||

Dlaczego nie przekłuję córce uszu?

Dzieci i ryby głosu nie mają Używanie przez innych tego argumentu boli mnie najbardziej. Jestem osobą, która szanuje swoją córkę i która chce, aby od najmłodszych lat była ona samodzielna i świadoma, że ma prawo do własnych wyborów. Na tę chwilę są to proste sprawy – którą chce włożyć bluzkę, na który plac zabaw chce się udać, którą książeczkę chce przeczytać albo czy woli tosty czy naleśniki. Nie zmuszam jej także do okazywania czułości obcym, a jeśli coś do mnie mówi, to uważnie słucham i liczę się z jej uczuciami. To samo dotyczy kwestii przebijania uszu. Zakładam, że nie jest to działanie pierwszej potrzeby, dlatego czekam aż Zośka będzie na tyle duża, by samodzielnie podjąć decyzję, czy się jej kolczyki podobają, czy nie. Tymczasem podczas ostatnich dyskusji na ten temat dowiedziałam się, że dziecko po to ma rodziców, aby do osiemnastki podejmowali za nie wszystkie decyzje. Inna postawa nazywana jest: „dawaniem sobie wejść na głowę”. Rozumiecie? Dziecko, odrębna, myśląca jednostka przez pierwszych osiemnaście lat swojego życia musi w stu procentach podporządkować się rodzicowi i nie powinno się dawać mu żadnego prawa do podejmowania własnych decyzji. Niestety, ale ja znam paru ludzi wychowanych przez rodziców o takich zasadach – mają dzisiaj po 20, 30, 40 lat i nie umieją podjąć nawet najprostszej decyzji, tłumacząc się tym, że zawsze ktoś decydował za nich. To nie jest zdrowe podejście, wierzcie mi.

Czego się mieszasz do cudzego wychowania?

Bardzo „lubię” tę ripostę. Ktoś najpierw zadaje pytanie: „Co sądzicie o przebijaniu uszu u niemowląt?”, a potem oburza się, gdy odpowiedzi nie są takie, jakich by oczekiwał. I nawet jeśli nie noszą one śladów wtrącania się czy oceniania, i tak zaraz pojawia się słynne: „Co się mieszasz? Co cię to obchodzi? Wychowuj po swojemu!”. Abstrahując jednak od tych kiepskich nadinterpretacji, zastanawiam się, według jakich kryteriów kwestia przebijania uszu ma w ogóle podchodzić pod „wychowanie dziecka”. „Wychowanie”, z zasady, ma polegać na wspieraniu rozwoju dziecka, kształtowaniu jego charakteru i rozwijaniu osobowości. Co ma do tego dziurawienie ciała? Jeżeli już naruszasz w ten sposób cielesność swojej córki, to chociaż nie ośmieszaj się głoszeniem, że to część wychowania i znajdź jakieś trafniejsze argumenty, skoro masz poczucie, że musisz się bronić przed osobami, które mają inne zdanie. girl with earrings

Dziewczynka ma być ładna i wyglądać jak dziewczynka

Zośka ma prawie 3 lata, ładną buzię i długie włosy, a i tak jeszcze zdarza nam się, że ktoś bierze ją za chłopca. Nie dalej jak dwa tygodnie temu jakiś pan rzucił do swojej córki: „Kochanie, nie zaczepiaj chłopczyka”, na co jego żona odparła: „Głupi jesteś? Przecież to dziewczynka, ma nawet różowe buty”. Czy się tym przejęłam? Nie. W takich przypadkach nawet kolczyki w uszach niewiele by dały. Najczęstszym argumentem przemawiającym za kolczykowaniem niemowlaków (a nawet noworodków!) jest: „Chcę, żeby wyglądała bardziej jak dziewczynka”, „Chcę, żeby była prawdziwą księżniczką”, „Chcę, żeby ładniej wyglądała” itd. Nikt nie zastanawia się nad tym, czy rzeczywiście łyse dziecko z kolczykami w uszach wygląda estetycznie. Nikt nie rozważa nawet, czy to bezpieczne i higieniczne. Za to już od pierwszych tygodni życia włącza się niektórym myślenie: „Moje dziecko nie jest dostatecznie dobre, musi zostać ulepszone”.

Ja, ja, ja!

Ale jeśli mam być szczera, to już wolę, jak ktoś szczerze powie, że chce, by jego córka wyglądała lepiej, niż jak rzuci argumentem o niedopuszczaniu dzieci do głosu. Nie zmienia to jednak faktu, że w powyższych wypowiedziach przewija się jedno szalenie istotne słowo – chcę. Nie chce, nie chcemy ale chcę. Bo jedyną osobą decyzyjną w tym temacie ma być matka. Ani nie uwzględnia się tutaj zdania ojców, bo i co oni mogliby mieć do gadania, ani tym bardziej dziecka. Jak w wielu przypadkach – zdanie dziecka w tym wszystkim w ogóle nie figuruje. Matka chce, dziecko musi. Matka ma pragnienie, dziecko musi. Matka ma fanaberię, dziecko – no cóż – musi. Wychodzi na to, że przekłuwanie uszu jest jednym z punktów obowiązkowych do wypełnienia w pierwszym roku życia dziecka płci żeńskiej. Matki odczuwają palącą potrzebę, by coś zrobić, aby maleńka córka wyglądała lepiej, aby dała się przekłuć póki nie jest tego świadoma i aby zaspokoiła cudze potrzeby estetyczne. Zastanawia mnie jednak – po co? Po co to wszystko? Czy coś Ci się stanie, jak ktoś weźmie Twoją córkę za chłopca? Czy coś Ci się stanie, jeśli przez parę lat nie naruszysz cielesności swojego dziecka? Płaczesz, gdy szczepisz córkę, bo nie możesz patrzeć na jej cierpienie, a jednak z własnej woli przymuszasz ją do przyjęcia kolejnej, zupełnie niepotrzebnej, dawki cierpienia? Zastanów się, tak szczerze – dla kogo to robisz? Czy jest w tym jakakolwiek troska o córkę, czy jednak o Twoje samopoczucie? Nie oczekuję, że nagle ktoś zacznie wyznawać żale za grzechy, ale chciałabym, aby osoby, które zdecydowały się na przekłucie uszu u maleńkiej córki, po prostu zastanowiły się same przed sobą, po co to zrobiły i komu to było potrzebne. A przede wszystkim chciałabym, aby osoby, które dopiero rozważają podjęcie takiego kroku, naprawdę poważnie sprawę przemyślały. Sama na przykład dużo czasu poświęciłam na rozważenie, czy pokazać w sieci zdjęcia Zosi. Rozmawiałam o tym z innymi mamami, konsultowałam się z mężem, rozważałam wszelkie za i przeciw. I mimo że na blogu czy facebooku znajdziecie trochę zdjęć młodej, nigdy nie są to zdjęcia, których mogłaby się w przyszłości wstydzić. Niestety widzę, że ludzie lubują się w pokazywaniu światu zdjęć dziecka na nocniku, dziecka z umazaną buzią, zdjęć w samej pieluszce. Dla mnie takie chwile, kiedy Zośka ma buzię i włosy umazane kaszą manną są oczywiście zabawne, ale ewentualne zdjęcia „pamiątkowe” z takich wydarzeń gromadzimy tylko dla siebie. Nie wiem, czy to cokolwiek zmienia i czy różnię się czymś od ludzi pokazujących światu widok gołego dziecka nad jeziorem, ale wierzę, że kroki, które podejmuję, nie będą negatywnie odbijać się na mojej córce. Przez lata musimy podejmować ważne decyzje za nasze dzieci – czy będą szczepione, czy zostaną ochrzczone, czy będą spożywać mięso, czy będą biernymi palaczami, do jakiej pójdą szkoły, na jakie zajęcia dodatkowe zostaną zapisane i wiele, wiele innych. Musimy podejmować te decyzje i narzucać coś swoim dzieciom, bo inaczej nie mogłyby normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Przekłuwanie wydaje się być drobnostką – ludzie przyjmują za naturalne, że dziewczynki noszą kolczyki. Prawda jest jednak taka, że to poważna ingerencja w cielesność dziecka. Ingerencja nieodwracalna. Ingerencja zupełnie niepotrzebna. kolczyki

Jak to było u nas?

Moi rodzice nie podjęli tej decyzji za mnie, za co jestem im bardzo wdzięczna. Często mnie na przebicie uszu namawiali, bo i często mijaliśmy salon kosmetyczny w drodze do moich dziadków, ale nigdy nie kładli na to nacisku. Decyzję podjęłam sama. I pamiętam ten dzień z takimi detalami, jakby to było jedno z najważniejszych wydarzeń mojego życia. To była sobota, siódmy kwietnia – dzień, w którym moja przyjaciółka obchodziła trzynaste urodziny. Tak długo namawiała mnie na kolczyki, że w końcu postanowiłam zrobić to w jej urodziny. Bałam się, trochę dramatyzowałam, ale przeżyłam. W czerwcu tego samego roku wylądowałam w szpitalu. Kolczyki, które nosiłam, wrosły mi w ucho. Kiedy zobaczyłam, co pani chirurg mi z tego płatka ucha wyciągnęła, nie mogłam uwierzyć, że tyle krwi i ropy mogło zmieścić się wewnątrz maleńkiej dziurki. Od tamtej pory miałam kolczyki w uszach jeden raz – na najbardziej nieudanej randce mojego życia. Nigdy więcej. Jeżeli już coś w uszach mam nosić, to są to klipsy. Ale i tak nie czuję się z nimi dobrze. A jak jest z Zośką? Oczywiście nie zdecydowaliśmy się na zafundowanie jej dziurkowania ciała. Zakładam, że może kiedyś sama będzie tego chciała. Aczkolwiek jeśli dalej będzie tak wierną kopią mojej bratanicy Leny, coś czuję, że nigdy jej takie babskie cudeńka nie zainteresują.

Gdzie przebić dziecku uszy?

Jeżeli już odczuwasz palącą potrzebę zakolczykowania swojego dziecka, udaj się do profesjonalisty, który ma odpowiedni sprzęt do przekłuwania ciała. Jeśli myślisz, że mam na myśli panią kosmetyczkę, która używa żenującego pistoleciku, to się mylisz. Uszy bezpiecznie i szybko przebija się ostrą igłą, a nie kolczykiem wsadzonym w plastikowy pistolet. Uszy przebija się u człowieka, który ma do tego kwalifikacje, który ma wiedzę i doświadczenie – czyli u piercera. Salon piercingu może wygląda mniej zachęcająco niż różowy gabinecik pani zajmującej się tipsami, makijażem i – przy okazji – kolczykowaniem, ale za to jest jedynym słusznym miejscem do wykonywania takich zabiegów. Warto o tym pamiętać.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że stanowisko, które prezentuję, przeczy konwenansom i pielęgnowanemu od dziesięcioleci wizerunkowi małej dziewczynki, która od pierwszych miesięcy życia ma być słodkim cukiereczkiem, ale nie boję się mówić głośno, jakie jest moje zdanie. Nie krytykuję rodziców, którzy przebijają uszy swoim dzieciom, bo uważam, że to ich sprawa i oni będą z tego rozliczani. Natomiast uważam, że powinno się mówić głośno o tym, że dziecko nie musi za wszelką cenę zaspokajać cudzych potrzeb estetycznych i pragnień. Dziecko nie musi być na siłę upiększane. I – przede wszystkim – dziecko nie musi być istotą gorszą, która ma odebrane prawo decydowania o sobie. Przeczytaj również:

Spodobał Ci się ten wpis? Polub Kreatywę na Facebooku:

]]>

32 komentarze

  1. Hmm… ja swoje kolczyki dostałam w wieku Zosi. Nic się nie działo a do tych dziurek dołączyły kolejne kolczyki w tym w nosie 😉 ale uważam że to kwestia indywidualna chociaż miałam koleżankę która bardzo chciała mieć przebite uszy ale jej mama jej zakazała i mimo że była na studiach to nadal ich nie zrobiła chociaż podobno chciała. Współczuję doświadczeń ?

  2. Ja również jestem przeciwna. Nie wyobrażam sobie robić dziecku krzywdy, bo to moim zdaniem nie różni się wcale od szczepienia czy innego zabiegu. Dodatkowo zawsze może być uczulenie czy powikłania.

  3. Czekałam na ten zapowiedziany kontrowersyjny temat, myśląc: „Może w końcu nie zgodzę się z czymś, co głosi Klaudyna?”. No i cholera, znowu się zawiodlam! 😉 Jeśli będę miała córkę to nigdy nie podejmę tej decyzji za nią. Moja mama odwodziła mnie od tego pomysłu, ale ja się uparłam – miałam 11 lat i była to już stuprocentowo moja decyzja. Myślę, że to właśnie dobry wiek na to, wcześniej zdecydowanie niekoniecznie…

    1. No widzisz, jesteśmy zbyt zgodne 🙂
      Ciekawa jestem, czy i ja będę Zośkę odwodzić od tego, ale też wolałabym, aby była w jakimś sensowniejszym wieku niż 5 czy 7 lat.

  4. Moi rodzice również nie podjęli tej decyzji za mnie, choć trochę żałuje, bo jestem okropną histeryczką i wielokrotnie chciałam, ale rezygnowałam przed drzwiami gabinetu. Ostatecznie zdecydowałam się dopiero po I Komunii, kiedy dostałam swoje pierwsze kolczyki – po prostu chciałam je nosić. Z jednej strony jestem im wdzięczna, że w wielu rzeczach, nawet ważnych pozostawiali mi wolną rękę co do wyboru, z drugiej jednak gdybym miała te dziurki wcześniej to uniknęłabym tej całej paniki. I o dziwo ja również noszę kolczyki bardzo rzadko, odkąd wrosły mi w dziurkę! Wcześniej rzadko je ściągałam.

    1. Słyszałam parę razy ten argument o dzieciach mających żal do rodziców, że nie zrobili tego wcześniej, ale ja bym wtedy córce wytłumaczyła, że ból byłby ten sam i że zapomniałaby o nim dzisiaj równie szybko, co parę lat temu. Wiadomo, że sama świadomość bólu jest inna, ale i tak uważam, że warto poczekać i pozwolić dziecku samodzielnie podjąć tę decyzję 🙂

  5. Ostatnio słyszę, że ten pistolet jest jakiś niebezpieczny, co mnie dziwi. Miałam w wieku 6 lat w ten sposób przebite uszy (za moją świadomą zgodą, dzięki czemu pamiętam ten dzień do dziś) i byłam mega zadowolona, że doczekałam się takiego automatycznego przebicia niż igłą… Bo to przecież podwójne gmeranie w uchu, najpierw igłą, a potem kolczykiem, a tak w ciągu sekundy miałam ucho z kolczykiem, więc nawet nie zdążyło mnie zaboleć.

    1. No, niestety, przebijanie igłą jest trochę bardziej skomplikowane, ale za to igła cudownie wchodzi w skórę i nie rozrywa tkanek, jak zaostrzony kolczyk. Poza tym podobno z dezynfekowaniem pistoletów kosmetyczki mają spory problem, co też nie pozostaje bez znaczenia.
      Po sobie widzę, że na przebijaniu uszu u kosmetyczki wyszłam gorzej niż koleżanki, które przebijały swoje igłą „na ziemniaka”. Natomiast też nie znam zbyt wielu tak ekstremalnych przypadków jak mój 🙂

    2. Pistolet nie jest niebezpieczny, tylko przebijanie ucha igłą jest bezpieczniejsze i zdrowsze, ucho po przebiciu igłą zagoi się szybciej, niż to przebite pistoletem.
      Sama miałam przebijane za dzieciaka pistoletem – na jednym uchu było ok, natomiast na drugim (lewym) bolało, a potem kiepsko (jak na moje standardy) się goiło – kilka razy przy dłuższym nienoszeniu kolczyków ta dziurka w lewym uchu mi nawet całkiem zarosła… o.O Podejrzewam, że kosmetyczka trafiła po prostu na jakąś grubszą żyłkę i stąd problem.

  6. Moja córeczka niebawem skończy 5 lat i kolczyków nie ma. Mieć ich nie będzie jeszcze przez dłuższy czas, bo dopóki nie będzie świadoma swojej decyzji, to ja jej na kolczyki nie pozwolę. Sama uszy przebiłam w wieku 10 lat i zrobiłam to całkowicie świadoma bólu i czekającej mnie długiej drogi do wygojenia, bo wszystko zwykle goi się u mnie ciężko. Popieram Twoje stanowisko 🙂

    1. Ja w sumie nie spodziewałam się, że to się u mnie tak źle skończy. Nigdy problemów z gojeniem nie miałam. Ale to, co przeżyłam z tymi kolczykami, to istna tortura. Niestety, do tej pory dziurki w uszach mam i żałuję, bo wyglądają odstraszająco.

    1. Mnie również. Najgorsza opcja jaką widziałam, to trzytygodniowe dziecko z kołami w uszach. Nie że przylegające przebitki, coś dyskretnego – koła o średnicy 1-2 cm. Coś strasznego.

  7. Hej – ja wychodzę z podobnego założenia. Sama kolczyków nie noszę – i jakoś wielką fanką ich noszenia nigdy nie byłam. A mam 2 córy. Starsza sama zdecydowała sie na kolczyki jak miała 5 lat. I od tego czasu je nosi. Lubi mieć coś w uszach i ok 🙂 Jak lubi to nosi 🙂
    Młodsza też już coś przebąkuje że chciałaby mieć przekute uszy. Ma aktualnie 6 lat. Jednak jak uczciwie jej mówię że trochę to będzie bolało – to jakoś zbyt mocno nie naciska – i temat wisi. Zobaczymy jak się z czasem potoczy.
    Ale masz rację – dzieci nie dzieci – to ich ciało – i powinny mieć prawo decydowania o nim

  8. Spodziewałam się bardziej kontrowersyjnego tematu. 😉 Natomiast z Twoim zdaniem się w 100% zgadzam.
    Sama uszy przekłułam z własnej woli, mając 8 lat. Też swego czasu mi wrosły i od tamtej pory nie noszę ich nigdy na stałe. Ale przy specjalnych okazjach nie pogardzę.
    I swojemu potomstwu też zamierzam dać wybór w tej kwestii.

    1. Powiem Ci, że na forum lokalnych matek ten temat zawsze wywołuje najwięcej dyskusji i awantur, więc obawiałam się, że kontrowersja będzie wielka 😉
      Ja przymierzam się do przekłucia uszu jeszcze raz i może też na specjalne okazje będę nosić. Kolczyk potrafią niesamowicie dodać uroku i charakteru 🙂

  9. Moja córeczka ma półtora roku i też często brana jest za chłopca. Denerwuje mnie, gdy ktoś mówi o niej „on”, „o, jaki słodki” albo „przywitaj się z kolegą” (do swojego dziecka). Ma się rozumieć, że nie mam nic przeciwko chłopcom, sama mam wszak trójkę. Ale kiedy ktoś mówi o mojej córeczce „on” to zamiast przekłuwać jej uszka po prostu zwracam uwagę, że to dziewczynka i przecież to widać – nosi przecież prawie same różowe lub różowo-pochodne ubranka 🙂 A co do przekłuwania uszek dziecku. Całkiem niedawno widziałam filmik, na którym przekłuwano maleństwu uszka. Ta dziewczynka autentycznie truchlała ze strachu. Myślę, że tego nie zapomni, mimo, że była całkiem malutka. No….ja na pewno nie zapomnę jej miny. I głupkowatego uśmiechu jej matki również. Pozdrawiam. Dobrze napisałaś !!!!!

    1. Też widziałam niedawno filmik tego typu – coś strasznego! Dziecko w histerii, czerwone, zapłakane. Jaka matka skazuje swoje dziecko na coś takiego? Dla mnie niepojęte 🙁
      Moją małą dzisiaj też ktoś wziął za chłopca, ale przemilczałam. Pani była wyjątkowo nieprzyjemna, więc dałam sobie spokój z tłumaczeniami.

  10. Moja córa ma 7 lat i nie zamierzam jej przebijać uszu. Ja miałam przebijane w podstawówce, tak pod jej koniec, bo chciałam. Pamiętam, że wszyscy mówili, że nie będzie boleć. A mnie bolało i to bardzo – przebijane niestety pistoletem u kosmetyczki. A teraz bardzo rzadko noszę kolczyki. Zaraz mi pewnie zarosną te dziurki, jak o nich zapomnę znowu. ?

  11. Najgłupszym argumentem za przebijaniem uszu wcześnie jest „bo dziecko nie będzie pamiętało bólu” 😀 Wtf. A słyszałam to niejednokrotnie.
    Ostatnio mojego chłopaka zszokowałam wiadomością, że rodzice musieli mi uszy przebić bardzo wcześnie – bo mam kolczyki na zdjęciach z roczku. Nie mam akurat w tej kwestii pretensji do rodziców, ale sama bym za swoje dziecko nie podjęła takiej decyzji.

    1. O tak, argument o „niepamiętaniu bólu” jest bardzo częsty. Tak jakby ta pamięć o nim miała cokolwiek zmienić – boli tak samo. A starszemu dziecku chociaż wytłumaczysz, z czym wiąże się przebijanie uszu, młodsze jest wpychane w tę sytuacje totalnie bez jakiegokolwiek przygotowania 🙁

  12. Ja pamiętam, że miałam przekłute uszy jakoś krótko przed komunią. Sama chciałam, ale pamiętam, że pierwsze 2-3 lata nawet nie umiałam wymienić sobie kolczyków bez pomocy mamy…

  13. Póki, co nie przerabiałam tego dylematu, bo w domu mam 2 chłopców. Jednak zdecydowanie zgadzam się z podejściem, że przekłuwanie uszu powinno mieć miejsce, gdy dziecko samo o to poprosi…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *