam się w niej podczas oglądania One Tree Hill i tutaj tylko ta miłość się pogłębiła. Jest naturalna, prawdziwa, bardzo przekonująca. To prawdziwa perełka w obsadzie The Messengers.
- Ciekawy pomysł na fabułę. Nie jestem osobą wierzącą, więc tym bardziej zaskakuje mnie, że dałam się przekonać serialowi z mnóstwem odniesień do Boga i Biblii. Oprócz tego każdy z bohaterów wniósł do historii swoją odrębną opowieść, zdecydowanie zasługującą na uwagę.
- Dobra strona techniczna – efekty specjalne, zdjęcia, muzyka. Bardzo przyjemnie się Posłańców ogląda.
Podsumowując
The Messengers to przyzwoity serial, który kryje w sobie sporo niewykorzystanego potencjału. Jest dobry, na jeden raz, bez stawiania mu większych wymagań. Ot, ciekawa odskocznia od mnóstwa innych seriali pełnych identycznych motywów i bohaterów.
Moja ocena: 7/10
]]>
Szkoda, ze jest tylko jeden sezon, ale masz rację – czasami lepiej zakończyć coś szybciej 🙂 będę pamiętała o nim, jak uporam się z Mentalistą 🙂
W takim razie miłego oglądania 🙂
Oglądałam, gdyż lubię takie klimaty 🙂 Zgadzam się z Twoją opinią 🙂
Bardzo się cieszę 🙂
Zapowiada się bardzo ciekawie, z tymi jeźdźcami apokalipsy i samą apokalipsą to mi się skojarzyło z serialem "Supernatural".
Mówisz, że kilka wątków jest nielogicznych, hm… niedobrze, bo to musi naprawdę razić, gdy się ogląda. Jednak może kiedyś obejrzę ten serial, choćby z czystej ciekawości.
szukam nowego serialu, ale temu chyba podziękuję, z uwagi na wady które wymieniłas. za wiele tytułów wychodzi, żeby poświęcać czas tym średnim 😛
Ciekawił mnie ten serial i mimo mankamentów chyba dam się namówić, chociaż wolę produkcje, które mają więcej niż jeden sezon. Przeciąganie na siłę jest złe, ale po jednym sezonie zazwyczaj czuję niedosyt 🙂
Dawno już nie oglądałam seriali 🙂
Jeden sezon i w miarę ciekawy… wciągam na listę, bo nie mogę sobie niczego znaleźć po "Mentaliście", a moje "Supernatural" jeszcze na wakacjach 🙂
Hmm przekonałaś mnie, obejrzę 🙂