Dlaczego wciąż prowadzę pamiętnik?
Wieść, że niezmiennie od osiemnastu lat prowadzę pamiętniki, nieodmiennie zdumiewa wszystkich moich rozmówców. No bo jak to tak, w dwudziestym pierwszym wieku? Blogerka i pamiętnik? Coś tu jest nie halo… A ja powiem, że to bardzo halo i że nieraz te moje pamiętnikowe zwierzenia uratowały mi życie. I jakkolwiek kocham swoje blogerskie życie, które rozpoczęłam mając trzynaście czy czternaście lat, klasycznego diariusza nie zamieniłabym na nic innego. I Was również zachęcam do odręcznego przelewania myśli na papier. Na to nigdy nie jest za późno.
Jak to się zaczęło?
Pierwsze pamiętniki kupowali mi rodzice. Zapełnienie każdego kolejnego notatnika i otwarcie pierwszej strony nowego zawsze stanowiło dla mnie niesamowite przeżycie, wywoływało dreszcz ekscytacji i zwiastowało kolejną porcję przygód. Okej, dziś wiem, że nikomu, nawet przybyszom z obcej planety, zupełnie nie przyda się materiał poglądowy na temat rozkładu dnia ziemskiej jedenastolatki, ale wówczas opisywanie zdarzeń dnia codziennego pozwalało mi porządkować myśli, rozliczać się z dokuczliwym bratem czy złośliwymi koleżankami, a także ubierać marzenia w słowa. Z tego ostatniego nigdy nie wyrosłam. Przegląd notatek z dawnych lat pozwala mi bardzo dokładnie poznać samą siebie i odkryć jak różne etapy życia mam za sobą. Początkowe odcinki tej drogi naznaczone są beztroską i niepohamowaną radością, po to, by powoli skręcić do krainy mroku. Najbardziej płodna byłam właśnie wtedy, gdy moim sercem rządził bunt, a do umysłu zaczęły wkraczać myśli i pragnienia, które dorosłą wersję mnie wprawiają w osłupienie, wywołują nieprzyjemne dreszcze i poczucie odrętwienia. Gdybym nie była sobą, nigdy nie uwierzyłabym, że z takiego bagna można było wydostać się na powierzchnię i zacząć żyć. Paradoksalnie, wtedy kiedy zaczęłam najszczęśliwsze lata życia, pisanie przestało sprawiać mi frajdę. Nawet jeśli na moją codzienność składało się dużo mniejszych i większych radości, nie znalazłam dla nich miejsca na papierze. W moim przypadku papier musiał wiecznie przyjmować same żale. I tak jest do tej pory.
O czym pisać w pamiętniku?
Takie pytanie kierowano do mnie wielokrotnie. Jak na nie odpowiedzieć, kiedy pisanie po prostu przychodzi naturalnie, samo z siebie, a strumień świadomości wypływa z głowy i nie da się go ująć w sztywnych ramach? Pamiętnik jest jak osobisty spowiednik, jak przyjaciel, któremu trzeba się wygadać. Każdy sam najlepiej wie, czy pragnie temu przyjacielowi opowiedzieć o zabawnej sytuacji z pracy, o problemach małżeńskich, o wątpliwościach dotyczących przyszłości czy po prostu o poglądach na najbardziej ważkie tematy. Własny dziennik/notatnik przyjmie wszystko: radości i smutki, żale i gniew, wiersze i piosenki, cytaty i wspomnienia, zdjęcia, pamiątki, wycinki z gazet i ulotek. Z pewnym smutkiem zauważam, że jako uczennica podstawówki prowadziłam pamiętniki kolorowe, radosne, pełne maleńkich symboli wartych upamiętnienia. Z czasem w notatnikach pozostały już tylko słowa – wiersze, zwierzenia, opowieści, wspomnienia. Dużo treści. Dużo dobrej treści.
Co daje prowadzenie pamiętnika?
Na co dzień, podczas pisania – przynosi ulgę, daje ujście emocjom, pozwala pozbierać myśli, uporządkować swoje życie. Po latach – pozwala inaczej spojrzeć na dawne problemy, przypomina o sytuacjach i emocjach, które już dawno mogły ulecieć z pamięci. Notatki tworzone na przestrzeni kilku lat umożliwiają także dostrzeżenie zmian we własnym światopoglądzie, podejściu do życia czy w samym sposobie pisania, opowiadania o rzeczywistości. To można dostrzec zarówno jeśli prowadzi się klasyczny pamiętnik, jak również i blog. Długie lata prowadziłam blogi o swoim życiu równolegle z papierowymi dziennikami, jednak zawsze ta oldskulowa wersja wypierała tę bardziej nowoczesną. Być może chodzi o to, że papier wiele przetrwa, że nawet najwięksi spisywali w ten sposób swe przemyślenia, a być może po prostu jestem takim typem osoby, co to lubi usiąść w ulubionym fotelu i po cichu skrobać długopisem po papierze. Mam obawy, co stanie się z moimi zapiskami. Sejfem nie dysponuję, zbiory rozrastają się z roku na rok, a żale Klaudyny raczej nie nadają się dla oka przypadkowego czytelnika (np. dorastającej córki). Nie należę jednak do tych osób, które rytualnie puszczają z dymem swoje wspomnienia albo traktują je niszczarką. Co ciekawe, jeszcze kilkanaście lat temu sądziłam, że zostaną one wydane, bo tak wielką osobą będę, że świat zapragnie te głupociny czytać. Tak, tak, fantazją ogromną to ja dysponowałam od dawna.
Dlaczego polecam prowadzenie pamiętnika?
Bo warto. Po prostu. Pisanie samo w sobie jest wspaniałym zajęciem, a oddawanie się wspomnieniom może dostarczyć niebywałej radości. Jeżeli brak Wam przekonania do papieru – postawcie na prywatny blog. Wspaniałe są też publikacje w stylu „5-year journal” – przez pięć lat z rzędu każdego dnia odpowiadasz na jedno pytanie, a po latach masz niesamowitą dokumentację, jak zmieniały się Twoje poglądy, pragnienia, zachowania. We wpisie [DIY] Dziennik wieloletni możecie zobaczyć, jak ja „ugryzłam” ten temat.
Opcji jest wiele, jeżeli tylko ktoś ma ochotę dzielić się swymi przemyśleniami, bolączkami i radościami z przyjacielem, który nie ocenia, nie nie zadaje zbędnych pytań i zawsze jest dostępny.
Przeczytaj także wpisy poświęcone metodzie bullet journal.
Prowadziłam pamiętniki, ale ja z tych co dokona nie rytualnego zniszczenia. Po prostu po latach bylam zażenowana tym co pisalam… A teraz tego bardzo żałuję. Moja przyjaciółka ma pamiętniki od 1 klasy podstawówki, to niesamowite czytac jej dziecięce przemyslenia 🙂
Chyba znowu zacznę. Takie małe wakacyjnie postanowienie 🙂
Pozdrawiam
o właśnie, tak samo u mnie – pisałam (nawet pamiętam jeszcze te strony) a po kilku latach je darłam, paliłam i w ogóle – miałam taki rytuał oczyszczenia 🙂
Na to bym się nie porwała z pewnością, żałowałabym bardzo bardzo 🙂
Masz rację, pisanie pamiętnika przynosi ulgę, daje ujście emocjom, pozwala pozbierać myśli, uporządkować swoje życie. ja prowadziłam pamiętnik od 5 klasy podstawówki aż do 2011 roku. Dopiero jak zaczęłam prowadzić bloga, i powiększyła mi się rodzina, zaprzestałam pisania, gdyż nie mam na to czasu, ani ochoty. Ale może kiedyś zmienię zdanie.
Brak czasu to największy problem, niestety. Szczególnie, kiedy się regularnie bloguje i prowadzi dom 🙂
Zawsze pisałam, zaczęłam w pierwszych latach podstawówki i z przerwami robię to do dziś, chociaż dziś mam do tego oddzielny plik w komputerze… Ale nie raz zastanawiam się, czy nie wrócić do zwykłego pisania na papierze…
Ja preferuję klasyczny pamiętnik, ale taka wersja komputerowa też nie jest zła – najważniejsze jest pisanie samo w sobie 🙂
Och, jak ja kocham papierowe pamiętniki! Uwielbiam wręcz 🙂 Mam kilka grubych zeszytów, najwcześniejszy chyba z czasów gimnazjum albo końca podstawówki. Jest w nich tyle emocji, przemyśleń, żali i radości, ale też pełno zdjęć, naklejek, pocztówek, zasuszonych kwiatów i innych dupereli, które w danym momencie decydowały o moich nastrojach. (znajdzie się nawet plastikowe mieszadełko do herbaty, w kształcie serca, która zabrałam z restauracji z pierwszej randki z moim aktualnym mężem:) Teraz nadal piszę, może nie tak często jak kiedyś, ale też wylewam żale i łzy na papier. 😉
Miałam też taki okres w życiu, kiedy chciałam to wszystko zniszczyć, potargać, spalić, unicestwić. Ale wtedy wkroczyła moja przyjaciółka, która mi wręcz zagroziła, że będę tego potwornie żałować i że zamiast palić i niszczyć mam zachować i przekazać w spadku jej dzieciom 😉 Teraz jestem jej ogromnie wdzięczna, bo wiem, że miała rację z tym żałowaniem.
Mądra przyjaciółka, fajnie, że interweniowała. Chociaż ja tam swoim dzieciom w spadku tych cudów bym nie dała, drastycznie zmieniłyby zdanie o swojej mamie ;))
A dupereli i ja mam mnóstwo w środku. Strasznie fajne z tego pamiątki wychodzą.
Przez dobrą dekadę, jak nie dłużej, sama pisałam pamiętniki. Mam je wszystkie do dziś zamknięte pod kluczem. Obecnie jednak nie czuję już potrzeby zapisywania swych myśli w dziennikach. Może kiedyś jeszcze do tego wrócę. Zobaczymy 🙂
Fajnie, że masz je zachowane. To naprawdę ciekawa pamiątka na lata 🙂
Prowadziłam pamiętniki w podstawówce, w liceum, troszkę na studiach i troszkę jak zaczęłam pracować, ale sukcesywnie je unicestwiałam. Czy żałuję – może trochę tak, ale z drugiej strony cieszę się, że je powywalałam bo zbyt wiele w nich było negatywnych emocji, żali i narzekań oraz dziwacznych fanstasmagorii z podawaniem nazwisk osób dramatu. Teraz bym może coś popisała, ale nie wiem czy to by było dobre, żeby przelewać smutne rzeczy na papier.
Ha, to u mnie trochę inaczej – z nazwisk nikogo nie wymieniam i teraz zastanawiam się, co to w ogóle za ludzie, o których tyle pisałam ;))
Sama prowadzę pamiętnik. Jeden już mi się skończył i schowałam go w bezpiecznym miejscu, aby po jakimś czasie przeczytać to, co tam powypisałam. Aktualnie również piszę, jednak nie zawsze zdarza się mnie to systematycznie, jednak piszę – lubię to.
U mnie z systematycznością również bywa różnie – ale najważniejsze to czasem móc się wygadać.
Pisałam pamiętnik w liceum. Miałam osiem zeszytów 96-kartkowych zabazgranych moim drobnym pismem. Na studiach, bez żalu spaliłam je w kominku. Teraz nie czuję potrzeby pisania i nie znalazłabym na to czasu. 🙂
Oj, pewnie spalenia żałowałabym bardzo 🙂
Kiedyś próbowałam – nawet spisałam cały jeden zeszyt, ale potem coraz więcej zajęć i jakoś to uleciało
http://chcecosznaczyc.blogspot.com/
Normalna sprawa, ja też przez wiele lat miałam epizody, że pamiętników nie tykałam, bo nawet mi się nie chciało.
Też kiedyś prowadziłam pamiętniki,ale później wszystkie poniszczyłam.Teraz troszkę żałuję i szczerze zastanawiam się,czy nie zacząć na nowo …
Próbuj, zaczynaj – warto 🙂 Może akurat znów Cię to urzeknie.
Próbowałam nieraz prowadzić dziennik, ale stwierdziłam, że te moje zapiski są tak żenujące, że miałam ochotę wyrzucić od razu po napisaniu do kosza. Wszelkie próby zresztą tak się skończyły. Pisanie o sobie to ciężka i strasznie nudna sprawa,a poza tym nie chciałabym żeby "to" trafiło w niepowołane ręce, choćby przypadkiem.
Czasami zanotuje gdzieś jakąś myśl, ale zasadniczo się nie uzewnętrzniam. Prowadzenie pamiętników nie wszystkim leży i ja jestem tego przykładem. Nie mam za to nic przeciwko czytaniu dzienników innych, to znaczy tych, które wydano.
O, to w takim razie Tobie może by odpowiadały kalendarze-pamiętniki, w których zapisuje się jedno zdanie dziennie – jakąś myśl, cytat, coś istotnego. Skondensowana forma, a jakże wiele można dzięki niej przekazać 🙂
Kiedyś pisałam pamiętniki, pomagały mi. W 1 liceum założyłam ponownie, pod wpływem chwili, bo wydarzyło się w moim życiu coś, czego nie rozumiałam i do tej pory nie potrafię zrozumieć. Pisałam przeważnie o tym, co mnie martwi, czego nie rozumiem, co potrzebuje przemyśleń, rzadko o radosnych chwilach. Owszem, w tym pamiętniku są rzeczy miłe, wesołe, ale jest ich znacznie mniej, raczej takie krótkie notatki, by mi kiedyś przypomniały, że taka chwila miała miejsce i jak dokładnie przebiegła 😉 Ale od 3 lat przestałam tam cokolwiek pisać… Ostatnio mam potrzebę wyżalenia się pamiętnikowi, biorę go do ręki, ulubione pióro również i… Pustka. Wszystko, co chciałam przelać, nie chce się ze mnie wydostać.
Pamiętniki są naprawdę dobre, ale nie każdy ma potrzebę w nich pisania. Nie każdemu pomaga. Dla mnie wadą i jednocześnie zaletą pisania w zeszytach czy notatnikach jest fakt, że wszystko, co napisane, staje się bardziej rzeczywiste. Zaleta, bo łatwiej w to uwierzyć, pogodzić się z tym, zrozumieć. Łatwiej na chłodno spojrzeć na zapisaną sprawę po pewnym czasie. Ale też niekiedy powstrzymujemy się, by napisać coś, co nas boli, bo wiemy, że jak zobaczymy to czarno na białym to nadzieja minie… 😉 Tak czy siak, pisanie uczy skupienia, patrzenia chłodno, wyrzucania z siebie wszystkiego na papier a nie na drugiego człowieka, uczy też lepszego pisania. 😉
To uczucie pustki znam doskonale. Kiedyś już gdzieś tu wspominałam, że powinno istnieć narzędzie, które automatycznie przelewa myśli na papier – bardzo by się w takich chwilach przydało 🙂
Masz rację, że nie każdemu pisanie pisane i że papier jest trochę zbyt namacalny, ale w moim przypadku to zawsze okazywało się zaletą.
Pisałam kilka pamiętników za młodu, ale kilka lat temu otworzyłam je i zamarłam z zażenowania, porwałam i popaliłam, gdyby ktokolwiek to przeczytał, miałabym przerąbane 😀 Od 2 lat prowadzę w kalendarzu notesikowym mini pamiętnik, jakieś luźne myśli, kilka zdań co się zdarzyło 🙂
Fajną formę sobie wybrałaś, żałuję, że ja nie umiem się tak streścić 🙂
A zażenowana swoją dawną pisaniną to i ja jestem. Czasem aż trudno uwierzyć w te nastoletnie głupoty 🙂
Pamiętniki pisałam od chyba piątej klasy podstawówki do drugiej gimnazjum. Potem przestałam, bo założyłam pierwszego bloga. 😀 Ale mam te wszystkie dzienniki do dziś, schowane głęboko w szufladzie. Kiedy chcę się pośmiać, czasem odgrzebuje je i czytam – uczucie rozbawienia z domieszką zażenowania gwarantowane. 😛
Haha, dokładnie, znam to uczucie 🙂
Zawsze podziwiałam i nadal podziwiam osoby, które prowadzą pamiętniki….
Ja zaczynałam kilka razy, jednak po kilku stronach wszystkie trafiły do kosza.
Najlepszą formą pisania dla mnie chyba jest blog. Tu żaden z domowników nie zajrzy, a i dzięki niemu można nawiązać e-znajomości.
I przymierzam się do napisania tam czegoś, ale przez gorący okres związany z pracą magisterską nie mam na to czasu. Tzn. czas jest, ale jak tylko biorę się do pisania czy czytania czegoś poza materiałami do pracy, to od razu robi mi się jakoś tak nie przyjemnie ;P
O widzisz, to ja zawsze miałam na odwrót – wszystko, co odrywało mnie od pisania prac wydawało mi się cholernie przyjemne i kuszące 🙂 Nie tylko pisanie i czytanie, ale nawet sprzątanie.
Piszę pamiętnik od ostatniej klasy podstawówki. Zaczęłam równo w pierwszy dzień nowego roku szkolnego, na otwarcie szóstej klasy… I tak piszę do teraz. Nie w jakimś szalonym tempie, ale uzbierało mi się jakieś 8-10 zeszytów.
Ja akurat jestem najbardziej płodna, kiedy jestem zakochana ;). Początki związku z moim obecnym mężem mam opisane w najdrobniejszych szczegółach: każde ważne słowo, każdy gest, każdą moją reakcję. Na drugim miejscu są, niestety, żale, więc nieraz jak czytam te stare pamiętniki, to jestem aż przerażona. Wygląda to, jakby moje życie było pasmem nieszczęść, a przecież pamiętam, że właśnie w tamtym okresie byłam stosunkowo zadowolona z życia i mam z niego wiele pięknych wspomnień. A z kolei z okresu, kiedy było ze mną źle nie mam prawie żadnych notatek… Chyba nie miałam wtedy siły na pamiętnikarstwo.
Ostatnio piszę rzadko, jakoś nie mogę się zmobilizować, a nawet jak zdarzy mi się otworzyć pamiętnik to zastygam z ręką w powietrzu. Bo o czym mam pisać? O pracy? Staram się jak mogę nie myśleć o niej w ciągu tych kilku wieczornych godzin, które mogę poświęcić czemu innemu. Wielkich dramatów brak, wielkich radości również. Z rodzicami dawno już nie mieszkam, więc główne źródło sporów i złych uczuć, które musiałam z siebie wyrzucić wyschło. Jakoś tak… Pusto mi w środku.
Ja zamierzam na stare lata spisać historię mojego życia na podstawie tych pamiętników ;). Taką oficjalną wersję, bardziej wyważoną niż w pamiętnikach (bo ta pamiętnikowa jest tylko w połowie prawdziwa…). I tę drugą wersję chętnie bym prawnukom zostawiła ;).
Bardzo ciekawy pomysł, mam nadzieję, że go zrealizujesz – to mogłaby być naprawdę wspaniała pamiątka.
Pamiętam czasy zakochania i również znajdowałam dla nich miejsce w pamiętniku, ale już dużo, dużo mniej, aż w końcu wcale. Nie wiem, chyba pisanie o szczęściu mi nie wychodzi.
Kiedyś, jako dziecko, chętnie pisałam. Najlepiej w ukryciu. Cztery lata temu znów się to zaczęło. Pomogło mi się rozstać ze wspomnieniami, uleczyć serce… Jednak zniszczyłam oba. Pierwszy był przepełniony głupim umysłem dziecka, które patrzyło na wszystko nie tak, jak trzeba. Drugi był przepełniony nienawiścią, buntem… Co później przerodziło się w depresję. O ile się nie mylę – od 2012 lub 2013 prowadzę dzienniki, które sama ozdabiam. Na każdym jest mandala na szarym papierze. I do dziś piszę do Przyjaciela, choć ostatnio – przez trudny czas – jakoś go opuściłam. Jednak wiem, że zawsze będę wracać.
Rozpoczęłam teraz pewien projekt – zaznaczam najważniejsze dla mnie fragmenty (wiadomości na przyszłość) i zapisuję to osobno, wraz z komentarzem po trzech latach 🙂
Bardzo ciekawy pomysł, te wiadomości na przyszłość. Rozwijające i intrygujące 🙂
Być może pomogło Ci to pozbycie się starych pamiętników, to też jakaś forma oczyszczenia i zapomnienia o tym, co było złe…
Też przez wiele lat prowadziłam pamiętnik, ale w okolicach 18-stki przestałam. Teraz czasem mam ochotę do tego wrócić, ale to już nie do końca ta forma autoekspresji, która najbardziej mnie kręci. Obecnie poszukuję 😉 jakiegoś lepszego sposobu. 🙂
A może dziennik wieloletni, w którym zapisujesz jedną linijkę dziennie? Fajna, skondensowana forma, która pozwala skupić się na tym, co najważniejsze.
Wow, temat dla mnie. 🙂 Mam 12 brulionów. Piszę pamiętniko-dzienniki od 10 lat. Ostatnio coraz rzadziej mam na to czas i tak samo jak Ty piszę głównie wtedy, gdy chcę wylać z siebie jakieś żale albo kiedy wydarzy się coś nieoczeliwanego. Rozbawiło mnie to, że chciałaś wydać swoje pamiętniki, bo mam zupełnie tak samo – kilka lat temu myślałam, że zostanę pisarką i pamiętniki także kiedyś wydam, ale raczej nie nadają się do tego. Są zbyt osobiste i zbyt chaotyczne. Ale córce pozwoliłabym je czytać.
Również polecam pisanie. To świetny sposób na uporządkowanie myśli czy na "wygadanie się". Raz w roku poświęcam na pisanie więcej czasu i robię coś w stylu podsumowania – mam urodziny w grudniu, więc jest to czas około urodzinowy i przed końcoworoczny. 🙂 Ciekawie jest czytać to po kilku latach.
Bardzo ciekawy pomysł z tym rocznym podsumowaniem – po latach musiało Ci się stworzyć z tego niezłe zestawienie!
Cieszę się, że nie ja jedna żywię uwielbienie wobec pamiętnikarstwa. To naprawdę cudowne czytać, że mam z kimś tyle wspólnego, z marzeniami o wydaniu pamiętników włącznie 😉
Ja swoje zapiski prowadzę od 11 lat. Początkowo pisałam je w zeszycie, ale potem zaczęła archiwizować w komputerze, a stare zeszyty poszły w atmosferę. Dzisiaj tego trochę żałuje, bo z tamtego czasu między 2005 rokiem do początku 2009 roku ostał mi się jeden pamiętnik. W 2009 roku wróciłam do systemu zeszytowego, ale swoje zapiski nadal archiwizuje na pendrivie, ale mam je też w formie zeszytowej. Ile razy wylanie z siebie jadu do pamiętnika mi pomogło, to nawet nie zliczę. Przynajmniej nie zatruwam tym innych, a i dzięki temu radzę sobie sporo lepiej, niż gdybym nie pisała.
Mnie też wylewanie żali bardzo pomaga – dlatego właśnie częściej sięgam po pamiętnik, gdy źle się u mnie dzieje. Dobre chwile chce się przeżywać w pełni tu i teraz, ze złych trzeba się czasem komuś lub czemuś zwierzyć…
Szkoda, że pozbyłaś się pamiętników, nie umiem sobie czegoś takiego wyobrazić.
Prowadziłam kiedyś pamiętnik jako dziecko z podstawówki. Nie trwało to długo. Szybko się zniechęciłam i przestałam pisać.
Szkoda. Ale w jakiś sposób to rozumiem, nie dla każdego takie pisanie jest stworzone 🙂
Papier przyjmie wszystko. I mimo miłości jaką żywię do blogowania, nie wyobrażam sobie odejść od zeszytów/ notatników/ kartek, które mogę zapisać po brzegi.
Ach, jak fantastycznie! Przybijam wirtualną piątkę 🙂
Jako nastolatka prowadziłam pamiętnik. Uzbierało się tego kilka zeszytów. Co jakiś czas wracam do nich. Analizuję z czym się mierzyłam jako „podlotek”, może przyda mi się to w lepszym rozumieniu Córki kiedy wejdzie w ten wiek. I to co napisałaś- pamiętnik pomaga uporządkować myśli, wyrzucić emocje. Teraz zamieniłam go na nowocześniejszą wersję- bloga, bo …..moje ręczne pisanie pozostawia wiele do życzenia- a szkoda byłoby się po sobie nie doczytać 😉
Nieważne gdzie, ważne żeby móc się wygadać 🙂 Chociaż dla mnie samo obserwowanie zmian charakteru pisma czy przekreślonych notatek zdecydowanie ma coś w sobie – na blogu tego nie uświadczysz.
Pamiętniki prowadziłam jako nastolatka, ale pisałam tam takie głupoty, że po latach nie dało się tego czytać i jedyną dobrą opcją było pozbycie się ich;) Gdybym pisała teraz bałabym się, że ktoś przypadkowo go przeczyta, a tego na pewno bym nie chciała;)
U mnie też w dużej części są to młodzieńcze głupotki. Ale ma to swój urok, dlatego lubię czasem do tych starych pamiętników powracać 🙂
Obawy mam podobne do Ciebie, ale aktualnie nie jestem już nastolatką, która musi bunkrować pamiętnik przed rodzicami. Za parę lat co najwyżej będę musiała kryć się przed córką.
U mnie w tej chwili pisanie pamiętnika zupełnie się nie sprawdzi – nie czuję tego. Chociaż, pamiętam, jak jako nastolatka, dawał upust emocjom, gdy pisałam o pierwszych zauroczeniach czy żaliłam się na brata i rodziców 😉
Dobrze mieć takiego powiernika – wtedy, gdy go potrzebujemy 🙂
Ja kilka razy zaczynałam pisanie pamiętnika, ale jakoś szybko zaprzestawalam. Brakowało mi wytrwałości chyba. 😉
Prowadziłam wiele pamiętników, były ujściem dla smutków, miejscem na zwierzenia z codzienności i motywatorem do kreowania coraz śmielszych marzeń. Pisanie ich podobnie jak Tobie przychodziło mi łatwo, bardzo to lubiłam, obecnie prowadzę bardziej notesy a la bullet journal, gdzie zapisuje cytaty, praktykuję wdzięczność plus kilka innych rytuałów.Pisanie było naturalną czynnością, która pomagała uporządkować życie i dać wytchnienie nastolatce, która szukała siebie. Gratuluję wytrwałości, że Ty swój dalej prowadzisz 🙂
Dziękuję 🙂
Fajnie, że znalazłaś w BuJo miejsce na coś więcej niż tylko taski czy kolekcje, takie praktykowanie wdzięczności czy zapisywanie cytatów naprawdę dużo daje 🙂
Taaaak! Pisanie dla siebie jest super, naprawdę niezależnie od formy. <3 A Twój wpis jest tak swojski i ciepły, że miałam wrażenie, jakbym słuchała przyjaciółki z lat podstawówki. 🙂 U mnie przewijały się różne formy, ale nie zachowywałam ich na dłużej. Dziś piszę jak potrzebuję – czasem strumieniem świadomości, czasem uważnie, myśląc nad każdym słowem, np. w formie list ważnych dla mnie rzeczy, by poznać się lepiej. I mam też coś na kształt dziennika wieloletniego – z tym, że u mnie ma formę elektroniczną i raz do roku odpowiadam na wszystkie pytania. Czasem moje wcześniejsze odpowiedzi potrafią wprawić mnie w osłupienie 😉
Podoba mi się pomysł na takie roczne podsumowanie – to z pewnością daje ciekawy wgląd we własne dawne myślenie 🙂
Ja również lubię tworzyć listy, o jakich wspominasz. Dawniej robiłam ich dużo więcej, jedne z pierwszych pamiętników mam właśnie takimi listami wypełnione. Teraz zdarzają się od czasu do czasu, ale rzeczywiście znacznie różnią się od typowego strumienia świadomości, który zwyczajowo mi towarzyszy 🙂
A ja polecam prowadzenie dziennika/ pamietnika na stronie confessional.pl 🙂
Pisałam jak chodziłam do szkoły i krótko po niej. Potem zabrakło czasu, doszły nowe obowiązki, ale zawsze ciągnęło mnie do powrotu. I tak upłynęło z 15 lat i postanowiła założyć bloga, nadszedł ten czas. Trzymaj kciuki bo plików na moim laptopie przybywa.