Kolacja z zabójcą, Aleksandra Marinina

Kolacja z zabójcą (Stieczenije obstojatielstw), Aleksandra Marinina
Wyd. W.A.B., Warszawa 2007

Większość z Was już pewnie wie, że ilekroć widzę na jakimś blogu recenzję kryminału, od razu kręcę nosem, że to nie jest mój gatunek. Tymczasem przed paroma dniami dopadło mnie nagłe olśnienie – przecież jeszcze dziesięć lat temu to właśnie kryminał był moim ulubionym gatunkiem! Zabawne – nie dość, że całkowicie wyparłam to z pamięci, to jeszcze nabrałam jakichś chorych, niezrozumiałych i bezpodstawnych uprzedzeń do tak ciekawych książek, w ogóle nie zwracając uwagi na to, że jak już oglądam w telewizji coś oprócz sportu, to są to właśnie seriale kryminalne.

Na szczęście moja podświadomość swoje wie i kiedy ostatnio odwiedzałam osiedlową bibliotekę zupełnie spontanicznie sięgnęłam po książkę, która znajdowała się zaraz przy wejściu. Nie czytałam tytułu, nie zapoznałam się z autorem – pod wpływem impulsu wzięłam po prostu pierwszą z brzegu książkę i teraz pozostaje mi tylko się z tego zaśmiewać. I dziękować – a jakże.

Aleksandra Marinina – była milicjantka – ma w swym dorobku kilkunastotomowy cykl powieści o piekielnie inteligentnej major Anastazji Kamieńskiej, który otwiera właśnie Kolacja z zabójcą.

W skrócie sprawa wygląda następująco: zostaje zabita kryminolog z MSW – kobieta o bogatym życiu seksualnym, niezwykle uzdolniona i dociekliwa. Zabójca, który upozorować miał „nieszczęśliwy wypadek”, popełnia szereg błędów, nakazujących milicji bliżej przyjrzeć się tej sprawie. Od tego momentu czeka nas kroczenie labiryntem zagadek i powiązań, równań matematycznych i politycznych skandali. Wszystko to okraszone odpowiednią dawką napięcia i niedomówień – tak, aby czytelnik nie miał ani czasu, ani chęci odrywać się od lektury. Znakomicie poprowadzona akcja wciąga i nie pozwala się od siebie uwolnić…

Od razu polubiłam główną bohaterkę powieści – jej rytuały, tok rozumowania, podejście do życia i świata. Fakt, trochę irytuje swoim zakompleksieniem i zamknięciem w sobie, ale przynajmniej udowadnia, że kobietą piękną może być, jak tylko się do tego przyłoży. Ale nie robi tego bez przyczyny – i to mi się podoba! Zwłaszcza, że ten, kto jej piękno dostrzega i tak nie potrzebuje do tego tony makijażu i ekstraciuchów. Mam jednak nadzieję, że w kolejnych tomach cyklu Nastia trochę samą siebie polubi – zdecydowanie jest to bardziej zdrowe podejście, niż wieczne biadolenie i doszukiwanie się w sobie wyimaginowanych wad i skaz.

Jedna rzecz mnie w książce doprowadzała do szału – imiona bohaterów. Nie dość, że każdy ma po dwa + nazwisko, to jeszcze każde z nich odmienia i zdrabnia się na sto sposobów. Do tego dodać jeszcze pseudonimy i już mamy jedną Anastazję Kamieńską w dwudziestu różnych wersjach. Wierzcie mi – przy tylu bohaterach można się w tym pogubić. Oczywiście jest to drobnostka, która na niczym nie waży – zwłaszcza na bardzo dobrym wrażeniu, jakie pozostawia po sobie Kolacja z zabójcą.

Jestem przekonana, że jeszcze nie raz sięgnę po książki tej znakomitej pisarki, a i od kryminałów nie będę już stronić.

Moja ocena: 8,5/10

0 komentarzy

  1. Marinina odebrałam bardzo negatywnie. Niesposobał mi się styl, fabuła,język….jednym słowem nico. Jak na razie będę stronić od tej autorki., ale chyle czoła, że Tobie się posdobało 🙂 Pozdrawiam Monika 🙂

  2. Co do imion, zgaduję, że chodzi o prosty zabieg egzotyzacji, który zastosował tłumacz. Po rosyjsku nie zwracamy się do osoby per "pan/pani", tylko razem z imieniem stosujemy imię odojcowskie (otczestwo). Tak więc nie mówimy "Pani Anastazjo", ale "Anastazjo Pawłowno":))Ale to pewnie wiesz…
    Zresztą pseudonimy to już inna bajka.

    Pozdrawiam

    PS. Powstał serial na kanwie powieści Marininy, ale to już chyba tylko rosyjska TV. Ucz się rosyjskiego:))

  3. Kryminały – szczerze to zapomniałam o tym gatunku, chwilowo jednak jestem tak zawalona książkami (i to takimi, które przeczytać muszę), że raczej w najbliższym czasie nie sięgnę po tę pozycję 🙂
    jednak postaram się o niej nie zapomnieć na przyszłość 😀

  4. Ogromnie mi się podobają książki Marininy, a Nastii zazdroszczę analitycznego umysłu i chylę czoła przed geniuszem ;-). Fajnie Ci, że zaczęłaś od pierwszej powieści z cyklu, ja czytałam je mniej więcej w tej kolejności, w jakiej się ukazywały, dlatego "Kolacja z zabójcą" podobała mi się tak średnio. Już wymagam więcej 😉

  5. Ale masz szczęście – jak ja biorę jakąś pierwszą z brzegu książkę, to ta okazuje się klapą. Wszystkie najpierw muszę dokładnie obmacać, przeczytać co nieco na ich temat… Ale żeby tak na "chybił trafił"? Nigdy!

Skomentuj Patsy Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *