Królestwo czarnego łabędzia, Lee Carroll
Królestwo czarnego łabędzia zaliczyć można do bardzo popularnego ostatnio gatunku – urban fantasy. Ważnym elementem opowieści jest specyficzny klimat miasta, w którym ciemne moce i magia stykają się z nowoczesnością i przepychem. Otoczenie, w jakim żyją bohaterowie przedstawione zostało niezwykle szczegółowo i ciekawie. Właściwie cały świat wykreowany przez autorów urzeka oryginalnością – postaci szeroko w literaturze omawiane (jak np. wampiry) przedstawione są inaczej, niż dotąd, a niektórych stworzeń nie spotka się nigdzie wcześniej. Niezwykle ważne jest to, aby do tego przebogatego świata literatury fantasy dołożyć choć cząstkę czegoś unikalnego. Dobrze jest, kiedy autorzy nie opierają się wyłącznie na utartych schematach, tylko oferują czytelnikom coś nowego, świeżego, interesującego.
Główny zarzut, jaki wysnuć można pod adresem Królestwa czarnego łabędzia – to fatalnie poprowadzona narracja. Opowieść fantasy opowiedziana z perspektywy naiwnej kobietki? Nietrafione. Bardzo dobrze, że główna bohaterka nie jest już podlotkiem, zapatrzonym w swojego wampira, ale nie zmienia to faktu, że jak na dojrzałą kobietę jest wyjątkowo naiwna i głupiutka. Wszystkim wierzy, nad losem każdego płacze i nie ma nikogo, do kogo by przylgnąć nie chciała. Irytujące, wierzcie mi. Zwłaszcza kiedy tylko ona jedna dochodzi do głosu…
Uwagę przykuwa piękne wydanie książki – ozdobniki zamieszczone na okładce ładnie układają się w całość z tymi, które pojawiają się przy poszczególnych rozdziałach. Jedynym mankamentem jest samo zdjęcie, które w żaden sposób nie oddaje specyficznego klimatu powieści.
Gdybym miała komuś polecić twórczość Lee Carroll z pewnością byliby to miłośnicy mitologii, baśni, legend i magii. Nie jest to kolejna historyjka stworzona z myślą o nastolatkach, które lubują się w opowieściach o miłości między superbohaterami i przeciętnymi dziewczynami. Z pewnością znajdą tu coś dla siebie i starsi odbiorcy. Polecam.
Moja ocena: 7/10
Zazdroszczę Ci tej książki mam na nią wielką ochotę ;] Super recenzja i pięknie wygląda Twój blog ;]
Ciekawa recenzja, a historia też interesująca 🙂
Początkowo chciałam przeczytać tę książkę, ale mimo wysokiej oceny, urban fantasy jakoś do mnie nie przemawia. Za to okładka jest śliczna. Pozdrawiam 😉
Zauważyłam, że większość czytelników ma mieszane uczucia, cóż, nic na siłę.
Właśnie ją kończę i też mam bardzo sprzeczne uczucia. Moje zarzuty wobec niej są bardzo podobne do twoich – z jednej strony ciekawy pomysł i zdolność połączenie (tych bardzo wielu pomysłów) w jedną całość. Sposób w jaki opowiedziana jest ta historia jednak pozostawia bardzo wiele do życzenia. Tam są czasem takie skrajne sceny, ale nie czuję żadnych emocji podczas lektury 🙁
Sama nie wiem, czy mam na to ochotę… Jakoś mnie do tego nie ciągnie, tymbardziej, że nie przepadam za mitologią
Nie czytałam, odrzuca mnie trochę chmara opisów okolicy.
Miło słyszeć, że nareszcie pojawiło się coś, co łamie dotychczasową konwencję powieści fantasy. Może sie kiedyś skuszę, żeby przeczytać. 🙂
Mnie także bardzo irytowała głupota i naiwność głównej bohaterki.
Kocham mitologię i magię, baśnie także lubię, więc po ksiązkę tę z pewnością sięgnę ^^
Czytałam juz kilka recenzji tej książki na blogspot.com, ale jakoś specjalnie nie mam na nią ochoty, a narracja bynajmniej nie zachęca:)
Twoja recenzja mnie zainteresowała,a szczerze mówiąc takie książki mogę czytać tonami, z chęcią przeczytać, ale polować jakoś specjalnie nie będę 🙂
Może dopiero cały cykl pokaże w pełni swój urok? Mam nadzieję i czekam na drugi tom 🙂
Właśnie nie jestem pewna czy urban fantasty do mnie przemawia, ale na pewno przeczytam, żeby zobaczyć. Pozdrawiam:)
Okładkę ma piękną… ale to chyba zaczyna być regułą im fajniejsza okładka tym mniej fajna zawartość…