Zalotnica niebieska, Magdalena Samozwaniec
Zalotnica niebieska, Magdalena Samozwaniec
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2010
Stron: 352
Gatunek: biografia
To Maria była tą ładniejszą siostrą – obcy ludzie wyrażali głośny zachwyt, zaczepiając ją na ulicach. To Marię traktowano z większą atencją i to jej osoba prędzej przyjdzie człowiekowi na myśl, kiedy będzie miał wymienić z pamięci imiona dzieci słynnego Wojciecha Kossaka. To jednak nie ma żadnego znaczenia, jeżeli idzie o miłość Magdaleny wobec Marii. Z największym szacunkiem i z największą czułością snuje ona biograficzną opowieść o swej ukochanej siostrze, przy okazji kreśląc obfity portret nie tylko własnej osoby, ale przede wszystkim tamtych słodko-gorzkich, przed- i powojennych czasów.
Maria z domu Kossak, primo voto Bzowska, secundo Pawlikowska, tertio Jasnorzewska zyskała sławę w okresie dwudziestolecia międzywojennego jako poetka i dramatopisarka. Zanim jednak została ona żoną swojego trzeciego męża, słynną artystką i bliską przyjaciółką Skamandrytów, była Lilką – radosnym, nieprzeciętnym, kolorowym ptakiem, który zamykał PECHA w szklanym flakoniku, płakał nad wystającą łopatką i nie bał się wywoływać szumu wokół własnej osoby.
Tworzyła od najmłodszych lat, już wtedy wykazując się niezwykłą dojrzałością, niepowtarzalnym urokiem i niesamowitym zmysłem obserwatorskim. Nigdy nie chciała być „żoną przy mężu”, nigdy nie zamierzała zostać matką. Słowa dotrzymała. Magdalena Samozwaniec kreśli jej portret z prawdziwym zacięciem i humorem, często odwołując się do korespondencji siostry i nigdy dotąd nieujawnianych dzieł (w tym bardzo wczesnych, z lat dziecięcych). Przywołuje dialogi i anegdoty, wspólne wyjazdy i psoty, siostrzane żale i prorocze sny. Wszystko to składa się na doskonale napisaną biografię. Może momentami przesadnie najeżoną dygresjami, ale za to prawdziwą, bogatą i mocno emocjonalną.
Jak poznawać bliżej Pawlikowską-Jasnorzewską, to tylko dzięki doskonałemu pióru jej ukochanej towarzyszki Magdaleny… Zachęcam!
Moja ocena: 8,5/10
Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Polacy nie gęsi’, ’Grunt to okładka’, ’Book Lovers’ oraz ’Ocalić od zapomnienia’.
I jeszcze "Maria i Magdalena" do kompletu;)
Też bardzo lubię wspomnienia Samozwaniec, choć jak twierdzą inni świadkowie z epoki – podobno trochę naginała rzeczywistość. Ale za to z jakim wdziękiem!
Widziałam kiedyś fragmenty dziennika Jasnorzewskiej i już tam dostrzegłam pewne nieścisłości w odniesieniu do 'Zalotnicy', ale cóż – to w końcu subiektywna opowieść o siostrze, oddajmy Samozwaniec prawo do snucia własnych wizji 🙂