Ogarnij się!, cz.2 – Dieta informacyjna
Czuję, że tonę. Każdego dnia.
Włączam telewizor, uruchamiam przeglądarkę, podkręcam głośność na radioodbiorniku, przeglądam prasę – wszędzie to samo. Afery, zamieszki na uroczystościach państwowych, słowne przepychanki władzy, tragedie. Od rana do nocy fala informacji, głównie złych, spływa na mnie ze wszystkich stron.
A ja tonę. Każdego dnia.
Dlatego właśnie od dziś wprowadzam do swojego życia coraz popularniejszą na świecie dietę – dietę informacyjną. I zamierzam na niej pozostać do końca moich dni, o!
Na czym polega dieta informacyjna?
Świadomie zamierzam odciąć się od źródeł niepotrzebnych dla mnie wieści. Zaczęłam od prostych informacji z otoczenia i uporządkowałam swojego fejsbuka (o czym wspominałam tutaj), a teraz idę o krok dalej – całkowicie odcinam się od programów i portali informacyjnych wszelkiej maści. Wychodzę bowiem z założenia, że jeżeli w kraju lub na globie wydarzy się coś ultraważnego, i tak dotrze to do mnie z mnóstwa przypadkowych źródeł. Wcale nie jest mi do tego potrzebny rajd przez programy informacyjne w TV, prasówka czy surfowanie po portalach z newsami. Albo – jeszcze gorzej – po serwisach plotkarskich.
Ktoś powie, że to ułomność nie wiedzieć, co dzieje się wokół. Że koniecznie trzeba znać szczegóły afer i tragedii, skandali i dramatów. Że trzeba wiedzieć, co nowego u celebrytów, polityków i mieszkańców Ameryki. Nonsens. Tak samo jak ja nie wymagam, by każdy wiedział, co dzieje się w szatni Manchesteru United albo podczas rozdania literackiego Nobla, tak nikt nie ma prawa mi wmawiać, że dzięki wiedzy na temat afery taśmowej, plagi pijanych ciężarnych i związku Trybsona z jakąś blondi będę lepszym i bardziej światłym człowiekiem.
Porozmawiać można ze mną na setki tematów. Polityka, świat gwiazd i globalne tragedie nie muszą być jednymi z nich.
Źródło: [BarZaN] Qtr via photopin cc |
Po co mi dieta informacyjna?
- Uczę się szanować swój czas – zależy mi na tym, by wycisnąć z życia jak najwięcej, a do tego niezbędna jest dobra organizacja czasu. Jeżeli chcę realizować wszystkie swoje pasje, a przy tym być dobrą żoną, matką i przyjaciółką, muszę działać tak, by mieć tego czasu dla siebie jak najwięcej. Godzina mniej z Faktami, Wiadomościami i Pudelkiem to godzina więcej dla mnie i moich bliskich. Nie do przecenienia!
- Mam dość zaśmiecania swojego mózgu. Poważnie – te wszystkie newsy mielone w mediach na kilkanaście sposobów i odtwarzane wciąż na nowo wywołują jedynie chaos w umyśle.
- Powoli wprowadzam do swojego życia zasadę nie przejmuj się tym, na co nie masz wpływu – dla własnego zdrowia psychicznego. Nie chcę się od rana smucić i irytować, że tu znowu zdemolowali ulice, tam kogoś pobili, gdzie indziej zdefraudowali publiczne pieniądze. Jeżeli politycy nas okradają, szaleńcy grasują po ulicach Detroit, a jakieś babsko udusiło własne dziecko – płacz i rzucanie bluzgami na niewiele mi się tu zdadzą. Lepiej więc w ogóle o tym nie wiedzieć.
Czas na zmiany!
Informacjami bombardowani jesteśmy codziennie, dwadzieścia cztery godziny na dobę. Jedne afery przechodzą w drugie, skandale przyćmiewają kolejne skandale, tragedie gonią tragedie. Do refleksji nad kondycją społeczeństwa i świata nie jest niezbędne codzienne ekscytowanie i przejmowanie się tym wszystkim. Nie warto tonąć w zalewie zbędnych informacji. Nie warto marnować czasu na przyswajanie całej tej papki, jaką serwują nam media. Nie musimy mieć zdania wyrobionego na każdy temat i nie musimy przejmować się wszystkim, co do nas dociera.
Zablokowałam strony informacyjne w przeglądarce, zrobiłam czystki na fejsbuku, odcinam się od prasy, zapowiedziałam mężowi, że żadnych Faktów i Wydarzeń oglądać nie mam zamiaru. Chcę, by żyło mi się lepiej, chcę być spokojniejsza i bardziej szczęśliwa. Wam polecam spróbowanie tego samego.
A jeżeli nie jesteście gotowi na najbardziej drastyczne kroki – po prostu narzućcie sobie ograniczenia. Najważniejsze wydarzenia dnia przyswajajcie z jednego wybranego panelu informacyjnego w TV, nie klikajcie we wszystkie 'interesujące’ linki podsuwane przez znajomych, nie dajcie się wciągnąć w spiralę przechodzenia z jednego artykułu do drugiego, ustawcie w przeglądarce limit czasu na śledzenie Pudelka i Onetu. Wyjdzie Wam to wyłącznie na zdrowie. I bez obaw – żadne wielkie wydarzenie i tak Was nie ominie – usłyszycie o nim na ulicy, opowiedzą Wam o nim znajomi. Tego nie da się, niestety, uniknąć…
Bardzo odważne, ale i rozsądne postanowienie. Ja widzę, jak na mnie działają wszelkie negatywne informacje. Podsycają mój stres i wzbudzają dyskomfort, sprawiają, że czuję niepokój. Zwłaszcza teraz, kiedy staram się walczyć z nerwicą i lękami. Też bym sobie chętnie odpuściła śledzenie kanałów informacyjnych, ale mam wrażenie, że wówczas wiele mnie ominie. Co począć? 😉
Proooszę Cię, jak wydarzy się coś na miarę 'matki Madzi' albo Smoleńska, nawet bez dostępu do kanałów informacyjnych dowiesz się o tym z otoczenia. Tego, co najważniejsze i tak nie da się uniknąć, choćby się uszy zatykało 😉
A z tym stresem mam tak samo. Odpaliłam dziś DDTVN, a tam wczorajsze wydarzenia z Warszawy. Powyzywałam, powkurzałam się i nic mi to nie dało – szkoda zdrowia i czasu.
Tak jak mówi Klaudyna, raczej nic ważnego czy faktycznie wartego uwagi Cię nie ominie, nie ma takiej opcji 🙂 Pisałam niżej, że od jakichś 2 lat albo i więcej nawet, nie oglądam wiadomości w telewizji, nie czytam też newsów w sieci i nie czuję, że coś mnie omija, bo i tak prędzej czy później się tego dowiaduję, czy od najbliższych czy od ludzi dookoła – nawet jakbym chciała, to żadna aferka mi nie umknie 😀 A sama przynajmniej oszczędzam sobie nerwów, bo nie zliczę ile razy oglądanie przeze mnie wiadomości kończyło się na tym, że darłam się na telewizor i sklinałam ludzką głupotę 😛
Właśnie o to chodzi – otoczenie i tak będzie żyć tymi wszystkimi głośnymi sprawami – nie ma szans, by do nas nie dotarły 🙂
Bardzo dobry pomysł! 🙂 Po co smucić się wydarzeniami, na które nie ma się wpływu? Ja właśnie się zorientowałam, że od dawna egzystuję w taki sposób, odcięta psychicznie od telewizji, bo nie lubię jej oglądać, nie odwiedzam serwisów informacyjnych, bo nigdy mnie to nie interesowało. O czymś ważnym tak czy siak dowiadywałam się od innych, a nieświadomość pewnych wydarzeń jakoś mnie nie bolała. Wiele razy mi zarzucano ignorancję, to że mnie świat nie obchodzi, ale się tym nie przyjmowałam. Wkurzało mnie jedynie to, że wmawiają mi to ludzie, którzy z kolei nie interesują się światem samym w sobie, czyli natura, przyroda, ogólnie to co świat ma do zaoferowania. Jest tyle rzeczy o których można rozmawiać, czemu to co się dzieje w świecie ludzi ma być jednym z tych tematów?
Ciekawe według jakich kryteriów tacy krytykanci wybierają to, co ważne i ważniejsze dla ogółu. Nikt nie ma prawa krytykować drugiej osoby za to, że nie ekscytuje się kolejnymi aferami na szczeblu politycznym, protestami w Egipcie albo zmianami w kursie franka. Te wszystkie wiadomości mielone w mediach są tak niesamowitą sieczką, że aż dziwię się, że kogoś interesuje to bardziej niż wspomniany przez Ciebie świat sam w sobie. Przy czym – w przeciwieństwie do takich mądralińskich – ja ich nie krytykuję – ich sprawa.
Filtrowanie informacji i odpuszczanie sobie tego, co nie jest dla kogoś ważne to nie ignorancja. Każdy człowiek musi filtrować informacje (zwłaszcza dziś), bo inaczej zwyczajnie by oszalał. Sherlock Holmes nawet nie wiedział, że Ziemia się kręci wokół Słońca, a był geniuszem 😉 Większość newsów w dziennikach dotyczy polityki i dla zwykłego człowieka jest mało przydatnych, a poza tym gros z nich jest generowana przez media tylko po to, żeby nakręcać szum. Normalnie myślący człowiek nic nie zyskuje na tym, że przyswoi sobie te informacje. Co mi po wiedzy, że kolejny poseł został wywalony z PIS? Jest wiele innych, ciekawszych rzeczy do dowiedzenia się i na tych innych polach ludzie niestety bywają o wiele większymi ignorantami. Ignorancja to brak podstawowej wiedzy w danej dziedzinie (czyli w polityce np. niewiedza jakie mamy w ogóle partie, kto jest premierem, prezydentem, itp) – w dodatku bez poczucia, że się tej wiedzy nie posiada.
Dokładnie tak samo uważam – pięknie to ujęłaś w słowa!
Podobno przed wiekami ludzie przyswajali przez całe życie tyle informacji, co przeciętny współczesny przez jeden dzień – to jest dopiero szokujące…
Ja już dawno przestałam śledzić niusy i czuję się przez to spokojniejsza, telewizora nie mam, od czasu do czasu sięgam jedynie po "Politykę", przy czym i tak najbardziej interesują mnie artykuły o kulturze i nauce. Wałkowanie na okrągło tego, co powiedział jakiś poseł, podnosi tylko niepotrzebnie ciśnienie.
Dokładnie tak – tylko chorób psychicznych i wrzodów żołądka można się nabawić od tych wszystkich bzdur 😉
Jestem jak najbardziej za dietą informacyjną 🙂 Już od dłuższego czasu nie oglądam wiadomości, bo mnie denerwują, szczególnie, kiedy kilkakrotnie maglowane są te same tematy o pijanym polityku czy innej aferze. Nie wnosi to niczego nowego ani wartościowego do mojego życia, więc odpuszczam. Wystarczająco mam w życiu powodów do denerwowania się (co swoją drogą też mogłabym jakoś zniwelować, ale co począć, jak ludzie czasem tak potrafią wkurzyć :D), więc nie potrzebuję jeszcze do tego bezsensownych informacji i oglądania wiadomości. Trwa to już może 2 lata i serio, nie czuję, żeby czegoś mi w życiu brakowało. Może jestem ignorantką, ale za to spokojniejszą i szczęśliwszą 😀 Z moim charakterem i szybkością wnerwiania się, każda możliwa okazja, by uniknąć powodu do stresu jest wartościowa 🙂
O, jak dobrze wiedzieć, że jednak da się normalnie żyć i funkcjonować w społeczeństwie bez całego tego natłoku bezwartościowych informacji 🙂 Mam nadzieję, że i ja wytrwam w takim stanie latami.
I nie czuj się ignorantką, bo nikt nam nie ma prawa narzucać, co jest istotne, a co nie – czym interesować się należy i czym wypada żyć. Każdy niech zadba o swoje podwórko, zanim zarzuci ignorancję drugiemu człowiekowi 😉
Ja od wiadomości i newsów odciełam się totalnie w momencie gdy nie musiałam już zrobić prasówek na zajęcia z WOS-U.Czasem coś przeczytam jeśli jest na pierwszej stronie Onetu a wchodzę tam często bo sprawdzam pocztę kilka razy dziennie.
O widzisz, to ja w zakładkach ustawiłam sobie bezpośredni link do strony z pocztą [w moim przypadku: poczta.o2.pl] i stronę główną zalaną informacjami spokojnie sobie omijam 🙂
Haha, ja już dawno jestem na tej diecie 😉 A zaczęło się chyba od nie czytania gazet, kiedy stwierdziłam, że po każdej takiej lekturze jestem zdołowana. Na Fakty rzucam tylko jednym okiem, a kiedy jest jakaś szczególnie podsycana przez media afera – całkiem sobie daruję. Wcale nie czuję, że przez to coś tracę. Czasem zdarza mi się, że o czymś ważnym dowiaduję się poniewczasie, ale spokój ducha jest nie do przecenienia.
Ja tak miałam z aferą podsłuchową, która zbiegła się w czasie z Mundialem i jakiekolwiek wieści o niej dotarły do mnie z dwutygodniowym opóźnieniem. Niczego na tym nie straciłam, a jedynie miałam spokój od całej tej lawiny sensacji i złych emocji 🙂
O rany, a ja mam zupełnie odwrotnie, niepokoiło mnie to, żeże ja taka nie na bieżąco. Już chciałam sobie wyrobić nawyk zaglądania na onet czy WP (bo TV nie oglądam), aby zorientować, co się w świecie dzieje, bo najzwyczajniej brakuje mi czasu na szukanie informacji. I w sumie cieszę się, że dzięki FB nie jestem tak bardzo do tyłu i wiem, jaki teraz temat jest na topie.
I takie wieści z FB powinny być wystarczające – przynajmniej tak to widzę. Jeśli dzieje się coś ultraważnego lub ultragłośnego, jak ostatnia tragedia w Katowicach czy śmierć Anny Przybylskiej, przynajmniej część znajomych wrzuca u siebie info na ten temat 😉
Ja już jakiś czas temu zrobiłam sobie taką dietę informacyjną i trwam w niej do dziś – polecam wszystkim 🙂
Bardzo się cieszę 🙂
ja od lat nie mam tv cieszę się, że dzięki temu tak wiele mnie omija, jasne, zerknę czasem na onet czy wp, na serwisy z mojego miasta, przeglądam prasę, ale wszystko to w minimalnym stopniu. naprawdę dużo mnie omija i nie czuję się przez to uboższa. a konkretniejsze sprawy – docierają 🙂
O własnie, z serwisów dotyczących miasta nie chcę rezygnować. Do tej pory śledziłam ich z 8, więc wybrałam jeden, najkonkretniejszy i na nim się skupię – zerknięcie zajmie chwilę, a przynajmniej będę wiedziała, jaki tym razem remont drogowy muszę omijać 🙂
Pomysł wart przemyślenia, toniemy w tych plotkach, aferach, tylko się denerwujemy.
W takim razie polecam przemyślenie tego 🙂
Przestałam oglądać wiadomości od jakiegoś pół roku mniej więcej i jestem spokojniejsza, szczęśliwsza, lżejsza, mniej się martwię. Ogólnie jest mi lepiej 🙂 Każdemu polecam. Gdyby jeszcze te programy informacyjne coś wnosiły, a nie były kronikami wypadków, tragedii, afer, to warto byłoby j oglądać. ALe nie są, jakie są każdy wie i widzi. Ja nie marnuję na nie czasu. Masz rację, jak zdarzy się coś ważnego, to i tak się tego człowiek dowie od rodziny czy znajomych.
Nie mogę się doczekać, aż sama z perspektywy czasu będę mogła mówić, że jest mi lepiej i lżej bez tego natłoku złych wieści ze świata. Masz rację, że te wszystkie programy informacyjne skupiają się głównie na tym co złe i patologiczne – szkoda zaprzątać sobie tym głowę.
Genialny pomysł, już dawno zrobiłam coś takiego i ni czytuje prasy codziennej chyba że szukam czegoś konkretnego. Jednak moją słabością jest to że kiedy wejdę sprawdzić wiadomości na Onecie nie kończy się na jednej a na całej serii. Nad tym muszę jeszcze popracować.
To jest najgorsze. Wchodzi się na taki Onet, a tam mnóstwo intrygujących tytułów. Do tego przy każdym artykule kuszą kolejne odnośniki. I tak można zatonąć na długie klikane godziny…
Wchodzę zbadac menu i patrzę: dieta. Już zamarłam, że Ci plagiat nieumyślnie trzasnęłam. Ale uff 🙂
Odsiewam równo, bo mój mózg gromadzi z lubością informacje wyjątkowo głupie i wyjątkowo zbędne. Umarłabym w mękach, gdybym czytała za dużo newsów, a na tv reaguję alergią 😉
Haha, mam dokładnie tak samo – wiele ważnych rzeczy z głowy ulatuje, a jakieś głupawe popierdółki gdzieś tam na stałe zostają 😉
Zdarza mi się nagrywać oprócz filmów i programów – wiadomości / fakty w TV na pamięć Flash podłączoną do telewizora. Gdy leci jakiś polityczny bezsens po prostu przewijam, szkoda na to czasu 🙂
O, dobry sposób! Przynajmniej można odsiać co bezwartościowe.
HA! Jesteś genialna – nawet nie wiedziałam, że jestem na diecie, ale Ty mi to uświadomiłaś 😀
Od kilkunastu miesięcy nie mam TV, a na portale informacyjne nie wchodzę w ogóle. I tak jak mówisz – o ważnych info dowiaduje się mimo chodem. I UWIERZ MI – jestem szczęśliwa! Zero reklam, zero afer, zero programów "żona dla mojego syna" (!?!) i mnóstwo czasu dla siebie!!!
A swoją drogą to chyba jedyna dieta, której nie łamię 😀
Ja o tyle nie jestem gotowa zrezygnować całkowicie z TV, że mecze oglądam, a do tego potrzebne są odpowiednie warunki 😀 Za to te wszystkie głupawe programy omijam, bo aż szkoda życia na nie…
Dobrze wiedzieć, że są fajne diety, nie? ;))
Myślę, że tu chodzi nie tylko o spokój duszy, ale też o to żeby nie pozwolić zrobić sobie waty z mózgu.
TV i inne źródła informacji kreują rzeczywistość, która niewiele ma wspólnego z codziennością. Tracimy zdolność samodzielnego myślenia i oceniania. Zaczynamy powtarzać zasłyszane opinie bezkrytycznie.
U nas w domu od ponad piętnastu lat nie ma TV, informacje z Onetu omijamy szerokim łukiem i jakoś nie czuję, żeby mnie omijały ważne sprawy. Myślę też, że staliśmy się optymistami nie mającymi nic wspólnego z wykreowanym przez media Polakiem, który na wszystko narzeka.
O tak, to prawda! Media uwielbiają manipulować – wzniecać dym, by przykryć coś niewygodnego, przeinaczać fakty, ubarwiać. A odbiorca to 'łyka' i żyje od newsa do newsa…
masz rację, za dużo tego wszystkiego. Telewizji nie oglądam, radia nie słucham, mam dosyć politycznego brudu, obiecanek i przepychanek. Wole wyjść na niepoinformowaną, niż miec częstą migrenę…
Piękny wniosek :-))
Ja od dłuższego czasu jestem na takim "detoksie" i czuję się z tym zdecydowanie lepiej 🙂
Bardzo dobrze! 🙂
Dawno mnie tu nie było, wchodzę, a tu taka bomba.
100% poparcia.
Na programy/portale informacyjne nie warto tracić czasu nie tylko ze względu na to, że o ważnych wydarzeniach dowiemy się z innych źródeł. Te wszystkie "Fakty", "Onety", "Wiadomości" albo kłamią, albo w najlepszym wypadku pokazują tylko część prawdy. Człowiek wychodzi ze starcia z takimi "informacjami" poturbowany psychicznie i z wypranym mózgiem. Nie warto.
Dokładnie tak! Wystarczy obejrzeć wiadomości na kilku kanałach, by zorientować się, jak można manipulować wieściami na temat jednego wydarzenia. Nie mówiąc o tym, że większość z tego to zwykła sieczka, która absolutnie niczego nie wnosi do życia przeciętnego obywatela.
Dlatego właśnie dieta informacyjna jest dobra i tak strasznie mnie raduje. Od paru dni mam dużo spokojniejszą głowę 🙂
Odkąd naczytałam się książek o manipulacji i nowych mediach, nie wierzę ani jednemu słowu programów tzw. "informacyjnych" 😉
Dieta informacyjna jest super. Szkoda, że niechciane newsy i tak wdzierają się w życie.