Ty też możesz być nierobem, po prostu załóż tego cholernego bloga
Nic mnie tak nie wkurza w rozmowach ze znajomymi, jak wygłaszanie przez nich mądrości, czym to blogerzy nie są. Nieroby, nieuki, niedorozwoje i ogólnie wielkie niemózgi. Bo foty sobie strzelają albo głupie teksty piszą i już pracować nie muszą, i już koszą darmowe fanty, i już jeżdżą sobie po świecie na czyjś koszt. Na Wasz, pytam ja się? Nie? To czego się w ogóle wpieprzacie?
Blogerzy książkowi, kulturowi czy jak tam nas nazywać to niższa liga niż szafiarki czy lajfstajlowi celebryci, ale i tak nawet jak „darmową” książkę dostaną albo zarobią stówę za reklamę księgarni, to już niektórym ciśnienie się podnosi i brzydkie słowa cisną na usta. No, bo jak to tak? Ktoś inny wózkiem widłowym koła kręci, kible w zajezdni szoruje albo użera się z klientami zza kontuaru, a taki, tfu, bloger sobie postuka w klawisze i już ma? Gdzie sprawiedliwość?
Sprawiedliwość, psia mać. Tak jakby gdziekolwiek kiedykolwiek ktoś jej doświadczył.
Blogerem może być każdy – żaden problem. Tyle że zamiast ruszyć głową, znaleźć pomysł na siebie albo opowiedzieć ciekawie o swojej pasji, jeden z drugim wolą narzekać, pluć i mieszać z błotem. Sama zbieram tych ciosów jedynie trochę – tu uszczypliwość, tam kąśliwa uwaga, ale jeszcze w bagnie obelg nie utonęłam. Za to wszyscy wokół myślą, że jak sama piszę, to od razu mam ochotę dyskutować o innych blogujących. Najwięcej obrywa się szafiarkom. Bo tępe, bo wypindrzone, bo na pewno bez szkoły i bez roboty prawdziwej i prawidłowej. Ludzie, ci podli blogerzy to Was okradają, wyjadają Wam kawior spod stołu i za Wasze do tych Mediolanów i Barcelon latają? Gówno mnie obchodzi, co myślicie o Maffashion czy innej Mercedes – one potrafiły użyć mózgów, by zacząć działać, zwiedzają świat, odkładają na emerytury, których Wy nie doczekacie i mogą się tylko śmiać z nienawistników, co na tyłkach w swoich fotelach siedzą i tylko pluć jadem potrafią, bo na nic więcej ich nie stać.
Ja za darmo i za nicnierobienie biblioteczkę wypycham, inna zupełnie z niczego garderobę poszerza i Nowy Jork odwiedza, tamten co się w telewizji śniadaniowej promuje też nic nie zrobił, a na świeczniku. Takie wielkie nic, a jednak dla niektórych nieosiągalne. Aż trochę żal tych wszystkich komentujących – w sieci i na żywo, bo nawet do takiego nicnierobienia się nie nadają.
Wyrazy współczucia.
Dokładnie tak. Sami blogerami nie są, a dyskutować na ich temat oraz obrażać to potrafią.
Też jestem w grupie, która NIC nie robi i wiesz co? Dobrze mi z tym ^_^ Tak jak i Ty za nicnierobienie spełniam swoje marzenie – rozbudowuję domową biblioteczkę <3
To jest najdziwniejsze – pojęcie o blogowaniu zerowe, a jednak wypowiedzieć się trzeba.
Chociaż niektórzy książkowi też sobie lubią powrzucać na tych innych, np. modowych. Tak jakby im ktoś zabraniał się przebranżowić.
Właśnie spełnienie marzeń i własnych ambicji jest tu najważniejsze przynajmniej dla mnie. To a nie rekordowe statystyki i tysiące komentarzy.
Nie znam się to się wypowiem… 😛 Żenujące, podobne teksty słyszę gdy się przyznam, że piszę jako copywriter – że się lenię, nic nie robię, każdy potrafi napisać jakieś krótkie czy dłuższe teksty. Dziwnym trafem nie oni koszą te "kokosy" 🙂 Trzeba robić swoje i takich ludzi eliminować ze swojego otoczenia 🙂
O tak – każdy tak potrafi, a jakoś nikt tego nie robi. Ciekawe dlaczego, skoro to takie proste i dochodowe? 😉
Staram się eliminować ze swojego życia takich negatywnych ludzi – bo wysysają z człowieka energię i psują humor. Ale nie wszystkich się da, na niektórych jesteśmy skazani.
To fakt, ale tych których mogę eliminuję a resztę będę gasić ripostami, przecież "każdy może być lektorem", więc o co mi chodzi 😉
Mam to szczęście, że nie spotykam się "twarzą w twarz" z podobnymi tekstami, wręcz przeciwnie – wszyscy, których mam w znajomych na fb, wiedzą, że piszę bloga, wielu z nich mnie czyta. Większość kibicuje. To jest zajebiste uczucie, bo powiem szczerze – spodziewałam się właśnie hejtów z jakiegokolwiek powodów. A to, bo blog, a to, bo komuś się nie podoba jak piszę… A tu nic takiego – jak zdarzy mi się napisać coś kiepskiego, jak się gdzieś pomylę – dobra dusza weźmie, napisze do mnie wiadomość na priv i powie delikatnie, o co chodzi, pomoże, doradzi. Życzę każdemu takich ludzi wokół.
Cholerka, błąd – *jakiegokolwiek powodu miało być, oczywiście 😉 Człowiek uczył się pół dnia na egzamin, który już za dwa tygodnie, a potem nie wie, co pisze…
Bardzo się cieszę, że masz takie fajne otoczenie, to z pewnością dodaje skrzydeł. Ja staram się eliminować ze swojego życia toksyczne jednostki, ale nie zawsze się da, dlatego trzeba olewać i robić swoje 😉
Powodzenia na egzaminie!
Klaudynko – na dwóch egzaminach. Co najmniej na dwóch. Bo jeśli na jednym mi się nie powiedzie, to będą 3. A nie bardzo mogę sobie na to pozwolić. Także naprawdę – trzymaj kciuki 🙂
Tak jest – nie słuchać, robić swoje, w końcu nikt za nas życia nie przeżyje, a o to chodzi, żeby coś z tego życia mieć. Przyjemność i radość najlepiej.
Nawiasem mówiąc… chyba pierwszy raz w życiu czytałam post Twojego autorstwa, w którym się czuło wściekłość, ktoś nieźle musiał zaleźć Ci za skórę 😉
W takim razie powodzenia na dwóch, trzeciego pewnie już nie będzie 🙂
Ja dzisiaj wściekła nie byłam, raczej wyluzowana, ale męczy mnie już to idiotyczne podejście do blogerów czy w ogóle pracy w domu. Bo jak się nie umęczę na magazynie, to znaczy, że nic nie wiem o pracy i uczciwym zarabianiu 🙁
PS. W gniewie pisałam raz, tutaj: http://www.kreatywa.net/2013/02/profesjonalna-krytyko-poszukaj-rownych.html 😉
Ja mam wokół siebie podobnie cudowne osoby.
Takie ''żale'' tylko na polskim podwórku – nic nowego. Brak słów…..
Podobnie jak Daria, widzę, że mam to szczęście, że jeszcze nigdy nie spotkałam się z krytyką, czy nawet uszczypliwością, a wręcz przeciwnie. Kilka miesięcy temu nawet jedna z pań pracujących w przedszkolu mojej M. podeszła do mnie i zapytała, czy to ja prowadzę tego książkowego bloga, bo polecił go jej znajomy i podczytuje regularnie. Było to bardzo miłe, normalnie czułam ten fejm 😉
A tak poważnie, to zjadliwość i krytykanctwo, o którym piszesz to najczęściej domena tych, którzy właśnie chcieliby się nie narobić, a zarobić. Nie dostrzegają, że prowadzenie bloga zajmuje znacznie więcej niż kwadrans, że nie wklepuje się byle paru zdań i pierwszego lepszego zdjęcia. W moim przypadku, w zależności od tematu, zajmuje mi to nawet kilka godzin. Kasy z tego nie mam, czasem wpadnie książka, ale robię to, bo zwyczajnie sprawia mi to przyjemność. I chyba się też trochę uzależniłam 😉
Wiesz, ja też doświadczam wielu pozytywów w tej materii i strasznie mi miło, gdy nagle na weselu znajomych dowiaduję się, że ludzie mnie znają, bo mnie czytają, albo ktoś mnie na ulicy zaczepia z tego tytułu 😉 Ale gorzej, że w otoczeniu muszę wiecznie stykać się z totalnie popapranymi ludźmi, którzy sami niewiele robią, a do całego świata pretensje zgłaszają, że im źle.
Rany jaka dyskusja. Powiem tylko, że ja mam to szczęście, że nikt takich komentarzy pod moim adresem nie wypowiada. Owszem wiedzą, że mam bloga, dostaję książki do recenzji itp, ale nie są złośliwi wręcz przeciwnie czasem zaglądają komentują , a nawet pożyczają książki. To chyba kwestia otoczenia. Zresztą nie ma co się tym przejmować.
Oczywiście, najważniejsze to olewać nienawistników 😉
U mnie pół na pół – część rodziny to fani i wspieracze, część otoczenia to przeciwnicy i hejterzy. Cóż, jak to w życiu – każdemu nie dogodzisz.
W sytuacjach/ludziach, o których piszesz ujawnia się taka brzydka cecha, której ostatnio i ja na sobie doświadczyłam, tylko że nie chodziło akurat o bloga, a o coś innego.
Nie dostrzegamy nakładów, jakie ktoś włożył w to nad czym pracuje: czasu, starań, nerwów, itp. Widzimy jedynie efekt końcowy, a przecież sam się ten efekt końcowy nie pojawił, musiał ktoś ciężko na to zapracować. Ale nie. Widzimy, że jest i już nas żółć zalewa, bo ktoś ma, a ja nie. To nic, że ten ktoś musiał dużo z siebie dać, podczas gdy ja siedziałem/łam na tyłku i nie robiłem/łam nic. To nie ważne. Ja nie mam, on ma i dlatego jest wróg.
Masakra.
Dokładnie tak. Bo ludzie to by chcieli, żeby im wszystko z nieba spadło i ogarnia ich wielkie zdziwienie, że inni wkładają wysiłek, by mieć 'tak dobrze', jak im się wydaje 😉
Dokładnie. Niektórym się wydaje, że "blog", to takie coś dziecinnego. Że jestem jakaś dziwna. Że dostaję książki za darmo. A co ja z tego mam? To, co kocham? Nie zarabiam na tym, nie jeżdżę nigdzie na czyjś koszt. Robię to, co kocham i, z tego co wiem, pomagam innym, doradzam… A jak komuś coś się nie podoba, to niech se idzie grać w te swoje niezwykle inteligentne strzelanki
Masz rację z tą dziecinnością. To trochę dziwne, bo blogosfera to teraz jedno z najważniejszych mediów i już dawno minęły czasy słodkich blogasków-pamiętników, o których najpewniej myślą ci opowiadający o 'dziecinności'.
Świetny tekst! Tak już niestety jest jak jedna osoba nie potrafi uszanować pracy czy też hobby drugiego człowieka i złośliwymi komentarzami chce się dowartościować czyimś kosztem. Smutne to, ale niestety coraz częściej spotykane 🙁
Otóż to. A najgorzej, że w przypadku blogosfery chodzi teraz też o pieniądze czy 'darmowe' coś – a to już wpienia ludzi najbardziej.
Z drugiej strony pisanie bloga tylko i wyłącznie dla fejmu, hajsu i profitów mija się z celem zupełnie. Ja piszę, bo lubię, odstresowuje mnie to, nie liczę na pieniądze, czy datki. Po prostu chce się jakoś wyżyć artystycznie. Choć też spotkałam się już z opinią, że to tylko dla kasy, albo, że mam dziecinne hobby i powinnam się zająć czymś poważniejszym. Nauczyłam się ignorować tego typu komentarze 🙂 Pozdrawiam Cię! Świetnie piszesz! 🙂
Wiesz, ale nawet te największe nazwiska w polskiej blogosferze zaczynały, gdy jeszcze o współpracach z kimkolwiek nie było mowy. To dopiero teraz mam wrażenie, że pojawiło się zjawisko "zakładamy blogi, bo są modne", a potem większości gówno z tego wychodzi, bo jak ktoś nie robi czegoś z pasji, to szybko go to wykańcza.
Pisałam kiedyś bloga (i znów do tego wróciłam), przerwałam, bo nauka, matura itp. Kiedyś chciałam się podzielić z bliższymi znajomymi tym, że coś tworzę, daję od siebie i co najważniejsze bardzo to lubię, ale (całe szczęście) usłyszałam, że każdy głupi może pisać, wszyscy chcą tylko na tym zarobić itd. To denerwuje, ale też rani, bo wiem ile czasu poświęcam na to, by coś napisać, a nie oczekuję nawet tego, że ktoś mnie tam zauważy. Nigdy jeszcze nie wstawiłam nic na bloga licząc na zysk. To przykre, że ludzie potrafią tylko narzekać, że inni mają lepiej. Widzę w blogosferze mnóstwo genialnych osób, które swoją ciężką pracą osiągnęły jakieś współprace itp. Podziwiam te osoby za ich wytrwałość, ogromny entuzjazm i pasje, którymi się dzielą. Masz genialnego bloga i od razu widać, że wiele on dla ciebie znaczy. A ludzie lubią mówić, gorzej u nich z robieniem.
Pozdrawiam. 🙂
Cieszę się, że się zgadzamy 🙂
To rzeczywiście przykre, że ktoś nie potrafi uszanować cudzej pracy i wysiłku włożonego w coś, co tworzy od podstaw. Ale tacy już są ludzie.
Mi takie toksyczne osoby zniszczyły bloga, choruje ciężko na nerwy…
Ale nie poddaje się i go kontynuuje poza tym założyłem nowy z książkami niedawno.
Pozdrawiam
Polecam dla młodych i tych starszych książkię Nicka Vujicica „Nie daj się gnębić” 😉
Jak ja nienawidzę takich ludzi – zgrywają ważniaków a słoma z butów wychodzi. Ostatnio napisałam elaborat w odpowiedzi na tekst bloggera, który stwierdził, że blogi szafiarskie, kosmetyczne i "lajfstajlowe" to komercyjny syf a jego blog naukowy jest dyskryminowany, bo jest ambitny. Zazdrość, zawiść, krótkowzroczność – nic dodać, nic ująć.
Lekkie pióro, dający się lubić charakter, pasja i zacięcie to cechy znanych i wartych czytania blogerów. Nie trzeba się tłumaczyć, dobre blogi bronią się same. Złośliwców niech zazdrość zeżre. Amen.
PS. Ja dalej na wakacjach, znalazłam czasowo łącze ze światem (znaczy się z siecią).
O czym tu pisać elaborat – prawo rynku po prostu. Owszem, blogi szafiarskie to komercja, bo jest na to popyt, a blogi naukowe to nisza. Koniec kropka.
Nieprawda. Więcej osób pisze o modzie, tak więc jest większa szansa, że bloger jest osobą obdarzoną lekkim piórem, zmysłem estetycznym i zna się na tym o czym pisze. Blogi naukowe są zazwyczaj brzydkie i napisane w mało przystępny sposób – dlatego trudno je "sprzedać". Prawo rynku.
Nie warto zrzucać wszystkiego na karb tematyki bloga. Nisza niszą, ale wypadałoby zacząć się starać, a nie tylko łypać "złym okiem" i patrzeć z góry. Nie mówię, że blogom naukowym brakuje merytorycznych informacji, bardziej że maja one kłopoty z powodu miernej znajomości marketingu, zasad estetyki i mało ciekawego sposobu pisanie ich autorów.
Piszę z perspektywy inżyniera i osoby prowadzącej blog książkowy, nie szafiarski.;)
Myślę, że od każdej reguły są wyjątki – znajdziemy zarówno toporne blogi modowe/książkowe/kosmetyczne, jak i intrygujące blogi naukowe. Przy czym te drugie z reguły nie mają parcia na docieranie do mainstreamu, bo mają swoich odbiorców i to właśnie dla nich piszą, nawet tą swoją specyficzną mową 🙂
Brawo! Wyjęłaś mi to z ust 🙂 świetny tekst. Nic dodać, nic ująć. A złośliwcom i hejterom niech żal d… ściska dalej. Sami są sobie winni. Trzeba trochę z siebie dać a nie siedzieć i kwękać.
Z siebie coś dać? Za trudne, kochana, za trudne 😉
Dopóki się nie zacznie, to człowiek nie zdaje sobie sprawy ile czasu trzeba poświęcić jednemu "głupiemu" postowi. Niestety na świecie zawsze znajdą się tacy, co sami palcem nie ruszą , ale do krytyki innych będą pierwsi. Hejterzy pokazali na co ich stać po śmierci jednej z Szafiarek. Bardzo mnie przeraziła tamta sytuacja, ale niestety obnażyła też niechlubne cechy wielu osób.
Niestety, bywają i tak ekstremalne przypadki. Ale cóż zrobić – jak się ktoś nudzi w życiu i nie ma co ze sobą zrobić, to najłatwiej bić pianę i dowalać się do tych, co mają czas, by działać i rozwijać się.
Znani blogerzy – ci, którzy pojawiają się w telewizji śniadaniowej – to celebryci, więc dostają swoją porcję hejtu. Co innego, kiedy ktoś wylewa jad pod tytułem: "pisać każdy może". Pewnie, śpiewać też, robić zdjęcia też – są takie dziedziny, na których każdy Polak się "zna", tylko nie każdy potrafi jakoś się z tym wybić…ale to pewnie jest winna innych… W przypadku szafiarek jeszcze pewnie włącza się skojarzenie "jak ładna, to głupia" – tu też, jak zajmuje się modą, to pewnie jest głupia jak but. A co, jeśli ktoś interesuje się i modą, i literaturą? Takie zjawisko pewnie już nie mieści się w granicach pojmowania przeciętnego Kowalskiego, zżeranego przez zawiść.
Dokładnie tak – wszyscy wszystko mogą, wszystko takie proste, a jednak jak przychodzi co do czego, to jakoś mądralińskim blogowanie czy cokolwiek innego nie wychodzi wcale.
No i masz całkowitą rację z tymi skojarzeniami – tak jakby atrakcyjność i inteligencja jednocześnie były taką abstrakcją. Współczuję w takim razie takim ludziom kręgów, w jakich się obracają.
dobre… powiem szczerze, że na początku też tak myślałam, ale sama prowadzę bloga od roku i wiem już, że to naprawdę ciężka praca…
Otóż to. I wcale nie chodzi o to, że ktoś z nas narzeka, że blogowanie jest ciężkie – to po prostu stwierdzenie faktu. A czasem w dyskusjach się czyta, że jak ktoś stwierdzi, że blogowanie wymaga wysiłku, to od razu jest uznawany za debila, bo "to przecież nie kopalnia".
Też jestem w grupie nic nie robienia i cieszę się z tego
Pozdrawiam wszystkich bloggerów