Żużel sportem narodowym?
Kocham futbol od najmłodszych lat – nie znam wielu osób, równie mocno zaangażowanych w rodzime rozgrywki, zarówno na poziomie ekstraklasy, jak i lig niższych, ale jedno z bólem serca przyznać muszę – piłka nożna naszym sportem narodowym nie jest, nie powinna być i długo nie będzie. Choć telewizja uparcie próbuje przekonać nas, że warto podziwiać dokonania kopaczy z orzełkami (lub logiem PZPN) na sercach, ja równie uparcie przekonywać będę, że sportem narodowym powinniśmy uczynić właśnie żużel. Lub choćby siatkówkę. Nie przekonuje mnie argument, że futbol dociera wszędzie – nawet do najmniejszych wiosek – i że niemal każdy może go trenować. Ten, kto głosi sądy, że siatkówka i żużel docierają wyłącznie do kilku polskich miast, chyba nigdy nie miał okazji podziwiać dokonań naszych drużyn narodowych – trybuny są wówczas pełne biało-czerwonych flag z nazwami miast i miasteczek, w których o uprawianiu takich dyscyplin można jedynie marzyć. A jednak kibice skądś się tam biorą…
W roku 2012 na stadiony ekstraligi żużlowej przychodziło średnio 7 885 widzów (za sportowefakty.pl). W piłkarskiej ekstraklasie lepszą średnią pochwalić mogły się jedynie Lech, Legia, Śląsk, Lechia i Wisła. Więcej widzów śledzi na żywo dokonania pierwszo- i drugoligowych drużyn żużlowych, niż niektórych zespołów najwyżej futbolowej klasy rozgrywkowej w naszym kraju. Czy to nie potwierdza, jak dużą sympatią Polaków cieszy się ta rzekomo niszowa dyscyplina?
Owszem, kiedy żużlowa reprezentacja Polski zdobywa kolejny tytuł Mistrza Świata, tylko co piątego Polaka to rzeczywiście raduje, a kiedy podobny sukces spadnie na reprezentację piłkarską ogarnie nas ogólnonarodowy szał (co dobitnie pokazała mobilizacja na czas Euro 2012), ale umówmy się – prędzej Bałtyk rozstąpi się przed nowym Mojżeszem, a z nieba poleci manna, niż nasze pokolenia dożyją jakichkolwiek sukcesów reprezentacji Polski w piłce kopanej.
A frustrację rodaków na tym polu wspaniale obrazuje reakcja na wieść o sukcesie żeńskiej reprezentacji do lat siedemnastu, która po bardzo emocjonującym spotkaniu wywalczyła sobie przed tygodniem tytuł Mistrza Europy. Internet zalała fala komentarzy „faceci, uczcie się od nich”, „Fornalik, powołaj dziewczyny do kadry”, „ambicji i woli walki powinny uczyć naszych reprezentantów” itd. Polacy mają dość nieudolności rodzimej piłki (choć uważam, że liga już drugi sezon z rzędu okazała się naprawdę ciekawa) i zasługują na to, by móc wsłuchiwać się w hymn narodowy nie tylko przed meczami, ale przede wszystkim po nich.
Tego na pewno doświadczą niebawem fani żużla, bowiem już 13 lipca na torze w Częstochowie rozpocznie się tegoroczna edycja Drużynowego Pucharu Świata, którą mamy ogromną szansę w tym roku zwyciężyć.
Zapraszam na stadiony!
Sportem narodowym nie jest ta dyscyplina, która pasuje pod założenia teoretyczne, ale ta, która faktycznie nim jest. Zeszłoroczne Mistrzostwa Europy w Polsce nie pozostawiły złudzeń co do pozycji futbolu w Polsce. Piłka nożna jest na 1 pierwszym miejscu, a za nią długo nic.
http://www.youtube.com/watch?v=UvUIigmQO0s
Przy czym to, jak emocje opadły zaraz po turnieju, a nawet jeszcze w jego trakcie dowodzi, że tak nie do końca naród rozkochał się w tym sporcie 😉 To po prostu dyscyplina, z którą wiążemy największe nadzieje, która jest najbardziej popularna, ale jednocześnie najmniej widowiskowa w rodzimym wykonaniu i tak po prawdzie – mało atrakcyjna. Porównałabym ją do damskiego boksera, który w kółko obiecuje, że się zmieni, ale wiara w to jest skrajną naiwnością.
Piękne idealistyczne podejście, ale nierealne w kraju w, którym promuje się patałachów i pielęgnuje pamięć o największych tragediach Europy.
🙂
Coś w tym jest, istotnie. Ale też głupi nie jesteśmy… Chyba nie został już żaden idealista wierzący w to, że nasza kadra piłkarska osiągnie cokolwiek w najbliższych dziesięcioleciach.
No proszę, wygląda na to, że jestem trochę idealistą 😉 No dobra, może nie tyle wierzę w to, że ta kadra coś osiągnie (bo w to bardzo wątpię…), co w jej możliwości. Ja wciąż wierzę, że nasi kopacze mają znacznie większy potencjał niż pokazują.
A na potrzeby takiej dyskusji jak powyższa, należałoby najpierw zdefiniować, co tak naprawdę rozumiemy pod pojęciem "sport narodowy". Ja osobiście zawsze uważałem, że jest to sport w danym kraju najpopularniejszy. U nas niestety jest to futbol, choć pod względem efektowności i osiąganych przez kadrę sukcesów daleko mu do np. siatkówki. A wszystko to i tak w największej mierze kwestia promocji (i pieniędzy). Szkoda, że u nas w mediach wiecznie trąbi się o nieudolności klubów piłkarskich na arenie międzynarodowej, a tak mało mówi się choćby o regularnej grze polskich klubów siatkarskich w Lidze Mistrzów i innych pucharach. To samo zapewne tyczy się żużla, ale na tym akurat sam się nie znam 😉
Ja również wierzę, że stać nas na więcej, to oczywiste. I nie przekonuje mnie, że w jakimś śmiesznym rankingu plasujemy się za Haiti czy innymi egzotykami i 'słabiakami'. Ale już dawno nie widziałam w naszej kadrze woli walki, wiary w sukces i zaangażowania. Za to ciągle mówi się o niesnaskach i dziwnych zawirowaniach, powołuje ludzi z nazwiskami, a nie zawodników z najlepszą formą itd. itd. To wszystko nie może zaowocować niczym dobrym, niestety.
Co do kwestii "sportu narodowego" – pewnie powinno przyjąć się teorię, że to dyscyplina najpopularniejsza, taka, z którą najwięcej ludzi się utożsamia. Ale do mnie to nie trafia, bo powinno się w narodzie cenić najbardziej tę dyscyplinę, która oprócz tego, że przyciąga całe rzesze fanów, to jeszcze zapewnia nam międzynarodową chlubę. Dlatego właśnie wspominam o żużlu i siatkówce jako przykładach naprawdę godnych dyscyplin.