[KSIĄŻKA] Za wcześnie, Joanna Barnard
Podobno jest to „kontrowersyjny i frapujący debiut”, debiut „wspaniały”, debiut „zapadający w pamięć”. Ta. Co do ostatniego mogę się zgodzić – owszem, w pamięć zapada, ale w sensie negatywnym. Już wcześniej powinnam była wziąć pod uwagę ostrzeżenie z okładki, że jest to książka, która ma przemówić do miłośników tej szmirowatej Dziewczyny z pociągu. Uznałam to jednak za kolejną tanią zagrywkę marketingowców i olałam sprawę. A jednak, Za wcześnie to ta sama liga, co Dziewczyna z pociągu. Czyli coś na poziomie piłkarskiej okręgówki. Dodałabym tutaj określenie „dno”, ale w ten sposób mogłabym obrazić środowisko piłkarskie, które sobie na to nie zasłużyło.
Zatem bez takich analogii, podsumuję krótko: na rynku pojawiła się kolejna tragiczna książka, którą reklamuje się jako zbliżoną chociażby do Zaginionej dziewczyny, co stanowi bolesne nadużycie i obraża panią Gillian Flynn.
Książka przeczytana w ramach wyzwania: ’Grunt to okładka’.
Przeczytaj również:Za wcześnie
Debiut Joanny Barnard opowiada o znudzonej spokojnym małżeńskim życiem Fionie, która postanawia wskrzesić swój dawny romans. Romans z ukochanym nauczycielem. Jako czternastolatka zdołała go uwieść, jako mężatka również nie ma z tym problemu. I tak poznajemy jej dzisiejsze perypetie, przeplatane fragmentami pamiętników z początku lat ’90. A egzaltacji jest w tym tyle, że można się od tego – za przeproszeniem – porzygać. Dawno nie miałam do czynienia z tak przegadaną książką. Dziewczyna z pociągu może i była tragiczna, ale za to dobrze się ją czytało. Tutaj mamy do czynienia z „dziełem” wątpliwej jakości, którego autorka ma wielkie aspiracje, a przez to frazesy usiłuje sprzedać nam odziane w ładne szatki. Tyle tu górnolotnych słów, tyle banałów, tyle metafor i innych cudów, że można by nimi całe miasto uraczyć. Jest źle. Za dużo gadania, za dużo kombinowania, zero dynamiki. Za to są tzw. „sekrety” czy inne „wielkie tajemnice”, których rozwiązania natychmiast domyśli się nawet ktoś nieprzeciętnie głupi. Do plusów zaliczam miejsce akcji. Mam słabość do Manchesteru, to wiedzą wszyscy, więc wszelkie wzmianki o ukochanym mieście wywoływały u mnie przyspieszone bicie serca. Polubiłam też czternastoletnią Fionę i jej barwny świat, ale przykro było uświadomić sobie z czasem, że najpierw była przedwcześnie dojrzała, a kilkanaście lat później dziecinnie głupia, a przez to wyjątkowo irytująca. Chciałam przekonać się do tej książki, początkowo bardzo mnie wciągnęła. Szybko zaczęła jednak przygniatać swoim ciężarem i męczyć. „Za wcześnie” to dobry tytuł dla tej powieści. Ktoś tu zdecydowanie „za wcześnie” pchał się ze swoim debiutem w świat. Moja ocena: 2/10]]>
Miażdżące :] Dziewczynę z pociągu mam w planach… ale juz się zaczynam obawiać 😛 A tej pozycji to na pewno nie ruszę :] Dzięki za ostrzeżenie.
Wiesz, próbować zawsze warto – może znów okaże się, że to ja jestem nawiedzona i w mniejszości 😉
Niestety (dla książki) Twoja recenzja jest i tak za łagodna.
Aż tak? 🙂
Jak widać, tym razem okładka to za mało 🙂 A poważnie, strasznie dziękuję za podzielenie się tą miażdżącą oceną, oszczędzę sobie męki 🙂