Dziewczyna z pociągu to najgorsza i najbardziej przereklamowana książka, jaką przeczytałam w ostatnim dziesięcioleciu, a mimo to przyniosła ona Pauli Hawkins międzynarodową sławę. Teraz brytyjska pisarka znów postanowiła zawojować rynek wydawniczy, tym razem, ekhem, „thrillerem” Zapisane w wodzie. I chociaż obiektywnie trzeba przyznać, że w tym przypadku spisała się lepiej (stworzenie gorszego chłamu od Dziewczyny nie było przecież możliwe), to i tak gdyby nie modne nazwisko, powieść ta trafiłaby do koszyka z książkami za piątaka zamiast na półki z bestsellerami. Bo i do thrillera jej daleko, i do dobrej literatury również.
Recenzja powieści Zapisane w wodzie
Paula Hawkins miała bardzo ciekawy pomysł – postanowiła spleść ze sobą losy wielu kobiet, które łączyło jedno – że były kobietami „niewygodnymi”. Pierwsze były czarownice, wymagające utopienia. Ostatnie były kobiety, które odbierały sobie życie rzucając się ze skał. Tyle tylko, że wiele wskazuje na to, że słynne topielice z Beckford wcale nie miały ochoty ze sobą kończyć. Co więc kryje się za smutnymi losami tych kobiet? Wypadki? Przypadki? Parszywe zbrodnie?
O tym właśnie opowiada ta historia.
Ale jeżeli liczycie na to, że przyjrzycie się śledztwu, będziecie rozczarowani. Ono opisane jest tutaj szczątkowo. Ponieważ jednak nie zawsze w thrillerze musi chodzić o zbrodnię i szukanie winnych, pewnie liczycie na mroczny klimat powieści i rasowy dreszczowiec, który nie da Wam spać? Pudło. Na tym polu również
Zapisane w wodzie się nie sprawdza.
A potencjał w tym wszystkim był.
Autorka wykreowała bardzo klimatyczne tło dla swojej powieści, tyle że zupełnie nie umiała go wykorzystać. Co jakiś czas dorzucała do tego obrazka nowy element, który na koniec okazywał się zupełnie nieważny. Całe to budowanie atmosfery i nadawanie grozy okazało się nie tylko zbędne, ale też nie było w stanie zalepić dziur w tej historii.
Można odnieść wrażenie, że Paula Hawkins nie umiała dźwignąć swojego pomysłu i zrobiła to, co najgorsze w takiej sytuacji – postawiła na lanie wody, sianie zamętu oraz dorzucanie kolejnych zbędnych wątków i bohaterów. I nie dość, że w tym wszystkim zabrakło jakiejkolwiek głębi, to jeszcze całość wypadła dramatycznie nudno.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że autorka traktuje swoich czytelników jak debili i wykłada im wszystko jak na tacy, nie pozostawiając nawet maleńkiego pola do namysłu i własnych poszukiwań. Zupełnie nie radzi sobie ona z narracją pierwszoosobową i te fragmenty książki, w których do głosu dochodzą bohaterowie, trącą taką naiwnością, że aż chce się tu na zmianę śmiać i płakać. Thriller? Dobre sobie.
Zapisane w wodzie to zwyczajna powieść obyczajowa w mrocznym klimacie, a nie żaden thriller. Bądźmy poważni i nie obrażajmy prawdziwych reprezentantów tego gatunku.
Zapisane w wodzie czy Dziewczyna z pociągu?
Za pewien plus nowej powieści Hawkins można uznać to, że widać jakiś progres w działaniach brytyjskiej autorki. Co prawda dalej ewidentnie ma coś do kobiet i lubi się nad nimi pastwić, ale tym razem chociaż pokusiła się o to, by wykreować nieco mniej stereotypowych bohaterów. Co prawda wszelkie dramy między nimi wypadają mało wiarygodnie, tak jak zresztą cała ta opowieść, ale przynajmniej teraz jej bohaterowie są „jacyś”, nabrali barw i indywidualnych charakterów. Nie są już szarą masą ulepioną z gliny stereotypów i odrysowaną z marnych szablonów. To pozwala mi rzucić śmiałe stwierdzenie, że
Zapisane w wodzie to powieść od słynnej
Dziewczyny z pociągu dużo lepsza.
Ale czy to wystarczy? Nie dla mnie. Wynudziłam się i wymęczyłam przy tej książce i uważam, że nie warto po nią sięgać, nawet w ramach ciekawostki. Paula Hawkins nie ma do zaoferowania nic czytelnikom, którzy rzeczywiście lubują się w thrillerach i dużo czytają. Ta powieść przemówi przede wszystkim do tych odbiorców, którzy sięgają po książki modne i którzy nie mają wielkich wymagań wobec literatury, poza tym, że ma zapewniać rozrywkę na parę wieczorów.
Wybór, czy warto na tę rozrywkę poświęcić swój czas, pozostawiam Wam.
Moja ocena: 3/10
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
’Pod hasłem’,
’WyPożyczone’,
’Gra w kolory’,
’Czytamy nowości’ oraz
’Czytelnicze wyzwanie 2017′ (kategoria:
Książka, której akcja dzieje się na przestrzeni minimum jednego stulecia).]]>
Z „Dziewczyną w pociągu” nie miałem przyjemności się zmierzyć. Słyszałem o tej pozycji, ale jakoś nigdy nie miał czasu (i chęci), by po nią sięgnąć. Czytając twoją recenzję, jeszcze bardziej odrzuca mnie przed jej czytaniem, a co dopiero nowej książki autorki. Dzięki za oszczędzenie mi czasu! Pozdrawiam, świetna recenzja! 🙂
Dziękuję.
Masz rację, nie warto tracić czasu na tę autorkę. Tyle dobrej literatury wciąż czeka na przeczytanie 🙂
"Dziewczyna z pociągu" mnie wymęczyła. Zastanawiałam się, czy dać szansę drugiej książce autorki, ale po kilku recenzjach stwierdziłam, że nawet nie warto wypożyczać jej z biblioteki. Szkoda czasu. Twoja recenzja jeszcze mnie w tym utwierdziła.
Masz słuszność, cieszę się, że mogłam pomóc Ci przy tej decyzji 😉
Wciąż nie przeczytałam "Dziewczyny z pociągu", zawsze coś odwróci moją uwagę od niej, a teraz jeszcze recenzje książki "Zapisane w wodzie" nie zachęcają do sięgnięcia po tę przygodę czytelniczą. Może jednak kiedyś przekonam się, jakie będą moje wrażenia. 🙂
Bookendorfina
Może 🙂 W razie czego – nic nie tracisz.
Aż tak źle? A miałam przeczytać, z ciekawości. Chyba sobie daruję w takim razie..
Spróbować zawsze warto 😉
No i co zrobiłaś! 😀 Ja właśnie miałam ją zacząć czytać… znaczy się… i tak zacznę. Ale normalnie mnie zniechęciłaś totalnie xD
Może to i lepiej? Z mniejszymi oczekiwaniami nie przeżyjesz wielkiego rozczarowania.
A ja tam nie jestem wcale zniechęcona 🙂
To dobrze 🙂
Ani "Dziewczyna z pociągu", ani ten tytuł nie intrygują mnie swoimi opisami na tyle, abym chciała po nie sięgnąć. Widzę, że niewiele stracę. 🙂
To prawda – niewiele.
Zdecydowanie nie jest to książka dla mnie.
Nie no, "Dziewczyna z pociągu" nie była taka zła. Może faktycznie fabuła odrobinę oklepana, pióro też niewybitne, ale jakoś uderzało w moje emocje i pewnie dlatego ją polubiłam 🙂 Film zdecydowanie bardziej słaby, więc z dwojga złego wolę książkę 🙂
O widzisz, to ja zewsząd słyszę, że film dużo lepszy. Nawet zaczęłam oglądać, ale mąż po pięciu minutach przysnął i nie wiem, co z tego wyjdzie.
Nie czytałam "Dziewczyny z pociągu", bo – co tu dużo mówić – było o niej zbyt głośno. Tej również nie przeczytam, przynajmniej na razie, bo znajdę w domu masę bardziej interesujących lektur. Zastanawiam się tylko, po co się męczyłaś, skoro "Dziewczyna…" tak Cię zniesmaczyła;). Ja bym się w to nie pchała za żadne skarby;)
Chciałam się przekonać, jak będzie tym razem. Lubię być na bieżąco z książkami, wokół których jest dużo szumu, żeby móc wyrobić sobie o nich własne zdanie 🙂
Nie czytałam "Dziewczyny z pociągu", chociaż szum wokół powieści tej autorki jest ogromny! Już same opisy jakoś mnie nie zachęcają, a o recenzjach to już nie wspomnę. Może kiedyś sięgnę po nie, żeby sprawdzić z czym to się je, ale na razie mam pilniejsze lektury 🙂
Mam "Dziewczynę z pociągu" … jako nadal egzemplarz nieprzeczytany i zastanawiam się właśnie, czy ten stan rzeczy w przypadku tego tytułu powinnam zmieniać… 😀 Skoro jest tyle innych dobrych lektury na wakacje 😉
Pozdrawiam Zakładka do Przyszłości
Otóż to – tyle książek jeszcze przed nami, a tu taka sieczka…
Widziałam, że jest pełno o tej książce, stoi na bestsellerach empiku i ciągle gdzieś się przewija jej promocja. Ale cóż, widać kolejny "hit" wykreowany przez wydawców, a treść cieniutko
Ja chyba zrezygnuję z lektury obu książek Pauli Hawkings, bo ostatnio jakoś szczególnie nie ciągnie mnie do thrillerów ani nawet kryminałów. W natłoku wszystkie zaczynają się robić przewidywalne, choć autorzy naprawdę mocno natrudzą się, żeby to przede mną ukryć, a skoro jej historie są w same sobie przewidywalne to tym bardziej podziękuje.
Komentarz recenzji mnie urzekł <3 a codo samych książek, chyba nie przeczytam ani jednej, ani drugiej 😛 Twoja recenzja zaoszczędziła mi czasu który będę mogła poświęcić na przeczytanie czegoś co mi się spodoba 😀
mialam na myśli tytuł, oczywiście… 😉
W "Dziewczynie z pociągu" podobał mnie się sposób prowadzenia narracji. Ale nic poza tym: bohaterowie, akcja, a nawet sama intryga były beznadziejne. Powiem Ci, że film jest znacznie gorszy. No takie nudy, że pod koniec tylko przeskakiwałam, bo nie była w stanie znieść takiej ilości niczego.
Byłam ciekawa, czy autorka następną książkę napisze lepiej i nawet miałam zamiaru sięgnąć po nią. Dziś wiem, że wystarczy mi Twój wpis 🙂